Men of War: Wietnam

Redakcja

26.09.2011 13:03, aktual.: 01.08.2013 01:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po udanym Oddziale Szturmowym, Best Way sprezentowało niedawno graczom trzeci samodzielny dodatek do znakomitej strategii wojennej Men of War - tym razem poświęcony starciom w Wietnamie. Deweloperzy tradycyjnie oferują fanom serii możliwość wcielenia się w obie strony konfliktu – pokierujemy zarówno wojskami USA, jak też wietnamskimi, operującymi w ścisłej współpracy z sojuszniczym ZSRR. Każdy nieprzemyślany ruch potrafi standardowo doprowadzić do klęski, ale w omawianej odsłonie poziom trudności jest dodatkowo wyjątkowo wysoki z uwagi na oddanie nam pod komendę niewielkich oddziałów, składające się raptem z kilku żołnierzy - to radykalne odejście od konwencji poprzedniego rozszerzenia, oferującego masowe zmagania w kooperacji. Rozwiązanie to z góry wpłynie na mniejsze zainteresowanie produktem niedoświadczonych strategów, ale także starzy wyjadacze niekoniecznie poczują się w pełni usatysfakcjonowani…

Men of War: Wietnam ukazuje wojnę jako walkę podjazdową. Otwarte bitwy odchodzą do lamusa (z kilkoma wyjątkami), gdyż Amerykanie oraz Wietnamczycy rywalizują ze sobą głównie wykorzystując zasadzki. To jedyny możliwy sposób działania, bo przeciwnik zazwyczaj ma przytłaczającą przewagę i dysponuje ciężkim sprzętem, który my wykorzystujemy jedynie okazyjnie - na przykład do ucieczki… Tego typu podejście zmusza do rozwinięcia rzadko stosowanych dotąd w grach RTS taktyk. Zamiast bezpośredniej wymiany ognia, praktykujemy podkradanie się, zdejmowanie wrogów za pomocą snajperki lub pistoletu z tłumikiem, ewentualnie ich cichą likwidację nożem. Więcej tu nagle elementów z Commandos, niż pozostałych części serii - może z tą różnicą, że towarzyszy nam bezlitosny realizm.

Niestety odnosi się wrażenie, iż jest on nieco przesadzony. W efekcie musimy mozolnie wypracowywać odpowiednią strategię dla danej misji, bowiem jedno złe posunięcie zwyczajnie oznacza porażkę. Ot, wystarczy, że żołnierz za bardzo wychyli się nam z okupowanych krzaków, a wróg natychmiast otworzy ogień eliminując resztę oddziału. Albo jak jeden strażnik obróci się nieoczekiwanie - cały plan idzie wtedy w łeb… Czeka nas niejednokrotnie restart oraz ponowne podejście. Co więcej, metoda prób i błędów rzadko się sprawdza. Zachowanie przeciwników cechuje nieliniowość, toteż jeśli za pierwszym razem natknęliśmy się na patrol przy wejściu do bazy, wcale nie oznacza to, iż spotkamy go tam ponawiając misję. Może taki stan rzeczy powinno się zaliczyć do zalet, a nie wad, lecz gra ma przecież nie tylko wymagać, lecz przede wszystkim dostarczać rozrywki. Tymczasem zbyt często zdarzają się sytuacje, gdzie o sukcesie (zaś częściej jego braku) nie decydują umiejętności i doświadczenie użytkownika, ale po prostu ślepy los.

Obraz

Wyczytałem gdzieś, że „przyjemność płynąca z Men of War zależy od cierpliwości do ciągłego zapisywania i wczytywania”. Może to trochę uproszczony tok rozumowania, ale niesie w sobie sporo prawdy. Zdarzają się momenty, w których po prostu nie zdejmujemy palca z klawisza odpowiadającego za szybki zapis. Z jednej strony prawidłowo oddawane są realia niesławnej wojny na Półwyspie Indochińskim, z drugiej zabawa szybko staje się irytująca… Twórcom tytułu trzeba szybciutko wytknąć jeszcze jedno - wymagający poziom komputerowego przeciwnika nie zawsze idzie oto w parze z jego inteligencją. Zakradnięcie się do bazy potrafi graniczyć z cudem, jednak gdy już przechadzamy się obok potencjalnego celu, ten nic sobie z zagrożenia nie robi. Takich wpadek jest znacznie więcej, wszystkie skutecznie zniechęcają zaś do rozgrywki.

[break/]Paradoksalnie sporo problemów wynika też z niby pozytywnego w sumie, bo mocnego rozbudowania misji. Nie spotkamy prostych poleceń w stylu przejęcia bazy dowolnym sposobem, ale zaawansowane instrukcje o kilku celach, jak na przykład dostanie się w jakieś miejsce, wykradnięcie dokumentów oraz ucieczka bez podnoszenia alarmu. Nie brakuje ciekawych zwrotów akcji, a także zajęć pobocznych. W realizacji tego wszystkiego pomaga wyświetlana na początku każdego zadania mapka z rozstawieniem wrogów i ukazanym punkt po punkcie planowanym przebiegiem akcji. Napalamy się więc na wciągającą rozgrywkę, by po chwili przesadnie wymagający wrogowie szybciutko ostudzili nasz zapał… A jak nie oni to zdemotywują nierzadkie błędy w grze. Podczas pauzy nie można wydawać rozkazów (w końcu to strategia czasu rzeczywistego) - z pomocą przychodzi na szczęście opcja spowolnienia akcji, która okazuje się zbawienna...

Obraz

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, mamy do czynienia wciąż z identycznym silnikiem, co w przypadku poprzednich odsłon serii. Dżungla wygląda dość różnorodnie, podobnie prezentują się wszelkie bazy wojskowe. Wybuchy wciąż są efektowne, ale wyraźnie wizualnie starawe - to samo dotyczy modeli postaci. Choć zostały wykonane szczegółowo, nie są już prawdę powiedziawszy najlepszej klasy. Zaskakuje wyjątkowo niska jakość licznych przerywników filmowych. Momentami to wręcz same piksele - oj, można było postarać się o wiele więcej. Nieźle wypada strona dźwiękowa. Uznanie należy się przede wszystkim dobrze nagranym głosom aktorskim z obu stron konfliktu. W menu czeka nas także klimatyczna, rockowa muzyka z końca lat 60. Utworów jest w sumie kilka na krzyż, lecz wystarczy.

Obraz

Podsumowując, granie w najnowszy dodatek do MoW zbyt często okazuje się być absurdalnie uciążliwe. Niejeden tytuł stawiał już poprzeczkę bardzo wysoko, ale tutaj wyraźnie brakuje wewnętrznej logiki, klucza pozwalającego na chociaż częściowe rozpracowanie sztucznej inteligencji. Przesadzony, aczkolwiek również niekonsekwentny realizm odstręcza od monitora, pomimo najlepszych nawet chęci parcia dalej - a szkoda, bo dzięki rozbudowanej fabule i licznym wątkom pobocznym mogła to być bardzo udana produkcja. Na usprawiedliwienie dodajmy, że misje da się przechodzić w trybie kooperacji, a wtedy są dużo bardziej grywalne. Ostatecznie niemniej pozostaje tylko stwierdzić, iż Men of War: Wietnam prezentuje się nieporównywalnie słabiej niż poprzedzający go Oddział Szturmowy. Jeśli już, to gra powinna trafić tylko do rąk oddanych fanów całej serii.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl