Braid
Gdyby tylko dało się cofnąć czas... Ile razy takie myśli przechodziły Wam przez głowę? Każdy człowiek niesie ze sobą bagaż decyzji, których żałujemy, ale w prawdziwym świecie niczego nie da się odwrócić. W literaturze, filmach oraz grach natomiast jak najbardziej - to motyw dość jak na dzisiejsze czasy powszedni, że wspomnę tylko powieści Wellsa czy też kultową serię obrazów kinowych Powrót do Przyszłości. Oczywiście pozostaje kwestia wszelkiego rodzaju paradoksów, które tworzą się dzięki temu zjawisku - przebadane na różne sposoby przez naukowców, mają ograniczać nieco nasze marzenia. W Braidzie paradoks jest jeden - pozycja, która na pierwszy rzut oka wydaje się klonem Mario zaskakuje głębią, skomplikowaniem i wewnętrznym pięknem.
02.09.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:48
Braid narodziło się w głowie Jonathana Blowa, niezależnego programisty, który niejednokrotnie w swoich licznych wystąpieniach na rozmaitych konwentach okołogrowych podkreślał związki gier ze sztuką. Niezadowolony ze sposobu, w jaki inni twórcy traktowali zabawy czasem, polegające głównie na prostych sztuczkach (w stylu zwolnienia otaczającego nas świata na parę sekund, aby zdążyć przedostać się przez zamykające się drzwi), zdecydował się on na podejście dużo ambitniejsze. Rezultat to dwuwymiarowy platformer z elementami logicznymi. Chociaż początkowe poziomy wyglądają prosto, nie dajcie się zwieść - ból głowy wkrótce gwarantowany. Dodajmy do tego kolorowy świat niczym z obrazów Moneta, a okaże się, iż produkt końcowy naprawdę nie jest tym, czym może się wydawać.
Rudowłosy ludek skaczący po ekranie? Poznajcie Tima, bohatera Braid. Jego zadanie na dziś to uratować porwaną przez złego potwora księżniczkę. Brzmi znajomo, nieprawdaż? Racja, chociaż tak naprawdę owa księżniczka to była dziewczyna Tima, a i inne elementy fabuły dają się interpretować na wiele różnych sposobów. Wszechobecna metafora oraz niejasności na każdym kroku, są tak złożone i wielowymiarowe, że zrobiłabym tej grze poważną krzywdę, próbując przedstawić historię chłopaka wepchniętą w sztywne recenzenckie ramy. Powiem tylko tyle - zawsze, kiedy będzie się Wam wydawać, że rozszyfrowaliście znaczenie i symbolizm gry, jesteście w błędzie. I to właśnie jest najbardziej fascynujące - każdy rozumie ten tytuł na swój własny, zupełnie unikalny sposób.
Świat został podzielony jest na swoiste podświaty, a w każdym z nich mamy do czynienia z nowym rodzajem mechanizmu, którego rdzeniem pozostaje zabawa czasem. Pomysły są niezwykle różnorodne, a bez zrozumienia rządzących każdym z poziomów reguł nie da się ruszyć z miejsca. Mamy zatem oczywiście zwykłe cofanie wydarzeń, ale to tylko preludium do tego, co dzieje się później… Są etapy, w których sekundy biegną normalnie, gdy idziemy do przodu, a cofają się, kiedy cofamy się my. Potem miejsca, gdzie można zostawić swój cień, niejako "nagrać" poczynania, po czym odtworzyć akcję, klonując się ciągle w ten sposób... Trudno ogarnąć umysłem? A to nie wszystko. I chociaż zdarza się, że w dwóch różnych światach dostajemy podobnie wyglądające plansze, nic nie szkodzi - mając do dyspozycji inny rodzaj mocy, trzeba całkowicie zmienić do nich podejście.
[break/]Co dobre, siłą Braida jest fakt, że jednak każdy da sobie tutaj radę - pod warunkiem oczywiście, iż poświęci chwilę na „pomyślunek”. W poziomach rozsiane są, będące głównym celem Tima, kawałki układanki i choć samo ich dopasowanie nie jest trudne, tak zdobycie tychże to już całkowicie odrębna sprawa. Każdy kompletny „puzel” daje nam wgląd w duszę bohatera oraz jego wewnętrzne przeżycia, co samo w sobie stanowi miłą nagrodę. Jeszcze jedno - dzięki zabawom czasem chłopak nie może zginąć. Nie martwcie się, bo wbrew pozorom nie czyni to gry nudną zabawą dla przedszkolaków, a wręcz przeciwnie, bowiem pozwala skupić się na tym, co najważniejsze, czyli rozwiązywaniu zagadek. Pierwsza to chyba gra na rynku, w której "jestem na tak" dla takiej opcji. Sterowanie też wypada bardzo dobrze (klawiatura, bądź gamepad).
Produkt stanowi powiew świeżości rozgrywkowej (tam powiew - huragan!) w świecie oklepanych pozycji rodem z laboratorium zajmującego się klonowaniem. Grafika i projekty poziomów mogą służyć za dowód każdemu, kto zdecyduje się na ogłoszenie ludzkości, iż gry to sztuka. Plansze prezentują się niczym spod ręki mistrza malarstwa impresjonistycznego, a przepiękna, melancholijna kolorystyka idealnie oddaje klimat. Tak naprawdę ma się wrażenie patrzenia na ruchomy obraz, cieszący oko oraz relaksujący umysł w niesamowity sposób. Dźwięk dopełnia artyzmu w stu procentach - muzyka jest przyjemna dla ucha i nawet ścieżka odtwarzana do tyłu nie drażni, komponując się doskonale z wszystkimi innymi elementami Braida. Tytuł na komputerze ukazał się dodatkowo po polsku, co ułatwia wejście w ten świat, choć bez lekkich wpadek językowych się nie obyło.
Dla mnie Braid to małe rozmiarem, a wielkie duchem arcydzieło. Może i jest grą niezbyt długą (chociaż mam dziwne wrażenie, iż takie opinie wygłaszają głównie osoby korzystające z różnorakich opisów oraz pomocy przy rozwiązywaniu zagadek), może i nie ma motywacji, aby przechodzić ją więcej niż raz, ale to wszystko się nie liczy. Projekt należy traktować jako doświadczenie duchowe, które albo nas pochłonie, albo... Cóż, właściwie nie ma innej alternatywy. Proponuję zatem przewinąć czas do momentu, w którym zaczęliście czytać tę recenzję. Nie traćcie cennych chwil. Po prostu kupcie Braida i cieszcie się każdą sekundą spędzoną w świecie Tima. Ratowanie księżniczki nigdy nie było tak wieloznaczne.