M:TG - Duels of The Planeswalkers 2012

20.07.2011 14:08, aktual.: 01.08.2013 01:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wbrew temu, co sugerowałaby nazwa gry, Magic: The Gathring – Duels of The Planeswalkers 2012 nie jest pozycją prosto z przyszłości, a raczej ulepszoną edycją tytułu, który pojawił się na rynku niecałe dwa lata temu. Absolutnie nie wpływa to na fakt, że fani kultowej karcianki wreszcie nie będą mieli za bardzo na co pomarudzić, bo zmian na lepsze w tej wersji mamy całkiem sporo. Jeżeli pojedynkujecie się przy stołach zawodowo, konsolowa czy komputerowa odsłona zabawy Was zapewne bardziej nie zainteresuje, lecz osoby inwestujące skromniejsze kwoty w kolejne zestawy kart, czy wręcz mające raptem jedną, zużytą talię, zakup cyfrowego odpowiednika gry powinien...

Co ciekawe, do rozgrywki wydawałoby się zupełnie nie potrzebującej tła fabularnego, postarano się jednak dorobić całkiem interesującą historię, rozwijaną później z pomocą przepięknie wyrysowanych ilustracji. Naturalnie nie wpływa ona na samą wojenkę na karty, acz warto na plus odnotować starania twórców. Mechanika starć się nie zmieniła, a z uwagi na przeprowadzanie gracza przez poszczególne ich fazy nawet zupełny nowicjusz „ogarnie” co, gdzie i jak, bez potrzeby zaglądania do jakiejkolwiek książkowej instrukcji. Mamy wyraźny podział na wykładanie kart, atakowanie czy obronę, akcja zatrzyma się dla nas również w momencie, gdy powiedzmy będziemy mogli użyć efektu natychmiastowego – naprawdę nie ma co się rozwodzić bardziej nad systemem i próbować cokolwiek tłumaczyć, bowiem pogubić się tutaj jest zwyczajnie niemożliwym.

Obraz

Z początku tempo zabawy potrafi wydawać się ślamazarne, acz przestajemy na to zwracać uwagę po uświadomieniu sobie, jak długo pojedynek przebiegałby w normalny sposób. Jest akurat nie za wolno, lecz także nie za szybko – w sam raz na błyskawiczne przemyślenie strategii. Acz gdyby ktoś potrzebował więcej czasu ma jeszcze opcję załączenia w odpowiednim momencie danej fazy pauzy. Tak, od strony użyteczności produkcję zdecydowanie przemyślano. Wraz z pojawianiem się na wirtualnym stole nowych kart, każda z jakąkolwiek wcześniej nie wyjaśnioną bliżej cechą zaprezentowana zostanie natychmiast z odpowiednim objaśnieniem. Początkujący spokojnie „wdrożą” się, zaczynając też od najniższego poziomu trudności, gdzie sztuczna inteligencja robi głupie „ludzkie” błędy. Na wyższych już nikt się patyczkować nie będzie...

[break/]W miarę postępów w grze odblokowujemy dostęp do dziesięciu talii, zaś poszczególne poszerzymy o kolejne, zdobywane podczas rozgrywek w trybie samotnika karty. Najważniejsze, że nie jesteśmy też skazani na z góry ustalone rozwiązania, bowiem wreszcie można grzebać w odkrytych zestawach bardziej według własnego widzimisię, podmieniając chociażby słabsze stworki na mocniejsze. Rzecz oczywista, iż nie mamy dostępu do pełni oferty zasobów Wizards of the Coast, aczkolwiek ilość kart idąca w blisko tysiąc nie pozwoli się za szybko znudzić. Poza tym zgodnie z trendami nikt nie zasypiał będzie także DLC w popiele… Więc spokojnie. Jest tu morze grania - z perspektywą na więcej.

Obraz

Obok zwykłych pojedynków jeden na jednego, w kampanii dla urozmaicenia rozgrywki pojawiają się wyzwania, gdzie stawiani jesteśmy w określonej sytuacji, z którą należy sobie poradzić – przykładowo przy narzuconej liczbie kart roznieść przeciwnika. To udane, góra kilkuminutowe odskocznie od starć potrafiących trwać godziny. Poza trybem fabularnym, sporo czasu spędzimy na walkach w parach, w kilku przeciw sobie, czy ramię w ramię z kompanami, stawiając wspólnie czoło przepakowanemu rywalowi (tryb Archenemy). Rzecz jasna najlepiej się bawić razem z żywymi graczami z sieci. Nie trzeba chyba w ogóle nikomu tłumaczyć, że szarpanie online z kimś rozumnym daje więcej frajdy, niż pojedynek z najbardziej nawet zmyślnym, ale przeprogramowanym magiem?

Obraz

Oprawa jest jak najbardziej adekwatna do prezentowanych treści, acz zrozumiem, jeśli niektórych do zmrużenia oczu skłonią czasem pewne magiczne efekty graficzne. Nie ma problemu z odczytaniem tekstu na kartach, bowiem zawsze dysponujemy zbliżeniem. W menu natkniemy się na utrzymane w klimacie, dokładnie wykonane tła 3D. Muzyka udanie wtóruje umysłowym wysiłkom, nie dekoncentrując, a zarazem tworząc pewną atmosferę mistyczności. Ogólnie Magic: The Gathering – Duels of The Planeswalkers 2012 stanowi świetny pretekst do powrotu do karcianego świata dla tych, którzy kiedyś grali, ale z różnych powodów zaniechali, teraz zaś szkoda im pieniędzy na „wdrażanie”. Polecam tę pozycję gorąco również nowicjuszom, chcącym zrobić przerwę od strzelanek oraz zręcznościówek – za 800 Microsoft Point żal nie spróbować czegoś tak innego…

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl