Gran Turismo 5

"W końcu!" - tylko to przyszło mi na myśl, gdy Gran Turismo 5 znalazło się w moich rękach. Nie dlatego, że jakoś specjalnie wyczekiwałem tej pozycji, wręcz przeciwnie – spodziewałem się, iż Polyphony Digital będzie opóźniało datę premiery w nieskończoność, więc była ona dla mnie pewnym zaskoczeniem. Piąta odsłona, przez nieudolny marketing, od lat lądowała na językach graczy, a Kazunori Yamauchi ze swoimi obietnicami działał na wszystkich, jak płachta na byka. Przy starcie PS3 dano ciała na całej linii, więc by zapewnić, iż prace nad produktem w ogóle trwają, wypuszczono Prologue - płatną wersje "demo". Rzecz jasna spotkała się ona z krytyką. Czy twórcy wyciągnęli z tego wnioski?

Redakcja

30.12.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:47

Seria nie powinna być nikomu obca z racji tego, że Gran Turismo jest z nami już od 1997 roku, kiedy to „jedynka” zawitała na pierwszą stacjonarkę od Sony. Z miejsca marka odniosła sukces, zaś kolejne części jedynie umacniały jej pozycję lidera w gatunku konsolowych gier wyścigowych. Nad "piąteczką" pracowano niestety okropnie długo, bo aż 6 lat i w czasie całego procesu twórczego pewne patenty wrzucane do produktu już zdążyły się postarzeć, zaś on sam zdaje się być mocno wybrakowany, szczególnie na tle propozycji konkurencji. Dobrze, że przynajmniej twórcy zdają sobie z tego sprawę i od debiutu non stop wypuszczają kolejne łatki... Co do plików - zaraz po pierwszym uruchomieniu, gra oferuje nam instalację ich części na dysku. Taka "paczka" waży 8 GB, ale zabieg skróci czas ładowania. Co dziwne, pomimo wrzucenia na HDD kolosalnej ilości danych i tak na wgranie się poszczególnych imprez czekamy nawet po kilkadziesiąt sekund. Nie inaczej jest, kiedy dany wyścig chcemy zrestartować - a to już lekka przesada…

Interfejs dostosowujemy sami i przyznam szczerze, że przypadł mi on niezwykle do gustu. Jest przejrzyście, wszystkie opcje mamy od razu przed oczami. Są dwa główne tryby ścigania się, czyli A-spec oraz B-spec. W pierwszym to my zasiadamy za kółkiem, żeby zaliczać poszczególne zawody podzielone na klasy, od początkującej do ekstremalnej. Za każdy wyścig dostajemy oczywiście punkty doświadczenia, a gdy uzbieramy ich odpowiednią ilość czeka nas awans "oczko" wyżej. Naturalnie A-spec wymusza na graczach objeżdżanie imprez po kolei, zaś udział w kolejnych dostępny jest od określonego poziomu. Co też może drażnić, zważywszy na fakt, że do danego wyścigu sami musimy się przygotować - chodzi tu o zakup odpowiedniej fury i dopieszczenie jej tak, by miała szanse wygrać.

Obraz

Jeżeli z kolei chodzi o tryb B-spec, umożliwia nam on zabawę w trenera. Tak więc za kierownicą nabytego przez nas auta ląduje sterowany przez konsolę zawodnik, a nam pozostaje wyłącznie wydawanie mu komend. Cóż, najwyraźniej ze mnie akurat byłby fatalny szkoleniowiec, gdyż dyrygowanie cyfrowym uczniem wychodziło mi niezwykle koślawo i z reguły kończył wyścig na którejś z ostatnich pozycji - także przez to, że sam nie sterowałem, nie potrafiłem wyczuć odpowiedniego momentu, aby nakazać delikwentowi weźmy na to czy na najbliższym zakręcie akurat ma przyśpieszyć i wyprzedzić, czy raczej zachować prędkość. Ogólnie, jak dla mnie więc jest to opcja zbędna, ale wierzę, że kogoś będzie kręcić tego typu zabawa.

