Wiedźmin 2 - Edycja Rozszerzona
Niemalże rok po pojawieniu się na komputerach gry Wiedźmin 2: Zabójcy Królów, po raz kolejny przyszło mi powrócić do świata potworów, uprzedzeń rasowych, niesprawiedliwości społecznej, machinacji władców oraz zadufanych w sobie czarodziejów – tym razem jeno na Xboksie 360. Nie będę ukrywał, że znając doskonale pierwowzór nastawiałem się na pobieżne sprawdzenie tytułu i szybkie spisanie wrażeń, ale naprawdę niespodziewanie dzieło wojów z CD Projekt RED na nowo mnie wciągnęło. Niczym utopiec gładkolicą dziewicę pod taflę jeziora. W dodatku mocniej niż dotąd, bo dzieje Geralta o wiele lepiej jednak odbiera się na dużym ekranie telewizora, z poziomu sofy i z miodem pitnym oraz padem w rękach, aniżeli gdy człowiek zgarbiony nad myszą biedną odprawia wielogodzinne modły…
27.04.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:46
Mamy do czynienia z wersją wzbogaconą, a więc wszelkie wypuszczone do tej pory rozszerzenia edycji podstawowej zostały tu zawarte. Jest również pokaźny pakiet zmian, poprawek i nowości, chociaż nie wszystkie od razu dostrzeże wprawne oko. Samouczek wprowadzi oto w meandry sztuki wiedźmińskiej, wykładając rzecz jasna, że w zależności od rodzaju przeciwnika trzeba odpowiednio operować dostępnym orężem. Miecze srebrne przeznaczone są na stwory przebrzydłe, zaś reszta żelastwa służy ukatrupianiu zwykłej dwunożnej hołoty. Geralt tarczy nie używa, ma niemniej na podorędziu zestaw znaków magicznych, w tym nieodzowne pole siłowe, ognistą kulę, czarodziejski potrzask lub przydatne wielce w walkach z tłumem przekabacenie kogoś na swoją stronę. Przed trudniejszymi starciami wypada naważyć sobie z pozbieranych po drodze składników mikstur wspomagających i spożyć ich dawkę odpowiednio wcześniej, a też mazidło trujące lub inne niebezpieczne na ostrze położyć zawczasu warto. U kowali na bazie schematów wykonamy ponadto kilkanaście przydatnych przedmiotów, w tym kurtki.
Biały Wilk – bo tak nas dosyć powszechnie zwą - polityką się nie interesuje, acz wplątany w morderstwo jednej z koronowanych głów wyjścia większego nie ma, jak sprzymierzyć się i z pozornym wrogiem, aby królobójcę odszukać, imię swe zaś oczyścić. Nic w Wiedźminie 2 nie jest jasno czarne czy białe. W większości przypadków, tak jak to głosi tytuł opowiadania Sapkowskiego, wybieramy po prostu mniejsze zło. Decyzje bohatera mają często naprawdę długofalowe skutki, dając lub blokując dostęp do całych porcji scenariusza, misji oraz lokacji. Nawet błaha na pierwszy rzut oka sprawa, którą zajęliśmy się od niechcenia na początku przygody, potrafi ciągnąć się przez kilka rozdziałów, niosąc w finale nieoczekiwany rezultat. Dalej cieszą bitki na pięści, gry w kości, siłowanie na rękę. Wprowadzone dodatkowe misje udanie wkomponowują się w pełną intryg fabułę, a filmiki przerywnikowe tłumaczą kilka niejasnych spraw, szkicując również po trochu wydarzenia z przeszłości – w końcu to kontynuacja. Intro Bagińskiego zabija…
Autorska technologia REDengine świetnie spisuje się na Xboksie 360, chociaż rzecz jasna z komputerowymi Zabójcami Królów w szranki stawać nie będzie. Oprawa, pomimo nieco bardziej oszczędnego operowania dynamicznym oświetleniem, zauważalnego wskakiwania szczegółów na obiekty, częstego „szarpania” się ekranu (przypuszczam, że w co bardziej mocożernych sytuacjach wyłączana jest zwyczajnie synchronizacja pionowa) i nieco słabszych modeli osób, robi ogromne wrażenie. Zachwycają ogólne skomplikowanie lokacji, miejscówki wzorowane między innymi na klasycznym dorobku architektury krajowej, ilość detali, składających się na stroje postaci, buzujące klimatem bory oraz tajemnicze ruiny, kolorystyka. Najważniejsze jednak – nic nie zwalnia. Nie pamiętam, abym chociaż raz odczuł spadek płynności działania gry. Brawo. Fajnie przy okazji, że da się włączyć większe czcionki – gdyby ktoś niedowidział.
