Kryptologia XX wieku — Enigma — „transplantacja"
30.07.2017 | aktual.: 31.07.2017 20:30
Polski zespół kryptologiczny toczył z Chi‑Dienst wyrównany bój na polu matematyki i kryptologii. Częściowo dzięki błędom technicznym, częściowo dzięki złym założeniom, niemiecka maszyna została pokonana. Największym problemem stojącym na przeszkodzie okazał się nie brak umiejętności, a funduszy. Wykonanie jednej „bomby” Rejewskiego pochłonęło praktycznie cały roczny budżet Biura Szyfrów. Niemieckie posunięcia dyplomatyczne, takie jak Anschluss Austrii czy zajęcie Sudetenlandu zwiastowały, że jednym z kolejnych celów Hitlera może stać się Polska. Wykonanie 60 bomb Rejewskiego oraz kilkudziesięciu kompletów płacht Zygalskiego nie było więc jedynym wyzwaniem. Należałoby zrobić także odpowiedni zapas zwykłych Enigm, za pomocą których odpowiednio wyszkolony i powiększony personel mógłby odszyfrowywać otrzymane niemieckie meldunki przy znajomości parametrów maszyny. Ale nasi zachodni „sojusznicy” w sferze badań nad Enigmą mieli jeszcze większe problemy.
Pierwsze spotkanie
W obliczu zbliżającej się wojny wymiana doświadczeń na temat dekryptażu niemieckiej maszyny szyfrującej stawała się coraz bardziej sensownym krokiem. W pewnym momencie do wymiany doświadczeń na temat niemieckiej maszyny szyfrującej dążyły wszystkie strony – Francuzi z gen. Bertrandem na czele chcieli ruszyć swój program dekryptażu do przodu. Ponadto Bertrand miał pewne problemy ze zwierzchnikami, gdyż duże nakłady na Enigmę nie dawały wymiernych rezultatów. Francuskie dowództwo uważało, że o wiele lepszym sposobem pozyskiwania informacji będzie umieszczenie na terenie III Rzeszy swoich szpiegów, niż złamanie „niemożliwej do złamania” maszyny. Polskie Biuro Szyfrów też miało problemy. Zespół kryptologiczny był za mały, a Biuro Szyfrów miało zbyt małą ilość pieniędzy, aby wyprodukować odpowiednią ilość płacht Zygalskiego i/lub bomb Rejewskiego. Do ewentualnego spotkania najmniej dążyli Brytyjczycy. Choć i ci zaczynali powoli zauważać, że „strefa buforowa” w postaci III Rzeszy Hitlera przeciwko „czerwonej zarazie” (ZSRR) zaczynała wymykać się spod kontroli.
Generał Bertrand był inicjatorem pierwszego trójstronnego spotkania. Miało ono miejsce w Paryżu w siedzibie wywiadu wojskowego. Odbyło się w dniach 9‑10 stycznia 1939 r. W polskiej delegacji znajdował się płk Gwido Langer i mjr Maksymilian Ciężki. Polacy wówczas chcieli nie tyle dzielić się swoimi tajemnicami, o ile poznać postęp brytyjskiego i francuskiego programu. Diagnoza była szokująca. Ciężki zaryzykował i zasugerował Brytyjczykom, że klucz depeszy można odtworzyć, wykorzystując cechy szyfru i błędy szyfrantów. Dilly Knox – zdolny, ale arogancki angielski kryptolog określił Ciężkiego jako „głupca” i „ignoranta” który w ogóle nie ma pojęcia o temacie rozmowy.
Ujawnienie tajemnicy
Niemcy w 1939 roku dążyły do wojny. Hitler, po zajęciu Sudetów, a w marcu 1939 roku także reszty Czechosłowacji oraz litewskiej Kłajpedy skierował swoje oczy na Polskę. Wszystko wskazuje na to, że Hitler bał się naszego kraju. Właśnie dlatego w sierpniu wciągnie do sojuszu „ideologicznego wroga” – Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Negocjacje między Hitlerem a Stalinem rozpoczęły się już na początku 1939 roku. Oficjalnie dotyczyły one tylko spraw gospodarczych. Hitler wiedział że Polska, obawiając się agresji ze strony III Rzeszy, będzie starała się wciągnąć Brytyjczyków do wojny. Liczył na to, że ten plan się nie uda.
Ministerstwo spraw zagranicznych II RP z pełną determinacją szukało sojuszników. 8 kwietnia 1939 roku w Londynie zostało podpisane dwustronne porozumienie polsko-brytyjskie o gwarancjach wzajemnej pomocy wojskowej na wypadek agresji niemieckiej. Tydzień później do tych gwarancji przyłączyła się Francja. Hitler natomiast, uznał rozmowy polsko-francusko-brytyjskie za pogwałcenie polsko-niemieckiej deklaracji o nieagresji, podpisanej w 1934 r. Kanclerz III Rzeszy wypowiedział Polsce umowę 28 kwietnia. Z tygodnia na tydzień sytuacja międzynarodowa coraz bardziej się zaostrzała.
Sytuacja militarna kraju podczas ewentualnego konfliktu z Niemcami nie nastrajała optymizmem. Gwido Langer – szef Biura Szyfrów podjął rozmowy ze Sztabem Generalnym o możliwości ujawnienia polskich tajemnic Brytyjczykom i Francuzom. Mimo wiary w polską armię wiedziano, że nasze dywizje będą miały duży problem w odparciu nawały niemieckiej. Po długich rozmowach Langer uzyskał zgodę na podzielenie się swoimi osiągnięciami z sojusznikami. Na uwagę zasługuje fakt, że mimo regularnego czytania niemieckich depesz od 1933 roku, nikt poza kilkoma osobami Biura Szyfrów nie wiedział o możliwościach polskich kryptologów. O rozszyfrowaniu Enigmy nie wiedział szef Samodzielnego Referatu Sytuacyjnego „Niemcy” – płk Jan Leśniak. Samodzielny Referat Sytuacyjny „Niemcy” utworzony został w 1939 r. Skupiał całość aktualnych informacji o stanie niemieckich sił zbrojnych. „Otrzymywałem i opracowywałem depesze z placówek „Wicher”, krótkie zazwyczaj wiadomości, oceniane jako pewne i wiarygodne. Wówczas nie byłem jeszcze wtajemniczony, że są to wiadomości uzyskane przez Biuro Szyfrów z nasłuchu radiowego niemieckich wojskowych i policyjnych radiostacji.”
Depesza o spotkaniu została wysłana 30 czerwca 1939 roku do Londynu i Paryża . Gustave Bertrand z pewnością był zdumiony informacją o spotkaniu. W tamtym czasie potraktował to nawet za swój osobisty sukces – nie wiedział, ale przeczuwał że Polacy coś przed nim ukrywają.
Ze strony francuskiej w spotkaniu brał udział generał Gustave Bertrand oraz kryptoanalityk Henri Braquenie. Obydwaj byli bardzo zadowoleni z zaproszenia. Wszak francuskie służby kryptologiczne, mimo ciągłego dopływu informacji od „Asche” i innych agentów, nie mieli pojęcia jak można złamać niemiecką maszynę szyfrującą.
Zupełnie inny stosunek do spotkania mieli wyspiarze. Dilly Knox – jeden z najzdolniejszych brytyjskich kryptologów nie wierzył w to, że Polacy mogą mu przekazać jakieś sensowne informacje. Sam podejmował nieudane próby walki z niemiecką Enigmą. Odniósł co prawda niewielkie sukcesy w walce z wersją „cywilną” która została przekazana przez Hitlera wojskom generała Franco, ale nie wiedział, jak zabrać się za wersję używaną w Wehrmachcie. Do uczestnictwa w spotkaniu przekonał go jego kolega po fachu – Dallington. Oprócz tych dwóch, w delegacji brytyjskiej znajdował się jeszcze jeden człowiek. Wiemy, że zwracano się do niego „prof. Sandwich” ale nie wiemy, kim on był. Najprawdopodobniej pod tym kryptonimem krył się Stewart Menzies – Dyrektor Generalny Tajnej Służby Wywiadowczej Mi6, znanej także jako Secret Intelligence Service.
Zarówno francuscy, jak i brytyjscy kryptolodzy wybrali drogę lądową. Przyjechali do Warszawy pociągiem. Dla ludzi, którzy zwykle pracują za stertami papierów była to jedna z niewielu okazji, kiedy mogli zobaczyć kraj, przeciw któremu być może będą prowadzili wojnę. Jedynie prof. Sandwich wybrał samolot jako środek komunikacji.
Obydwie delegacje przybyły do Warszawy na dzień przed planowanym spotkaniem -23 lipca 1939 roku. Anglicy zostali zakwaterowani w hotelu Bristol, natomiast Francuzi w Polonii. Cel takiego zabiegu był prosty. Langer chciał ujawnić informacje o sukcesie swojemu serdecznemu przyjacielowi – Bertrandowi, osobiście. Wieczorem spotkali się w okolicach hotelu. Langer ujawnił, że nie tylko stało się możliwe odczytywanie niemieckich depesz, ale także udało się zrekonstruować całą maszynę. Nie podzielił się z Bertrandem jedynie jedną informacją – datą pierwszego sukcesu nad niemiecką maszyną. Langer zasugerował Bertrandowi, że cały sukces udało się odnieść dopiero w początkach 1939 roku. Po długiej rozmowie wszyscy poszli spać, gdyż następny dzień miał okazać się bardzo pracowity.
Już z samego rana obydwie delegacje zostały przewiezione do tajnego ośrodka kryptologicznego „Pyry” w Lesie Kabackim. Rozmowy trwały dwa dni. Spotkanie rozpoczął Ciężki. Pokrótce (jego wypowiedź trwała trzy godziny) przedstawił historię starcia z niemiecką maszyną szyfrującą. Następnie Langer przedstawił problemy, z jakimi borykali się polscy kryptolodzy po wprowadzeniu przez Niemców dwóch dodatkowych wirników oraz zmianie procedury szyfrowania. W tym momencie wtrącił się gen. Bentrand. Oznajmił on, że można przekonać Niemców o tym, że Francuzi znają mechanizm szyfrowania ich nowej Enigmy. Francuski generał miał do tego środki – duża ilość rozstawionych agentów dostarczyła kilkadziesiąt oryginalnych depesz, za pomocą których można było wprowadzić Niemców w błąd. Polacy uznali ten pomysł za „poroniony”. Argumentowali, że rozwiązanie to byłoby dobre jedynie na krótką metę. Niemcy z pewnością po niedługim czasie wprowadziliby udoskonaloną wersję Enigmy, przy której polski zespół nie miałby żadnego punktu zaczepienia. Langer zasugerował, że o wiele lepszym rozwiązaniem będzie podjęcie wspólnych wysiłków zmierzających do opracowania jak najlepszych i najskuteczniejszych metod łamania niemieckiego szyfru. Potem przekazał pałeczkę polskim specjalistom od Enigmy – Zygalskiemu, Rejewskiemu i Różyckiemu. Przedstawili oni metody, którymi doszli do sukcesu. W trakcie prezentacji pojawiło się kilka problemów. Jeden z nich był czysto komunikacyjny. Każda ze stron używała na określenie danych części innych słów. Drugim kłopotem był fakt, że metodyka zapisu obliczeń przez polskich kryptologów nie była stosowana w Anglii i Francji. Dilly Knox mówił wprost aroganckim tonem, że „nasi angielscy koledzy tego nie zrozumieją”. Knox był zresztą jedną z niewielu osób, która bez przerwy kręciła nosem. Jeden z bardziej krytycznych i nerwowych momentów zaczął się wtedy, gdy Rejewski zaczął mówić o sposobie odkrycia połączeń w walcu wejściowym. Wszak, na tym etapie zatrzymały się prace Knoxa. Gdy Rejewski powiedział, że „intuicyjnie odgadł, że poszczególne znaki są podłączone do walca wejściowego w kolejności alfabetycznej” Knoxowi prawie pękły nerwy. W raporcie, który przedstawi Jego Królewskiej Mości napisze, że Polacy odnieśli sukces dzięki dozie szczęścia, a ich wszystkie osiągnięcia opierają się na ukradzionej/kupionej maszynie szyfrującej i informacjom uzyskanym dzięki francuskiemu wywiadowi. Raport ten wpłynie także na historyków angielskich, którzy przez długi czas właśnie Knoxowi i pozostałym osobom z angielskiego zespołu będą przypisywali fakt złamania Enigmy.
