iPad 2: egzotyczna przygoda miłośnika Windows
Piekło jeszcze nie zamarzło, ale temperatura zaczyna niebezpiecznie spadać - wszystko dlatego, że pasjonat technologii Microsoftu nawiązał bliższą znajomość z iPadem 2 i, co gorsza, nawet całkiem mu się spodobało. Jest oczywiście kilka rzeczy w filozofii Steve'a Jobsa, z którymi wieloletniemu użytkownikowi Windowsa trudno się pogodzić. Wprowadzone na polski rynek kilka dni temu nowe urządzenie Apple jest jednak na tyle intrygujące, że warto przekonać się, czy liczne superlatywy pod adresem iPadów są faktycznie zasłużone. Można też zastanawiać się, czy po komercyjnym sukcesie pierwszej generacji firma Apple przypadkiem nie spoczęła już na laurach albo wręcz nie zepsuła oryginalnego produktu. O tym wszystkim przeczytacie w niniejszej recenzji, której autorem - pamiętajcie - jest osobnik z głęboko zakorzenionymi windowsowymi tradycjami.
02.04.2011 | aktual.: 14.09.2011 20:07
Testowany przez nas model wyposażony jest w 16 GB pamięci na dane i nie posiada modemu 3G. Klimat Apple czuć praktycznie od samego początku - małe, białe pudełko z jednym tylko rysunkiem i jednym dyskretnym napisem. W środku iPad 2, dwuczęściowa ładowarka, kabel USB, dwie naklejki z białym jabłuszkiem i kilka małych karteczek z instrukcjami. Ogólnie więc asceza w każdym calu, co jednak wcale mnie nie zdziwiło - Apple słynie nie tylko z takiego designu, ale także z tego, że za wszelkie akcesoria niewymagane do uruchomienia urządzenia przyjdzie nam dodatkowo zapłacić i to niestety niemało.
Doskonałe wykonanie
Sam iPad 2 robi bardzo dobre wrażenie. Designed by Apple in California - dumnie głosi napis na spodzie. Assembled in China - szybko powracamy do rzeczywistości. Urządzenie jest fenomenalnie cienkie, aż o jedną trzecią cieńsze od pierwszej generacji - ma tylko 8,8 mm. Jest też lekkie, choć tu różnica w porównaniu z "jedynką" nie jest już tak wyczuwalna - waży 600 gramów. Format iPada 2 nie zmienił się i nadal mamy do czynienia z ekranem o przekątnej 9,7" w aspekcie 4:3 i rozdzielczości 1024x768. Niektórzy mogą powiedzieć, że rozdzielczość nie rzuca na kolana. Praktyka pokazuje jednak, że sprawdza się ona doskonale w aplikacjach, nie ma też problemu z przeglądaniem stron internetowych. Jeśli natomiast ktoś martwi się archaicznym już formatem 4:3, to tutaj też okazuje się, że nie jest on przypadkowy - znacznie lepiej niż 16:10 radzi sobie w orientacji pionowej tak często wykorzystywanej w iPadzie.
Ekran wykonany w technologii IPS robi jeszcze lepsze wrażenie niż sama konstrukcja, a to dzięki naprawdę dobremu podświetleniu LED (nawet odrobinę lepszemu niż poprzednio) i praktycznie pełnej widoczności z dowolnego kąta. Nieco przeszkadzają tylko liczne refleksy świetlne, szczególnie widoczne gdy wyświetlana jest duża czarna powierzchnia. Podświetlenie jest jednak na tyle dobre, że zazwyczaj niweluje te odbicia - jasność ekranu może być dopasowywana automatycznie dzięki wbudowanemu czujnikowi światła. Niestety nadal praca na zewnątrz, na dużym słońcu, jest praktycznie niemożliwa. Ponadto, pomimo nowej powłoki ochronnej, ekran bardzo się brudzi. Mimo tego śmiało można stwierdzić, że jest jednym z najlepszych spośród dostępnych dzisiaj na rynku urządzeń przenośnych i główną cechą rozpoznawczą iPada.
