Trials Evolution
Przeciętny użytkownik konsoli Xbox 360 posiada w swojej bibliotece gier kilka wydań pudełkowych najlepszych tytułów plus na dysku twardym zestaw produkcji, które zakupił (zazwyczaj okazyjnie) w wersji cyfrowej. Teoretycznie jest więc w co szarpać, ale czasem zwyczajnie człowieka dopada ochota na szybko coś odpalić, jednak w zbiorach nie znajduje nic, na co w danym momencie miałby chęć. Trails Evolution to remedium na tego rodzaju sytuacje. Produkt nie tak dawno przejętej przez Ubisoft ekipy RedLynx stanowi idealną pozycję dla niezdecydowanych czy znudzonych, który spokojnie mógłby być sprzedawany w sklepie, nie zaś za pośrednictwem rynku Xbox Live.
25.04.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:46
Deweloperzy zasłynęli dopracowaniem prostego pomysłu w Trials HD, a teraz wszystko wynoszą na nieskończony (o tym dalej) wręcz poziom frajdy. Wciąż naszym głównym zadaniem w tej zręcznościówce jest jak najszybsze dotarcie do mety na motocyklu, równocześnie starając się zaliczyć możliwie mało „skuch”. Zabawę napędza oczywiście realistyczna fizyka obiektów. Kierowca musi odpowiednio wychylić się na dwukołowcu w zależności od sytuacji, sprawnie operować również gazem oraz hamulcem. Zbyt mała prędkość wejściowa nie pozwoli nam podjechać pod strome zbocze, ale też maksymalne przyśpieszenie oderwie koło z przodu od ziemi, co zaowocuje fiknięciem. Przepaść na równej drodze? Wypada przenieść ciężar ciała na tylną oś, a po przeskoku przednią, jeśli chcemy przeszkodę pokonać. Motor dobrze też odpowiednio obracać w powietrzu, żeby po wybiciu się ustawić maszynę równolegle do podłoża. Ot, podstawy.
Za przebywanie kolejnych tras otrzymujemy medale, a także kasę. Pieniądze przeznaczamy na ciuchy plus sprzęt naszego zmotoryzowanego alter ego, tudzież „odpicowanie” maszyny. Coraz lepsze modele uzyskujemy wraz z postępami w grze i zdobywając określone licencje – takie wyzwania to swoiste samouczki co bardziej zaawansowanych trików, potrzebnych dalej. Kolejne zestawy torów odblokowywane są stopniowo, wraz z gromadzeniem medali, a to motywuje do powrotu do już przebytych miejscówek, by poprawić wynik gorszy niż złoto. Do objechania terenów jest naprawdę cała masa, większość niesamowicie zakręconych (acz przemyślanych), w dodatku zaś nawiązujących do innych dzieł – typu Alan Wake czy Limbo. Pojawiają się też mniej standardowe zadania, przykładowo śmiganie na jednym baku paliwa czy z popsutymi hamulcami. Zjeżdżanie na nartach, albo nawet oblatywanie UFO…
[break/]Gra grą, ale bawiąc się świetnie w trybie głównym poznajemy „zaledwie” możliwości wbudowanego edytora. Przemierzanie na motocyklu w pełni ruchomego świata, obracającego się wraz z maszyną? Żaden problem, jeśli ktoś poświęci te kilka godzin na zmontowanie planszy przy użyciu zaoferowanych, zaawansowanych narzędzi. Nie ma niemniej co się ograniczać wyłącznie do prostej jazdy. Powstały już przykłady strzelanki FPP, latania w przestworzach ze zdejmowaniem nadlatujących obiektów, na modłę starych produkcji z salonów arcade, czy klon Angry Birds. Dostaliśmy takie zmotoryzowane LittleBigPlanet 2. Naturalnie swoje twory da się udostępnić powszechnie, a z serwerów RedLynx pobrać czyjeś dzieła. Dzięki temu rozrywce dosłownie nie powinno być końca.
Motywuje stała rywalizacja z kimś. W trybie dla samotnego gracza, na trasach migają wciąż przed oczami białe kropki z ksywkami, rysujące tor jazdy kumpli z listy znajomych. Tylko to mocno wjeżdża na ambicję. Tymczasem przy potyczkach multiplayer (przy okazji - jest i opcja „kanapowa” przed TV) mierzyć będziemy się jeszcze z duchami rywali lub przebywać trasę w czterech równocześnie na specjalnie przygotowanych do tego przez producentów torach. Lub tych pociągniętych z sieci. Nic tak nie poprawia humoru, jak czyjaś „gleba” na kilka metrów przed metą, a stąd nasze pierwsze miejsce – uwierzcie. Jedynym mankament tutaj to nie do końca przejrzyste przedstawienie zawodników. Jeśli zbierze się grupa używająca standardowych ciuchów, tylko po nazwie użytkownika trudno ogarnąć, gdzie jesteśmy. Stąd wielu decyduje się na jednobarwny ubiór.
Graficznie mamy do czynienia z jedną z najlepiej wykonanych pozycji z Xbox Live Arcade. Na planszach ciągle coś wybucha, albo się wali w tle, co czyni jazdę bardzo emocjonującą, przy tym jednak nie przeszkadza w skupieniu się na operowaniu gazem i hamulcem. Różnorodność otoczenia oraz pomysłów na tory zaskakuje, w oczy kole jedynie okazjonalne doczytywanie się tekstur na obiektach. Kierowca realistycznie wygina się na motocyklu, miota nim odpowiednio po kraksie. Specjalnie prześmiewcze rockowe oraz metalowe granie dopełnia frajdy czerpanej z rozgrywki, a czasem nuty budują słodki nastrój tajemnicy lub grozy. Trials Evolution stanowi produkt tak na kilka wolnych minut, gdy się nudzimy, jak też całe lata - z uwagi na wbudowany edytor. Wątpię, by ktoś pożałował zakupu...