SOCOM 4: Polskie Siły Specjalne

Kiedy PlayStation 2 doczekało się połączenia z "siecią", do usługi miało dostęp relatywnie niewielkie grono użytkowników - wynikało to po części z wysokiej ceny urządzenia o nazwie Network Adapter. SOCOM: U.S. NAVY SEALs było jednym z pierwszych tytułów, które oferowały multi z prawdziwego zdarzenia, jednak przez ciągłe lagi i małą ilość osób chętnych do szarpania online produkt nie odniósł zamierzonego sukcesu. Niemniej kontynuowano temat, tak na PS2, jak potem też PSP. W końcu marka przeskoczyła również na najnowszą stacjonarkę Sony - z mizernym skutkiem. Czy wypuszczone niedawno SOCOM 4: Polskie Siły Specjalne wreszcie konkretnie i pozytywnie zaskakuje?

Redakcja

02.06.2011 | aktual.: 01.08.2013 01:46

Cóż, z miejsca razi sztuczna polonizacja dzieła. Nie oszczędzono nawet instrukcji, gdzie wprowadzono od groma zbędnych poprawek. Oryginalny Cullen Gray został przemianowany na Michała Wierzbickiego, zaś w naszym oddziale zamiast rodowitego Brytyjczyka mamy niejakiego Strzałkowskiego z Krakowa. Mało tego, nie dopilnowano, aby w chudziutkiej książeczce przetłumaczono wszystko, więc nie obyło się bez błędów oraz wpadek, które gracza mogą zdezorientować. A po włożeniu płyty do czytnika nie jest wcale lepiej - nikt nie trzyma się sztywno spolszczenia, dlatego z poszczególnych wypowiedzi wychodzi wielka niezrozumiała papka. Pozytywnym zaskoczeniem są natomiast modele postaci - bohaterowie na mundurach mają naszywki z polską flagą. Ale to szczegół. Naprawdę radzę zmienić język w konsoli na angielski i cieszyć się SOCOM: Special Forces.

Co z fabułą? Bliżej nieokreślony kraj gdzieś w środkowej Azji znalazł się na skraju wojny domowej. Stacjonujące na jego terytorium oddziały NATO zostały całkowicie wyeliminowane, stąd do akcji wysłano najlepszych z najlepszych - czyli nas naturalnie. Głównym zadaniem jest uchronić państwo przed skutkami rewolucji oraz wprowadzeniem brutalnego reżimu. Na dokonanie tego mamy zaledwie sześć dni, więc pośpiech będzie jak najbardziej wskazany. Na obcym terytorium nie lądujemy na szczęście sami - Cullen Gray to dowódca dwuosobowej ekipy szturmowej, która w grze wywoływana jest kryptonimem drużyny niebieskiej. Niedługo potem do oddziału dołączą jeszcze członkowie budzącego szacunek 707 Batalionu Armii Północnej Korei - ci określani są z kolei jako złoci.

Obraz

Mamy do czynienia z taktyczna strzelanką. Jak wspomniałem wyżej, dostajemy do dyspozycji dwie grupy - szturmową oraz odpowiedzialną za infiltrację. Warto poznać ich wady i zalety, bo od decyzji Gray'a będzie zależało powodzenie misji oraz życie jego ludzi. Niebiescy dysponują olbrzymią siła ognia, zostali nieźle dozbrojeni, nadają się idealnie do zasadzek czy też ostrzeliwania pozycji wroga. Złoci natomiast to spece od eliminacji po cichu, acz nieźle radzą sobie też w potyczkach na dystans. Zajmą się oflankowaniem nieprzyjaciela czy uporają ze snajperami. Podstaw wydawania komend uczymy się małymi kroczkami, system jest trzeba przyznać niezwykle intuicyjny - wykorzystano umiejętnie krzyżak.

[break/] I tak prawo odpowiada za niebieskich, lewo za złotych. Pojedyncze naciśnięcie to puszczenie oddziału w danym kierunku, zaś podwójne wyśle tam ekipę biegiem. Możemy także wyznaczyć ścieżkę, po której mają poruszać się podwładni, a nawet serię zachowań - jak weźmy na to przeskakiwanie między poszczególnymi zasłonami. Przytrzymanie przycisków skrywa jeszcze inną opcję - wykonanie rozkazu po sygnale. Motyw pomaga przy otaczaniu przeciwników, albo skradaniu się za ich plecami w celu zajęcia jak najlepszej pozycji przed atakiem. System działa na podobnej zasadzie, jeśli chodzi o sprzątnięcie wroga - wystarczy go tylko nacelować i przydzielić odpowiedniej ekipie do usunięcia. Kiedy coś pójdzie nie tak, da się anulować rozkaz (dół) lub przywołać oba zespoły do siebie (góra).

Obraz

Ze sztuczną inteligencją jest niestety różnie. Członkowie oddziału niby podnoszą się nawzajem w przypadku odniesienia ran, lecz często zajmuje im to sporo czasu. Gorzej sprawy się mają, gdy to my oberwiemy - ratuje nas wtedy wyłącznie wczytanie ostatniego stanu gry. Z drugiej strony, o ile nie poślemy kompanów wprost pod lufy czyichś karabinów, sami całkiem sprawnie poradzą sobie z nadchodzącymi wrażymi siłami. Dobrze wykorzystują zasłony, dosyć celnie strzelają. Acz szkoda, że uwielbiają ładować się przed naszą muszkę, co potrafi ostro zirytować... Przeciwnicy? Absolutnie geniuszami nie są, rzadko zdarza im się uciec przed granatem. Potrafią się ponadto gdzieś przyblokować, albo chaotycznie biegać po mapie szukając bezpiecznego schronienia.

