Ewolucja Win10 w Win11 oraz podsumowanie nowości z 3 ostatnich tygodni
Minęły już trzy tygodnie od czasu udostępnienia pierwszej „deweloperskiej” wersji Windows 11, więc zakładam, że wiecie na jego temat praktycznie wszystko. Zatem daruję sobie rozpoczynanie od samego początku, tym bardziej, że wpisów na jego temat powstała cała masa. Zamiast tego przedstawię Wam rzeczy, które w międzyczasie zaimplementowano.
Zanim przejdę do konkretów napomknę jeszcze o pewnej obserwacji. Windows Insider przyzwyczaił mnie do tego, że tydzień w tydzień poświęcałem 30‑40 minut na instalację nowej kompilacji. Nawet jeśli zmian było niewiele lub w ogóle je pominięto na rzecz poprawek, ta jedna rzecz pozostawała niezmienna. Pobierał się i instalował pełny obraz systemu, następowała migracja danych itd., co zabierało sporo czasu. Nie wiem czy poprawili to w Windows 11, czy powód jest inny, lecz instalacja każdej z wypuszczonych paczek kumulatywnych trwała ~5minut. Być może „całościowe” uaktualnienie przeznaczone dla konsumentów zainstaluje się „po staremu”.
W każdym razie, oficjalny rozwój Windows 11 rozpoczął się wraz z wydaniem 22000.51, pierwsza paczka podniosła numer do 22000.65, a druga na 22000.71.
Co zmieniono względem pierwotnego wydania?
Osoby mniej obeznane z arkanami Windows niewątpliwie docenią dodanie do menu start paska wyszukiwania.
Zarządzanie zasilaniem i baterią zyskało listę z planami zasilania. Co ciekawe, próba wejścia w tę kategorię powoduje wymuszone zamknięcie ustawień, ale już użycie odnośnika ukrytego w menu kontekstowym ikony baterii otwiera stosowną zakładkę.
Podglądy paska zadań, czyli miniatury wyświetlane po najechaniu na ikonę uruchomionego programu, otrzymały zaokrąglone rogi. Poza tym, w jego ustawieniach pojawił się przełącznik (z jakiegoś powodu u mnie nieaktywny) zezwalający na wyświetlanie na wielu monitorach.
Asystent przyciągania okien (tak to się tłumaczy?) dostosowuje się do posiadanego ekranu, np. na mniejszych wyświetlaczach zamiast podziału na cztery kwadranty mamy możliwość rozdzielenia okna na trzy równe części.
Użytkownicy z chińskiego regionu otrzymali integrację z weshineapp.com, czyli jednym z najpopularniejszych dostawców GIF’ów.
W menu kontekstowym pulpitu na pierwszy plan wyciągnięto przycisk „odśwież”, który wcześniej ukryty był pod „pokaż więcej opcji” (kliknięcie w to uruchamia nam „stare” menu – zarówno funkcjonalnie, jak i wizualnie). Kliknięcie prawym przyciskiem myszy w ikonę głośnika ukaże nam teraz „rozwiązywanie problemów z dźwiękiem”.
Pojawił się kolejny widżet, którego ochrzczono mianem „entertainment” – poleci nam filmy obecne w zasobach Microsoft Store. Póki co widoczny jest wyłącznie w regionach US, UK, CA, DE, FR, AU, JP.
Nie bardzo wiem jak to się objawia, lecz Microsoft testuje sobie użyteczność niejakiego SplitButton w odniesieniu do tworzenia folderów i plików z poziomu paska komend eksploratora plików.
Wszystkie nowe menu kontekstowe uaktualniono o obsługę „arcylic material”, tj. przezroczystości.
Kilka słów od autora
Tak przedstawiają się zmiany zaimplementowane od czasu udostępniania Insiderom pierwszej deweloperskiej odsłony. Ewidentnie widać, iż programiści nie zamierzają dodawać już niczego przełomowego, aby móc w spokoju skupić się na doszlifowaniu Windows 11 – zarówno pod kątem wizualnym, jak i „technicznym”.
Na pewno nie wyeliminują wszystkich niedociągnięć, ponieważ wymagałoby to naprawdę gruntownej przebudowy. Nieprędko zapomnimy o naleciałościach minionych wersji okienek, choć muszę przyznać, że elementy dedykowane „typowemu konsumentowi” są ładnie odświeżone.
System działa żwawo i stabilnie (nowe animacje na pewno poprawiają komfort pracy), nie sprawia mi dosłownie żadnych problemów. Jedyne co udało mi się znaleźć, to popsuty panel z widżetami – nic mi nie wyświetla. Poszperałem trochę w Centrum Opinii i nie tylko ja mam z nim problem.
Osobiście korzystam z centralnego umieszczenia loga Windows i z początku trochę dziwnie to wyglądało w moich oczach (ahh, te przyzwyczajenia), lecz szybko przywykłem. Na szczęście nie zapomniano o tradycjonalistach, więc bez problemu przesuniemy wszystko do lewej krawędzi – jak to było do tej pory.
Jeśli to ma dla kogoś znaczenie, to posiadam 8‑letniego laptopa Lenovo G500S (jedynie dysk wymieniłem na SSD i dodałem kolejną kość RAM – w sumie 8GB) i wydajnościowo jest bardziej niż zadowalająco. Jak to często żartuje się w temacie aktualizacji Androida – „seems faster”.
Nie mogę się już doczekać (o ile mój laptop w ogóle temu podoła) obsługi aplikacji pisanych z myślą o robociku. Za ich dostarczenie odpowiadać ma Amazon ze swoim Amazon Appstore, choć przez krótką chwilę nad tym projektem pojawiły się bardzo ciemne chmury. Wszystko przez to, iż Google oficjalnie ogłosiło odejście od plików APK na rzecz App Bundles. Na szczęście Amazon szybko zajął swoje stanowisko i zapewnił, że ich sklep obsłuży oba formaty i żadnego nie będzie wymuszać.