Chromebook na co dzień — część 4 wydajność
19.03.2016 | aktual.: 20.03.2016 21:21
Wśród komentarzy zamieszczonych pod moimi poprzednimi wpisami, bardzo często pojawiają się pytania dotyczące różnych aspektów wydajności Chromebooka. Przyznam, że odpowiedzieć na to pytanie nie jest łatwo, jednak po kilku tygodniach naprawdę intensywnego i ciągłego użytkowania Chromebooka, mam już pewien pogląd. Zanim jednak przejdę do właściwych testów i ich wyników, przypomnę tylko konfigurację maszyny która trafiła w moje ręce.
Samsung Chromebook Series 3 to dość nietypowy dla użytkowników tradycyjnych PC sprzęt.
- Procesor: Samsung Exynos 5 Dual taktowany 1.7 GHz
- Układ graficzny: czterordzeniowy układ Mali T-604MP o mocy obliczeniowej 2.1 gigapixela na sekundę.
- Pamięć: DDR3L o wielkości 2 GB pamięci RAM współdzielonej z układem graficznym, bez możliwości rozbudowy.
Bardzo chciałbym przetestować wydajność tego sprzętu przy użyciu mojego ulubionego Geekbencha, jednakże program ten nie występuje w wersji dla Chrome OS. Ponieważ procesor zastosowany w testowanym Samsungu jest dokładnie taki sam jak w tablecie Nexus 10, toteż aby mieć choćby jakiś punkt odniesienia, pozwoliłem sobie je przytoczyć w wynikach Geekbench.
Choć powyższy wykres dostarcza nam tylko danych orientacyjnych, można pokusić się o stwierdzenie, że Samsung Chromebook Series 3 pochodzący z 2012 roku klasyfikuje się wydajnością na poziomie komputerów przenośnych, opartych konstrukcyjnie na procesorach Intela z lat 2006-2008.
A więc porażka ? Moim zdaniem nie koniecznie. W przypadku przywołanych w testach MacBooka i MacBooka Air, komputery te nadal uważam za efektywne narzędzia do pracy w sieci i prostych zadań domowych, a to było głównym założeniem Chromebooka.
Sama wydajność procesora i pamięci choć daje ogólne pojęcie o możliwościach sprzętu, nie daje pełnego obrazu pracy komputera, bo dużo do powiedzenia ma tu system operacyjny. Skoro jednak system Chrome OS to w zasadzie przeglądarka, najbardziej chyba adekwatnym testem wydajności są... testy przeglądarek. I tu Google znacznie ułatwiło mi pracę, gdyż jedyną przeglądarką jaka działa pod Chrome OS jest... Chrome. Do swoich badań postanowiłem użyć kilku dostępnych testów przeglądarek.
Powyższy wykres w nie oddaje mojego odczucia co do codziennej pracy przeglądarki Chrome. MacBook, będący w zasadzie już mocno leciwym sprzętem (model z 2006 roku) choć w codziennej pracy jeszcze jakoś sobie daje radę, prędkość pracy ze stronami www jest zauważalnie niższa niż w Chromebooku. Niestety samo Google już od pewnego czasu nie wspiera rozwoju przeglądarki Chrome na ten model i ostatnią dostępną wersją jest wersja 38. Być może to stoi za tak słabym wynikiem MacBooka w teście. Podczas codziennej pracy w sieci, Chromebook jest zauważalnie szybszy, jednak nie powiedziałbym, że aż tyle ile sugeruje powyższy wykres.
Kolejnym, dosyć często spotykanym testerem przeglądarek, jest Octane V2.
W tym teście wydać wszystkie testowane maszyny osiągnęły bardzo zbliżone wyniki, choć nadal się upieram, że MacBook jest nieco słabszy niż iPad i Chromebook.
Czyste liczby dają ogólny obraz wydajności urządzenia, lecz nie odzwierciedlają warunków codziennej pracy, a tu Samsung Chromebook wychodzi obronną ręką. Podczas pracy w sieci (a takie zastosowanie komputera ma najczęściej miejsce) przeglądarka radzi sobie z najczęściej spotykanymi stronami, choć jak są przeładowane wodotryskami, potrafi nieco wolniej ją otwierać. Z moich doświadczeń wynika, że nawet otwarcie kilku kart nie obniża znacząco wygody pracy. Problemy zaczynają się w okolicach 8 - 12 kart, wówczas widać już zauważalne spowolnienie.
Bezsprzeczną zaletą przeglądarki Chrome, jest świetna integracja z usługami sieciowymi oferowanym przez Google. Aplikacje sieciowe, zwłaszcza te pochodzące od Google (np. Gmail czy Google Docs) na Chromebooku działają nadzwyczaj płynnie i w zasadzie użytkownik nie zauważa, czy pracuje online, czy offline.
Podsumowując, w zadaniach czysto sieciowych Chromebook i Chrome OS to naprawdę bardzo wygodne i użyteczne narzędzia, z powodzeniem wystarczające tym, których praca i życie związane jest ściśle z Internetem.
W komentarzach jakie pojawiły się pod wcześniejszymi wpisami tej serii, bardzo często padało pytanie, jak wygląda kwestia odtwarzania filmów czy muzyki na Chromebooku. Przyznam się, że bardzo często pracuję na komputerze uruchamiając muzykę w tle. O ile na OS X używałem zawsze plików zgromadzonych na dysku o tyle na Chromebooku z racji ograniczenia miejsca nie zgrywałem własnej muzyki często natomiast korzystałem ze Spotify lub Google Play. Odtwarzanie muzyki nie miało zazwyczaj wpływu na komfort pracy komputera.