USB, HDMI, karty pamięci - brak
Osoba przyzwyczajona do licznych portów i gniazd w notebookach może być zawiedziona iPadem, bo praktycznie są tu tylko dwa miejsca, które mogą przyczynić się do rozszerzenia funkcjonalności urządzenia. Pierwsze to standardowy, wielofunkcyjny port Apple - do podłączania iPada do komputera za pośrednictwem USB i do ładowarki, a także (jeśli kupimy dodatkowe akcesoria) innych urządzeń. Drugie zaś to gniazdo na słuchawki - o dziwo nie trzeba mieć słuchawek zrobionych przez Apple, bo dzięki temu, że do dyspozycji mamy zwyczajne gniazdo mini-jack, działają też dowolne inne. Na tym jednak rozszerzalność iPada się kończy. Nie mamy slotu na karty pamięci, nie mamy standardowych portów USB (więc nie podłączymy żadnych urządzeń typu pendrive czy dysk zewnętrzny). Bardziej bolesny jest jednak brak jakiegokolwiek wyjścia wideo - ani VGA, ani DVI, ani HDMI. Na szczęście Steve Jobs pomyślał o wszystkim i za jedyne kilkadziesiąt dolarów za sztukę możemy dokupić przejściówkę HDMI albo kabel kompozytowy czy komponentowy.
Głośnik w pierwszej generacji iPada umieszczony był z boku urządzenia, a w "dwójce" przeniesiono go na tylną ściankę. Wbrew pozorom jednak nie wpłynęło to na jakość dźwięku - z maksymalną ustawioną głośnością iPad 2 jest bardziej donośny niż niejeden notebook. Regulacja głośności dostępna jest w systemie i za pośrednictwem dwóch przycisków na prawym boku. Zamykając temat wyglądu zewnętrznego iPada warto jeszcze wspomnieć o przełączniku tuż obok głośności - umożliwia on natychmiastowe wyciszenie iPada lub blokadę automatycznego obracania ekranu. W pierwszej wersji urządzenia odpowiadał on za wyciszanie, w drugiej domyślnie blokuje ekran - w obu modelach można już to jednak zmienić za sprawą systemu iOS 4.3, który udostępnił możliwość wyboru przeznaczenia tego przełącznika.
Nowy iPad wyposażony jest także w dwie kamery, z przodu i z tyłu. Nie wiem, czy była to funkcja szczególnie wyczekiwana przez posiadaczy "jedynki", ale wiem, że kamera akurat mocną stroną iPada 2 nie jest. Ta z tyłu kręci filmy i robi zdjęcia w rozdzielczości 960x720px, czyli niezbyt duże. Trudno też powiedzieć, aby były one zadowalającej jakości. Kamera umieszczona z przodu służy natomiast głównie do prowadzenia internetowych wideokonferencji i posiada rozdzielczość 640x480px.
Bez komputera nie włączysz
Pierwsze włączenie iPada lepiej zaplanować na moment, w którym mamy pod ręką komputer z systemem Windows lub oczywiście Mac OS X. iPad bowiem poza komunikatem "połącz z iTunes" nie wyświetli niczego więcej. iTunes musimy więc zainstalować na pececie razem z odtwarzaczem QuickTime, a następnie podłączyć iPada przez USB. Cała wstępna konfiguracja odbywa się na komputerze - nadajemy urządzeniu nazwę i aktywujemy je na wzór aktywacji Windows, tworzymy Apple ID czyli konto użytkownika w Apple i... podajemy numer naszej karty kredytowej. Karta nie jest wymagana, ale jest niezbędna jeśli będziemy chcieli kupować aplikacje w App Store. Dopiero gdy przebrniemy przez te wszystkie kroki, możemy odłączyć iPada od komputera i zacząć go używać.
Przyznam szczerze, że sam iTunes do gustu specjalnie mi nie przypadł - korzystam od lat z Windows Media Player, tam posiadam wychuchaną bibliotekę multimediów i nie potrzebuję kolejnej. Poza tym słuchanie muzyki na iPadzie wydaje mi się mało praktyczne. Nie bardzo podoba mi się też obowiązek posiadania QuickTime, którego zawsze uważałem za niepotrzebną kobyłę wprowadzającą przy instalacji spore zamieszanie w systemie. Na dobrą sprawę jednak po pierwszym podłączeniu i aktywacji iPada można całkowicie zapomnieć o kablu USB i po prostu nie synchronizować niczego z komputerem. Dobrym pomysłem jest jednak synchronizacja aplikacji zainstalowanych na iPadzie na wypadek gdyby trzeba było je zainstalować jeszcze raz. Raz na jakiś czas przyjdzie nam też obowiązkowo podłączyć iPada do komputera, bo aktualizacja systemu iOS może być przeprowadzona tylko z kablem USB. Czasami też synchronizacja z komputerem będzie jedyną możliwością dostania się do przechowywanych w iPadzie plików, ale o tym za chwilę...
