Project Warlock — kwintesencja staroszkolnego FPS powraca!
To że rynek gier typu Indie zalewa ostatnio wzmożona fala premier, nie jest już tak dziwne jak to miało miejsce kilka lat wstecz. To zasługa m.in prostego stworzenia i łatwego wydania takowej produkcji na rynek. A na tym ukazują się sentymentalne wersje, dobrze znanych tytułów z przeszłości. Co prawda niekiedy wychodzi z nich niedopracowany produkt typu Ion Maiden, lub próba stworzenia bardzo dynamicznej strzelanki pokroju Strafe, która w ogólnym rozrachunku bardziej nudzi niż bawi.
Tak też było ze studiem Buckshot Software zarządzanym przez naszego rodaka - Jakuba Cisło, które postanowiło stworzyć od podstaw swoją nową grę, twardo opartą na mechanice, fizyce oraz świecie takich klasyków jak Doom, Quake czy Hexen, a to wszystko okraszone mnogością mechanizmów z dobrze nam znanego Duke Nukem 3D. Tak oto swoją premierę miał niedawno Project Warlock będący kwintesencją dawnych strzelanek z nieco podrasowaną mechaniką, która idealnie wpasowuje się w dzisiejsze realia rozwoju postaci.
Bezmózga Fabuła
W grze wcielamy się w tytułowego czarnoksiężnika, który początkowo wyposażony w sztylet oraz siekierę, kiereszuje bez celu każdego napotkanego przeciwnika. Im dalej brniemy do przodu, odpierając coraz to wymyślne fale żywego mięsa tym bardziej przekonujemy się że na rozbudowaną fabułę nie mamy co liczyć, chyba że weźmiemy pod uwagę przepotężną eksterminację wrogów na mapie. Project Warlock jest otóż typowym speedrunnerem postawionym na dynamiczną walkę w wąskich korytarzach poziomów oraz na rozwijanie postaci, które w tym wypadku jest pewnym ewenementem.
Podczas eksploracji mrocznych podziemi i eksterminacji chodzącej paszy, znajdujemy znane z poprzedników wspomagacze będące uzupełnieniem wytrzymałości postaci ale również jej zasobów magicznych. Te wykorzystywać możemy jako amunicję w magicznym kosturze który znajdziemy na początku zabawy lub do używania magicznych formuł. Te początkowo przydają się do rozświetlania mrocznych zakątków mapy, ale wraz z odkrywaniem nowych - do masowych mordów i malowania czerwoną juchą, coraz to brudnych ścian.
Po drodze do celu natrafiamy na pozostawione na ziemi skarby oraz artefakty, które po zebraniu dodają nam punkty doświadczenia ściśle potrzebne do rozwoju naszej postaci. Pasek umiejscowiony na dole ekranu ładuje się w raz z każdą czynnością oczyszczania przeciwników przed nami, odkrywania sekretów oraz poprawnego zbieractwa. Może być też tak że znajdziemy ukryte pomieszczenie, pełne dobra w postaci choćby dodatkowego talentu.
Po przejściu mapy, teleportujemy się do naszej tajemniczej kryjówki w której możemy nieco podreperować zdrowie oraz uzupełnić zapasy. Dzięki trzem futurystycznym machinom będziemy w stanie podkręcić bazowe statystyki ale również skorzystać z kilku ciekawych perków. Do tego dochodzi możliwość podrasowania broni głównej oraz wykupienie kilku przydatnych zaklęć.
Bogactwo rzezi
Początkowe plansze można w zupełności określić jako typową piaskownicę, w której na szybko - bez jakichkolwiek podpowiedzi - zostajemy rzuceni na głęboką wodę. I po chwili eksterminujemy pobliskie nabrzmiałe nietoperze przy pomocy malutkiego sztyletu który dość szybko rozpracowujemy i staramy się z niego uczynić broń dalekosiężną. Gdy pod ręką znajdzie się topór, zaczynamy kosić nim bezmógie zombie, a gdy znajdziemy podręczne magnum, akcja nabiera tempa.