Urozmaiceniem taktycznej rozgrywki są misje skradane. Wcielamy się tutaj w "złotą" wojaczkę o kryptonimie Forty-Five. Poruszamy się bez wsparcia, pod osłoną nocy. Przez słuchawki napływają instrukcje sugerujące najlepszy sposób działania w danej sytuacji, wszystko skupia się na pozostaniu w ukryciu i cichej eliminacji stojących nam na drodze przeciwników. Dobry patent stanowi możliwość przenoszenia zwłok w ustronne miejsce, aby nikt nie dowiedział się o naszej obecności. Cele zadań opierają się głównie na sabotowaniu i raczej nie należą do najtrudniejszych - wystarczy uważnie obserwować patrolujących teren nieprzyjaciół. Potem kolejne zadania mają miejsce dokładnie na tej samej mapie, acz za dnia...

Obraz

Obecnie chyba każda strzelanka, która ląduje na półkach sklepowych, ma zaimplementowany w jakiś sposób system awansowania i najnowszy SOCOM również się w trend wpisuje. Przy czym nie nasza postać otrzymuje punkty doświadczenia, a broń, jaką się posługuje. W toku zabawy pukawki dostają coraz to lepsze wyposażenia - może to być między innymi inny celownik, wygodniejszy chwyt, czy tam tłumik. Każda z giwer ma w sumie pięć poziomów, lecz to gracz decyduje o montowanych dodatkach. Arsenał tu dostępny, choć liczny, nie obył się jednak bez wpadek. Drażni koślawe nazewnictwo niektórych egzemplarzy - takie P90 to w Polskich Siłach Specjalnych F90, zaś MP5 to w istocie KP5. Widać, że Zipper Interactive postanowiło przenieść nazwy z innej swojej produkcji - MAG.

[break/]Po ukończeniu kampanii warto sprawdzić jeszcze inne atrakcje. Jest coś dla fanów współpracy - twórcy dają nam możliwość tworzenia własnych zadań. Wybieramy jedną z kilku map, poziom trudności, preferowaną ilość przeciwników oraz cel wygenerowanej misji. Tryb co-op przygotowany został dla maksymalnie czterech graczy, aczkolwiek żaden z nich nie pełni roli dowódcy. Nie zabrakło również tradycyjnych potyczek w sieci. Mamy standardowe odmiany wojen online plus nowość - Bomb Squad, opcję zainspirowaną filmem W pułapce wojny. Na planszy znajdują się ładunki wybuchowe, pierwsza drużyna musi je ochraniać, podczas gdy druga rozbroić, przy czym w ekipie atakującej jeden z graczy otrzymuje kombinezon sapera i wyłącznie on jest w stanie uporać się z bombą. Brzmi banalnie, ale eskortowanie takiego VIP-a sprawia naprawdę mnóstwo frajdy.

Obraz

Wizualnie najnowsze dzieło Zipper Interactive miło zaskakuje. Można oczywiście doczepić się do mało zróżnicowanych lokacji w kampanii, widocznej kolizji obiektów czy też gdzieniegdzie słabej jakości tekstur, ale ten tytuł ma swe mocne strony. Mapy w trybie sieciowym zaprojektowano wyjątkowo dobrze, a ilość szczegółów wywołuje mały zawrót głowy. Gorzej wypada strona audio. Polska wersja jest według mnie tragiczna, co pewnie będzie miało negatywny wpływ na sprzedaż "krajowego" SOCOMa, jeżeli o fanów serii chodzi. Roman Polko nie potrafi przekazać żadnych emocji, brzmi sztucznie, do tego sama jakość nagrania jego fraz pozostawia wiele do życzenia. Wszystko zdecydowanie lepiej brzmi w oryginalnej wersji. Dialogi nie są arcydziełem, ale przynajmniej nie przeszkadzają. Podobnie aktorska obsada, która odpowiednio reaguje tonem głosu do sytuacji.

Obraz

SOCOM 4 pojawił się mało odpowiedniej chwili, niemniej nie oznacza to, że mamy do czynienia z produktem słabym. System zasłon działa całkiem sprawnie, drażni tylko brak możliwości prowadzenia ostrzału na oślep. Poszczególne mapy niewiele się między sobą w sumie różnią, w jednej misji mamy noc, w następnej dokładnie tę samą lokację za dnia, stąd może się zdawać, iż wyobraźnie twórców kończy się na wioskach, dżunglach czy ruinach. Ale miejscówki w trybie multi są o niebo lepiej wykonane i co najważniejsze - bardziej zróżnicowane. Co z obsługą PS Move? Jest trochę niewygodna, bo ciężko przyzwyczaić się do rozmieszczenia przycisków, zaś wydawanie komend z użyciem kontrolera ruchu irytuje - pozostałem przy klasycznym padzie. Ogólnie gra ma niezłą ilość niedoróbek, niemniej miłośnikom "taktyków" nie popsują one zabawy. Poza tym pozycji z tego nurtu ostatnimi czasy mamy przecież jak na lekarstwo...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)