Szybko, płynnie, fenomenalnie...
iPad uruchamia się kilkanaście sekund, ale takie pełne uruchomienie praktycznie się nie zdarza - korzystając z przycisku u góry urządzenia po prostu usypiamy i budzimy iPada do życia. W stanie uśpienia w pełni naładowany iPad 2 może wytrzymać nawet miesiąc i w tym czasie cały czas jest gotowy do pracy w ciągu jednej sekundy. Wystarczy nacisnąć przycisk, a od razu pojawia się pulpit lub aplikacja, którą pozostawiliśmy ostatnio włączoną. Sprawia to, że w domu czy w pracy mając iPada pod ręką często łatwiej i szybciej możemy skorzystać z niego niż z leżącego obok notebooka czy tym bardziej smartfonu. Poza tym iPad jest tak naprawdę jednym urządzeniem, z którym wygodnie pracuje się w fotelu, w łóżku czy w samochodzie. Drobnym mankamentem może być tylko to, że "dwójka" nieznacznie zagrzewa się po około 30 minutach pracy - "jedynka" w ogóle się nie grzała. Nie jest to jednak duży problem, bo ciepło na obudowie jest ledwo wyczuwalne.
[join][image=scr_pulpit3 w=169 h=225]Obsługa iPada jest doprowadzona niemal do perfekcji. Użytkownicy pecetów z Windowsem będą zachwyceni tym, że każda aplikacja włącza się niemal natychmiast (wyjątkiem są gry czy bardziej zasobożerne programy, które jednak uruchamiają się maksymalnie kilka sekund). Sterowanie dotykiem jest bardzo dopracowane: zawsze trafia się tam, gdzie trzeba, nigdy gest przewinięcia strony nie jest interpretowany jako przypadkowe kliknięcie, a powiększanie przez rozsunięcie palców jest precyzyjne. Ponadto wszystkie czynności okraszone są płynnymi animacjami, które tylko dodają uroku pracy na iPadzie - po prostu chce się korzystać. Nic się nie zawiesza, nic się nie wysypuje - z pewnością duży wpływ ma na to restrykcyjna polityka Apple w kwestii umieszczania aplikacji w App Store, która jednak z drugiej strony powoduje, że wiele potencjalnie ciekawych aplikacji nie ma szans zadebiutować na iPadach.
Sporo wbudowanych aplikacji...
Siła iPada tkwi w aplikacjach. Po pierwszym uruchomieniu mamy już wiele ciekawych propozycji od razu na pokładzie. Najważniejszą jest przeglądarka internetowa Safari, która spisuje się bardzo dobrze - Nitro, nowy silnik JavaScript sprawia, że da się odczuć różnicę. Jedyną wadą Safari jest tak naprawdę ograniczenie do 9 jednoczesnych okien - otwarcie dziesiątej strony będzie skutkować zamknięciem pierwszej. Dla osób przyzwyczajonych do kilkudziesięciu kart w przeglądarkach nie będzie to dobra wiadomość, ale w większości przypadków wystarcza.
Kolejną ważną aplikacją jest Mail, czyli klient poczty. Obsługuje on większość najpopularniejszych kont pocztowych, od Gmaila przez Yahoo! po usługę MobileMe firmy Apple. Jest też możliwość synchronizacji danych z serwerem Exchange, a także dodania "zwykłego" konta POP3 lub IMAP. Kontakty mogą być natomiast synchronizowane dodatkowo z usługą LDAP, kalendarz zaś za pomocą protokołu CalDAV. Z powodzeniem można też synchronizować wszystkie te dane z komputerem przy pomocy iTunes i kabla USB.
