Od lustrzanki do kompaktu, czyli jak zatrząsł się mój fotograficzny świat cz. 1
Kto mnie poznał bliżej ten wie, że moim dodatkowym hobby jest fotografia. Udało mi się ją jakoś wcisnąć między gry komputerowe, recenzje sprzętów i wypoczynek na rowerze. Jakby się dokładnie zastanowić, to rozpocząłem przygodę z fotografią dopiero w wieku 14 lat. Rodzice do uwieczniania chwil z wakacyjnych wyjazdów, korzystali z kliszowca od firmy Kodak. Mimo że jako tako pamiętam korpus urządzenia, to nie jestem jednoznacznie w stanie wskazać jaki to był model. W końcu wypstrykało się przez te lata dziesiątki klisz, aż doczekałem się emocjonującej zmiany na lepsze. Rodzice zakupili cyfrówkę ...
Kompaktowa cyfrówka
Pewnego dnia po powrocie ze szkoły, dowiedziałem się że rodzice zakupili nowy aparat. Zdecydowali się na taki krok, tłumacząc wysoką cenę za zakup dodatkowych kliszy i ich wywoływaniem. Poza tym nowy nabytek miał oferować lepszą jakość zdjęć, możliwość nagrywania filmów i najważniejsze - prosty i przejrzysty interfejs. Tak w 2005 roku stałem się szczęśliwym współwłaścicielem aparatu cyfrowego marki Canon, model PowerShot A610.
Przez następne 4 lata skrupulatnie dokumentowałem każde rodzinne wydarzenie, uroczystości lub szalone wypady w plener ze znajomymi. Dzięki artystycznym filtrom zainstalowanym w aparacie, mogłem spuścić nieco wodze własnej fantazji tworząc surrealistyczne fotografie, niekiedy całkiem zmieniające przedstawioną sytuację. By tego nie było mało, razem ze znajomymi nagraliśmy kilka fajnych filmików które do dziś dnia szczycą mój kanał na YouTubie. Ba! w okolicach 2007 roku nawet mieliśmy kinową premierę pełnometrażowego filmu "Magielnica" który stworzyliśmy właśnie tą cyfrówką. Gdy po latach wygrzebałem z czeluści dysku zewnętrznego materiały wykonane tym sprzętem, byłem bardzo zaskoczony. Jakością wciąż dorównują one niektórym tańszym aparatom, także tym w średnio-klasowych telefonach.
Pierwszy fotograficzny smartfon
Na początku 2009 roku zacząłem się rozglądać nad nowym telefonem który zastąpiłby mój leciwy już Siemens A60. Postanowiłem wtedy że zainwestuję w smartfona, gdyż oferował on całkiem ciekawe - jak na tamte czasy - możliwości i miał aparat. Wybór padł na Nokię 5530, ale nie zagrzała ona zbyt długo u mnie miejsca choćby ze względu na dość kijowy aparat. Opiniami i zachętami kolegów wybrałem istny fotograficzny kombajn - legendarną Nokię N8. Wykosztowałem się wtedy jak głupi, ale nie żałowałem.
Każdy mniej lub bardziej zainteresowany w tamtych czasach, wiedział że ten model posiadał najlepszy aparat ze wszystkich dostępnych na rynku mobilnym telefonów. Nawet w dniu dzisiejszym jego zdjęcia wciąż są bardzo ładne i spokojnie mogą rywalizować z topowymi smartfonami znanych marek. Z Nokią N8 zabawiłem nieco dłużej gdyż jego metalowa obudowa, system Symbian oraz genialny aparat w zupełności mi wystarczały. Podczas korzystania z tego modelu, odstawiłem na bok aparat Canona i wykonywałem wszystkie kolejne fotografie i materiały wideo samą Nokią. I działo by się to zapewne do dziś, gdybym nie zaraził się chorobą androidową od Google. Porzuciłem Symbiana i kupiłem telefon z klawiaturą QWERTY tłumacząc że tak będzie mi wygodnie. Wybór padł na niefotograficzny Samsung Galaxy B5330. Kupiłem gówno ...
A może lustrzanka ?
Po przebojach związanych z zakupem nowego telefonu, zdecydowałem się zaufać flagowym modelom marki Samsung, z którymi użerałem się aż do początku zeszłego roku. Przy zakupie drugiego telefonu tej marki a dokładnie modelu Galaxy S3, uznałem że aparat w nim służyć mi będzie tylko jako podręczne narzędzie do uwieczniania chwil. Doszedłem też do wniosku że robienie zdjęć telefonem na dłuższą metę będzie strasznie niewygodne i zdecydowałem się na zakup nowego aparatu. Wiem że dopiero co liznąłem tajniki fotograficzne, ale zdecydowałem się na zakup pełnoprawnej lustrzanki dla początkujących. Świadomy wybór padł na Nikona D3100 z 2010 roku. Aparat ten zakupiłem dopiero rok po premierze, gdyż w dniu wydania jego cena była dla mnie nieco za wysoka.
