Diablo III

Piotr Gliźniewicz

25.05.2012 12:13, aktual.: 01.08.2013 22:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wielu nie zapomni 15 maja 2012 roku. Dawno nie widziano takich tłumów komputerowców szturmujących sklepy po swoje pudełko z grą. Nic dziwnego. Sprawcą zamieszania była produkcja, której wiele osób wypatrywało w końcu od ponad dziesięciu lat - Diablo III. „Dwójka” do najbardziej innowacyjnych tytułów może nie należała, nie powalała także pod względem technicznym, a jeszcze zarzucano jej niezbyt skomplikowaną fabułę, ale nie przeszkodziło jej to w zdobyciu rzeszy zagorzałych fanów, czerpiących radość z kontynuacji do dzisiaj. Pierwsze informacje o kolejnej odsłonie pojawiły się w 2008 roku i po pięciu latach w końcu cieszymy się dziełem mającym szansę zająć nas przynajmniej na następną dekadę. Chcecie tego czy nie, nastał czas Rogatego.

Historia rozpoczyna się 20 zim po tym, jak w kraju barbarzyńców wewnątrz gór Arreat zabiliśmy Baala, Pana Zniszczenia. Doprowadziło to również do zniszczenia Kamienia Świata i śmierci archanioła Tyraela. Podczas gdy nasz stary znajomy Deckard Cain wraz ze swoją siostrzenicą studiują treść pewnej przepowiedni, w katedrę w Tristram uderza meteoryt, tworząc głęboki krater. Bohater gracza musi zbadać sprawę. Pod bramą założonego niedaleko nowego miasta wypada z początku pomóc kapitanowi Rumfordowi pozbyć się grupy zombie, a potem odszukać przebywającą dotąd pod opieką Caina Leah, jedynego świadka wydarzeń. Później przyjdzie pora na odnalezienie samego Deckarda, jednak nie bez pozbycia się najpierw potworów w okolicy. Po wypełnieniu pakietu podstawowych obowiązków, dopiero wyruszamy na spotkanie upadłej gwiazdy, co jest wyjściem do serii przygód mających uwolnić ludzi od demonów.

Fabuła w kolejnych częściach Diablo staje się coraz bardziej rozbudowana. Nadal mamy klasyczny motyw walk sił dobra ze złem, w który wplątani są śmiertelnicy, niemniej przedstawiony w taki sposób, że często do następnych walk pcha nas nie pogoń za nowymi przedmiotami, lecz ciekawość dalszego ciągu. W każdym z dostępnych miast warto rozmawiać nie tylko z postaciami ważnymi dla wątku głównego, ale też poznać opowieści sklepikarzy czy nawet zupełnie przypadkowych osób. Często podsłuchamy gdzieś między innymi komentarze na temat naszych kolejnych wyczynów. Ważnym elementem budowania klimatu są też zbierane księgi: pamiętniki, bestiariusz, opracowania historyczne opisujące odwiedzane regiony. Im dokładniej będziemy przeczesywać kolejne lokacje, tym więcej dowiemy się o bogatym świecie Sanktuarium.

Obraz

Do wyboru pięciu bohaterów. Barbarzyńca oraz czarownica, przypominający tych znanych z poprzedniej części, są zarazem najbardziej skrajnymi postaciami. Nastawienie na starcia wręcz kontra poleganie na magii. Pozostałe klasy są znacznie ciekawsze. Mnich także walczy głównie w zwarciu, jest jednak zwinniejszy i szybko wyprowadza ciosy. Jego umiejętności korzystają z zasobów siły duchowej, którą uzyskuje między innymi wykonując kombinacje ataków. Szaman od strony taktycznej przypomina nekromantę. Walczy przede wszystkim przywoływanymi potworami, acz nieumarli stanowią wyłącznie część jego śmiercionośnego arsenału. Specjalizuje się również w truciznach czy kulcie voodoo. W końcu zaś łowczyni demonów - najprościej opisać ją jako połączenie amazonki z zabójczynią. Korzysta głównie z broni dystansowych i wspomaga się pułapkami. Jej zdolności wymagają dobrego zrównoważenia, ze względu na wykorzystanie dwóch regenerujących się w różnym tempie zasobów - nienawiści plus dyscypliny.