Gdy skończyła się część teoretyczna, obydwie delegacje zaprowadzono do podziemi ośrodku w Pyrach, gdzie znajdowały się fizycznie istniejące sukcesy polskiej myśli technicznej. Bertrand odruchowo zapytał polski zespół „Skąd to wszystko?”. Na te pytanie odpowiedział Langer: „Sami zrobiliśmy!”. W tym momencie, po stronie prelegentów znajdowali się nie tylko polscy kryptolodzy, ale także inżynierowie z Wytwórni Radiotechnicznej AVA – z inż. Palluthem na czele. Dilly Knox cały czas arogancko kręcił nosem. W pewnym momencie oznajmił, że chce udać się do ambasady i wezwać z Wielkiej Brytanii ekspertów, którzy drobiazgowo wykonają odpowiednie rysunki techniczne, obrazujące polskie dokonania. Polacy nie dali się zbić z tropu. Byli przygotowani na taką ewentualność. Dla każdej delegacji wykonali po jednym egzemplarzu polskiej Enigmy, wraz z niezbędną dokumentacją pozostałych urządzeń.
Anglicy byli zbulwersowani faktem, że spotkanie w Paryżu stanowiło jedynie próbę „wysondowania” postępów. Z drugiej strony, Dilly Knox zastanawiał się, dlaczego Polacy bez żadnych warunków oddają swoje największe tajemnice. Anglik w raporcie napisał, że Polacy rozwiązali Enigmę dzięki dozie szczęścia, której brakowało angielskim kryptologom. Z drugiej strony, niektóre uwagi Knoxa były słuszne. Dilly Knox i Denniston zauważyli największą słabość polskiej metody. Zarówno płachty Zygalskiego jak i Bomba Rejewskiego opierały się na podwójnym szyfrowaniu klucza depeszy. Obydwaj kryptolodzy wiedzieli, że Niemcy ten proceduralny błąd prędzej czy później zauważą i naprawią.
Pod koniec drugiego dnia spotkania ustalono także kierunki dalszej współpracy polsko-brytyjsko-francuskiej. Polacy mieli skupić się na pracach teoretycznych nad Enigmą. Brytyjczycy mieli wykorzystać polskie materiały do zbudowania odpowiedniej ilości bomb Rejewskiego i płacht Zygalskiego. Mieli zająć się także nasłuchem depesz nadawanych przez flotę Kriegsmarine. Francuzi natomiast mieli robić to, co robili do tej pory, tj. umieszczać agentów w niemieckich służbach i zdobywać informacje agenturalne. Francuskie stacje nasłuchowe miały ponadto zdobywać materiał dla kryptologów, skupiając się na depeszach armii lądowej.
