FIFA World Cup 2010 South Africa
Fani futbolu łączcie się! Electronic Arts po świetnej grze FIFA 10 serwuje nam kolejny tytuł "kopany", który tym razem skupia się poniekąd wyłącznie na Mistrzostwach Świata w Afryce. Raz jeszcze mamy dwie bramki, jedną piłkę i mnóstwo frajdy płynącej z ogrywania znajomych po sieci lub lokalnie. Twórcy zarzekali się, ile to innowacyjnych rozwiązań wprowadzili do swojego nowego dzieła, a mimo to pojawia się jedno pytanie… Czy po FIFA World Cup 2010 South Africa powinni sięgnąć ci gracze, którzy zaopatrzyli się w „dziesiątkę”?
12.05.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:49
Nie jest łatwo na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno przy pierwszym kontakcie z World Cup 2010 ma się mocno negatywne podejście do tegoż produktu, dlatego, że nowa „piła” jawi się jako najprościej rzecz ujmując nakładka na poprzednią edycję serii. Niemniej EA dołożyło wszelkich starań, aby uczucie deja vu za mocno nie dręczyło użytkownika. Tym samym na wstępie nie jesteśmy wrzucani od razu do swobodnej gry, lecz zwiedzimy „odświeżone” menu. Całość ma oczywiście charakter typowo „mistrzowski”, tak więc bombarduje nas paleta jaskrawych kolorów oraz „aborygeńskie mazidła", które zdają się wręcz krzyczeć, że jest to zupełnie inna gra. W samym menu poszczególne opcje doczekały się „luźnej” czcionki, no i wśród nich mamy najistotniejszy tryb - tytułowe World Cup.
Przygodę z Mistrzostwami Świata możemy zacząć już od samych eliminacji. Tradycyjnie na gracza czeka mozolna walka o zajęcie jak najwyższego miejsca w grupie, tak, by zakwalifikować się do kolejnej rundy - aczkolwiek, jeżeli chcemy sobie oszczędzić wielogodzinnych starć, to wystarczy, że uruchomimy finał. Tu biorą już udział 32 drużyny z całego globu, a celem jest zdobycie słynnego złotego pucharu. Electronic Arts w głównym trybie pozostawiło otwartą furtkę dla prawdziwych maniaków futbolu, o czym też warto wspomnieć - poza meczami w gotowych zestawieniach, mamy możliwość stworzenia własnej wizji rozgrywek. Ekipy wchodzące w skład kolejnych grup da się dowolnie modyfikować, a tym samym w World Cup spędzimy mnóstwo czasu nie tylko na pojedynkach z dobrze znanymi rywalami, lecz też tworząc fikcyjne zestawienie i właśnie na nim toczyć boje. Całość zdaje egzamin bardzo dobrze - ale na tym nie koniec nowości.
Warto wypróbować również Story of Qualifying. Ten tryb także stworzono z myślą o fanach sportu. Znajdziemy tu wiele spotkań, które umożliwiły niektórym zespołom zakwalifikowanie się do Mistrzostw odbywających się w Południowej Afryce. Nie są to jednak całe dziewięćdziesięciominutowe mecze, a jedynie ostatnie, kluczowe dla całego starcia fragmenty. Wcale łatwiej nie jest, gdyż gracz nie dość, że ma ograniczony czas, to ponadto musi przeprowadzić akcje według ustalonego wcześniej schematu. Gwarantuję, iż na Story of Qualifying wielu połamie palce - jest to zdecydowanie miły dodatek do FIFA World Cup 2010. Warto też zaznaczyć, że na mecze w tym trybie składają się między innymi rozgrywki z ostatniego mundialu, tak więc dane nam będzie przeżyć to raz jeszcze... Dobra, jak na razie fajnie - ale co, gdy nie interesuje nas zespół jako całość, a tylko jeden zawodnik?
[break/]W tym przypadku odsyłam do Captain Your Country, gdzie nie tylko da się stworzyć własnego piłkarza, ale tryb ten umożliwia również import zawodnika skrzętnie "złożonego" za pośrednictwem Virtual Pro dostępnego w FIFA 10. Celem, jak sama nazwa wskazuje, jest tu doprowadzenie postaci do rangi kapitana. W praktyce wygląda to tak, że z meczu na mecz walczymy o zakwalifikowanie się do drużyny i tym samym staniem się jednym z 23 zawodników wysłanych na World Cup. Następnie pozostaje zaistnieć na boisku, przez co selekcjoner zdecyduje się wystawić nas w składzie wyjściowym, zaś na końcu rzecz jasna wypada jeszcze zdobyć opaskę "przywódcy". Upragniona funkcja pozwoli mieć znacznie większy wpływ na taktykę zespołu. Zadecydujemy o formacji i tym, kto wykonywać będzie stałe fragmenty gry. Tryby za nami - przejdźmy do zmian w samej rozgrywce.
Głośne brawa dla EA Sports, bo w końcu poczyniono kroki, żeby wyeliminować głupie zachowanie bramkarzy. Gole w FIFA 10 niezwykle często zdobywano przez lobbowanie goalkeepera, który bezmyślnie wychodził na atakującego napastnika - motyw popularny był również przy zabawie po sieci. W FIFA World Cup 2010 South Africa takiego czegoś już nie doświadczymy. „Elektronicy” usprawnili także wykonywanie stałych fragmentów gry. Rzut karny oferuje większą kontrolę nad torem lotu piłki, zaś bramkarz musi się znacznie bardziej nagimnastykować, aby „gałę” złapać. Nie zapominajmy też o opcji zmylenia "łapacza", a sama siła uderzenia nie zależeć będzie już tylko od odpowiednio długiego trzymania przycisku. Modyfikacji na plus doczekały się ponadto rzuty wolne, które tym razem są wykonywane błyskawicznie i nie opóźniają nam spotkania.
Do zachowania się poszczególnych zawodników na boisku nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, gdyż nie tylko świetnie się poruszają, lecz do tego realistycznie reagują na to, co dzieje się wokół nich. Szkoda tylko, że World Cup mocno straciło na dynamice względem „dziesiątki”. Piłkarze biegają wolniej, a całe spotkanie przeciąga się w nieskończoność… Gra się w dużej mierze dokładnie tak samo, jak w FIFA 10. Twórcy nie pokusili się nawet o zmianę animacji, kiedy to zdobywca gola triumfuje. Na dodatek, aby nadać wirtualnym meczom bardziej telewizyjnego charakteru, Electronic Arts zdecydowało się wrzuciło mnóstwo przerywników, gdzie kamera skupi się na zasiadających na trybunach kibicach i (uwaga) – selekcjonerach. Wizualnie trenerzy przypominają swoje żywe odpowiedniki, jeżeli chodzi oczywiście o tych odpowiedzialnych za najpopularniejsze drużyny. Gorzej sprawa się ma z „niszowymi” ekipami, ale do tego już się przyzwyczailiśmy...
[break/]Od strony graficznej nie ma większych zmian względem FIFA 10 - jest to raczej robota rzemieślnicza i "na szybko". Interfejs doczekał się lekkiego liftingu, więc teraz, jak wspominałem, bije po oczach jaskrawymi barwami. Mamy też nowe animacje w czasie wychodzenia piłkarzy na murawę – wystrzeliwane są fajerwerki, zaś na ziemi ląduje mnóstwo kolorowego konfetti. Dorzucono kilka ujęć kamery, która w każdym możliwym momencie rzuci okiem na puchar Mistrzostw Świata, trenerów obu drużyn lub na trybuny. Sami kibice prezentują się z początku całkiem fajnie i są miłym urozmaiceniem po towarzyszącej nam przez tyle lat bitmapie, lecz po kilku meczach można dostrzec, iż mamy ciągle na nowo dokładnie tych samych ludzi, tylko po prostu z meczu na mecz „przebierających się” w inne tekstury.
O udźwiękowieniu tytułu również trudno pisać peany. Produkcja pojawiła się u nas na rynku w "osłuchowym" wydaniu anglojęzycznym, więc za skrupulatną ocenę brytyjskich komentatorów nawet się nie biorę – w końcu, co to za piłka nożna bez krzyczących z głośników panów Szpakowskiego i Szaranowicza. Przyzwyczajenie górą. Sama muzyka przewijająca się w tle to kawałki dobrze dobrane do „karnawałowego” stylu afrykańskich mistrzostw. Typowo plemienne bębny, okrzyki oraz gwizdy idealnie komponują się z klimatem, aczkolwiek wolałbym zanucić od czasu do czasu coś, co miało okazję obić mi się już kiedyś o uszy.
FIFA World Cup 2010 South Africa ma mniej innowacji względem “dziesiątki”, niż oczekiwaliby tego fani. Racja, pojawiło się kilka trybów, lecz to w sumie nadal stara dobra FIFA 10, tylko ubrana w pomarańczowe szaty. W rozgrywkach sieciowych też nie ma specjalnie wielu zmian. Co ciekawe, tytuł wychodzi naprzeciw początkującym poprzez dostosowane specjalnie pod nich sterowanie. Obok klasycznych suwaków, a nawet całych gotowych ustawień, pojawiła się opcja dla żółtodzioba - do „ogarnięcia” wymagana będzie obsługa jedynie dwóch przycisków i gałki. Szkoda, że multum przerywników wydłuża już i tak spowolnioną rozgrywkę, zaś cały projekt sprawia wrażenie raczej obszernego DLC wypuszczonego specjalnie z okazji Mistrzostw Świata, a nie pełnoprawnego produktu. Mimo to zapewne będzie marketingowy sukces - no bo kto nie kocha piłki nożnej?