[break/]Duże zmiany zaszły w systemie rozwoju herosa. Zniknęły drzewka umiejętności. Kolejne zdolności odblokowywane są wraz ze zdobywanymi poziomami, musimy tylko wybrać kilka, z których będziemy w danej chwili korzystać. Może się wydawać, że grę przez to znacznie uproszczono, ale rozwiązanie sprawdza się znakomicie. Nie ma po prostu obaw, iż przez niewłaściwy dobór stworzymy niegrywalną postać. Eksperymentujemy ile chcemy - pozytywna zmiana w stosunku do poprzedniej części, w której ledwie garść osób kierowała śmiałkami wychodzącymi poza sprawdzone archetypy. Co zmartwi wielu, nie mamy również możliwości rozdzielania punkcików w statystyki. Cechy podbijane są automatycznie przy awansie, wpływamy na nie za to bardziej przedmiotami, oferującymi znacznie większe bonusy, niż dotąd. Liczba poziomów została ograniczona do 60 i wygląda na to, że aby osiągnąć szczyt wystarczy przejść Diablo III na pierwszych trzech poziomach trudności. Koniec już z bezmyślnym powtarzaniem w nieskończoność walk w jednej upatrzonej lokacji, żeby nabrać wprawy.

Obraz

Ciekawą nowością w „trójce” jest karawana. Z miasta do miasta podróżują z nami rzemieślnicy oraz osoby, które możemy nająć do pomocy w walce. Zarówno kowala, jak też złotnika (nie załapał się znany z wczesnej bety gry mistyk) da się trenować, by coraz efektywniej wykonywali swoją pracę. Pierwszy odzyska cenne surowce z niepotrzebnych nam przedmiotów, a także pozwoli wykuć zupełnie nowe. Wskazujemy bazowy rodzaj rzeczy, system zaś wylosuje nam jej magiczne właściwości. Można nawet stworzyć legendarny ekwipunek, jeśli tylko uda nam się odnaleźć odpowiednie plany. Złotnik z kolei pełni funkcje podobne do Kostki Horadrimów znanej z części drugiej - łączy klejnoty w jeden o lepszej jakości. Przyjdzie korzystać z tej możliwości bardzo często, bo zamiast pięciu poziomów świecidełek, w Diablo III jest ich aż czternaście. Inną opcją u jubilera jest usuwanie kamieni z gniazd w przedmiotach. Co najlepsze, „składniki” wracają po tym do naszych rąk w nienaruszonym stanie, nic nie jest niszczone.

Do drużyny włączymy jednego z trzech towarzyszy. Szelma Lyndon - złodziej, którego spotkamy, gdy obiecuje dziewczynie ślub po to tylko, aby zdobyć cenny artefakt, wspomoże nas walcząc z dystansu lub ogłuszając nieprzyjaciół. Templariusz Kormak nie zważając na zagrożenie rzuci się dla nas w bój, skupiając na sobie uwagę potworów. Jedyna w tym towarzystwie kobieta, zaklinaczka Eirina, będzie wspierać nas przede wszystkim na odległość, ciskając przy tym czary ochronne i dezorientujące wrogów, niemniej kiedy zajdzie potrzeba nie zawaha się też przyłożyć komuś w łeb dwuręcznym mieczem. Tudzież toporem. Każdy z kompanów ma swoją historię, którą poznajemy wraz z postępami w przygodzie dzięki rozmowom i rzucanym luźno tekstom, co jest bardzo miłą zmianą w stosunku do anonimowych, milczących rekrutów z Diablo II. Inną sprawą pozytywnie wpływającą na grywalność jest automatyczne wskrzeszanie zabitych pomocników. Nie musimy już w trakcie starcia z bossem przenosić się wielokrotnie do miasta tylko po to, by przywrócić na pole walki poległego.

Obraz

Krzywo patrzyło się na wymaganie ciągłego połączenia z Battle.net, by się bawić. Dobre to i złe. Nie ma typowej rozgrywki dla samotnika, ani możliwości postawienia osobnego hosta. Bliżej tytułowi MMO. Nawet jeśli będziemy przechodzić fabułę w pojedynkę, to w każdej chwili mogą sie do nas dołączyć koledzy z listy znajomych. Wiele osób w 10-20 godzin spokojnie przejdzie sobie podstawowy poziom trudności, we własnym tempie zgłębiając tajniki gry, kolejne zaś wyzwania znacznie przyjemniej pokonywać już w czyimś towarzystwie, opracowując taktykę dla całej mężnej drużyny. Niewątpliwą wadą "sieciowego" rozwiązania, poza oczywistą niemożnością pogrania z dala od Internetu (oraz przy padnięciu serwerów Blizzarda), są występujące lagi, co zazwyczaj nie jest aż tak psujące rozgrywkę, niemniej w trybie hardcore, gdzie mamy tylko jedno życie, potrafi doprowadzić do niezłej frustracji. Marudzenie marudzeniem jednak, ale infrastruktura społecznościowa tytułu powinna przypaść fanom do gustu. Nie musimy się z nikim umawiać, logujemy się jedynie, a gdy znajomi się pojawią zapraszamy ich szybciutko i po kilkudziesięciu sekundach walczymy wspólnie.

[break/]Już po opublikowaniu pierwszych filmów prezentujących grę w czasach przed testami beta, wiele kontrowersji wzbudziła kwestia grafiki. Mówiło się, że jest jakaś za ładna, za cukierkowa, że prysł pewien czar. Cóż, obawy na bok. Dokonała się naturalna ewolucja z gry dwuwymiarowej do pełnego 3D z rzutem izomerycznym, zaś klimat mrocznego fantasy pozostał. Od strony artystycznej produkcja jest fenomenalna. Lokacje wykonane są z dbałością o szczegóły i zróżnicowanie. Odpowiednio prezentują się ruiny Tristram oraz otaczające je obszary, przyjemnie zabija się też potwory na pustyni, acz najbardziej spodoba się zapewne zupełnie nowy obszar nazywany Szczytem Niebios - wizja nieba przedstawionego przez artystów Blizzarda robi wrażenie. Nieźle prezentują się również przeciwnicy, w szczególności wszelcy bossowie. Pojawiło się wiele bestii dotąd nieznanych, stare zaś mocno poprawiono. Cieszą też wszystkie małe smaczki rozrzucone po obszarze gry, jak chociażby zniszczalne elementy otoczenia - w końcu da się efektownie utłuc grupę zombie, spuszczając żyrandol na ich trupie łby. I patrzeć jak niedobitki latają po pomieszczeniu po niezwykle mocarnym uderzeniu...

Obraz

Nie można nie pochwalić Diablo III za udźwiękowienie. Russell Brower wykonał kawał dobrej roboty komponując piękne, symfoniczne utwory. Obowiązkowo pojawia się także przywołująca miłe wspomnienia nuta stanowiąca ukłon w stronę głównego tematu z pierwowzoru. Nie jest to jedyne nawiązanie do poprzednich odsłon sagi - część odgłosów przeciwników oraz przeróżne efekty specjalne nie zmieniły się od 1996 roku. Na pochwałę zasługują lektorzy, zarówno oryginalni angielscy, jak też polski dubbing. Dzięki polityce twórców możemy ściągnąć klienta gry w dowolnym języku i cieszyć się wersją, która najbardziej nam odpowiada. Jeśli ktoś posiada głośniki w systemie dźwięku przestrzennego, to produkt potrafi zrobić z nich doskonały użytek. Na koniec wspomnę jeszcze tylko ogólnie przy okazji oprawy o przerywnikach filmowych - te renderowane są, jak przystało na tę firmę, najwyższej próby. Pozostałe zostały wykonana jako animacje szkiców, dzięki czemu każda klasa postaci ma takie dostosowane do swojej historii.

Obraz

Trudno jest się mierzyć z własną legendą, szczególnie że apetyty graczy zostały rozbudzone przez lata oczekiwania na premierę. Ekipa Blizzarda wielokrotnie jednak udowadniała, że potrafi tworzyć produkty niemal doskonałe, czego znów uświadczyliśmy. Nie ma co płakać, że serwery odmawiały posłuszeństwa przy premierze, czy na odkryte błędy. Po co złorzeczyć, iż areny pod starcia diablomaniaków nie są gotowe, tak samo jak szumnie zapowiadany dom aukcyjny. Jest i tak świetnie. Do sprawdzonych pomysłów dodano garść nowych - nie rewolucyjnych, jednak bardzo dobrze przemyślanych oraz pozwalających czerpać jeszcze większą satysfakcję z gry. Uzurpatorzy do tronu króla RPG akcji pojawiali się zawsze (co się nie zmieni), ale gdy po raz kolejny wydawało się, że seria już się nie podniesie, dostaliśmy znów grę na wiele najbliższych miesięcy.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl