Powroty bywają pozytywnie zaskakujące. Recenzja gry Assassin’s Creed Origins
Z serią o Asasynach jestem związany od samego początku. Dokładnie pamiętam rok 2008, gdy posiadacze komputerów osobistych otrzymali możliwość zagrania w pierwszą część, niespełna rok od premiery na konsolach. Przez te 9 lat miałem możliwość dogłębnie prześledzić losy Altaira, Ezia, Connora oraz kolejnych bohaterów których losy rozgrywały się na przestrzeni wieków. Niecałe 4 lata temu wraz z premierą kolejnej części, zacząłem się zastanawiać nad przyszłością całej serii. W Black Flag oraz Unity coraz bardziej narastająca ilość zadań pobocznych zaczęła niszczyć złożoną linię fabularną, a rozległe mapy i ilość poukrywanych "znajdziek" odrywały nas od głównej kampanii. Dopiero ostatnia część - Syndicate, zaczęła wracać do korzeni serii, oferując nam sporo nowości ale w dość znanej, klasycznej formie.
Pod koniec października swoją premierą miała kolejna odsłona najbardziej rozpoznawalnej serii gier - Assassin’s Creed Origins. Tym razem mamy do czynienia z prequelem całego cyklu, przenosząc gracza do starożytnego Egiptu. Przekonamy się w nim jak wyglądały początki bractwa i co spowodowało że prócz wymierzania sprawiedliwości, ich członkowie tak zaciekle bronili boskich artefaktów.
Suchy, piaszczysty Egipt
Kampania fabularna w kolejnej odsłonie sagi przenosi nas do starożytnego Egiptu, w czasach jego rozkwitu tuż po bogatym panowaniu wielkich faraonów. Na samym wstępie poznajemy głównego bohatera - imieniem Bayek. Egipcjanin ten należy do legendarnego klanu wojowników (Medżaj) którzy pełnią rolę strażników piramid i grobowców wielkich faraonów oraz stoją na straży porządku i sprawiedliwości. Przejmujemy nad nim kontrolę w momencie walki z opancerzonym osiłkiem, ochroniarzem tajemniczego mężczyzny z masce.
Gdy główny bohater mści się na nim w dość brutalny, bezpośredni sposób, zaczynamy być zalewani ogromną ilością pytań o tym co stało się wcześniej. Fabuła została tak skonstruowana że w trakcie rozgrywki, odkrywamy tajemnicę przeszłości Bayek'a oraz motywy którymi się kieruje podczas swej zemsty. Dowiadujemy się że został on wplątany w intrygę mającą na celu obalenie Egiptu przez tajemniczą organizację. Podczas nieudanej próby ucieczki, Bayek traci syna i postanawia się zemścić na kaście tajemniczych mężczyzn w maskach. Pierwsze godziny gry zapoznają nas z podstawowym sterowaniem oraz nowościami w mechanice gry. Tuż po wyeliminowaniu pierwszych przeciwników i dopełnieniu się zemsty, nasz bohater przeżywa agonię związaną z morderstwami i postanawia odkupić swoje winy. W tym celu brata się ze specjalną organizacją oraz zawiązuje więzi z królową Kleopatrą by raz na zawsze zapobiec podobnym przypadkom w kraju.
Fani serii dopatrzą się w grze wielu nawiązań do poprzedników. Już na początku przygody, zostajemy zmuszeni do otwarcia skarbca przy pomocy kulistego obiektu, znanego nam z poprzednich odsłon - jabłka Adama. W Assassin’s Creed Origins będziemy mieli możliwość nie tylko poznania od podszewki całej struktury bractwa, ale również zgłębimy tajniki upadłych cywilizacji, ich tajemnic oraz skarbów.
Biegnąc po wydmach
Mechanika serii od lat została niezmieniona, gdyż nie było sensu zmieniać czegoś co sprawdza się nad wyraz dobrze. Nieco przebudowano jednak system samego sterowania postacią, oddając w ręce gracza możliwość wykonywania uników oraz korzystania z zaawansowanego systemu odkrywania terenu. Tuż po rozpoczęciu przygody zauważymy że twórcy zdecydowali się na usunięcie mini-mapy z interfejsu. W celu sprawdzenia pozycji będziemy zmuszeni ją wywołać z menu kontekstowego lub skorzystać z pomocy sokoła. Ten nakreśli nam nasze położenie a także odkryje na mapie interesujące miejsca. Szkoda że znane nam z poprzednich odsłon punkty obserwacyjne, nie mogły zostać w pewien sposób zmienione. W celu odsłonięcia części mapy i odkrycia interesujących miejsc, musimy jak zwykle to bywało - wdrapać się na taki punkt i zsynchronizować się z nim. Taka czynność daje nam w przyszłości możliwość szybkiego przemieszczania się między nimi.
Gdy wybierzemy interesujące nas zadanie, zostajemy poinformowani w którym miejscu powinniśmy je znaleźć. Tym razem gracz nie jest prowadzony za rączkę i musimy sami zlokalizować cel. W tym zadaniu, najlepiej sprawdza się nasz latający towarzysz który sterowany przez nas - odnajdzie cel misji, przy okazji oznaczając na mapie wrogów. To co od razu rzuci nam się w oczy to poziom przeciwników, znany z poprzedniej części. Podczas zadań i walki otrzymujemy punkty doświadczenia za których zebranie, uzyskujemy wyższy poziom a nasze statystyki bojowe wzrastają. Mapa została podzielona na sektory i odpowiadające im poziomy. Wraz z przebiegiem fabuły, będziemy przenoszeni na coraz to wyższe poziomowi lokacje by walczyć z potężniejszymi przeciwnikami. Przy wielkich skarbach zwykle znajdują się elitarni przeciwnicy a z nimi bez wysokiego poziomu, lepiej nie zadzierać.
Twórcy postawili na kampanię jednoosobową, bez jakichkolwiek opcji wieloosobowych bądź elementów kooperacji. Jedyną zauważalną różnicą między poprzednikiem są rozbudowane opcje społecznościowe, pozwalające nam dla przykładu skorzystać z trybu fotograficznego by uwiecznić daną chwilę. Przez to, na mapie prócz nieodkrytych znaczników, znajdziemy masę takich fotografii, niekiedy inwazyjnie zasłaniających punt lokalizacyjny na mapie.
Kraj pełen problemów
To co od razu rzuci nam się w oczy, to ogromna ilość znaczników i zadań dodatkowych. Do tych pierwszych zdołaliśmy się już przyzwyczaić na przełomie kilku lat, ale mnogość zadań pobocznych jest wręcz zatrważająca. Do wyboru otrzymujemy misje szpiegowskie, wykradzenie losowego przedmiotu, uwolnienie więźnia, zabójstwo czy zwykłe misje detektywistyczne. Wykonując je między zadaniami głównymi, zdobywamy punty doświadczenia oraz wyposażenie niezbędne do dalszej rozgrywki. Szkoda tylko że w późniejszych etapach taki grind, jest niezbędny by sprostać trudniejszym przeciwnikom.
Podczas przemierzania pustynnych terenów, wiele razy natrafimy na odległe znaki zapytania. Oznaczają one miejsca nieodkryte, w większości przypadków usiane skarbami bądź zadaniami dodatkowymi. Czyszcząc mapę ze znaczników, nasz bohater ma szansę znaleźć wiele skarbów. Należą do nich pradawne papirusy, złoto, surowce oraz zwykłe przedmioty do odsprzedaży kupcom. W trakcie misji znajdziemy tajemnicze zwoje pozwalające odkryć na mapach, miejsca zakopania starożytnych, potężnych broni. Zwykle znajdziemy je w zapomnianych grobowcach lub w pradawnych świątyniach, ale zdarzyć się też może że będziemy musieli sami je odnaleźć, wzorując się na zapiskach lokalizacyjnych.
Do tego dojdą nam misje codzienne, oferowane przez klan nomadów za które otrzymamy sowitą nagrodę w postaci unikalnej broni bądź elementu ekwipunku.
Blizny słońcem spalone
Walka zawsze stała na wysokim poziomie w serii. Przez kilka lat modyfikowano ją na potrzeby danej epoki, aż twórcy doszli do wniosku że trzeba oddać graczom nieco większą swobodę ruchów. Tym razem by mieć pewność z kim walczymy, musimy go uprzednio zaznaczyć. Taka funkcja daje nam większe możliwości bojowe, skupiając się na celu a nie na całej grupie. W poprzednich odsłonach mogliśmy wytępić całą chmarę przeciwników nas otaczających, a tym przypadku musimy myśleć taktycznie, nie dając się otoczyć.
Podczas walk możemy frontalnie zaatakować wroga, wywołując alarm i prowokując do wezwania posiłków, ale warto w takim razie spróbować wykonać misje po cichu. Nie dość że nasze szanse przeżycia wzrosną to jeszcze będzie szansa na cichą likwidację tych potężniejszych przeciwników. Podczas przemierzania mapy natkniemy się na zaznaczone na czerwono obszary w których przebywają wojska wrogów. Możemy w nich uszczuplać szeregi przeciwników, wywołując panikę lub wybijając ich przy pomocy stacjonarnych wież oblężniczych. W trakcie walki możemy liczyć na broń podręczną oraz miotaną. Do wyboru mamy aż 4 klasy każdej z broni. Broń białą dzielimy na miecze zwykłe, zakrzywione, buławy oraz pięści. Podobnie jest z łukami. Tych mamy kilka rodzajów - myśliwskie, lekkie, wojownika lub drapieżcy. Każda z broni posiada inne statystyki oraz oferuje inny tryb działania. Gdy otrzymamy broń słabszą niż bazowa, możemy ją sprzedać lub rozłożyć na surowce. Te wykorzystamy do ulepszania naszego wyposażenia, zwiększając ilość przenoszonych strzał bądź rozwijając obrażenia zadawane ukrytym ostrzem.
