Devil May Cry HD Collection
Seria Devil May Cry ma za sobą długą historię, ale sporo konsolowców kojarzy ją wyłącznie z wydanej na domowe sprzęty do grania obecnej generacji części czwartej. Szczególnie „w plecy” są w ogóle fani Xboksa 360, bowiem nigdy nie mieli okazji uświadczyć poprzednich odsłon – ukazały się na PlayStation 2. Chociaż z drugiej strony PS3 wyzbyło się kompatybilności wstecznej, więc posiadacze wyłącznie tej stacjonarki stoją na podobnej pozycji. A tymczasem restart marki zatytułowany skrótowo DmC na horyzoncie... Co robi Capcom? Zgodnie z najnowszymi trendami prezentuje nam trylogię podciągniętą do standardów HD, z zestawem szeregu zmian ioraz garścią bonusów.
16.04.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:46
Najbardziej odczuwalna różnica to oczywiście lepsza oprawa odrestaurowanych Devil May Cry, Devil May Cry 2 oraz Devil May Cry 3: Dante’s Awakening Special Edition (chociaż w tym ostatnim przypadku mniejsza, jeśli ktoś kiedyś widział wydanie PC „trójki”). Na przeskoku do wyższej rozdzielczości skorzystały wszelkie postacie i lokacje – po tylu latach, w tej formie, gracz potrafi wpaść w podziw, że tak leciwe produkcje zestarzały się wyjątkowo dobrze. Szacunek dla projektantów. Przerobione pod ekrany panoramiczne tytuły naprawdę prezentują się pięknie, chociaż nie wszystkie tekstury poprawiono dostatecznie dobrze. Z drugiej strony przy dalszym rzucie na akcję, czyli w większości przypadków, pikselozy się nie zauważa. O dawnych czasach „ząbków” na telewizorze CRT przypominają wyłącznie niektóre wstawki filmowe w formacie 4:3, a także menusy.
Takich gier brakuje na rynku. Wymagających, wchodzących na ambicję, lecz umiejętnie, gdzie fantastyczna rozgrywka szybko odsuwa na dalszy plan ewentualne potknięcia graficzne. Oczywiście samego poziomu dzieła podbicie do HD nie zmienia i DMC 2 wciąż stanowi najsłabszą część, jednak powrót do stanowiącego klon Resident Evil protoplasty serii oraz poprawionego chyba pod każdym względem Dante’s Awakening to czysta słodycz. Szczególnie, że w pierwowzorze ujednolicono klawiszologię względem pozostałych odsłon. Siekąc i odstrzeliwując piekielne pomioty, czerpiemy satysfakcję ze znajdywania sposobu na kolejnych wrogów, zaś starcia z bossami napsują (w pozytywnym sensie) krwi. Przygody Dantego chłonie się, niczym porzucona na środku pustyni gąbka wodę…
[break/]Kawał historii, tak growej, jak też pod kątem scenariusza. Zatoczenie pewnego koła, ponieważ przecież trzecia część to prolog do pierwszej. Przechodząc po kolei wszystkie dzieła, odbiorca zostaje wciągnięty w nieco kiczowaty świat synów legendarnego demona Spardy. Uśmiecha się wraz z każdą buńczuczną miną siwowłosego bohatera, chociaż teksty rzuca on nad wyraz „czerstwe”. Scenki przerywnikowe także zalatują kinematografią z Hong Kongu, lecz o to właśnie chodzi… Bonusowo Capcom dorzuca na płycie różnorakie grafiki związane z serią. Najbardziej cieszą rzecz jasna te związane z Devil May Cry, gdy projekt istniał jeszcze pod kodową nazwą Team Little Devil - Dante i Vergil jako dzieci korporacji Umbrella, zmutowane zwierzęta (w tym też odmiana Lickera), ostatecznie przerobione na demoniczną modłę, szkice bardzo „residentowych” miejscówek...
Dodatek drugi – ścieżki muzyczne ze wszystkich części. W większości mocne, dynamiczne, rockowe granie, przypominające, że nuty w trakcie zabawy świetnie zagrzewają do walki. Chyba nie trzeba wspominać, jak bardzo psychikę ryją odgłosy dzwonów kościelnych, przeplatane wejściami chóru… Przy okazji warto ponownie po latach docenić konkretny dubbing, a w Devil May Cry 3 w parze z profesjonalnie nagranymi dialogami idzie jeszcze dokładna synchronizacja ruchu ust postaci do wypowiadanych kwestii, czego wiele współcześnie nawet wydawanych gier może tytułowi zwyczajnie pozazdrościć. Naprawdę miło odsłuchowo spędza się czas na nabijaniu zestawu trofeów – bo je dorzucono.
Dla fanów serii DMC HD Collection to pozycja obowiązkowa, którą ominąć mogą ewentualnie wyłącznie wtedy, kiedy ich PlayStation 2 wciąż jest w użytku, zaś rozpikselowane, ściśnięte, gotyckie obszary stanowią świętość, której nikt nigdy nie powinien był tykać. Jeżeli tylko słyszeliście o marce i chcieliście zawsze zagrać, lecz odstraszała Was dotąd oprawa, też nie macie już wymówki. Warto zobaczyć, jakie fundamenty dla „siekanek” wzniosła saga, że pomimo wielu lat na karku mamy do czynienia z dziełami ponadczasowymi. Albo spójrzcie na to z innej strony – trzy gry, zapewniające całe godziny emocjonujących wrażeń, dostępne są w jednym atrakcyjnym pakiecie. Stare, ale zdecydowanie dalej jare propozycje.