Oprócz wspomnianego Kalendarza i Kontaktów (są to także oddzielne aplikacje) jest kilka aplikacji wykonanych we współpracy z Google - Mapy (po prostu usługa Google Maps bez potrzeby otwierania przeglądarki) i YouTube (jak wyżej, pozwala odtwarzać wideo mimo braku Flasha w Safari).
[join][image=scr_facetime w=169 h=225]Aplikacje Apple, czyli Wideo, Zdjęcia, iTunes i iPod pozwalają na pracę z różnego rodzaju multimediami. Game Center udostępnia nam platformę do rozrywki online - wymaga logowania przy użyciu Apple ID. Mamy jeszcze Notatki - bardzo atrakcyjną wizualnie aplikację do szybkich zapisków, niestety mało integrującą się z innymi rozwiązaniami (brak jakiejkolwiek synchronizacji np. z OneNote, Evernote czy podobnymi aplikacjami). Trzy nowe aplikacje w stosunku do poprzedniej generacji iPadów związane są z pojawieniem się kamer. Mowa o aplikacji Aparat (do robienia standardowych zdjęć i filmów), FaceTime (do prowadzenia wideokonferencji z Makami, iPhone'ami i iPodami touch) oraz Photo Booth (do robienia zabawnych, karykaturalnych zdjęć z przeróżnymi filtrami).
...i jeszcze więcej do zainstalowania
Skoro już o App Store mowa, to trzeba przyznać, że liczba aplikacji robi wrażenie - także tych bezpłatnych. W pierwszej kolejności zainstalowałem RDP Lite - do połączenia z Pulpitem zdalnym w Windows, Flipboard - rewelacyjny i bardzo ładny (jak większość aplikacji dla iPada) czytnik informacji z kanałów RSS i nie tylko, Monal - klient Jabbera oraz wspomniany już wyżej FileBrowser - klient SMB. W e-sklepie z powodzeniem znaleźć też można klienta SSH czy VNC, a nawet aplikacje typu Citrix Receiver czy VMware View Client do uruchamiania wirtualnych desktopów przez sieć. Jeśli więc w firmie wykorzystywana jest wirtualizacja i odpowiednie technologie, można bezproblemowo uruchomić na iPadzie swoją maszynę wirtualną z systemem Windows.
[join][image=scr_appstore3 w=169 h=225]Większość aplikacji w App Store ma kilka jeśli nie kilkadziesiąt (lub nawet więcej) alternatyw, bezpłatnych i płatnych, kosztujących od kilkudziesięciu centów do kilkunastu euro. Jest więc w czym wybierać i przyznam, że w ciągu kilku dni zdążyłem tylko pobieżnie przejrzeć listę kilkudziesięciu najpopularniejszych aplikacji ze wszystkich kategorii. Pomimo tego, że bezpłatnych aplikacji jest naprawę sporo, to kupując iPada trzeba się jednak pogodzić z tym, że prędzej czy później przyjdzie nam zapłacić przynajmniej te kilka euro. Przykładowo edytor tekstu Pages, arkusz kalkulacyjny Numbers czy aplikacja do prezentacji Keynote kosztują po 8 euro każda i są to praktycznie najlepsze programy do edycji dokumentów pakietu Microsoft Office biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie bezpłatne radzą sobie w tym zakresie kiepsko. Zawsze jednak można próbować robić to online w usługach takich jak Google Docs czy Office Web Apps.
[join][image=scr_app1 w=169 h=225]Ciekawostką są też elektroniczne wydania popularnych gazet i tygodników, na przykład Przekroju, Polityki czy Newsweeka. W tym przypadku aplikacje do czytania są bezpłatne, ale internetowe wydania trzeba kupować na bieżąco. Cena jest jednak niższa niż w przypadku wydań papierowych, zawartość natomiast bogatsza o wideo czy interaktywne strony, a nawet... interaktywne reklamy.
Nawyki z Windowsa przeszkadzają
Jako osoba wychowana w Windows i posiadająca od kilku lat telefony z Windows Mobile napotkałem dwie rzeczy, które sprawiły mi problem. Z pierwszą się pogodziłem - chodzi o to, że w iOS aplikacji nie da się w zasadzie wyłączyć, nie ma krzyżyka ani polecenia Zakończ. Po naciśnięciu przycisku na przednim panelu iPada powracamy do pulpitu systemowego i po prostu zapominamy o działającej aplikacji. Zostaje ona zamrożona i nie pochłania zasobów systemowych tak jak w Windows, chyba że korzysta z wielozadaniowości i działa w tle - to jednak stosunkowo rzadki przypadek. Dopiero naciskając dwukrotnie wspomniany przycisk pojawia się coś na kształt paska zadań, na którym wyświetlone są uruchomione programy. Jeśli bardzo chcemy, możemy je wyłączyć przytrzymując dłużej ikonę aplikacji.
Nie mogę natomiast pogodzić się z drugą rzeczą: filozofią wzajemnej interakcji aplikacji i ich danych. Prawdopodobnie jednak nie moje windowsowe korzenie są tu największym problemem - dyskomfort mogą czuć także użytkownicy zwykłych Maków, bo specyficzny sposób działania aplikacji i przechowywania plików dotyczy w zasadzie samego systemu iOS używanego w iPadach, iPhone'ach i iPodach touch. W skrócie mówiąc, każda aplikacja pracuje w całkowitej izolacji od innych programów. Nie ma też w związku z tym czegoś takiego jak drzewo katalogów w pamięci iPada, nie ma tym bardziej folderu Moje dokumenty. Wyobrażam sobie, że fani Apple śmieją się ze mnie do rozpuku przy tej lekturze, ale dla mnie jest to autentycznie problem :-) W iPadzie każda aplikacja posiada własny magazyn danych, w którym mogą być przechowywane dokumenty, filmy, muzyka, obrazy czy cokolwiek innego. Jedna aplikacja nie ma jednak dostępu do magazynu drugiej. Oznacza to w praktyce, że kopiując na iPada film musimy skopiować go od razu do konkretnego programu, ergo nie możemy później odtworzyć tego filmu w innej zainstalowanej na iPadzie aplikacji ani nawet przenieść pliku z jednej aplikacji do drugiej. Przeniesienia możemy dokonać tylko za pośrednictwem komputera.
Jeśli mam szanse przekonać kogoś do tego, że jest to system co najmniej dziwny, to dodam jeszcze jeden przykład. W ramach testów kupiłem w App Store aplikację do przeglądania udziałów sieciowych w Windows, czyli klienta SMB - FileBrowser. Działa rewelacyjnie z uwierzytelnianiem Active Directory i wszystkim, czego mi potrzeba. Ma nawet funkcję kopiowania plików na iPada (oczywiście do magazynu tejże aplikacji), a jak się okazało potrafi nawet otwierać pliki z sieci w niektórych zainstalowanych aplikacjach - na przykład możemy otworzyć dokument Worda w kupionym wcześniej edytorze Pages. Tak naprawdę jednak owo otwarcie polega na skopiowaniu pliku do magazynu Pages, gdzie po edycji niestety w drugą stronę skopiować go już nie możemy. Pozostaje... wysłanie dokumentu e-mailem lub skopiowanie przez iTunes poprzez kabel USB. Nawet po kilku dniach zabawy z iPadem nie mogę się powstrzymać przed nazwaniem takiego modelu pracy po prostu idiotycznym.
Jeśli ktoś jednak nie planuje pracować na iPadzie z dokumentami w sieci, a tylko oglądać filmy czy surfować po Internecie to w ogóle nie musi się przejmować dziwną obsługą plików. Może jednak zaniepokoić go brak Flasha. Wbudowana przeglądarka, czyli Safari, nie wyświetla treści w technologii Flash, co z jednej strony oznacza, że nie zobaczymy wielu reklam, ale z drugiej uniemożliwia obejrzenie wielu witryn opartych właśnie na Flashu. Apple forsuje HTML 5 i na znak protestu nie dopuszcza do tego, by iPad obsługiwał Flasha. Do popularnych serwisów z wideo można jednak znaleźć w App Store aplikacje będące typowymi odtwarzaczami poza przeglądarką. Taki właśnie odtwarzacz serwisu YouTube jest nawet wbudowany.
Dwa razy wydajniejszy, ale czy to ważne?
