Zotac ZBOX Nano XS AD11 Plus - jeszcze mniejszy, ale wydajniejszy
Pamiętacie tajemnicze urządzenie prezentowane na targach CeBIT na stoisku Zotaca? Wtedy jeszcze bez specyfikacji, można było jedynie porównać wymiary ze starszymi braćmi. Jako jedni z pierwszych w Polsce otrzymaliśmy to „ufo” do testów. Poczytajcie co potrafi najnowszy i zarazem najmniejszy minikomputerek Zotac ZBOX Nano XS AD11 Plus.
11.05.2012 | aktual.: 14.05.2012 11:28
Już poprzednie wersje komputerów Nano były małe, jednak jego najnowsza odsłona powaliła mnie na kolana: 10 i pół centymetra! Tyle wynosi długość i szerokość tego mikrusa. Kalkulator leżący obok na biurku jest większy. Jestem pełen podziwu dla inżynierów z Zotaca, którym udało się upakować całkiem wydajny komputer w takiej malutkiej obudowie. Samo wykonanie obudowy stoi na bardzo wysokim poziomie. Boki są w całości wykonane z jednego płata aluminium, góra z ciemnego, lekko przeźroczystego plastiku, a spód to metalowa płytka, przez którą możemy się dostać do wnętrza komputerka. Mało tego, że obudowa jest mała, to na jej bokach znajdziemy wszystkie wejścia i wyjścia jakich potrzebujemy. I tak na przodzie znalazło się miejsce dla czytnika kart, uniwersalnego złącza USB 2.0 i eSATA. Nie zabrakło też wejścia mikrofonowego i wyjścia na słuchawki. Na tylnej ściance odkryjemy gniazdo zasilacza, port HDMI, gniazdo sieciowe i po dwa porty USB 2.0 i 3.0. Mamy praktycznie wszystko czego nam trzeba.
Uważny czytelnik zauważył zapewne, że nie ma dedykowanego wejścia na antenę do WiFi, tak jak było w poprzednich modelach Nano. Nic się nie martwcie, oczywiście antena jest i wpina się ją w jedno ze złącz USB 2.0. Jednak to nie wszystko czego można się spodziewać po antenie USB. Rzeczona antena okazała się niezależną kartą WiFi, którą możemy wpiąć do dowolnego komputera i będzie ona działać bez jakichkolwiek problemów. Sprawdzone w 100% i działa.
Wnętrze komputera stanowi bardzo chwalona platforma Brazos od firmy AMD. W tym przypadku mamy do czynienia z jej najmocniejszą odmianą, mianowicie z dwurdzeniowym procesorem E-450 o zegarze 1,65 GHz i grafiką Radeon HD 6320. Uzupełnieniem są 2 GB pamięci RAM i, całkowita nowość w tym wydaniu, 64 gigabajtowy dysk SSD! Zastosowanie pamięci flash zamiast dysku talerzowego wyszło najmniejszemu ZBOXowi tylko na dobre. Choć sam dysk SSD do demonów prędkości nie należy, to Windows 7 postawiony na nim dostał dosłownie skrzydeł. Praca nabrała tempa, a responsywność systemu znacząco wzrosła.
Przyzwoita platforma sprzętowa przełożyła się na całkiem przyjemną i efektywną pracę z mikrusem Zotaca. Przeglądanie stron, praca z arkuszem kalkulacyjnym czy nawet obróbka zdjęć, to wszystko wychodziło dość żwawo i miałem wrażenie, że pracuję na pełnowartościowym pececie. Wideo w formacie Full HD (1920x1080px) odtwarzało się płynnie i bez zacięć nawet przy tak dużym bitrate jak 20-25 (test birds). Miałem też okazję na tym maleństwie odpalić najnowszą grę TrackMania 2: Canyon. Z niemałym zdziwieniem zobaczyłem płynną rozgrywkę w rozdzielczości 1920x1080px przy wysokich ustawieniach detali. Naprawdę jestem pod wrażeniem wydajności.
W temacie chłodzenia w tak zwartej konstrukcji ciężko doszukać się przełomowych rozwiązań. Zmorą minikomputerów są małe wentylatorki wewnątrz, które jak obciążymy maszynę wchodzą na bardzo wysokie obroty i drażnią swym odgłosem. Niestety, wysoka wydajność okupiona jest dość głośną pracą chłodzenia. O ile podczas przeglądania stron internetowych czy pisania w Wordzie wentylatorka praktycznie nie słychać, to już przy graniu czy nawet wymagającym filmie wiatraczek potrafi nieźle się rozkręcić i poirytować użytkownika (decybelomierz wskazywał blisko 40 dBa). Mogłoby się wydawać, że chłodzenie, głośne bo głośne, będzie wydajne, a temperatury urządzenia będą znośne. Nic bardziej mylnego, procesor nierzadko osiągał 80 do 90 stopni C, a obudowa z zewnątrz miejscami miała nawet 50 stopni. To dużo, a zastąpienie warczącego wiatraczka rozwiązaniem pasywnym, w tym wypadku jeszcze pogorszyłoby cyrkulację powietrza wewnątrz obudowy. Za to pobór prądu Zotaca wypada świetnie. W trybie, powiedzmy, bezczynności (pulpit z Aero) nasz maluch pobiera około 14-15 W, podczas oglądania filmów pobór skacze nieznacznie do 22-24 W, by w trybie mocnego obciążenia ledwo przekroczyć 30 W. Wartości te wydają się dość niskie i kolejny komputer w domu nie wpłynie znacząco na opłaty za zużytą energię.
Zotac ZBOX Nano XS AD11 to godny następca starszych braci. Producent zadbał o większą wydajność, a przy tym zaskoczył jeszcze mniejszymi gabarytami. Świetnym posunięciem jest zastosowanie dysku SSD. Na pochwałę zasługuje też wyposażenie. W tym aspekcie Zotac nas rozpieszcza od dość dawna. Kupując Nano XS otrzymamy wraz z nim całą gamę dodatków: uchwyt Vesa, aby zamontować komputerek na plecach monitora, zewnętrzy czujnik podczerwieni, pilot z dwiema bateriami do niego, niezależną kartę WiFi USB, a nawet przejściówkę ze słuchawek na SPDIF dla bardziej wytrawnego słuchacza. Niestety jak to zwykle bywa, nie ma nic za darmo. W tym przypadku cena zestawu w wersji Plus (z dyskiem) to koszt 1470 zł. Jest to więcej niż za starsze modele, jednak różnice w urządzeniu powinny zrekompensować wyższą cenę zakupu. Produkt idealnie nadaje się do salonu, gdzie z powodzeniem może zastąpić mniej funkcjonalne odtwarzacze multimedialne, w moim przypadku wysłużony Xtreamer znalazł godnego następcę :-)