Droga do wojny
Po jednostronnym zerwaniu deklaracji o nieagresji z Polską, Hitler podejmował kolejne kroki zmierzające do podporządkowania naszego kraju. Kolejnym żądaniem Hitlera było przyłączenie Gdańska do III Rzeszy oraz eksterytorialna autostrada mająca łączyć Prusy z III Rzeszą. Polacy żądania niemieckie odrzucali.
Zespół BS‑4 już od dłuższego czasu pracował na trzy zmiany. „Bomby” mimo ich dużego niedoboru, chodziły 24 godziny na dobę. Kryptolodzy jako pierwsi dowiedzieli się o gromadzeniu dużych niemieckich sił na granicy z Polską. Informacje na bieżąco były przekazywane do Sztabu. W ostatnich tygodniach pokoju dla polskich kryptologów nadszedł najgorszy czas. To właśnie wtedy sieć SD – jedyna, która do tej pory posługiwała się starym systemem szyfrowania depesz, przeszła na procedury „mobilizacyjne”, stosowane w Wehrmachcie. Ta decyzja nie zmieniła wiele i była przez Polaków przewidywana już od dłuższego czasu.
23 sierpnia 1939 roku minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop wybrał się do ZSRR. Doszło do podpisania dokumentu, który de facto stanowił IV rozbiór Polski. Wg postanowień, kraje bałtyckie staną się strefą wpływów i przyszłym terytorium ZSRR, a północna granica Litwy ma stanowić granicę pomiędzy strefami wpływów Niemiec i ZSRR. Natomiast Polska miała zostać podzielona pomiędzy mocarstwa wzdłuż linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Treść tajnego protokołu poznają zarówno Brytyjczycy, jak i Francuzi już dzień po podpisaniu go przez ZSRR i III Rzeszę. Lecz Polska do 17 września pozostanie nieświadoma istniejącego śmiertelnego zagrożenia.
Pierwotny plan operacji „Fall Weiss” zakładał atak na Polskę dnia 26 sierpnia 1939 roku. Na nieszczęście dla Hitlera, Polacy podpisali 25 sierpnia 1939 traktat sojuszniczy, który zobowiązywał obydwie strony do udzielenia sobie wzajemnej pomocy w przypadku agresji na jedną ze stron. Spowodowało to odsunięcie decyzji o ataku oraz rozpoczęcie zakrojonej na szeroką skalę operacji izolacji Polski na arenie międzynarodowej. Gdy ZSRR ogłosiło, że nie przeprowadzi demobilizacji swoich wojsk na granicy z Polską, Hitler był pewny, że w razie problemów otrzyma pomoc. Fuhrer III Rzeszy słusznie oceniał, że we Francji i (w szczególności) Wielkiej Brytanii istnieją silne ruchy pacyfistyczne, które opóźnią interwencję.
Polscy kryptolodzy z Biura Szyfrów pracowali dzień i noc, aby zdekodować jak najwięcej niemieckich depesz. Sukces, mimo bardzo niewielkich środków, był imponujący. Udało się poprawnie ustalić rozmieszczenie, liczebność i kierunek uderzenia 90% sił nieprzyjacielskich. Wieczorem dnia 31 sierpnia kryptolodzy odszyfrowali rozkaz Hitlera mówiący o inwazji zaplanowanej na 1 września godz. 4:45. Wiedzieli, że od następnego dnia zmieni się całe ich dotychczasowe życie.
Pierwszego września o godzinie 4:35 nad Wieluniem pojawiły się pierwsze niemieckie samoloty, które zrzuciły bomby na niebronione miasto. Dziesięć minut później pancernik Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzał Wojskowej Składnicy Tranzytowej Westerplatte. Dowództwo Biura Szyfrów musiało szybko podjąć decyzję, co robić w takiej sytuacji. Opcji było niewiele, a wojska niemieckie, stosujące taktykę „Blitzkriegu” każdego dnia znajdowały się coraz bliżej Warszawy ...