W naszym arenale możemy znaleźć masę perełek do wspaniałej zabawy - tych mniej zajadłych oraz na tyle potężnych że lepiej nie znajdować się za blisko ich siły rażenia. Ale i tak tytuł wyciska wszystkie najlepsze soki swoich poprzedników i oddaje je nam w mega pozytywny sposób - bezpośrednio, bez posypki lukrowej, z dużą gamą krwistej czerwieni. O ile nie przeszkadza komuś że krew bryzga tutaj pikselami. Zresztą co ja będę pisał:
Rozgrywka należy do tych bardziej wymagających, w szczególności gdy wybierzemy wyższy poziom trudności. A uwierzcie bardzo boli fakt braku zapisu przy ciężkozbrojnych przeciwnikach. Mimo niezłego rozpędu kilkukrotnie możemy znaleźć się w kryzysowej sytuacji w której zabraknie nam amunicji lub dodatkowej fiolki z życiem, gdyż parcie na rambo we wrogów, nie zawsze ma tu wiele sensu.
Muzyka dla uszu
Tytułowy produkt mimo dość staroszkolnej oprawy wizualnej, bardzo szybko trafia do gracza m.in postawieniem na czystą akcję pozbawioną wymyślnych ścieżek dialogowych lub walających się po mapie NPC'ów. Tu możemy liczyć na zajadłą walkę w zwarciu i na odległość, wspomaganą przez destrukcyjne otoczenie. Te występuje co prawda tylko w określonych miejscach, ale nic nie daje takiej frajdy jak wybuchające przy wrogach... drewniane beczułki.
Jestem wielce rad iż twórcy dali nam do dyspozycji aktywny podgląd na mini-mapę, gdyż zdarzały się sytuacje gdy zacząłem gubić się w labiryncie korytarzy. A tak chociaż na oko otrzymujemy pewną rzetelną podpowiedź co do tanu i układu korytarzy. A choć te są wykonane bardzo dobrze, to nie one grają tutaj pierwsze skrzypce. Mam oczywiście na myśli fenomenalną, wykwintną ścieżkę dźwiękową w której zakochałem się gdy pierwszy raz miałem możliwość zobaczenia zwiastunów tworzonej gry.
Dominuje tu ciężki metal, tak napisany by odpowiadał on wygibasom naszej postaci podczas wymagających starć i napadał gracza dumą oraz chęcią poszerzania coraz to większej rozwałki na mapie. A jest co słuchać gdyż twórcy łącznie dodali do gry 105 utworów muzycznych między innymi takich twórców jak Jerry Lehr czy Luke Wilson. Zresztą osoby chcące zakupić grę, w bonusie otrzymają też dostęp do ścieżki dźwiękowej.
Podsumowanie
Muszę przyznać że z Project Warlock bawiłem się wyśmienicie w 5 światach, przemierzając łącznie 60 naszpikowanych wrogami, plansz. Wiele z nich mocno napsuło mi krwi i wielokrotnie musiałem zaczynać od początku, ale ilość juchy na ścianach pomalowanych Dekoralem uważam za odpowiednią. Do tego dochodzi spora gama unikatowych przeciwników oraz gro oręża eksterminacji... a jak wiadomo duże liczby robią swoje! Łącznie grę przeszedłem w 5 godzin co uważam za wynik bardzo dobry, choć mam zamiar tym razem przyłożyć się do wyzwań i zrobić je wszystkie na wyższym poziomie trudności. Osoby zainteresowane tytułem mogą zakupić grę na platformie GOG, bez tzw. zabezpieczeń które znajdziemy m.in na Steam, gdzie gra wyląduje zapewne za jakiś czas. Obecnie można ją zakupić za 40zł :) W sam raz na weekend!
Grę na potrzeby recenzji otrzymałem od platformy GOG.com.