Gears of War 3
W wielu przypadkach trzecie odsłony serii niestety schodziły z drogi wydeptanej przez poprzednie i szły w las. Okazuje się, że nie tak łatwo w udany sposób zwieńczyć trylogię, a szczególnie, gdy sama kontynuacja bardzo wysoko ustawiła poprzeczkę. Epic Games w przypadku Gears of War 3 dobrze wybrnęło z ewentualnych kłopotów, nie starając się udziwniać niczego na siłę, nie chcąc powtarzać się zbytnio, usprawniając elementy, na które narzekano plus te wielbione także. W rezultacie otrzymaliśmy po prostu przemyślany projekt – gra nie powinna zawieść nikogo, jeśli nie nastawiał się na rewolucję.
03.10.2011 | aktual.: 01.08.2013 01:46
Wojna wypala człowieka. Jak orientują się fani oddziału Delta, twórcy marki usiłowali odejść od wizerunku nasterydowanych bywalców siłowni, nakreślonego przy okazji wydania pierwowzoru, w drugiej części pogłębiając (niestety w sposób raczej nieudolny) rys psychologiczny swoich postaci. Teraz w bohaterach dramatu dostrzegamy wreszcie ludzkie cechy „serwowane” naturalnie. Niedobitki dbają o siebie w ostrożny sposób, nie wyrażając otwarcie uczuć, bo nigdy nie wiadomo, kiedy towarzysz broni zginie. Nie ma już rządów, byli koalicjanci sami stanowią o sobie, z okrętu gdzieś na przeklętym morzu kierując zbiórką żywności, paliwa, czy innych potrzebnych rzeczy, starając się przeżyć w świecie, który ich zewsząd atakuje. Imulsja potrafi uderzyć w każdym momencie, zalewając pokład falami lśniących poczwar. I nagle światełko w tunelu – stary dysk z danymi, a na nim informacja od ojca Markusa Feniksa, że można to ciągle powstrzymać…
Mocno odczuwalna jest więź między poszczególnymi członkami grupy, są dla siebie jak rodzina. Każda znana twarz postarzała się, mięśnie nieco zwiotczały, ciężkie pancerze ustąpiły miejsca lżejszym, mniej krępującym ruchy. U podstaw kampanii leżą wydarzenia ukazane w Gears of War (a nawet wcześniejsze), historia w pewien sposób zatacza więc koło. Akcja wciąga niczym dobra książka, aczkolwiek z dziwnych powodów dopiero od drugiego aktu zaczyna się konkretniej „dziać” – rozszczepienie ukazania wydarzeń na dwie różne perspektywy niepotrzebnie chyba z początku nuży, graficznie również te pierwsze etapy wypadają słabiej. W każdym razie dalej jest lepiej i gra trzyma w napięciu aż do samego końca, nie szczędząc nam momentów triumfu poszczególnych osób dramatu, dających graczom chwilową oraz magiczną radość, ale też wielkich tragedii.
Napiszę to - trudno nie nastawiać się już na kolejną generację sprzętów do grania. Epic dalej zaskakuje nowymi możliwościami aktualizowanej od lat technologii, lecz rozbudza apetyt na znacznie więcej. Niezła obsługa 3D, oświetlenie scen to istny majstersztyk, podobnie jak ilość szczegółów władowanych w lokacje czy wrogów, w dodatku mamy do czynienia ze zdecydowanie większymi (oraz mniej stalowo-burymi) obszarami, co jednak okupywane jest niejednokrotnymi przestojami na kilka sekund, kiedy etap się dogrywa. Nie zliczę do tego ile razy trzeba otwierać jakieś wrota – gdy odpalana jest animacja przechodzenia dalej na bank coś się zwyczajnie doczytuje w tle... Tekstury oczywiście wciąż potrafią „wytapiać” się na obiektach, chociaż nie razi rzecz tak, jak powtarzalność modeli ocalałych. Stąd pewna programistyczna pogoń za oszczędnością zasobów jest wyraźnie widoczna, niemniej powtarzam – po pierwszym akcie wszelkie drobne graficzne niedoskonałości przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
