Krótki test OneOdio A30: Jedne z wielu, czy jedyne na milion?
27.06.2021 | aktual.: 28.06.2021 12:44
Zawsze, gdy oceniam słuchawki (amatorsko, z punktu widzenia zwykłego usera), staram się brać pod uwagę nie tylko ogólną jakość, ale i cenę. Wiem bowiem, że za 150‑200 złotych nie dostanę sprzętu najwyższej klasy, z bajecznym dźwiękiem i świetnym ANC. Jeśli szukałbym słuchawek znanych firm, za 200 złotych nie znalazłbym niczego. Ale coś z zaplecza, mało znanej firmy? Wybór jest ogromny. Jedną z propozycji słuchawek bezprzewodowych z ANC jest OneOdio A30. Co oferuje i czy jest warte zachodu (a raczej wschodu)?
Zacznijmy od podstaw. Jeśli ktoś myśli, że słuchawki bezprzewodowe z ANC za 150‑200 złotych będą kompletne i po zakupie zechcesz wyrzucić wszystkie swoje drogie słuchawki do kosza, lepiej zejść na ziemię. Nie, OneOdio A30 nie wywołały u mnie zachwytu, nie oczarowały dźwiękiem, nie powaliły stylistyką i nie zaskoczyły jakością ANC. Ale za około 160‑170 złotych? Trudno na cokolwiek narzekać.
Wygląd, budowa i wykonanie
Wizualnie OneOdio A30 bardzo mi się podobają. Mają klasyczny, elegancki kształt, który może przywodzić na myśl droższe konstrukcje renomowanych firm. Konstrukcja zamknięta, mięciutkie gąbki, które nie uwierają nawet przy kilkugodzinnym słuchaniu, jednolity pałąk z dość szeroką regulacją i miękką, gumową poduszką. Oprócz tego na lewej muszli mamy trzy podstawowe przyciski wielofunkcyjne (włączanie, przełączanie utworów, pauza itp.) oraz port jack 3,5 mm, na lewej z kolei przełącznik trybu ANC oraz port USB‑C do ładowania. Tak, wreszcie port USB‑C staje się standardem nawet w tak tanich słuchawkach!
Jeśli chodzi o design, mi się bardzo podobają, nie mają walącego po oczach logo, tandetnych wstawek w jakimś kolorze, chromowanych akcentów itp. Wszystko jest stonowane i wyważone. Za to plus. Plus również za lekkość słuchawek, choć niektórzy mogą to uznać za wadę i zarzucać brak solidności. Tak jest naprawdę w porządku, choć oczywiście nie jest to sprzęt z klimatem „premium”. Muszle można oczywiście składać, regulować i obracać o 90 stopni, aby np. włożyć do plecaka czy wygodniej powiesić na szyi. Pałąk również możemy złożyć tuż przy muszli. Jakość materiałów – oczywiście głównie plastik – jest zadowalająca, choć w tej cenie nie oczekiwałbym niczego ponad średnią. Z bliska czuć nieco „taniość”, ale to już czepianie się na siłę.
Jeśli chodzi o dodatki, jest minimum socjalne. Woreczek z imitacji skóry, dwa kabelki (sygnałowy i do ładowania), adapter i prowizoryczna instrukcja. Skromnie.
Parametry i jakość dźwięku
Bazując na danych producenta, mamy tu 40‑milimetrowe przetworniki pracujące w paśmie o częstotliwości od 20 Hz do 20 kHz i o sprawności akustycznej 100 +/- 3 dB. Parametry raczej standardowe. Co jeszcze? Hybrydowa aktywna redukcja szumów z układem AMS AS3415 zdaniem producenta redukuje dźwięki o niskiej częstotliwości nawet o 26 dB (do 92%). Słuchawki mają wbudowany moduł Bluetooth 5.0 z chipem QCC3003, bateria, która ładuje się do pełna (przez port USB‑C) w niecałe 2,5 godziny wystarczy na około 25 godzin słuchania muzyki bezprzewodowo (bez ANC). Samo ANC działa do 45 godzin. Jest także zestaw mikrofonów z redukcją szumów CVC 8.0. A jak to wszystko spisuje się w praktyce?
OneOdio A30 to naprawdę przyzwoite słuchawki, ale na pewno nie z przeznaczeniem dla miłośników muzyki, którzy są niezwykle wrażliwi na dobrej jakości dźwięk. Tutaj dźwięk jest dobry, ale bez żadnych imponujących cech. Podczas słuchania bezprzewodowego bez włączonej funkcji ANC, scena jest odrobinę wąska i nieco spłaszczona, czasami ma ambicje na więcej, ale są to chwilowe zrywy. Tony niskie są trochę wycofane, ale dość przyjemnie punktowe, punktualne. Średnica również nie jest imponująca, ale na pewno na lepszym poziomie, niż dół. Tony wysokie są bez zarzutu, delikatne, przyjemne w odbiorze, szczegółowe i na pewno nie napastliwe.
Działanie ANC
Podobnie, jak w przypadku innych słuchawek z ANC, po uruchomieniu systemu redukcji szumów jakość odtwarzanej (bezprzewodowo) muzyki staje się nieco lepsza. Wiem, to subiektywne odczucie, ale chyba o to tutaj chodzi – zyskuje przede wszystkim bas, który nadal jest delikatny i trochę nieśmiały, ale wreszcie staje się odczuwalnym elementem muzyki. Inne pasma również stają się przyjemniejsze w odbiorze. Jasne, samo ANC jest raczej dostateczne i na pewno nie jest „game changerem”, tłumi dźwięki z otoczenia, ale głównie o niskich częstotliwościach, ale z pewnością „coś robi” i nie jest tu tylko na doczepkę.
Czy warto?
Chciałoby się napisać: „No raczej!”. Za około 160‑170 złotych zdecydowanie tak! Jasne, dźwięk nie jest wybitny i zachwycający, brakowało mi możliwości ingerencji w ustawienia przede wszystkim ANC, ale z drugiej strony obsługa jest banalnie prosta i nie skomplikowana dedykowaną aplikacją. To jedne z moich ulubionych słuchawek rezerwowych i często po nie sięgam. Polecam!
P.S. Jeśli dotrwałeś do końca, możesz kupić testowane słuchawki TUTAJ. Darmowa wysyłka z Polski, 24‑miesięczna gwarancja, a już na starcie rabat 20% z kodem BEST20OFF.