Reaktywacja Kombi – polskiego programu, który darzę olbrzymim sentymentem
25.05.2018 | aktual.: 27.05.2018 22:50
Nie będę czarował – to nie jest program dla szerokiego odbiorcy. Temu nazwa może co najwyżej kojarzyć się z rodzajem samochodowego nadwozia albo z pewnym zespołem muzycznym. Kombi to program niszowy. Niszowy do tego stopnia, że zna go niewiele osób nawet w ramach tej niszy.
Otóż proszę Państwa, Kombi to program służący do składu tekstu (DTP). Zanim jednak przeskoczycie do kolejnego artykułu, zatrzymajcie się na chwilę, bo jest to pozycja bez cienia przesady wyjątkowa. Osobiście darzę Kombi szczególnym sentymentem, a osobę autora wielkim szacunkiem, choć z samego programu – przyznaję to w tym miejscu bez bicia – nigdy produkcyjnie nie korzystałem.
Mój pierwszy kontakt z Kombi miał miejsce w 2005 roku, czyli jakby nie liczyć aż 13 lat temu. Wówczas to rozpoczęliśmy na dobrychprogramach akcję "Promujemy polskich autorów!" w ramach której wyszukiwaliśmy i promowaliśmy rodzime perełki. Pierwszą z nich było właśnie... Kombi.
Program już wtedy nie był młody. Zadebiutował w 1989 roku (!) na Atari, a 1996 roku na PC. Mimo to nie był powszechnie znany, nawet osobom zajmującym się DTP jego nazwa zwykle niewiele mówiła – choć z drugiej strony miał grono wiernych użytkowników. Chcieliśmy zaprezentować Kombi szerzej, pokazać że w Polsce potrafimy tworzyć nie tylko programy do fakturowania. Programy, które w swojej dziedzinie mogą być ciekawą (i znacznie tańszą) alternatywą dla propozycji rynkowych liderów, za które trzeba było wyłożyć olbrzymie pieniądze. Warto nadmienić, że bezpłatnych aplikacji tego typu w zasadzie nie było, poza rozwijanym na licencji GNU GPL Scribusem, który jednak w owym czasie był jeszcze mocno niedopracowany (pojawił się w bazie dobrychprogramów dopiero w 2007 roku).
I udało się. Po naszej publikacji i dodaniu do katalogu aplikacji dobrychprogramów, na Kombi zaczęli trafiać nowi użytkownicy, a sam program zaczął też pojawiać się na innych portalach z oprogramowaniem. Z samych dobrychprogramów został pobrany w sumie blisko 9 tys. razy, co biorąc pod uwagę niszowe zastosowanie jest wynikiem godnym podziwu.
W tym miejscu warto przytoczyć z jeden z komentarzy na temat Kombi:
Wstyd się przyznać, ale nie miałem pojęcia o istnieniu tego czegoś. Na screenshotach wygląda wspaniale. Więc nie tylko Adobe InDesign i Quark XPress... (...) Chylę czoła przed autorami Kombi. Trzeba mieć naprawdę duuuużo samozaparcia żeby to ciągnąć w obecnych warunkach.
Wiele osób było przekonanych, że Kombi tworzy zespół ludzi, jakaś spora firma. Tymczasem program od początku do końca był w zasadzie rozwijany przez jednego człowieka – Stefana Nawrockiego. To nazwisko już wówczas było owiane bez mała legendą – przynajmniej na Pomorzu. Stefan Nawrocki m.in. uczył bowiem programowania w C++ na Politechnice Koszalińskiej, a widowiskowy sposób w jaki to robił stał się przedmiotem anegdot, którymi dzielono się również na łamach portalu:
Człowiek wprost niesamowity (...) prowadził zajęcia z programowania w C dla studiów podyplomowych. Pisał kod na tablicy, w pamięci go chyba kompilował, bo potrafił nagle wrócić do początku i coś tam pozmieniać :) Na drugich zajęciach robił z nami mały edytor tekstu. Uznaliśmy że gdyby miał czas to pewnie razem napisalibyśmy własny sytem operacyjny. Bogiem a prawdą niewiele się nauczyłem, bo bardziej się koncentrowałem na sposobie w jaki prowadził zajęcia, a nie na treści tychże, ale wychodziłem z zajęć urzeczony.
W 2007 roku pojawiła się ósma odsłona Kombi, która jak się później okazało była ostatnim dużym wydaniem. Rok później, na blisko dekadę, rozwój Kombi się zatrzymał. Stefan Nawrocki z jednej strony nie za bardzo widział sens dalszego rozwijania swojego programu – był on w zasadzie kompletny do zakładanych zastosowań, a doposażanie go na siłę o nikomu niepotrzebne "wodotryski" tylko po to aby wypuścić nowszą wersję kłóciło się z filozofią jaką wyznawał. Z drugiej jednak strony, po tylu latach, autor chyba się też trochę "wypalił", czemu zresztą trudno się dziwić jeżeli rozwija się taki projekt w pojedynkę, a wiodące programy DTP są tworzone przez setki programistów...
Jakie by nie były powody, ważne były skutki – program trafił na półkę, a Stefan Nawrocki poświęcił się swojej drugiej pasji – fotografii, a ma na tym polu równie imponujące osiągnięcia. Włożył w to masę czasu, sił i środków, odwiedził setki miejsc, w tym tak egzotyczne jak np. Kenia, Maroko, Nepal, Kambodża, czy Indie, z których to przywiózł masę wspaniałych zdjęć (można je zresztą kupić w jego banku fotografii).
Tymczasem użytkownicy Kombi nadal korzystali z ostatniej wersji programu, choć wraz z upływem lat było im coraz trudniej. Program sprawiał problemy pod nowszymi systemami Windows, nie był też wzbogacany o żadne nowe funkcje. Mogłoby się wydawać, że wobec porzucenia rozwoju Kombi w końcu dadzą sobie spokój i skorzystają z rozwiązań konkurencji, a tymczasem... coraz intensywniej zaczęli namawiać autora aby dostosował program do najnowszego Windowsa. Jak się bowiem okazało polityka sprzedawania alternatywnych programów w formie abonamentu nie każdemu odpowiada, z kolei możliwości Kombi dla wielu są nadal w pełni wystarczające. Powstała więc swego rodzaju nisza, którą można spróbować ponownie zagospodarować.
Jak wyznał mi Stefan Nawrocki, z początku trochę obawiał się powrotu do pracy nad Kombi, że nie będzie pamiętał kodu, tego co i jak w programie jest zrobione. Jednak po kilku dniach go "wessało" i znów poczuł w sobie zew programisty ;) I tak w sierpniu ubiegłego roku rozpoczęły się prace nad całkowicie odnowioną, dziewiątą odsłoną programu, która właśnie niedawno zadebiutowała.
Nowości w wersji 9 jest relatywnie niewiele, zresztą nawet gdyby było ich dużo to i tak nie jest celem tego wpisu aby na ich temat się rozwodzić. Zainteresowanych szczegółami odsyłam na stronę domową programu, a pobraniem wersji testowej do katalogu dobrychprogramów. Starczy powiedzieć, że Kombi 9 działa na najnowszych Windowsach i nadal kosztuje relatywnie niewiele (790 zł brutto za dożywotnią licencję). Okazjonalni składacze pewnie i tak będą woleli Scribusa, ale z całą pewnością jest spore grono użytkowników których taka oferta może zainteresować.
Mnie zaś cieszy przede wszystkim to, że Stefanowi Nawrockiemu udało się ten wyjątkowy program reaktywować. Jak wspomniałem na początku, nigdy nie używałem Kombi produkcyjnie, ale mam wielki sentyment do tego programu i jestem pełen podziwu dla autora. Posiadam zresztą do dziś oryginalne programy Inkaust i Kombi dla Atari na dyskietkach 3,5" ;)
Panie Stefanie – życzę powodzenia i trzymam kciuki!