Blog (124)
Komentarze (364)
Recenzje (0)
@CarlitoNeoElektromobilność oczami Polaków - raporty, analizy i własne spostrzeżenia

Elektromobilność oczami Polaków - raporty, analizy i własne spostrzeżenia

Na co dzień zajmuję się testowaniem aut. Od taniej Dacii Logan z LPG po elektryczne Audi RS e‑tron GT za sporo ponad pół miliona złotych. Bardzo często mam styczność z samochodami elektrycznymi, wiem jak się je eksploatuje na co dzień i bardzo często spotykam się z opiniami innych kierowców na temat elektromobilności w Polsce i w ogóle. Jak to się ma do analiz i raportów? Bywa różnie.

807419

Panie, ile pali taki potwór?

Przy okazji testu Audi RS e‑tron GT jakiś czas temu, kilkukrotnie spotkałem się z podobnymi pytaniami. Nie przeszkadzają mi one bo wiem, że takie auta stanowią ciekawostkę na drogach i wielu kierowców jest po prostu ciekawych opinii "z pierwszej ręki". Ale to, co mnie dziwi, to kompletna niewiedza wśród wielu postronnych kierowców na temat przepisów i samej motoryzacji. Auto było na zielonych tablicach, które dość mocno się wyróżniają i podpowiadają innym, że to auto elektryczne. Po co więc pytania o spalanie? Być może się czepiam i wyolbrzymiam, ale to w pewnym stopniu pokazuje, jak niewiele o elektromobilności wiedzą Polacy.

Gdy testuję nieco mniej rzucającego się w oczy elektryka i ewidentnie stoją przy ładowarce, wątpliwości nie ma i wtedy pojawiają się typowe pytania tj. jak długo się ładuje, ile przejedzie i po cholerę takie coś kupiłem. Gdy zaczynam wyjaśniać, że w odpowiednich warunkach samochód przejedzie 350, 400 czy nawet 500 kilometrów (w zależności od modelu), można je naładować nawet w pół godziny (na szybkiej ładowarce), ma genialne osiągi, dynamikę, ciszę i komfort, większość zaczyna albo z uznaniem kiwać głową, gdy wyprowadzam ich z głębokiego błędu (zasięgi po 100 km, ładowanie po kilka godzin itp.), albo na siłę wymyślają dziwne argumenty. Najśmieszniejszy jest ten, że zasięg 400‑500 kilometrów to dla nich za mało. Gdy pytam, jak często robią "na raz" 500 kilometrów, zazwyczaj mówią, że się śpieszą i odchodzą zmieszani.

No serio. Jak często przeciętny kierowca robi jednym strzałem 400‑500 kilometrów? Raz w roku? W miesiącu? Zazwyczaj jest to 40‑50 kilometrów dziennie z pracy do domu, po drodze odbierając dzieci ze szkoły lub przedszkola i jadąc do marketu po zakupy. A jeśli ktoś jeździ więcej, nie wybiera elektryka i wtedy nie marudzi, że elektryki są be bo po prostu nie pasują do jego trybu eksploatacji. Czy ja marudzę, że coupe czy kabriolety są bez sensu, bo wolę sedany lub kombi? Po prostu nie zwracam na nie uwagi lub rozważam je jako drugi lub trzeci samochód w rodzinie do innych celów. Żaden samochód nie jest do wszystkiego. Szybki, oszczędny, pojemny, wygodny, terenowy, sportowy - znajdźcie mi auto ze wszystkimi cechami.

Tyle moich spostrzeżeń z niemal codziennych obserwacji. Wiedza na temat elektromobilności jest w większości przypadków mizerna, nieaktualna lub przesycona durnymi stereotypami, które są albo tworzone na siłę, albo bazujące na samych początkach, gdy auta elektryczne faktycznie były beznadziejne. Teraz jest nieco inaczej. Auta elektryczne stają się coraz lepsze, ciekawsze, ale to infrastruktura w Polsce za nimi nie nadąża. Dla większości kierowców elektryk może być alternatywą, ale nie musi i na razie (słowo klucz), nikt do niczego nikogo nie zmusza. Mamy jeszcze trochę czasu, więc warto go przeznaczyć na poznanie tego tematu, który wszystkich prędzej czy później dosięgnie. Czy tego chcemy, czy nie.

Raporty i analizy specjalistów

A jak moje spostrzeżenia mają się do profesjonalnych raportów i analiz, które weryfikują stan wiedzy i świadomości Polaków na temat elektromobilności? Niedawno brałem udział w Volkswagen Media Day, podczas którego, na jednym z paneli dyskusyjnych firma InsightOut Lab, zajmująca się właśnie analizami i budowaniem raportów dla różnych klientów w różnych obszarach, m.in. dla Volskwagena. Wszystkie raporty są publiczne i dostępne na stronie InsightOut Lab, więc jak ktoś chce szczegółów, niech tam zagląda. Słowem wyjaśnienia, większość raportów powstaje na bazie opinii około 1000 Polaków. W naszym przypadków tj. tematu elektromobilności, opinie respondentów są zderzane z wrażeniami oraz opiniami realnych użytkowników samochodów elektrycznych. To może być ciekawe.