Krótko wypada jeszcze wspomnieć, co znajduje się w środku iPada 2, choć przyznam szczerze - filozofia tego urządzenia sprawia, że częstotliwość procesora czy ilość pamięci RAM przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. W iPadzie 2 generalnie Apple podwoił moc - mamy dwurdzeniowy procesor Apple A5 taktowany z zegarem 1 GHz ("jedynka" miała jednordzeniowy procesor A4) i 512 MB pamięci RAM (zamiast 256 MB). Za wyświetlanie grafiki odpowiada układ PowerVR SGX543MP2, który powinien sprawować się nawet 5 razy lepiej niż w poprzedniej wersji iPada. Jak jest w praktyce? Jak wspominałem, to Apple decyduje, jakie aplikacje możemy zainstalować, więc dba o to, by były one dopasowane do mocy naszego urządzenia. W codziennej pracy zwiększona moc "dwójki" nie daje się odczuć. Jest jednak kilka aplikacji, które szczególnie wykorzystują dwurdzeniowy procesor - na przykład iMovie do edycji filmów czy Garage Band do tworzenia muzyki.
Warto jeszcze poświęcić kilka słów klawiaturze, której iPad oczywiście nie posiada - przynajmniej w wersji sprzętowej. Jest natomiast klawiatura ekranowa, na której w orientacji poziomej pisze się bardzo dobrze. Nie ma problemu z trafieniem w klawisze i łatwo wpisuje się polskie "krzaczki" (wystarczy przytrzymać klawisz i podciągnąć palec w górę). Jedyną wadą jak dla mnie jest brak kursorów, przez co nawigacja po dokumencie czy polu tekstowym na stronie internetowej może być nieco uciążliwa. Ciekawym rozwiązaniem jest wyświetlanie przycisków "poprzedni" i "następny" podczas wypełniania formularza - nie trzeba szukać i stukać palcem w każde pole tekstowe po kolei, wystarczy odpowiednim przyciskiem koło klawiatury przesunąć kursor do następnego pola tekstowego. Zainteresowanych szczegółami odnośnie pisania na iPadzie zapraszam do lektury recenzji zewnętrznej klawiatury dla iPada opublikowanej kilka tygodni temu w naszym Labie.
10 godzin pracy na baterii
Bateria to absolutny fenomen wszystkich iPadów i choć obawiałem się, że "dwójka" z uwagi na dwa razy mocniejszy procesor będzie bardziej prądożerna, udało się zachować czas pracy znany z pierwszej generacji. Ile więc wytrzymuje iPad? Steve Jobs na konferencjach prasowych podkreślał to wielokrotnie - pełne 10 godzin. Skoro Steve tak mówi, to tak musi być ;-) Faktycznie podczas surfowania w Internecie przez Wi-Fi, przeglądania App Store i bawienia się aplikacjami iPad 2 wytrzymał ponad 10 godzin. W prawym górnym rogu ekranu wyświetlany jest poziom naładowania baterii w procentach i można spokojnie przyjąć, że 10% to jedna godzina. Gdy już iPad się rozładuje, to ładowanie przy pomocy standardowej ładowarki 10 W dostarczonej w pudełku potrwa około 3-4 godziny i możemy wówczas używać iPada. Gorzej, jeśli będziemy chcieli skorzystać z kabla USB i podładować urządzenie tą drogą. Wówczas po pierwsze potrwa to w skrajnym przypadku nawet kilkanaście godzin, po drugie ładowanie odbywa się tylko przy uśpionym urządzeniu - włączenie ekranu spowoduje przerwę w ładowaniu.
Trudno się rozstać
Po kilku dniach obcowania z iPadem 2 zastanawiam się, czy określenie "rewolucyjne" pasuje do tych urządzeń i wniosek nasuwa się od razu, choć jest nieco uzależniony od tego, czy posiadamy już pierwszego iPada, czy nie. Niewątpliwie faktem jest, że w momencie premiery pierwszej generacji na rynku praktycznie nie było konkurencyjnych urządzeń. Później konkurencja skopiowała lwią część koncepcji tabletu od Apple, ale - nie ukrywajmy - bardzo nieudolnie. Sam czekam na fajny tablet z systemem Windows, który byłby lekki jak iPad i wytrzymywał przynajmniej połowę czasu, którym szczyci się urządzenie Apple. Niestety jak dotąd nie doczekałem się i prawdopodobnie nie doczekam się dopóki Microsoft nie wyda nowego systemu dedykowanego dla tabletów.