[break/]Dał mi się we znaki szereg elementów (o dziwo innych niż poprzednio), na pewno jednak nie wpływają one jakoś znacznie na odbiór dzieła. Szwankuje namierzanie się na wrogów. Kamera czasem lubi wskakiwać pod ziemię, więc w dialogach mamy niekiedy przykładowo rozmowę dwóch desek w moście. Geralt potrafi odmówić wejścia na skałę, blokując się w danym miejscu, co wymusza wczytanie gry (pamiętajcie – częsty zapis to podstawa w produkcjach RPG). W środku zadania może nagle wyparować nam osoba, za którą mieliśmy podążać dalej i zostaniemy z wykrzyknikiem na „radarze”. Mapa dalej nie zawsze jasno wskazuje, dokąd iść, stąd pobłądzimy nie raz i nie dwa. Wreszcie ekranowi ekwipunku wciąż dużo brakuje do współczesnych trendów. Trzeba się napracować, aby dotrzeć do informacji, które powinny być od razu na widoku, zaś w gąszczu nazbieranych rzeczy łatwo się pogubić. Nie do końca wygodne jest ponadto wybieranie znaków czy uzbrojenia z podręcznego (teoretycznie) koła. Mało użyteczne to jakoś w walce.
Jeśli ktoś ma zamiar poznać możliwie wszystkie ścieżki fabularne w Wiedźminie 2 to tak 100 godzin minimum trzeba w zabawę „włożyć”, ale pomyślano również o chcących w wolnym czasie powywijać kilka chwil mieczem. W Trybie Areny zmierzymy się z kolejnymi falami przeciwników, uzyskując coraz lepsze nagrody, co fazę zaglądając do sklepu i rozwijając nową umiejętność z drzewka zdolności. Ewentualnie da się też nająć sobie kogoś do pomocy, jeśli nas akurat stać. Zbieramy przy tym punkty – ich ilość zależna jest od poziomu trudności czy czasu pokonania fali. Potem porównujemy się z innymi wiedźminami w rankingu. Niby prosta opcja, lecz dopracowana (sama arena, z pozamykanymi za kratami potworami, budzi szacunek) oraz dająca sporo frajdy. Nieźle motywująca też do rywalizacji, przyznam szczerze – chce się do niej stale wracać.
Wypada podkreślić wyśmienite udźwiękowienie, jak również świetnie rozpisane dialogi, tak w polskiej, jak i angielskiej wersji. Jeżeli kogoś fascynuje język Szekspira to można nauczyć się kilku ciekawych słów. Pojawia się sporo wyzwisk (i „chędożenia”), acz trafnie oddane zostały „twarde” realia świata fantasy. Muzyka niesamowicie buduje nastrój, czyniąc z gry dzieło mocno filmowe. Produkt naprawdę syci oczy i serce, fabuła wciąga, a walka wymaga pomyślunku - co poczytuję na oczywisty plus. Nie bez znaczenia jest do tego przy ostatecznym werdykcie atrakcyjna cena konsolowych Zabójców Królów oraz bogata zawartość obu edycji – zwykłej oraz kolekcjonerskiej. Wielu producentów mogłoby się od CD Projekt uczyć godnego traktowania graczy. A jeszcze ten program 1000 darmowych egzemplarzy dla każdego, kto zechciał napisać recenzję... Jak się nie zgłosiliście to wypada sobie kupić - trzeba mieć Wiedźmina 2 w swojej kolekcji.