Wybór tego aparatu to był strzał w dziesiątkę. Dość szybko nauczyłem się korzystać z trybu manualnego, dzięki zainstalowanemu w aparacie poradnikowi. Mimo że większość ustawień dokonywałem "na czuja", to i tak w ostatecznym rozrachunku zdjęcia wychodziły bardzo dobrze. Wtedy też zacząłem interesować się fotografią przyrodniczą. Prócz kitowego obiektywu, zainwestowałem fundusze w teleobiektyw dzięki któremu mogłem spokojnie fotografować odległe mnie zwierzęta. Brałem pod uwagę fakt że im dalej, tym i jakość fotografii drastycznie spadała. Na szczęście nie przeszkadzało mi to na tyle by inwestować w droższe obiektywy ... przynajmniej do pewnego czasu. Gdy w 2011 roku przetransferowano nas z portalu Gamikaze na DobreProgramy, zdecydowałem się tworzyć wpisy o grach i nim się zorientowałem, zacząłem wykorzystywać fotografię do celów związanych z prowadzeniem bloga.
Pamiętam gdy miałem po raz pierwszy możliwość wzięcia udziału w akcji "Przetestuj sprzęt od Intela", gdzie moje zdjęcia zaczęły być wykorzystywane do przedstawienia omawianego sprzętu. Wtedy też zdecydowałem że porzucę tasiemcowe wpisy o grach na system Android na rzecz przyszłych recenzji sprzętów. W pewnym momencie zorientowałem się że potrzebuję nieco lepszego sprzętu do fotografii a że z Nikonem pracowało mi się bardzo dobrze, sprzedałem D3100 na rzecz nieco droższego D5500 z obiektywem 18‑105 mm. Wyższa jakość zdjęć między tymi modelami jest widoczna gołym okiem a i możliwość nagrywania nieco stabilniejszych materiałów wideo była dla mnie priorytetem. Wiem też że wielu z was doradziłoby mi zakup lepszego sprzętu w bardziej przystępnej cenie, ale byłem tak bardzo zafascynowany tą marką że nie zwracałem uwagi na pozostałe aparaty.
Chwila zawahania
Przez mój blogowy warsztat przetoczyło się kilka aparatów. Miałem możliwość recenzowania Nikona Coolpixa P900, S9900 i całkiem niedawno - Sony RX10 III gen. Wszystkie te aparaty były wyposażone w teleobiektywy i oferowały bardzo wysokie zbliżenia. W pewnym momencie testów, zdałem sobie sprawę że ostatnimi czasy fotografuję moim aparatem coraz mniej w plenerze, skupiając się głównie na nagraniach i materiałach potrzebnych do wpisów blogowych. Zacząłem się zastanawiać czy posiadanie zaawansowanej lustrzanki tylko do rejestrowania zdjęć na bloga ma sens. Czułem że nie ...
Pikanterii dodawał fakt iż rok temu nakosztowałem się by zakupić nowe lustro, a przychód z poprzedniego modelu nie do końca pokrywał się z ceną nowego nabytku. Dodatkowo uznałem że targanie ze sobą tak dużego kloca sprawia więcej problemów w transporcie. Mimo wiedzy że sprzedaż lustrzanki na rzecz kompaktu, wiąże się z utratą jakości zdjęć i możliwości zaawansowanego fotografowania manualnego, zdecydowałem się ją sprzedać. Nie oznacza to jednak że wyparłem się lustrzanek na zawsze. Po prostu wolę korzystać z czegoś mniejszego, poręcznego i nie rzucającego się w oczy. Gdy już sprzedałem aparat, zacząłem szerokie poszukiwania nowej zabawki.
Czemu nie Canon?
W związku ze zgromadzeniem pokaźnych funduszy po sprzedaży Nikona D5500, zdecydowałem że mój kolejny zakup nie przekroczy magicznej kwoty 2900zł. Po namyśle i wstępnym rozeznaniu, doszedłem do wniosku że rynek jest zalany średnio-półkowymi modelami, więc uznałem że kwota do 1600zł powinna w zupełności wystarczyć. Moimi głównymi wymaganiami przy poszukiwaniu cyfrowego kompaktu była bardzo dobra jakość wykonanych fotografii, możliwość nagrywania sekwencji filmowych w jakości 4K oraz postawienie na prostotę i innowacyjność. A to wszystko miało się zmieścić w małym, podręcznym urządzeniu. Szybko okazało się że wybór aparatu spośród masy dostępnych na rynku będzie nieco utrudnione, gdyż wiele modeli było bardzo do siebie podobnych pod względem wyglądu jak i specyfikacji.