Obecnie więc iPad 2 wydaje się rozwiązaniem faktycznie unikatowym - to samo rewolucyjne urządzenie, tylko nieco usprawnione w stosunku do pierwowzoru. Jeśli więc nie masz jeszcze iPada, to pokochasz go od pierwszego wejrzenia. Jeśli jesteś posiadaczem "jedynki", to uzasadnienie zakupu iPada 2 może być trudne. Tak naprawdę jednak w przypadku iPada jakiekolwiek uzasadnienie zakupu będzie trudne, nawet jeśli ktoś jeszcze żadnego tabletu nie posiada. Jakkolwiek rewolucyjne jest to urządzenie, trudno bowiem odparować wniosek, że iPad nadal pozostaje drogim gadżetem. W Polsce najtańszy model kosztuje 2049 złotych. Ten gadżet jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że cena naprawdę schodzi na drugi plan, a górę biorą emocje i uśmiech pojawiający się po pierwszym przeciągnięciu palcem.
Innymi słowy...
Autor: Kamil Cybulski (Cebula)
Nigdy nie byłem miłośnikiem świata wg Apple, nie przekonuje mnie MacOS X, nie trawię iTunes i opasłego Quick Time’a. Kiedy jednak w moje ręce wpadł iPad… cóż, łał.
iPad żadnym parametrem technicznym nie zachwyca, został pozbawiony oczywistych składników każdego nowoczesnego urządzenia. Steve Jobs zrobił wszystko, żeby obsługa plików była możliwie beznadziejna. Mimo to używam iPada i z lekkim obrzydzeniem przesiadam się, bo czasami muszę, na zwykłego laptopa. Po sieci krąży cała masa porównań do urządzeń, które już w zamierzchłej przeszłości miały to co iPad, a nawet więcej. Fakt, tylko co z tego? Żeby osiągnąć sukces niezbędne jest połączenie kilku czynników. Przede wszystkim trzeba wstrzelić się w odpowiedni moment, stworzyć bardzo dobry produkt, a do tego wykreować świetną otoczkę marketingową. Moment niewątpliwie jest znakomity, minęły czasy kiedy głównym zastosowaniem komputerów był edytor tekstu – teraz najważniejszy jest Internet, a tu iPad spisuje się znakomicie. Jakość jest doskonała, a otoczka marketingowa Apple’a - jaka jest każdy widzi. Sukces więc przypadkiem nie jest.
Co jest najsilniejszą stroną packi od Apple’a? Moim zdaniem ekran i responsywność urządzenia. iPad to prawdziwa uczta dla oczu. Ze względu na znakomitą jakość wyświetlacza i aplikacje wykorzystujące te możliwości - piękne, kolorowe czasopisma, fotografie, gry, nawet tapety na pulpit oszałamiają feerią pięknych i soczystych barw. Responsywność systemu jest znakomita, to pierwsze urządzenie dotykowe, które trafiło w moje ręce i naprawdę działa tak jak by się tego chciało. „Macanie” ekranu nie jest tu denerwującą koniecznością lecz czystą, niezmąconą przyjemnością. iPad 2 wnosi stosunkowo niewiele w stosunku do poprzednika, tyle że nie musi. Bo po co? Jego konkurenci są w powijakach, a zwycięskiej drużyny się nie zmienia. Jest cieńszy ale moim zdaniem to nie ma znaczenia, jedynka lepiej leży w dłoniach bez pokrowca. Jest troszkę lżejszy ale to nieodczuwalne. Ma kamery. Nie brakowało mi ich ale to dobrze, że są – niektórzy lubią wideo-rozmowy. Ma dwurdzeniowy procesor i mocną akcelerację grafiki - nie widać wprawdzie różnicy w stosunku do pierwszej generacji ale w przyszłości mogą powstawać (już są pierwsze gry) wymagające aplikacje, które będą wykorzystywać możliwości nowych układów. To wszystko jednak ma znaczenie drugoplanowe. Najważniejsze, że ekran się nie zmienił, w zasadzie jest nawet lepiej bo widać wyraźnie, że jest nieco mocniej podświetlony.
Podsumowując, „dwójka” odrobinę zyskała, a nic nie straciła – co wcale nie jest oczywiste bo historia kolejnych generacji iPhone’ów pokazuje, że różnie mogą skończyć się modernizacje. iPad to doskonałe narzędzie dla wszystkich, którzy lubią mieć Internet poza biurkiem, nikt mi nie wmówi, że to samo daje netbook… Mam nadzieję, że płaskie jabłuszko przestanie być postrzegane jako gadżet snoba, mam również nadzieję, że pojawi się wreszcie poważna konkurencja i będzie można z taką samą przyjemnością wywijać palcem po ekranie urządzenia z sensownym zarządzaniem plikami.
Autor: Tomasz Bryja (tomekb)
Wrażenie mojego pierwszego kontaktu z iPadem z zeszłego roku porównać mogę tylko do pierwszego połączenia modemem 1200 BPS z wrocławskim OWL BBS, do którego numer znalazłem w gazecie. To doświadczenie, które otwiera umysł na cały wszechświat nowych możliwości. BBSy i FidoNet nie przetrwały, jednak zmieniły rzeczywistość bezpowrotnie – komputer niepodłączony do innych komputerów przestał być komputerem. Koncepcja tabletu – bez względu na to, czy będzie on miał z tyłu jabłuszko, czy pietruszkę – jest podobną rewolucją, bo zmienia sposób myślenia o wykorzystaniu nowych technologii.
Pamiętam, że dwie rzeczy uderzyły mnie najbardziej – płynność przewijania zdjęć satelitarnych w Google Maps i jakość ekranu, która zachwyciła mnie bogactwem kolorów iPadowego wydania Newsweeka. Od razu zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo bezsensowne są dywagacje o tym, czy lepiej wydać dwa tysiące na iPada, skoro można za to kupić notebooka – to jest zupełnie inne urządzenie, którego parametry dobrane zostały pod kątem dostarczenia użytkownikowi całkowicie odmiennego zestawu wrażeń. Coś jak motor i samochód. Najważniejszych cech iPada, jak fenomenalny ekran, płynność pracy którą czuje się pod palcem, niezrównaną mobilność i całkowicie nową koncepcję pracy z czymś, co trzymamy w ręku lub opieramy o poduszkę, nie da się porównać do walorów notebooka, który może i ma szybszy procesor i myszkę, ale nie zapewnia takiej frajdy i emocji podczas jazdy.
Z kolei co do iPada 2, to odczucia mam już nieco bardziej stonowane, bo jest to efekt ewolucji, a nie rewolucji. Użytkownik, który pierwszy raz weźmie do ręki iPada, będzie podobnie zachwycony bez względu na to, czy jego iPad będzie modelem numer jeden czy dwa – różnice nie są na tyle duże, by wrażenia były inne. Dwójka jest cieńsza i lżejsza, ale z ja przyzwyczaiłem się do kształtu i wagi jedynki, którym nie mam nic do zarzucenia. Trzymając dwójkę mam więc pewne obawy, czy urządzenie nie złamie się niczym cienka tafla szkła złapana za krawędź. Są one naturalnie bezpodstawne, bo jakość wykonania iPada 2 jest świetna i jeśli wierzyć specyfikacji, powinien być on nawet bardziej sztywny niż iPad 1, ale co zrobić – nasz mózg nie zawsze działa racjonalnie. Mam też wrażenie, że względem jedynki wyprofilowanie dwójki zostawia nieco mniej komfortu psychicznego związanego z tym, czy iPad nie wypadnie z ręki – ale znów, być może to tylko kwestia przyzwyczajenia. Różnic w samym ekranie na oko nie widać, podobnie jak w prędkości działania – trzeba więc uwierzyć na słowo, że dwójka ma lepsze parametry i cieszyć się z tego, co pewnie okaże się przydatne dopiero za jakiś czas, gdy pojawią się bardziej wymagające aplikacje.
Podsumowanie kontaktu z iPadem można sprowadzić do jednego – nikt, kogo znam, nie powiedział po bliższej znajomości z tym urządzeniem, że to lipa. Nie sądzę, by iPad 2 coś w tym zakresie zmienił. Pewnie, mógłby być tańszy, tylko gdyby kosztował 500 zł – miałby go każdy, a tak ocenia się go często niesłusznie przez pryzmat elementu lifestylowego.
- Brak
- Brak