Percepcyjne adblockery mogą zlikwidować reklamę w Internecie
Od reklam w Internecie przeszliśmy do blokowania reklam wInternecie, by w końcu doczekać się blokowania blokerów reklam –i wreszcie mechanizmów omijania blokerów reklam. Czy ten wyścigkiedyś się skończy? Informatycy z Princeton University i StanfordUniversity mają dla marketingowców złą wiadomość. Zbudowanyprzez nich formalny model pokazuje, że możliwe jest zbudowanieblokera doskonałego, który wyeliminuje wszystkie reklamy nastronach i nie będzie mógł być przy tym wykryty i samzablokowany.
19.04.2017 14:46
Do tej pory do kwestii blokowania reklam podchodzono w dośćchaotyczny sposób – praca amerykańskich badaczy wydaje siępierwszą systematyczną analizą zagadnienia. W artykuleThe Future of Ad Blocking: An Analytical Framework and NewTechniques, ten „wyścig zbrojeń” między wydawcamiinternetowymi i twórcami rozszerzeń do przeglądarek został tupotraktowany jako zagadnienie bezpieczeństwa całego układu,opisane w przestrzeni czterech stanów i sześciu możliwych przejśćmiędzy nim. Powstały model, mający być kompletnym ujęciemblokowania reklam, pozwolił na opracowanie kilku nowych technikblokowania, które wyścig ten zakończą.
Wojna na wyrażenia regularne
Ostatnie miesiące przyniosły prawdziwy wysyp rozwiązańblokujących blokery reklam, także w polskim Internecie. Ichskuteczność sprawiła, że coraz więcej osób decyduje sięblokery wyłączyć – byleby tylko mogły korzystać zinteresujących ich witryn. Co jest cechą wspólną adblockerów,które zmianami tymi zostały dotknięte? Wszystkie one korzystają zlist filtrów, zawierających wzorce znanych lokalizacji reklam.Listy takie powstają manualnie, a zawarte w nich wyrażeniaregularne są wykorzystywane do każdego wychodzącego żądaniaprzeglądarki, tak by uniemożliwić pobranie reklamowych treści.Następnie stosowane są filtry ukrywające elementy, dzięki czemuwyrenderowana strona wygląda spójnie, pomimo niewczytaniazałożonych dla niej elementów.
Taki model blokowania jest łatwy do wprowadzenia, jednaknieustannie narażony na działania wydawcy, który będzie zmieniałwzorce lokalizacji zasobów reklamowych, tak by umknęły one filtromi zostały wczytane. Tu gra w kotka i myszkę faktycznie się nigdynie kończy, czasem nawet wydawcy wygrywają, jak to się stało wwypadku Facebooka, którego elementy reklamowe w kodzie i adresacjiniczym się nie różnią od innych elementów portalu. Jest jednakmożliwe inne podejście do blokowania reklam, wobec którego wydawcystoją na przegranej pozycji – o ile użytkownicy będą moglisprawować pełną kontrolę nad swoimi przeglądarkami.
Co z oczu to z serca
Tym innym podejściem jest blokowanie percepcyjne. Trzebazauważyć, że ludzie nie widzą przecież kodu HTML na stronie aniadresów internetowych, widzą pokazane im treści reklamowe. Autorzyzauważają, że treści reklamowe wyglądają w charakterystycznysposób – tym bardziej charakterystyczny, że określony wymogamiprawnymi. Ustawodawcy wymagają, by reklamy odróżniały się odinnych treści, by odbiorca mógł je rozpoznać jako materiałreklamowy. A skoro odbiorca może rozpoznać, to czemu oprogramowanieby nie miało rozpoznać?
Percepcyjny bloker reklam staje się w obecnej sytuacji prostszydo wdrożenia, niż ten bazujący na filtrach, musi bowiemrozpoznawać raptem kilka form samookreślenia się reklamy, a nieogromną liczbę możliwych kombinacji wyrażeń regularnych. Cowięcej, aby uniknąć zablokowania reklamy, wydawca musiałbynaruszyć prawne regulacje dotyczące dopuszczalnych formprezentacji. Wystarczy przygotować biblioteki opisujące dany typsamookreślenia (np. reklama na Facebooku, bannery na Onecie itd.),które będą komunikowały się z mechanizmem percepcyjnym.