Warto zacząć od tego, co przeciętni kierowcy sądzą o użytkownikach samochodów elektrycznych. Jak się okazuje, odniosłem odrobinę inne wrażenie, bowiem w moim mniemaniu, inni kierowcy patrzą na mnie jak na idiotę w samochodzie elektrycznym, który chce się popisać, ale zamiast tego jeździ pralką na kołach. Bywa, ale jak się okazuje, są też inne opinie, co prezentuje poniższa grafika.

807095

Zazwyczaj opinie są dość pozytywne, a zdecydowanie bardziej przychylnymi w stosunku do użytkowników aut elektrycznych są kobiety. Być może panowie, lecząc swoje kompleksy, chcą nawet we własnej głowie zdyskredytować kierowcę elektryka? Trudno stwierdzić. Kolejny slajd raportu pokazuje, że Polacy mniej więcej orientują się w kosztach zakupu i eksploatacji samochodu elektrycznego. Fakt, samochody elektryczne są droższe w zakupie i zazwyczaj kosztują zdecydowanie więcej, od podobnie wyposażonych odpowiedników z silnikami spalinowymi, co bardzo łatwo można sprawdzić sprawdzając cennik np. Opla Mokki czy Peugeota 208.

807097

Jeśli chodzi o cenę zakupu, dla wielu Polaków samochód elektryczny jest poza zasięgiem. Ba! Wielu z nas kojarzy go z autem luksusowym, choć w przypadku Opla Mokki-e jest to skojarzenie mocno na wyrost. Zdecydowana większość nie wydałaby na elektryka więcej niż 150 000 złotych, co jest zapewne spowodowane nie tylko przeciętną zamożnością naszego narodu, ale i kulawym systemem dopłat do elektryków. Widać to m.in. na poniższym slajdzie.

807099

No dobra, ale co o samochodach elektrycznych myślą ich użytkownicy, którzy przesiedli się z samochodów konwencjonalnych? Mam wśród znajomych kilku użytkowników o takim profilu i każdy zdecydowanie chwali sobie przejście na elektryka. A co mówi o tym raport?

807101

Kolejny slajd to świetny przykład tego, jak skromna i nieaktualna jest wiedza Polaków na temat najważniejszej cechy elektryków - zasięg. Właśnie przez tą niewiedzę większość z kierowców uważa elektryki za bezsensowny twór, a dopiero gdy dowie się, że można tym autem przejechać bezproblemowo 35‑400 kilometrów, a nawet więcej, argumenty zaczynają się po prostu sypać jak domek z kart.

807103

Moje wnioski?

Nie mam zamiaru nikogo na siłę przekonywać, że samochody elektryczne są super, bezkonkurencyjne i wszyscy powinni się do nich przesiadać zapominając o spalinówkach. Nie, nic z tych rzeczy. W wielu aspektach samochody spalinowe nadal nie mają konkurencji, a chodzi przede wszystkim o bezproblemową eksploatację na długim dystansie np. podczas podróży na wakacje itp. Ale tutaj porażka elektryków nie jest winą samych elektryków, tylko infrastruktury, bez której elektryki są bezsensowne. Mieszkam w Radomiu, gdzie mam tylko dwie (DWIE!) ładowarki o bajońskiej mocy 40‑50 kW, co jak na miasto z liczbą mieszkańców na poziomie około 210 tys. mieszkańców, jest nieśmiesznym żartem.

Ładowarki na trasach to również żart i właśnie przez to w świadomości Polaków zagnieździła się opinia, że jazda samochodem elektrycznym na długim dystansie jest męczarnią i walką o przetrwanie. W niektórych przypadkach - owszem. Ale jeśli na trasie przejazdu jest kilka ładowarek, nawet o podstawowej mocy 40‑50 kW, wystarczy zatrzymać się na 15‑20 minut na doładowanie, aby dość sprawnie przebyć cały odcinek bez obaw o zasięg. Ale... na trasie muszą być ładowarki, a z tym w naszym kraju jeszcze skromnie. Jasne, jest coraz lepiej, ale do poziomu Norwegii czy Niemiec nam daleko.

A w optymalnych warunkach, gdyby na trasie ładowarki byłyby rozmieszczone z częstotliwością zbliżoną do ilości tradycyjnych stacji benzynowych, miały przyzwoitą moc przynajmniej 100 kW, podróż nawet na dystansie 200‑300 procent deklarowanego zasięgu auta nie byłaby problemem. Postoje co 1‑1,5 godziny na 20‑30 minut ładowania są nawet wskazane. No ale na to przyjdzie nam jeszcze poczekać kilka lat.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)