[break/]Wracają dobrze znane z poprzednich odsłon serii licencje i w „piątce” także świetnie zdają egzamin. Kolejne etapy wymagają od gracza dużo cierpliwości oraz wybitnego panowania nad wozem. Zyskamy ponadto dodatkowe punkty doświadczenia, a co zdolniejsi kierowcy medale - to też świetny sposób na szybki awans, jeśli w "kampanii" wpadniemy na wyścig, który jest dla nas jeszcze za trudny. Fani motoryzacji docenią także sekcje specjalną - tu pośmigać możemy na gokartach, a nawet w furach przyzwyczajonych do stłuczek oraz kraks, czyli w amerykańskim NASCAR. Jest jeszcze tryb treningu, lecz prawdę mówiąc przyda się on jedynie wtedy, gdy dany tor w głównych opcjach zabawy sprawi nam za dużo problemów i wypadałoby go wobec tego po prostu kilka razy przećwiczyć.

Obraz

Przy omawianiu GT5 nie może zabraknąć wspominek o GT-TV, no i ściganiu się po sieci. Tutejsza "telewizja" to nic innego, jak wideo na żądanie. Z trzech dostępnych kanałów, Gran Turismo jest darmowy, niemniej poza zwiastunami oraz filmikami z gry nie znajdziemy tam nic ciekawego. Autobacs Super GT i Best MOTORing są już płatne, acz za relatywnie niewielkie pieniądze możemy podziwiać recenzje drogich fur, czy nawet starcia na żywo. Jeżeli zaś chodzi o zabawę wieloosobową, mamy staroszkolny podział na pokoje. Wkurza fakt, że stany poszczególnych grup są często nieaktualne - może być zaznaczone, iż chętni czekają na wyścig, a po wejściu do gry wszyscy już dawno śmigają w najlepsze. Czas oczekiwania na połączenie także pozostawia wiele do życzenia, więc przygotujcie się na częste wegetowanie w menu. Twórcy oczywiście pracują nad dopieszczeniem tego trybu – szkoda tylko, że z nabywców końcowych robi się betatesterów... Na szczęście jest opcja szarpania na podzielonym ekranie, co ucieszy miłośników kanapowych posiedzeń. Oj, nie ma to jak szturchnąć kumpla.

Aut dostajemy do dyspozycji masę, ale na tysiąc dostępnych w grze samochodów zaledwie ułamek posiada dopracowane modele. Te perełki znane są jako klasa Premium i podziwiając kolejne wideo zajawki z najnowszej produkcji Polyphony Digital widzieliście właśnie je. Fury dopieszczono niemal pod każdym względem - począwszy od tekstur wysokiej rozdzielczości, na odwzorowanych w drobnych szczegółach kokpitach kończąc. Sęk w tym, że dostęp do nich będziemy mieli po dobrych kilkudziesięciu godzinach intensywnej gry, kiedy to nasz kierowca osiągnie 20 poziom… A tak, cała reszta pojazdów stanowi wizualny koszmar na kółkach. Osiemset aut nie ma widoku zza kierownicy, jest niedbale pokrytych słabym "lakierem". Niestety, jako że przez dużą część przygody z GT5 właśnie nimi przyjdzie nam się ścigać, większość osób zdoła to odrzucić od tej produkcji. Przysłowiowym gwoździem do trumny jest także model zniszczeń, który posiadają wyłącznie Premiumy. Stąd z początku zabawie bliżej do ściganie się wannami...

Obraz

Tak, żeby pełniej doświadczyć Gran Turismo 5, potrzeba od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin na torze, a już bitych dni, kiedy pragniemy zobaczyć, jak twórcy nagradzają wytrwałych, którzy dotrwali do 40 poziomu - dopiero wtedy sterowane przez nas fury utracą drzwi i doczekają się efektowniejszych kraks. Wszelkie uszkodzenia mają spory wpływ na model jazdy. Również w kwestii finansów - zwisający fragment nadkola prezentuje się fantastycznie, ale po kilku wizytach w warsztacie zaczniecie się zastanawiać, zanim ponownie agresywnie zaatakujecie na zakręcie. A czemu demolka aut pojawia się tak późno? Z jednej strony nie wszystkie samochody to Premiumy, z drugiej natomiast chodzi o kasę. Początkującego kierowcę po prostu nie stać na szereg napraw wgnieceń, tudzież złamanych osi. Również im pojazd droższy, tak części do niego tańsze nie są...

