Retrociśnienie, część 4 — retrowykopki, czyli jak nas oszukują sprzedawcy retroczęści
Sentyment do retro sprzętów nie słabnie. Serwisy aukcyjne i ogłoszeniowe wręcz "puchną" od ofert dotyczących starych ośmio i szesnasto bitowych cudeniek. Atari, Amiga, Spectrum... Ba! Jeżeli ktoś dobrze poszuka to znajdzie także i zapomnianego Amstrada czy leciwego VIC'a 20.
Na temat samego rynku retro pisałem już trzykrotnie, na końcu tego wpisu zamieszczam spis treści do całej serii, jeżeli ktoś się zainteresuje, zapraszam do lektury.
Dzisiaj jednak chciałbym przyjrzeć się pokrótce osobom, które sprzedają sprzęt czy akcesoria - zarówno na Allegro jak i na OLX. Mam bowiem podejrzenia, że w większości wypadków nie są tym kimś za kogo się podają a i historia przedmiotów, które sprzedają nie jest do końca wiarygodna. Dlaczego?
No cóż, fali sentymentu dałem się ponieść i ja. Od jakiegoś czasu jestem ponownym posiadaczem kilku używanych maszyn firmy Commodore a jako, że nabyłem je jako tzw. "golasy" czyli bez kart rozszerzeń i innego osprzętu, stanowię swoją osobą potencjalnego kupca. Idąc dalej tym tropem dodam, iż staram się być świadomym kupującym i retro rynek wnikliwie obserwuję. Do jakich więc wniosków doszedłem?
Wziąłem ponownie pod lupę serwis OLX i skonfrontowałem zamieszczone tam ogłoszenia z moimi obserwacjami. Wynika z nich jednoznacznie, że ogromna większość anonsów wystawiana jest przez ludzi "zawodowo" trudniących się handlem starociami. Proszę rzucić okiem na poniższe "oferty":
Nie trzeba wielkiego wysiłku aby domyśleć się, że to zwykli handlarze. Przy okazji kupna Amigi 500 miałem okazję porozmawiać z jednym z nich (skądinąd bardzo sympatycznym!) więc orientuję się jak to działa.
Filozofii wielkiej nie ma - każdy z handlarzy stara się kupić dany sprzęt jak najtaniej a sprzedać jak najdrożej. To oczywiste ale tylko pozornie. Bowiem większa część sprzętu przez nich sprzedawanego nie pochodzi z Polski a z krajów ościennych (generalnie z jednego, z Niemiec!).
Źródło? Jak sami mówią to wszelkiego rodzaju "wykopki", popularne za naszą zachodnią granicą wystawki a także kupowane za kilka euro okazje w różnego rodzaju lombardach. Czasami, w przypadku atrakcyjnego sprzętu, jest on kupowany nawet po cenach rynkowych, modernizowany a następnie wystawiany za kwotę gwarantującą zysk. Dominują jednak wspomniane wykopki, często realizowane przez mieszkającą za granicą rodzinę handlarza, tak jak jest w przypadku mojego rozmówcy.
Następnie sprzęt w postaci komputerów, monitorów, konsol czy różnego rodzaju rozszerzeń jest przewożony do Polski i tutaj w zależności od człowieka albo czyszczony i sprawdzany a następnie dopiero wystawiany do sprzedaży albo też od razu wystawiany bez nawet pobieżnego testu.
Oczywiście nikt z handlujących nie ujawni źródła pochodzenia towaru. W ogromniej większości wypadków sprzęt jest więc sprzedawany jako "wyprzedaż kolekcji". Nie muszę chyba dodawać, że nagle okazuje się, że 3/4 sprzedających na OLX to kolekcjonerzy :D Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie jest to prawda i tak właśnie jest w rzeczywistości! Realia są takie, że większość sprzedających to handlarze, którzy zwietrzyli szansę na kilka groszy zarobku. Nie miałbym nic przeciwko temu, ostatecznie mamy gospodarkę rynkową, popyt generuje podaż itd. gdyby nie jedno - sprzedający często rozmijają się z prawdą opisując wystawiane przez siebie przedmioty. I słowo "rozmijają" jest tu nad wyraz delikatne.
Pomijam już nawet fakt, że przedstawiają siebie jako kolekcjonerów. Choć generalnie, który kolekcjoner nie znałby stanu swojej Amigi czy Atari? - a często ogłoszenie brzmi:
Z przykrością muszę się pozbyć Amigi 500 z mojej kolekcji. Amiga jest świetnie wyposażona, mało używana bo w ogóle nie pożółkła ale nie znam jej stanu bo nie mam do niej zasilacza.
Tak, zdarzają się takie "kwiatki" - prawdziwy "kolekcjoner"! :) Posiada kilka Amig ale akurat tej jednej nie sprawdził bo nie ma do niej zasilacza - a zasilacze od innych zapewne nie pasują? Cóż, lepiej trzymać się od takich "zbieraczy" z daleka bo można się okrutnie i co ważne, kosztownie, zdziwić!
Nie mówię, że tak robią wszyscy - wierzę, że istnieje grupa prawdziwych entuzjastów, posiadaczy pewnej kolekcji, którzy istotnie raz na jakiś czas usiłują sprzedać niepotrzebne już "antyki". Stanowią oni jednak promil wśród sprzedawców na OLX. Cała reszta to, moim zdaniem, mniej lub bardziej uczciwi handlarze.
Chęć zysku popycha tych ostatnich do wielu przeinaczeń jeśli chodzi o stan sprzętu lub jego bezawaryjność. Znam osobę, która kupiła przepiękne Atari 520ST, w ogłoszeniu były nawet filmy z działania tego komputera, byłe pięknie wykonane zdjęcia i "kolekcjonerski" opis. Co się okazało? Po dostarczeniu "Atarynki" przez kuriera wyszło na jaw, że po prostu nie działa. Oczywiście sprzedający zarzekał się, że wysłał sprawną ale po obejrzeniu raz jeszcze owych filmów "promujących" produkt okazało się, że główną rolę grał w nich zupełnie inny egzemplarz! Jaki był dalszy los tej transakcji, niestety nie wiem bo kupiec nie odpowiada na moje mejle - być może załamał się z powodu tego Atari ;)
Żarty żartami ale należy się mieć na baczności. Sentymenty są dobre ale nie można pozwolić sobie na błędy bo ktoś je wykorzysta i słono za nie zapłacimy.
Nagminne jest wystawianie przez "kolekcjonerów" sprzętów o których nie mają pojęcia. Swego czasu na OLX pojawił się "biały kruk" w postaci rozszerzenia GVP IMPACT Series II do Amigi 500. Na prawdę unikat, rzadko się go widuje. Byłem zainteresowany zakupem choć cena była "kosmiczna" - zadałem sprzedawcy kilka pytań dotyczących tego rozszerzenia i... otrzymałem informację, że się na tym nie zna :) Zadzwoniłem więc i zapytałem jak to możliwe skoro w ogłoszeniu napisał, że jest kolekcjonerem? Rozłączył się i więcej nie odbierał już ode mnie telefonów, na e‑mail także już nie odpisał. No i tyle było z tej transakcji...
To tylko jeden z przykładów, takich przedmiotów i sytuacji może być więcej. Retro sprzętem handlują często ludzie przypadkowi, nie znający się w ogóle na technologi, że o komputerach to w już ogóle nie wspomnę. Tymczasem w ogłoszeniach większość z nich to kolekcjonerzy... co za czasy.
Na koniec wypada chyba wspomnieć o ryzyku. Często do kupienia jest atrakcyjna gra czy przystawka ale nie ma możliwości jej sprawdzenia. Niektórzy ze sprzedawców lojalnie o tym uprzedzają, część z nich godzi się nawet na ewentualny zwrot niedziałającego sprzętu ale to są na prawdę wyjątki. Najczęściej jednak kupuje się w ciemno, licząc na to, że wszystko okaże się w porządku. Jasne, przy zakupie box'a z grą za 40pln czy rozszerzenia pamięci za 50 nie ryzykujemy wielkich kwot ale już na przykład niesprawdzona stacja dyskietek 5.25" do Commodore 64 (1541 II) za ponad 200pln to duże ryzyko.
Jeżeli istnieje możliwość sprawdzenia przy odbiorze osobistym to należy zawsze z tego korzystać. Sam wiem jednak, że nie zawsze tak się da. Często w grę wchodzi jedynie wysyłka i wtedy ryzyko rośnie.
Znam także osoby, które preferują zakupy jedynie za pośrednictwem różnych retro grup na Facebooku. Jedną z nich jest choćby polska scena retro ale nie mam na jej temat wyrobionego zdania ponieważ dołączyłem dopiero niedawno. Nie ma jednak chyba co liczyć na to, że i tam nie trafią się handlarze. O czym oczywiście nie omieszkam Was poinformować :)
Spis treści serii Retrociśnienie: