Wstępniak na nowy tydzień: czy po paryskim zamachu obrońcy internetowej prywatności zamkną usta?

Trzeba było być bardzo naiwnym, by sądzić, że asymetrycznawojna z Państwem Islamskim nie dotrze do samego serca Europy. Omożliwościach organizacyjnych muzułmańskich zamachowców mogliśmysię przecież przekonać już w styczniu, gdy dwóch należących dolokalnej komórki Al-Kaidy braci uzbrojonych w broń maszynową,śrutówki, a nawet miotacz granatów odwiedziło redakcjęsatyrycznego tygodnika Charlie Hebdo, zabijając lub ciężko raniącwiększość napotkanych tam osób w odwecie za bluźnierstwo. Kilkamiesięcy później francuski rząd, w imię walki z terroryzmem,przeforsował nowe prawo o inwigilacji, loirelative au renseignement, które przyznawało służbomspecjalnym bezprecedensowe (jak na Zachód) uprawnienia do śledzeniaobywateli, kontrolowania korespondencji i komunikacji, w tymoczywiście elektronicznej. Dzisiaj, gdy w V Republice wskaźnikzagrożenia w systemie Vigipirate podniesiono do najwyższego,szkarłatnego poziomu, obrońcy prywatności zaczynają nieśmiałopytać – skoro z takimi uprawnieniami służby specjalne niezdołały zapobiec tragedii w klubie Bataclan, to jakie jeszczeuprawnienia należy im nadać, byśmy mogli czuć się bezpiecznie?

Wstępniak na nowy tydzień: czy po paryskim zamachu obrońcy internetowej prywatności zamkną usta?

16.11.2015 | aktual.: 16.11.2015 12:22

Śledzący sytuację polityczną we Francji zapewne zdają sobiesprawę, że wbrew deklaracjom francuskiego rządu nowe prawodotyczące inwigilacji wcale nie było entuzjastycznie przyjęte.Grupa La Qudrature du Net na bieżąco informowałao masowych protestach ludności, niezbyt zadowolonej z tego, żenagle w europejskim kraju wprowadza się prawo przypominająceniesławny amerykański Patriot Act. Opór ze strony ludności byłtak duży, że projektem nowelizacji zajęła się francuska RadaKonstytucyjna, która ostatecznie w lipcu zgodziła się zargumentami premiera Manuela Vallsa (notabene wcześniej ministraspraw wewnętrznych Francji).

Czego takiego obawiali się protestujący przeciwko „państwutotalnego nadzoru”? Nowe prawo pozwala francuskim służbom namonitorowanie komunikacji telefonicznej i internetowej każdego, ktojest podejrzewany o terroryzm lub współpracę z terrorystami bezkonieczności zwracania się o sądowy nakaz, zmusza też dostawcówsieci i usług internetowych do instalowania w swojej infrastrukturze„czarnych skrzynek” („boîtes noires”), służących dogromadzenia w czasie rzeczywistym metadanych o ruchu generowanymprzez użytkowników.

Ruch ten miałby być analizowany za pomocą tajnych algorytmów,pozwalających na wychwycenie wszelkiej podejrzanej aktywności.Takimi podejrzanymi działaniami miałyby być nie tylko próbyodwiedzania stron dżihadystów, ale też nawet same próby połączeńz darknetem. Niektórzy podejrzewali, że „czarne skrzynki”byłyby w stanie podsłuchiwać też szyfrowane połączenia HTTPS,wykorzystując sfałszowane przez władze certyfikaty do atakówman-in-the-middle – co wydaje się rozsądnym założeniem, wświetle tego, że inaczej nie dałoby się śledzić ruchu zYouTube, domyślnie stosującym dziś HTTPS i wykorzystującym centradanych poza (oficjalnym) zasięgiem francuskiego kontrwywiadu.

To jednak nie koniec atrakcji, które francuskim służbom dałonowe prawo. Mogą one teraz śmiało wykorzystywać pułapki IMSI,czyli fałszywe maszty łączności komórkowej, pozwalające naataki man-in-the-middle, by podsłuchiwać rozmowy telefonicznei gromadzić metadane z normalnych masztów, by śledzić ruchposiadaczy telefonów. Mogą nawet (bez zgody sądu) włamywać się dodomów obywateli (oczywiście tych podejrzewanych o terroryzm), bymóc instalować tam wszelkiego rodzaju podsłuchy, a na komputerachkeyloggery.