[break/]Cieszy za to dopracowany model jazdy. Na torach o zróżnicowanej nawierzchni da się nieźle odczuć wagę wozu czy przyczepność kół. Mamy do tego zmienną pogodę, co dorzuca swoje trzy grosze do zachowania się samochodu na drodze - jeżeli jesteście na świeżo po choćby ostatnim Need for Speed, weźcie poprawkę, iż w Gran Turismo 5 jeździ się naprawdę zupełnie inaczej. Jeżeli chodzi o dłubanie pod maską wozów, to prawdę mówiąc spodziewałem się dużo więcej opcji. Niemniej rzecz jasna takie szczegóły, jak rodzaj bieżnika, czy ciśnienie w oponach wpływają na komfort ścigania się w danych warunkach. Z wizualnymi zmianami też nie poszalejemy - można pomalować auto na nowy kolor i nic więcej. "Stara bieda" piszczy także w samych częściach, bowiem dostajemy ich wyjątkowo mało. No niestety, wielbiciele finezyjnego tuningu nie mają czego tutaj raczej szukać.

Obraz

Graficznie pozachwycać należy się właściwie wyłącznie samochodami Premium, których w ogólnym rozrachunku jest jak na lekarstwo. Cała reszta aut, podobnie jak otoczenie, wypada słabiutko. Otwarte tory prezentują się szkaradnie, świecą pustką i zawiewają nudą. Ciut lepiej jest z trasami w terenie zabudowanym, choć o ile w otoczeniu znajdziemy tu więcej zróżnicowania, tak dopingujące nas "kukły" zostały wyjątkowo słabo zrobione. Co ciekawe, taka wstążka na poboczu wyznaczająca trasę, rozwieszona na chudziutkich tyczkach, jest przeszkodą nie do przejścia, od której to odbija się ważąca kilka ton bryka... Z występujących w grze warunków pogodowych obłędnie wygląda właściwie tylko deszcz - krople fantastycznie rozchodzą się po szybie, a mokry krajobraz pozwana na chwilę zapomnieć o drobnych niedoróbkach produkcji. Szkoda, że wszelkie dźwięki w menu przywodzą na myśl poprzednią generację sprzętów - są proste, bardzo metaliczne i po długim posiedzeniu potrafią drażnić. Ścieżka muzyczna też specjalnie nie przypadła mi do gustu. Jestem przyzwyczajony do szybkich kawałków, gdy siedzę za kierownicą cyfrowego auta, a tego typu muzy zabrakło. W temacie brzmienia silników nie będę się specjalnie rozwodził - Polyphony Digital przechwalało się, że wsadzało mikrofon pod każdą maskę i to wyraźnie słychać.

Obraz

Lata dłubania przy Gran Turismo 5 widać jak na dłoni - niestety nie mam tu na myśli szlifów, przez które opadnie nam nieraz szczęka, ale prehistoryczne rozwiązania, często odstraszające od gry. Podział fur na ładne i brzydkie to pomysł chybiony, nie inaczej jest z przymusem osiągnięcia wysokiego poziomu, aby odkryć większy potencjał tytułu. Ponadto nie ma co liczyć na wzmożoną agresję ze strony sterowanych przez konsolę kierowców, wkurza też fakt, że SI nie popełnia błędów na torze. Poleciłbym pewnie tryb multi, ale on wciąż kuleje. Niemniej mimo wpadek grę warto, a jeśli PlayStation 3 to Wasz jedyny sprzęt stojący pod telewizorem nawet trzeba kupić - tak dopracowanego modelu jazdy, dostępu do jednak kolosalnej ilości aut i torów (możemy nawet je tworzyć) nie znajdziecie nigdzie indziej. To kopalnia miodu dla fanów motoryzacji z logiem TopGear w tle.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)