Schizofrenia Google
Pozornie zdawać by się mogło, że ex-CEO Google Eric Schmidt to już duży chłopiec. Kieruje gigantem internetowym, który od lat bezdyskusyjnie znajduje się w pierwszej lidze amerykańskich korporacji. Nie przeszkadza mu to jednak płakać jak mała dziewczynka w związku z problemami patentowymi, z jakimi boryka się od pewnego czasu jedno z młodszych dzieci firmy, Android.
18.08.2011 | aktual.: 22.08.2011 15:52
W lipcu tego roku, podczas konferencji Mobile Revolution w Tokyo oskarżył on Oracle, Microsoft i Apple o nieczyste zagrania, mające na celu utrudnienie Androidowi rozwoju. Pozycja Google jak i pozytywne reakcje na wypowiedź Schmidta są szokujące, szczególnie jeśli spojrzy się na historię pozwów patentowych oskarżanych o nieczystą grę firm.
Przez lata Microsoft wyrobił sobie miano krwiożerczego sępa patentowego. Niezgłębioną dla mnie tajemnicą pozostaje jak sobie na to miano zapracował. W trzydziestosześcioletniej historii korporacji miało miejsce siedem spraw o naruszenie należących do Microsoftu patentów. Biorąc pod uwagę to, że Microsoft ustępuje jedynie IBM-owi i Samsungowi w liczbie przyznawanych każdego roku patentów, jest to liczba zadziwiająco niska. Co znamienne większość spraw tego typu kończyła się ugodą, na mocy której spotykające się na sali sądowej firmy nawiązywały umowę patentową. Co więcej, jedna z głośniejszych spraw ostatnich lat, dotycząca producenta nawigacji TomTom, zakończyła się ugodą, w której Microsoft zobowiązał się ułatwić firmie utrzymanie licencji GPL produktu, który naruszał patenty giganta. Niestety fakty nie powstrzymają internetowej maszyny nienawiści – Microsoft zły jest i basta!
Jak wygląda sytuacja z Oracle? Na przestrzeni lat trudno jest znaleźć sytuację, w której firma z Redwood Shores aktywnie ściga kogoś za naruszanie patentów. Ostatni głośny tego typu przypadek miał miejsce w 2006 roku, przy czym był to atak wyprzedzający na trola patentowego uzurpującego sobie prawa do „dynamicznych zapytań” na stronach WWW. Co ciekawe ostatni atak dotyczący wykorzystania Javy w Androidzie jest bliźniaczo podobny do pozwu Suna – zakupionego niedawno przez Oracle – przeciw Microsoftowi z 1997 roku. Zresztą niekonsekwencja w powszechnej ocenie obu pozwów jest zatrważająca – do dziś słyszy się o złej korporacji, która działała na szkodę Suna implementując Microsoft Java Virtual Machine. Tym razem jednak to Oracle jest winne, jakby pastwiło się nad bezbronnym, małym dzieckiem.
Tymczasem Google dzieckiem już nie jest. Korporacja powinna uświadomić sobie to, gdy zaczęła być wygodnym celem troli patentowych. Prawo patentowe jest sformułowane absurdalnie i wbrew pierwotnemu założeniu nie służy rozwojowi technologii. Wielkie korporacje od lat atakowane są ze wszystkich stron i jest to sytuacja, do której Google powinno już dawno przywyknąć. Tymczasem sprawia wrażenie, jakby nie potrafiło się w niej odnaleźć. Jest to szczególnie zaskakujące, bo korporacja nie jest tak płochliwa, jak chciałaby byśmy uwierzyli, i sporadycznie pociąga inne podmioty do odpowiedzialności. W przeszłości – także ramię w ramię z Microsoftem.
Cała sytuacja została wniesiona na nowe wyżyny absurdu w związku z przejęciem przez Google części Motoroli odpowiedzialnej za systemy mobilne. Pojawiają się głosy, że było to działanie mające uchronić Motorolę przed wpadnięciem w lepkie ręce Microsoftu, który niewiele wcześniej wespół z innymi firmami zakupił patenty Nortela. Biorąc pod uwagę historię spraw patentowych wnoszonych do sądu przez Microsoftu, ciężko znaleźć sensowne uzasadnienie dla tak różnej oceny obu transakcji. Z jednej strony Google, które „z pewnością” się tylko broni, z drugiej Microsoft, który „bez wątpienia” szykuje się do ataku.