Proponowany mechanizm składa się z czterech modułów:interfejsu przeszukiwania kontenerów strony, który przeglądazawartość wskazanych części strony i pozwala na ich identyfikację(np. odróżnienie linku od przycisku, banneru od paska bocznegoitp.), interfejsu analizy obrazu korzystającego z logiki rozmytej(który jest w stanie rozpoznać rozmaite wariacje samookreśleńreklamy), modułu OCR, który wyszukuje elementy tekstowe zamaskowanew grafice, oraz symulator kliknięć, pozwalający sprawdzić, czydany link nie prowadzi czasem do treści reklamowych. Wzięte razem,moduły te pozwalają przechwycić reklamowe elementy stronyokreślone logiką opisującą nie kod, lecz wrażenie użytkownika.
Czy można zagłodzić Marka Zuckerberga?
Testy pokazały, że percepcyjny bloker reklam nie daje szansreklamom na Facebooku, oraz korzystającym z amerykańskiego programubranżowego AdChoices. Czy można go pokonać? Autorzy wskazują nakilka możliwych technik takiego ataku, w tym modyfikacje wyglądureklam, maskowanie samookreślenia się reklamy metodami znanymi ztestów CAPTCHA czy oszukiwanie co do zachowań strony, ale przednimi wszystkimi można niewielkim wysiłkiem się obronić.
Nie to jest jednak największym problemem dla reklamodawców iwydawców. Najgorsze jest to, że taki percepcyjny bloker możedziałać w sposób całkowicie niewykrywalny dla wyświetlanejstrony. Badacze zaprezentowali na to dwie metody: pierwsza totechnika zapożyczona od twórców rootkitów, pozwalającasfałszować wszystkie odpowiedzi interfejsu przeglądarki tak, bynie różniły się one od odpowiedzi przeglądarki, która reklamnie blokuje. Druga to stworzenie dwóch instancji strony, jednej zzablokowanymi reklamami, drugiej, z którą w interakcje wchodzi kodwydawcy – i postaranie się, aby informacje przechodziły tylko oddrugiej do pierwszej.
Owocem tej pracy są nie tylko akademickie analizy. W sklepieChrome Web Store pojawiło się rozszerzenie PerceptualAd Highlighter, które świetnie sobie radzi z wykrywaniem reklamw Facebooku. Nie usuwa ich, a jedynie oznacza półprzezroczystąnakładką z napisem „This is an ad”. Skuteczność tegorozwiązania zapewne zainteresuje wielu twórców rozszerzeńprzeglądarek – tak że pewnie już niebawem doczekamy sięblokerów reklam nowej generacji, których zablokowanie po prostu niebędzie możliwe – bez zablokowania możliwości rozszerzaniasamych przeglądarek.
To jednak wydaje się być mało prawdopodobne. Może jeszcze wprzypadku Microsoft Edge czy Google Chrome wydawcy mogliby postaraćsię o zablokowanie rozpowszechniania percepcyjnych blokerów. Jednakistnienie na rynku opensource’owych przeglądarek, na czele zFirefoksem, sprawia, że zainteresowani blokowaniem reklam tak czyinaczej swój cel osiągną – kod rozszerzenia zawsze będzie miałwyższy status w przeglądarce, niż kod strony internetowej.
Od strony prawnej sytuacja też dla wydawców nie wydaje się za ciekawa. Z przeprowadzonej analizy, ważnej przynajmniej dla amerykańskiego prawa, nie ma praktycznie sposobu, by zaskarżyć twórców percepcyjnych adblockerów. Właściwie pomóc mogłaby tylko ustawa Digital Millenium Copyright Act, pod jednym warunkiem – że strony internetowe w całości byłyby zabezpieczane jakimś mechanizmem DRM. To jednak w ogóle byłby koniec internetu jaki znamy.