W ciągu tygodnia prześledziłem dziesiątki dostępnych na rynku modeli, miałem możliwość kilka z nich przetestować i poczytać stosowne recenzje. Doszedłem do momentu w którym nie wiedziałem już co wybrać - było tego po prostu za dużo. Coś mnie tknęło i pomyślałem - "Czemu nie Canon?". W końcu miałem miłe wspomnienia z PowerShot A610, więc nowszy model powinien charakteryzować się lepszą specyfikacją i możliwościami. Wybór padł na Canon PowerShot SX720 HS. Oferował on 40x krotny zoom, kieszonkowe rozmiary i wg. producenta "wyraźne, szczegółowe obrazy". Oczy mi się zaświeciły i nie przejmując się że przedstawione na stronie producenta fotografie z aparatu są tak naprawdę robione lustrzankami, zdecydowałem się za zakup. Z racji tego że w moim mieście jest filia MediaExpert, tam złożyłem zamówienie i czekałem na aparat. Gdy urządzenie przyszło, mogłem zabrać się za pierwsze testy. Nie trwały one jednak długo ...
Okazało się że mimo aparat dobrze leży w dłoni, zoom jest godny podziwu i na małym ekraniku podglądowym zdjęcia wyglądają super, to w przypadku ich transferu na komputer, bieda, rozpacz i kasa w błoto. Zdjęcia są rozmyte, zaszumione, niekiedy prześwietlone. Stabilizacja obrazu działa jak chce, tak samo ostrość. Pomyślałem że może mam jakąś wadę oprogramowania i zainicjowałem aktualizację. Nic nie dała. Dopiero gdy sprawdziłem na forach tematycznych jak wyglądają sample z tego urządzenia, zrozumiałem że w tej półce cenowej trudno będzie znaleźć coś godnego uwagi. Dla informacji : Zdjęcia zrobione tym aparatem są o wiele gorsze jakościowo od aparatu w Moto G 3 gen. Dobrze że miałem możliwość oddania sprzętu, wedle ustawy o zwrocie sprzętu w ciągu 14 dni. Po trzech dniach od oddania urządzenia do sklepu, kasa wróciła a ja przystąpiłem do dalszych poszukiwań.
Eureka = Panasonic
Byłem na tyle zdesperowany że postanowiłem poradzić się najbliższego otoczenia. Na profilu prywatnym Facebook, zapytałem społeczności co by doradzili w tej półce cenowej, tak bym nie żałował a cieszył się głównie z jakości i możliwości. Dopiero nasz forumowy kolega januszek, podrzucił mi propozycję aparatu od firmy Panasonic. Szczerze powiedziawszy jakoś nie brałem zbytnio tej firmy pod uwagę, gdyż nie byłem pewny czy sprawdzi się ona jako producent aparatów. Zaproponowano mi model LX100. W internecie wyczytałem masę pozytywnych opinii o tym aparacie, miałem możliwość pobrać i porównać sample nim zrobione i choć aparat ten ma już 3 lata, to wciąż oferuje najwięcej. Cena w tym wypadku też musiała podskoczyć i oscylowała w granicach 2700zł. Z tego co zauważyłem, aparat ten postawiony był głównie na pracę w trybie manualnym, co trochę mnie odrzucało, ale zdecydowałem się na zakup.
Przed samym złożeniem zamówienia coś mnie podkusiło by sprawdzić nieco nowsze modele tego producenta i okazało się że na początku tego roku, premierę miał nowy model Lumix GX800. Charakteryzował się on wbudowaną lampą błyskową, bardzo dobrą jakością zdjęć, możliwością kręcenia materiałów filmowych w 4K oraz małą, kieszonkową budową. Po zapoznaniu się ze wstępną specyfikacją i zgromadzeniu wystarczających danych o urządzeniu, doszedłem do wniosku że po raz ostatni postawię na coś nowego. Aparat odebrałem równo tydzień temu. Jestem bardzo zadowolony z zakupu, gdyż zdjęcia istotnie są bardzo dobrej jakości, autofocus działa bardzo sprawnie a zdjęcia są bardzo ostre i wyraźne. Aparat ten posiada również tryb manualny oraz dużą bazę filtrów i scenerii. Co ważne - filmy są doskonałej jakości a odginany ekran spełnia swoją rolę przy kręceniu wysokojakościowych filmów.
Pora na przerwę ... wakacje!
Jeżeli udało wam się przebrnąć do końca, to oznacza że tekst wam się spodobał, co również i mnie cieszy. W związku z tym że moje wakacje zbliżają się coraz większymi krokami, zdecydowałem się wypchnąć pozostałe wpisy by móc cieszyć się bezproblemowym wypoczynkiem. Na bloga wracam już w połowie przyszłego miesiąca więc można powiedzieć że będziecie mnie mięli cały miesiąc z głowy. A co potem ? W sumie sporo się tego nazbierało. Recenzja kolejnej gry, sprzęt dla graczy ... może zrobię tez recenzję tego aparatu ... zobaczymy. Bawcie się dobrze i wypoczywajcie !