OUYA niebawem nikt już nie wspomni, za to duch C64 wiecznie pozostanie żywy
Trzy lata temu, kiedy rozpoczęła się moda na społecznościowe finansowanie projektów, zmysły fanów elektroniki niezwykle rozbudziła OUYA, mikrokonsolka na Androidzie. Ta niepozorna kostka uzbierała przeszło 8,5 miliona dolarów na rozwój i miała po prostu zarządzić na rynku. Pomysłodawcy w zbyt wiele ślepych uliczek niestety poskręcali i sprzęt nigdy nie zyskał dostatecznej popularności. Dodatkowi inwestorzy stracili oto już cierpliwość. By odzyskać część środków, zmuszają twórców do sprzedania się.
29.04.2015 12:48
Jak w korespondencji firmowej wspomina stojąca za projektem szefowa Julie Uhrman, dotąd niezwykle pewna siebie i zawsze bardzo wygadana, naciski są tak wielkie, że kupca trzeba znaleźć po prostu błyskawicznie. Problem w tym, że o poszukiwaniu kogoś, kto by wszystko za jednym zamachem nabył, mówi się tak naprawdę od wielu miesięcy. Jeśli presja ze strony kilku znanych funduszy inwestycyjnych czy Nvidii, która również dołożyła do interesu, faktycznie jest tak znaczna, możemy się spodziewać rozgrabienia dziedzictwa firmy niejako po kosztach. Zaplecze technologiczne oraz doświadczona kadra może stanowić smaczny kąsek, przy czym sama marka OUYA, kojarząca się głównie z fiaskiem przedsięwzięcia, prawdopodobnie zniknie z rynku.
Kto połakomiłby się na łatwą zdobycz? Z jednej strony jest Xiaomi, które z OUYA od niedawna współpracuje. Z drugiej, być może wszystko trafi za bezcen do Google, bowiem nad szukaniem chętnych czuwają ludzie odpowiedzialni za domknięcie wykupu platformy muzycznej Songza. Mamy do tego oczywiście sklep Amazon, ostatnio coraz prężniej działający w temacie salonowej rozrywki i gier. To tylko więksi gracze z dość szerokiego grona potencjalnie zainteresowanych. Ceny wywoławczej nie ujawniono.
Nie będzie więc co roku nowej, lepszej konsolki OUYA, o czym marzyli producenci, mocno zapatrzeni w zmiany na rynku urządzeń przenośnych. Niesmak pozostał też w ustach pierwotnych fundatorów, osób z Kickstartera. Pewnie bezpieczniej podchodzą teraz do inwestowania swoich pieniędzy, skupiając się może bardziej na projektach open source? Jeśli tak to na pewno zainteresuje ich niesamowity powiew 8-bitowej przeszłości, w oczywisty sposób nawiązujący do spuścizny Commodore 64 komputer MEGA65. Od klasyka jest jakieś 45 razy szybszy, ale specjalnie korzysta z bardzo oszczędnych podzespołów. Procesor główny taktowany jest częstotliwością 48 MHz. Co ciekawe, sprzęt obsługuje przy tym rozdzielczości HD, karty SD i ma port Ethernet...