Ciekawe jest też to, że przy 17000 patentów Motoroli i cenie jaką zapłaciło Google – 12,5 mld dolarów – uzyskujemy nieomal identyczną cenę za patent jak przy wykupie patentów Nortela (4,5 mld dolarów za 6000 patentów). W obu przypadkach uzyskujemy około 750 tys. dolarów za patent, tyle samo ile kosztował każdy patent kupiony wcześniej przez Microsoft od firmy Novell. Cóż za zbieg okoliczności!
Ktoś mógłby powiedzieć, że to niesprawiedliwe porównanie, bo Google zapewnia o kontynuowaniu tradycji Motoroli. Pytanie tylko, czy należy w to wierzyć? Z chwilą upublicznienia współpracy Microsoftu z Nokią, producenci telefonów pierwotnie zainteresowani Windows Phone 7 zaczęli wycofywać się z rozwoju portfolio w oparciu o ten system. Z jakiego powodu sytuacja Androida miałaby być inna, a oficjalne telefony Google, do tej pory tworzone przez zewnętrznych producentów, nie miałyby stanowić w ocenie HTC czy Samsunga zagrożenia dla bazującej na Androidzie oferty tych firm? Samsung zresztą już zapowiedział skupienie się na platformie bada. Niestety może się to okazać walką z wiatrakami, gdyż Android okupuje obecnie 95% rynku systemów mobilnych w Korei Południowej.
W ocenie sytuacji takich jak ostatnie wojenki patentowo-wizerunkowe bardzo trudno jest odłożyć na bok sympatie i antypatie i chłodno spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość. Przeświadczenie o dziewiczej wręcz niewinności Google i krwiożerczy wizerunek Microsoftu stanowią doskonały podkład dla bardzo różnej oceny podobnych zjawisk. Google to dobra firma, więc nie zaszkodzi producentom urządzeń bazujących na Androidzie. Microsoft to zła firma, a umowa z Nokią otwierają wrota piekielne. Microsoft nie jest godzien zaufania, nie kupuje patentów by się bronić. Google skupuje patenty wyłącznie w samoobronie. Na przykład tych przeszło tysiąc patentów odkupionych od IBM-a pod koniec lipca.
Google chce nas przekonać (i robi to całkiem skutecznie), że jedynym sposobem na obronę przed atakami patentowymi jest skupowanie patentów. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu jednak wyłącznie skupowanie patentów przez Google ma mieć taki charakter. Microsoft, HTC czy Apple kupują patenty wyłącznie w niecnych celach! A może jest tak, że wszyscy bronią się przed zepsutym systemem patentowym? Najwyraźniej jest to koncepcja, która w Mountain View jeszcze nie wykiełkowała. A szkoda.
Ach, Apple, zupełnie zapomniałem o tej firmie. W końcu to Apple znajduje się na ustach wszystkich w związku z atakiem na HTC, Samsunga i… Motorolę. Nie trzeba będzie długo czekać, aż Google swoje wzbogacone portfolio patentowe wykorzysta do kontrpozwu. Z niecierpliwością czekam na pierwsze ataki patentowe Google wymierzone przeciw Apple. Dowiemy się wtedy od Schmidta, że są to działania wyprzedzające, mające wyłącznie na celu ochronę Androida. Google przecież – wiadomo – wyłącznie się broni. Zupełnie inaczej mamy oceniać analogiczne posunięcia Apple.
Chyba najwyższy czas skończyć ze tą schizofrenią. Drogie Google, przestańcie udawać ofiarę szeroko zakrojonego spisku i zacznijcie działać tak, jak pozostałe korporacje. Odrzucacie współpracę przy zakupie patentów Nortela, nie staracie się wiązać własnych koalicji. Narzekanie na sposób działania patentów nie zmieni chorego systemu. Tupanie nóżką i obrażanie się przystoi dziecku a nie jednej z potężniejszych korporacji na świecie. Może tak przynajmniej przystąpienie do Open Invention Network? Żadna duża firma, w szczególności Microsoft, nie będzie atakować członków OIN. To gra niewarta świeczki i fatalne posunięcie wizerunkowe. To co, do dzieła?