[break/]Szarpie się bowiem w Gears of War 3 nadzwyczaj świetnie, szczególnie łącząc siły ze znajomymi w trybie sieciowej współpracy. Nie każdemu samotnikowi spodoba się odczuwalnie złagodzony poziom trudności względem poprzednich odsłon, ale zaprawiony w bojach gracz przecież i tak nie zacznie od standardowego, prawda? Przydaje się bardzo opcja reanimacji naszej postaci przez konsolowych kompanów – chętnie pomagają, chociaż równie chętnie wchodzą pod lufę, czy przepuszczają pojedynczego wroga gdzieś za plecami… Ogólnie jednak nieźle sobie radzą. Podczas przygody sprawdzimy naturalnie kilka świeżych zabawek (aczkolwiek dla uczestników testów beta nie takich znowu nowych) i co dobre, każdej da się używać. Trochę czasu spędzono widać nad tym, by faktycznie dana broń miała swoje konkretne zastosowanie. Przeciwnicy? Zapadają w pamięć, ale nie tak, jak naszprycowana imulsją Berserkerka – trzeba to zobaczyć. Szkoda, że jej w sumie mało. Szarańcza z kolei nam zdziczała…
Kampanię można przechodzić normalnie, tudzież na punkty. Zanim rzucimy się w odmęty sieciowej rywalizacji warto jeszcze poświęcić czas na sprawdzenie usprawnionej Hordy oraz Bestii, bo to również ciekawa zabawa. Pierwsza opcja znana jest z GoW 2. Stawiamy czoła kolejnym falom przeciwników, z tą teraz jednak główną różnicą, że za zdobywane pieniądze umacniamy pozycje na planszy. Porozstawiamy druty kolczaste, działka, punkty dowodzenia, odwracacze uwagi i tak dalej – wszystko jest stopniowo odkrywane, ulepszane oraz musi być naprawiane. Warto zmontować sobie pod tryb stałą i pełną ekipę, bo jak mało osób to kasy także tyle nie wpada… Co z Bestią? Odwrócenie założeń. Jako poczwary różnorakie (typy też oto odkrywane stopniowo) szturmujemy siedzibę koalicjantów. Czas tyka, zaś kolejne cenne sekundy doliczane są nam za zabójstwa oraz niszczenie sprzętu ludzi. Bohaterów trzeba odstrzelić plus dobić z bliska. Zebrane fundusze wydajemy na przedstawicieli potężniejszych klas.
Wreszcie multiplayer – szybszy oraz przystępniejszy niż dotąd. Przypomnijmy, że Epic Games poprzednio nieźle oberwało się za niedopracowany tryb sieciowy, w następstwie czego kontynuacja dostała wiele aktualizacji, mających za zadanie to naprawić. Beta się najwyraźniej opłaciła, starcia są dynamiczniejsze oraz dają masę frajdy. Ciągle obecne jest „fikanie” na boki, ale już kilkuminutowych pojedynków na miażdżyciele się raczej nie widuje. Mecze wyszukiwane są w miarę szybko, choć czasem system jednak dziwnie umiejętnościami dobiera graczy. Odznaki wpadają często i gęsto, kolejne poziomy doświadczenia rosną sprawnie przy przyłożeniu się do rozgrywki (nie chcę wiedzieć ile z życiorysu wyjmie zdobycie 100), a z nimi zyskujemy dostęp do kolejnych bonusów. Wprowadzono ponadto urozmaicające rozgrywkę na odmienne sposoby mutatory, acz czasem trzeba się nieźle napocić, żeby je w ogóle zdobyć. Troszkę na złość mogą podziałać płatne skórki dla giwer... Fabularne zestawy DLC rzecz jasna również w drodze.
Przełomu absolutnie żadnego nie ma, ale Gears of War 3 stało się dla mnie wyznacznikiem pewnego satysfakcjonującego oraz sycącego (także graficznie) poziomu gier – a to bardzo znaczące, bo przez pryzmat tego dzieła spoglądał będę przez najbliższą przyszłość na nadchodzące produkcje. W miarę udanie zakończono temat ekipy Delta, przekazano pokaźną ilość emocji, a rozgrywka praktycznie się nie nudzi, nakazując się zastanawiać, co by było gdyby twórcy wzięli się za projekt RPG, grę z mechami w rolach głównych czy współczesną reinkarnację AquaNoksa. Multi pożyje latami, bo stanowi jakość samą w sobie i na dobrą sprawę kampania mogła zostać dodana na doczepkę. Ale tak się nie stało. Ostatnia odsłona przygód Markusa oraz spółki to pozycja wybitna, którą zdecydowanie należy nabyć. Ale kogo ja namawiam – posiadacze Xboksów 360 tylko czekali, by dostawić trzecie pudełko na półce… Wielu w limitowanej wersji.