Minęło 1,5 mies. od premiery GeForce'ów RTX. Czy wiecie, ile gier oferuje już raytracing?
Odpowiadam: zero. Tak, dokładnie wczoraj, 3 listopada 2018 r., minął 45. dzień od premiery pierwszej karty graficznej bieżącej generacji, GeForce'a RTX 2080, po czym zdążyły się ukazać jeszcze modele RTX 2080 Ti oraz RTX 2070, a nadrzędną funkcję w portfolio „zielonych”, raytracing, w dalszym ciągu podziwiać możemy jedynie w demach technologicznych... Dlaczego?
04.11.2018 | aktual.: 04.11.2018 09:49
O tym, że NVIDIA była przygotowana do premiery RTX-ów tak, jak polscy drogowcy na pierwsze obfite opady śniegu, nikogo zainteresowanego rynkiem komputerowym raczej nie trzeba uświadamiać. Już na etapie dostawy, do mediów, sampli testowych i sterowników wystąpiły problemy logistyczne, które wymusiły przesunięcie embarga na GeForce'a RTX 2080 o 48 godz. Dalej jedno faux pas goniło drugie. Dziennikarze nie otrzymali żadnej gry, pozwalającej sprawdzić szumnie anonsowany raytracing, zwany też śledzeniem promieni, czy DLSS – ponoć rewolucyjną technikę wygładzania krawędzi, opartą na koncepcji uczenia maszynowego. Zamiast tego zaserwowano dwa syntetyki: Star Wars Reflections (raytracing) i Final Fantasy XV Benchmark (DLSS). Co prawda oba pozwalają z nadzieją spoglądać w przyszłość, ale – nie oszukujmy się – trudno, aby było inaczej. W końcu dema technologiczne z założenia mają stanowić reklamę.
A na tym nie koniec. Kiedy tylko karty pojawiły się w sklepach, szybko wyszło na jaw, że podaż jest minimalna. O ile model RTX 2080 jeszcze jako tako występował na magazynach, o tyle chętnym na wydajniejszego RTX-a 2080 Ti pozostawało pisać przepełnione goryczą posty na forach. Wreszcie, wylała się fala doniesień o awariach świeżo zakupionych grafik, które – jak donoszą dotknięci problemem posiadacze – po kilku godz. zaczęły generować widoczne artefakty obrazu.
NVIDIA GeForce RTX - Official Launch Event
No, ale wszystko miały wynagrodzić genialne gry z oczekiwanym, przez graczy, od dekad naturalnym oświetleniem. Tym bardziej, że zapowiadając technologię RTX, Jen-Hsun Huang, dyrektor generalny NVIDII, rozpływał się nad łatwością implementacji tego rozwiązania. Założenia zakładały dostarczenie twórcom gier kompletnej biblioteki, której dodanie pozwoli na błyskawiczne uzyskanie raytracingu przy minimalnym nakładzie czasu. Skłamał? Bynajmniej – po prostu nie wziął wówczas pod uwagę, jaką fuszerkę zacznie niebawem odstawiać Microsoft.
Ach ten October 2018 Update
Zaraz, zaraz... co Microsoft ma wspólnego z kartami NVIDII, zapytacie? Cóż, aby raytracing działał tak, jak chcą tego „zieloni”, do środowiska DirectX 12 musi zostać dodane dedykowane rozszerzenie DXR. Microsoft obiecał, że zajmie się tym wraz z najbliższą dużą aktualizacją do Windowsa 10 – October 2018 Update. Na nieszczęście obydwu przedsiębiorstw sprawy przybrały zły obrót.
Zwróćcie uwagę na jeden mały szczegół: październikowa aktualizacja oznaczona jest numerem 1809. Czyli pierwotnie miała ukazać się we wrześniu, równolegle z pierwszymi GeForce'ami RTX. Zresztą, informację o przesunięciu paczki potwierdzają zachodnie serwisy. Przy czym w kalendarzu mamy listopad, a update'u wciąż nie ma – został wycofany wskutek doniesień o znikających plikach. Wtem okazało się, że dwie pozornie odległe sprawy, GeForce'y RTX i problematyczny October 2018 Update, zazębiają się, rzucając pod nogi NVIDII i deweloperów gier jeszcze większe kłody.
Oczywiście dla użytkownika, który wyłożył na blat wszystkie zaskórniaki, by móc cieszyć się efektami graficznymi najnowszej generacji, geneza nie ma znaczenia. Obiecano konkretną funkcję, wzięto niemałe pieniądze, po czym kwestię realizacji obietnic zaczęto odkładać w czasie – to proste. Inna kwestia, że w tym akurat przypadku można się dziwić, dlaczego NVIDIA unika otwartego punktowania Microsoftowi uchybień, niejako dalej budując obraz jedynego słusznego systemu.
Twist – jak myślicie, czy gdyby Windows 10 miał liczącego się rywala spoza macierzystego obozu, to ktokolwiek w Redmond pozwoliłby sobie na takie igranie z wielkim środowiskiem graczy?