Chuchel — recenzja gry jakich mało. A jak wiemy "małe jest piękne"
15.03.2018 | aktual.: 16.03.2018 12:16
Zapewne wielu z was skojarzy studio Amanita Design. Ta niezależna, czeska firma odpowiedzialna była za produkcję oraz wypuszczenie na rynek takich gier jak Samorost, Botanicula czy przesławne Machinarium, za którą otrzymała w 2009 roku nagrodę „Excellence in Visual Art” na Independent Games Festival. Tym razem otrzymaliśmy część z bardzo podobnym do poprzedników, podejściem do rozgrywki. Gra Chuchel wciąż nawiązuje do gatunku point&click, ale otrzymamy w niej wiele dodatkowych czynności takich jak gry logiczne i zręcznościowe.
Nasz bohater, to ... no właśnie, co?
Zabawę rozpoczynamy od zapoznania się z głównym bohaterem. Na pierwsze oko, tytułowy Chuchel jest czymś na kształt puchatego kłębka lub owłosionej kulki, noszącej na głowie pomarańczowy czepek. Zastajemy go śpiącego wśród ciekawskich istot i właśnie w tym momencie poznajemy postawy mechaniki rozgrywki.
Nasze czynności polegać będą na interakcji przy pomocy kursora myszki z wieloma elementami na ekranie. Z kilkoma z nich dochodzić będziemy do rozbudowanych czynności, mając do wyboru cały wachlarz możliwości. Tuż po udanej pobudce naszego czarnego milusińskiego, ten postanawia napchać brzuszek pyszną wisienką. W tym momencie dochodzi do interakcji z wielką łapą która porywa nasz upragniony prowiant i zabiera go ze sobą. Po krótkiej konsternacji i my ulegamy tej nieznanej sile.
W tym momencie zaczynamy prawdziwą zabawę w celu odzyskania upragnionej wisienki. Po drodze poznajemy swojego głównego rywala - nagą myszkę, zwaną Kekelem która postanawia nam pomóc w tej jakże trudnej akcji.
Plansze pełne przygód
Rozgrywkę obserwujemy z boku a cała zabawa polega na ciągłym rozwiązywaniu pomysłowych łamigłówek i wyzwań. Kilka początkowych czynności opiera się na suchej interakcji z otoczeniem bądź kombinacji ruchów w celu osiągnięcia zamierzonego efektu. W późniejszych etapach dochodzą wątki zręcznościowe oraz odwołania do klasycznych gier takich jak PacMan, Tetris a nawet Flappy Bird.
Im dalej dojdziemy, tym trudniejsze zadania będziemy musieli rozwiązywać. I choć początkowo byłem przekonany że jest to tytuł skierowany stricte dla młodszego pokolenia, to po kilku godzinach spędzonych w Chuchel, wiem że tak nie jest. W tytule tym odnajdzie się gracz w każdym wieku, a szczególnie osoby które uwielbiają wyzwania i wyszukiwanie, skrzętnie poukrywanych smaczków i nawiązań do pop‑kultury.
Na gracza czeka 30 plansz, po brzegi wypełnionych różnymi zagadkami i sytuacjami powodującymi paniczny śmiech a nawet płacz. Każde z zadań różni się podejściem, tematem a nawet przedstawia inną formę - tak, by te nie powtarzały się, oferując coś nowego, świeżego. Postacie w grze zostały tak stworzone by na pierwszy rzut oka zaciekawić widza a po chwili spowodować u niego uśmiech od ucha do ucha.
Przebajeczna zabawa
W każdym momencie rozgrywki, możemy wyłonić menu kontekstowe klikając w gwiazdkę, zlokalizowaną w prawym, górnym rogu. W ten sposób otrzymamy dostęp do podglądu zaliczonych misji i możliwości ponownego powrotu do nich. Kolejne opcje dotyczą mediów społecznościowych, przedstawienia członków załogi gry oraz dostęp do unikalnych zachować naszego bohatera, odkrytych w trakcie zabawy.
Całość rozgrywki została przedstawiona na pięknie ilustrowanych planszach, po brzegi wypełnionych wszelakimi elementami interaktywnymi. Wiele z nich wymaga od nas myślenia przestrzennego a niektóre nawet pomocy postaci dodatkowych. Animacje przedstawione na ekranie cechują się nieco komiczną kreską, wręcz surrealistyczną. No ale w końcu to twórcy Samorosta, więc wszystko jest na swoim miejscu.
Prócz cieszącej oko warstwy artystycznej , otrzymujemy przepiękną ścieżkę dźwiękową oraz przekomiczny język postaci, które razem tworzą przepotężną mieszankę wybuchową. Eksplozja ta dostarcza nam masę pozytywnych emocji i dobrego humoru na długie godziny, choć w samej grze nie spędzimy dłużej niż 3 godziny. Szkoda, gdyż gra się w nią naprawdę dobrze.
Podsumowanie
Spodziewałem się że i w tym przypadku twórcy mojej ulubionej przygodówki (Machinarium) nie spoczną na laurach, serwując nam produkt bardzo rozbudowany i oferujący wiele za ... niewiele. Studio wyceniło swój najnowszy produkt na kwotę nie przekraczającą 30zł, choć szczerze powiedziawszy spodziewałem się nieco większej ilości plansz i urozmaiceń. Co więcej - byłbym w stanie dopłacić do produktu, jeśli tylko oferowałby więcej wątków fabularnych, gdyż po spędzeniu tych 3 godzin w grze, wciąż czuję straszliwy niedosyt :(
Grę na potrzeby recenzji otrzymałem od platformy GOG.com Polecam!