Wegetarianin lubi McDonald's, a może Facebook sprzedaje „lajki”?
Zapewne niewiele osób miało możliwość zaobserwowania takiego zjawiska, jak Bernard Meisler z ReadWriteWeb. Przyjaciel jego przyjaciela, który nie był miłośnikiem wielkich korporacji, „polubił” Discover… może i nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że Alex Gomez odszedł z tego świata pół roku wcześniej (zmarł w marcu, „lajk” pojawił się w listopadzie). Meisler zaczął więc obserwować…
12.12.2012 12:58
Okazało się, że ten przypadek nie był odosobniony. Wśród jego znajomych zdarzały się przypadki „lubienia” Subaru przez osobę zupełnie niezainteresowaną motoryzacją i Mitta Romneya przez liberałów. Dalsze dochodzenie wykazało, że skłaniająca się ku anarchizmowi osoba „lubi” luksusowe zegarki marki Philip oraz paliwa Shell, wegetarianin lubi McDonald's, abstynentka lubi Budweisera. Wspomniany wcześniej Alex nie był też jedynym zmarłym, który coś „polubił”.
Wyjaśnienie Facebooka odnośnie „lubienia” zza grobu mówi, że jeśli ktoś nie powiadomił firmy o śmierci danej osoby, może się zdarzyć, że informacja o „lajku” gdzieś się zaplącze i zostanie wyświetlone po tygodniach nieaktywności. Facebook w ramach zapewnienia lepszej promocji markom odświeża „lajki” osób jeszcze długo po kliknięciu stosownego przycisku. To jednak nie tłumaczy dlaczego na profilach osób pojawiają się rzeczy przeczące ich przyzwyczajeniom, poglądom czy gustowi — choć rzeczniczka Facebooka twierdzi, że mogli kliknąć przez przypadek.
Kto więc lubi za nas marki? Facebook już próbował walczyć z fałszywymi „lajkami”, autor wpisu uważa również, że mało prawdopodobne jest, aby serwis Zuckerberga sprzedawał je firmom licząc na to, że nikt się nie połapie. Byłoby to zresztą bardzo krótkowzroczne działanie, gdyż to na „lajkach” opiera się cała machina indywidualnie dobierająca reklamy dla użytkowników. Facebook żyje z tego, że materiały promocyjne są kierowane do konkretnych grup osób o konkretnych zainteresowaniach, przekłamywanie statystyk byłoby więc przysłowiowym strzałem w stopę.
Ale jeśli nie Facebook, to kto? W końcu „lubiane” były marki rozpoznawane na całym świecie…