Francuski rząd zapewnia, że wszystkie takie operacje będąprzeprowadzane pod należytym nadzorem, by uniknąć nadużyć. Toprawda, nadzór jest. Zajmuje się nim specjalny komitet, na czelektórego stoi sam premier Valls. Posiedzenia komitetu są tajne, aczłonkowie komitetu nie mogą odrzucić decyzji premiera, pełniąwyłącznie funkcję doradczą. Praworządni obywatele niczegozresztą ze strony premiera nie powinni się obawiać. Gdy nowe prawozostało wreszcie przyjęte, z radością napisał on:

#LoiRenseignement: la France a désormais un cadre sécurisé contre le terrorisme et respectueux des libertés. C’est un progres décisif! MV

— Manuel Valls (@manuelvalls) July 23, 2015(„Francja ma wreszcie bezpieczne ramy prawne przeciwkoterroryzmowi, które szanują wolności obywatelskie. To wielkipostęp!”).

Sądząc po tym, co wyczytać można dziś we francuskich mediach,widać, że tragedia w klubie Bataclan zamknęła usta wszystkimobrońcom prywatności – gdy władze V Republiki mówią o otwartejwojnie z terroryzmem, realizowanej tak na froncie wewnętrznym jak izewnętrznym, nikt głośno nie pyta, co to oznacza, dla prawobywatelskich. Skoro jednak tak dobrze zorganizowany atak udało sięprzeprowadzić mimo obowiązywania *loirelative au renseignement, *tonajwyraźniej jego zapisy są niewystarczające, by zapewnićbezpieczeństwo państwa i obywateli. Już dziś mówi się okonieczności inwigilacji internetowych czatów przez wyodrębnionądo tego agenturę (jak twierdzą belgijskie służby specjalne,dżihadyści komunikowali się za pomocą konsol PlayStation 4,wykorzystując zarówno system czatów w grze, jak i aktywność wgrach online, bez pisania czegokolwiek).

Wświetle tego, co się stało, trudno też spodziewać się, by wWielkiej Brytanii odrzucono nową ustawęInvestigatory Powers Bill, która zakazuje stosowania kryptografiiend-to-end – producenci sprzętu i oprogramowania oraz dostawcyusług w myśl nowych przepisów będą musieli zagwarantować, żena żądanie policji i służb możliwe będzie odczytaniekomunikacji wskazanych użytkowników. Kto ośmieli się protestować,gdy w paryskim klubie wciąż widać ślady krwi ofiar zamachu?

Niestetynie widać żadnego pozytywnego wyjścia z wojny asymetrycznej.Odpowiedź państwa francuskiego na atak brzmiała jak kiepski żart– otóż ogłoszono „zmasowane naloty” na pozycje PaństwaIslamskiego, podczas których zrzuconych miało być około 20 (sic!)bomb. To ułamek tego, co dzień w dzień wykonuje lotnictworosyjskie podczas swojej operacji w Syrii, więc jest to raczejsymbol bezsilności europejskiego mocarstwa, niż dowód siły. Tadziwna, nieprzypominająca niczego innego wojna potrwa jeszcze długo,i nie ma się co łudzić, że ograniczy się tylko do Francji. Krokpo kroku w pozostałych krajach europejskich będzie się rozszerzaćuprawnienia służb, delegalizować kryptografię w rękach cywili,ogłaszając, że to niezbędne dla naszego bezpieczeństwa. A każdykolejny zamach będzie traktowany jako potwierdzenie, a niezaprzeczenie słuszności prowadzonej polityki.

Wtym niewesołym czasie pozostaje mi zaprosić Was do kolejnegotygodnia z naszym portalem. W świecie techniki komputerowej wciążdzieje się wiele optymistycznych rzeczy, także w kwestiibezpieczeństwa i prywatności, na nich więc szczególnie sięskupimy. Jeśli zaś chcecie sami coś dla naszego portalu napisać,to zapraszam do kontaktu – piszcie w tej kwestii bezpośrednio domnie.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (170)