W trakcie rozwijania umiejętności, możemy skorzystać z opcji noszenia jednocześnie dwóch broni każdego rodzaju i przełączać się między nimi podczas walki. Wybór umiejętności pozwalającej na korzystanie z narzędzi, da nam przewagę podczas zakładania pułapek na wrogów. Gdy dana broń przypadnie nam do gustu, wcale nie musimy ją sprzedawać gdy znajdziemy lepszą. Wystarczy w takim wypadku spotkać się z kowalem by przekuł ją pod nasz poziom, zwiększając jednocześnie jej statystyki. Co poziom otrzymujemy punkt doświadczenia do rozdysponowania. Drzewko umiejętności rozrasta się w trzech kierunkach - Wojownik, Myśliwy oraz Wróż. Możemy skupić się na jednej drodze rozwoju, zaniedbując pozostałe, ale by stać się prawdziwym Medżajem będziemy musieli stać się potężni w każdym zakresie.
Rozkwit państwa faraonów
Seria gier Assassin’s Creed zawsze zaskakiwała ogromnym terenem i bogactwem szczegółów. Tak jest i tym razem, z tą różnicą że wszystkiego jest po prostu więcej. Sama mapa, podzielona na sektory jest ogromna. Próbowałem ją przyrównać do kilku terenów ze znanych gier i jak na razie, uważam że swoją wielkością przewyższa wszystkie tereny razem wzięte z Wiedźmina 3. Do odwiedzenia jest ogromna połać terenu, którą możemy pokonać pieszo, na wierzchowcu lub statkiem. Gdy skorzystamy z pomocy orła i wzbijemy się w niebo, uzyskamy zapierające dech w piersi, widoki. Na odległym planie zauważymy lokacje które odwiedziliśmy lub dopiero przyjdzie nam je odkryć.
Twórcy jak zawsze profesjonalnie podeszli do tematu stworzenia od postaw całych miast i miejsc na podstawie historycznych pozostałości po dawnych cywilizacjach. Przemierzając ogromną mapę Egiptu, natrafimy na znane piramidy, sfinksa a nawet upadłe miasta i grobowce. Całość została wspaniale zaprojektowana, z wielką dbałością o szczegóły architektoniczne. Miasta tętnią życiem a każdy z mieszkańców odgrywa swoją rolę. Myślę że wielu z was początkowo daruje sobie wykonywanie zadania głównego na rzecz zwiedzania Egiptu i poznawania jego dóbr architektonicznych. Na mnie największe wrażenie zrobiła wieża Faros w Aleksandrii, którą właśnie w taki sposób sobie wyobrażałem :)
Wydajność produktu od strony technicznej stoi na zadziwiająco wysokim poziomie. Mimo tego że program ten dość mocno obciąża procesor, liczyć możemy na bajeczną grafikę oraz prześliczne elementy wypełniające przestrzeń światłem oraz detalami. Niedawna aktualizacja naprawiła kilka pomniejszych błędów jakościowych, jeszcze bardziej zwiększając komfort z samego grania. Dzięki wbudowanemu w opcje benchmarkowi, możemy tak ustawić parametry gry by uzyskać wysoką płynność oraz nienaganną grafikę. Przy ustawieniach mojego komputera, mogłem spokojnie grać na ultra detalach z ciągłym klatkarzem na poziomie 54 fps.
Podsumowanie
Zostałem oczarowany bogatą historią oraz odwzorowaniem starożytnego Egiptu, opartym o liczne zapiski oraz pozostałości historyczne. Twórcy dali nam piaszczyste królestwo takim, jakim chcieliśmy go ujrzeć. Assassin’s Creed Origins ma w moim odczuciu szansę zostania grą roku dzięki ogromnemu i otwartemu terenowi, mnogością zadań pobocznych oraz nietuzinkową, gęstą jak konstelacja gwiazd - fabułą. Osoby zainteresowane i rozważające zakup, niech nie odstraszy cena jaką przyjdzie nam za grę zapłacić. Z racji tego że kosztuje ona ponad 200zł może być wydatkiem zaporowym dla większości niedzielnych graczy, ale uważam że w całości rekompensuje czas spędzony z grą.
Windows 10 Pro 64‑bit Intel Core i5 4690K 3.5GHz 8GB RAM NVIDIA GeForce GTX 1070