Nieco gorzej sprawa ma się z odtwarzaniem filmów. Choć Chrome OS teoretycznie radzi sobie z materiałami wideo (posiada odpowiednie kodeki), jednakże w praktyce nie wszystkie filmy odtwarzane są prawidłowo. Niewielki procent filmów miał problemy z dźwiękiem, a raczej jego brakiem. Znacznie więcej problemów stwarza kwestia obrazu. Niektóre filmy wyświetlane są wręcz klatkowo, lub obraz jest postrzępiony. Gdy trafimy na film, który jest prawidłowo wyświetlany, Chromebook staje się prawdziwym centrum multimedialnym. Odtwarzałem filmy na ekranie Chromebooka (1366x768) filmy (720p) odtwarzane są płynnie, a ewentualne, naprawdę minimalne przycięcia zdarzają się sporadycznie (mniej niż trzy razy w ciągu 2 godzinnego filmu). Pełen obaw podłączyłem komputer do telewizora FullHD poprzez złącze HDMI. Pełen obaw uruchomiłem na nim, film w jakości 720p i zaskoczony byłem bezproblemowym odtwarzaniem materiału na ekranie telewizora. Podobnie jak miało to miejsce podczas odtwarzania na ekranie komputera przycięcia zdarzały się sporadycznie. Nieco więcej problemów sprawia odtwarzanie filmów 1080p. Zacięcia pojawiają się już zdecydowanie częściej i raczej odradzałbym oglądane filmów FullHD przy pomocy pierwszego Samsunga Chromebook. Podczas odtwarzania filmów zauważyłem także, że złącza USB są wąskim gardłem całego systemu. Jak wspominałem podczas poprzedniego wpisu, z niewiadomych przyczyn są one zauważalnie wolniejsze niż porty wbudowane nawet w tańsze laptopy. Odtwarzanie filmu z pendrive'a generowało więcej zacięć niż wówczas, gdy film taki zgramy wcześniej do pamięci eMMC i z niej będziemy odtwarzać film.
Na koniec części dla kinomanów warto jeszcze wspomnieć o odtwarzaniu filmów pochodzących z serwisu YouTube. Także i tu Chromebook radził sobie świetnie, o ile nie starałem się odtwarzać filmów w rozdzielczości wyższej niż 720p.
Filmy z którymi nie radził sobie systemowy odtwarzacz wideo próbowałem uruchamiać pod znanym programem vlc, który zazwyczaj radzi sobie z wszystkim. W przypadku Chrome OS, vlc jest programem przeniesionym z Androida i na Chromebooku radził sobie zdecydowanie gorzej niż systemowy odtwarzacz. Sklep Google także nas nie rozpieści w tej materii, bo odtwarzaczy wideo jest naprawdę niewiele.
Pewną osłodą dla maniaków wideo może być fakt, że filmy zakupione w sklepie Google zawsze odtwarzają się bez najmniejszych kłopotów.
Pomimo wyżej opisanych problemów z kodekami, ogólna wydajność Chromebooka sprawia, że jest to przyzwoita platforma do odtwarzania filmów w domowym zaciszu i naprawdę świetna, mobilna maszyna do odtwarzania filmów na wakacjach, w podróży lub w innych sytuacjach, gdzie jedynym ekranem jaki mamy do dyspozycji jest właśnie Chromebook. Ci którzy postanowią zabrać Chromebooka w teren będą tym bardziej zadowoleni, że bateria Chromebooka wystarczy na długie godziny oglądania filmów, a dzięki pasywnemu chłodzeniu nic nie będzie przeszkadzać nam w ich kontemplacji. Warto tu podkreślić, że pomimo pasywnego chłodzenia, komputer na wysokości procesora jest umiarkowanie ciepły, ale nie na tyle by nie dało się go trzymać na kolanach.
Chromebook to świetny komputer dla...
Parę osób zauważyło, iż obecny wpis dotyczący wydajności pojawia się z dosyć sporym opóźnieniem. Wynika to trochę z braku czasu, a trochę z faktu, że komputer został mi niejako "zabrany". Myślę, że warto opisać całą sytuację szczególnie dla tych, którzy z całych sił usiłują pomóc osobom nieco starszym, mającym problemy ze zrozumieniem świata informatycznego.
Mniej więcej dwa tygodnie temu, prywatny komputer mojego ojca postanowił wyzionąć ducha bezpowrotnie. Mój ociec należy do ludzi, którzy traktują komputery jako zło konieczne. Ciągle mu coś tam ginie na komputerze, poczta samoistnie znika, pliki zmieniają nazwy i są nie do odszukania, internet nie działa, a przeglądarki instalują całą bandę szkodliwych wirusów. Muszę przyznać, iż z całą pewnością 99% owych problemów to efekty nieświadomej działalności użytkownika. Choć Windows 7 stara się być odporny na ignorancję operatora, czasem zwyczajnie nie daje już rady. Ojciec do OS X się przekonać nie chce choć jestem pewien, że z jego pomysłami nawet OS X miałby ciężko. Po serwisowym stwierdzeniu zgonu zostałem zapytany:
Po ile ten Samsung ?
Tłumaczyłem uczciwie, że to nieco inny system, składający się z samej przeglądarki ale rozmówca i tak nie wiedział o co mi chodzi, tak więc postanowiłem oddać mu Chromebooka na próbę. Wyczyściłem komputer, założyłem nowe konto, skonfigurowałem internet i oddałem w ręce użytkownika, który użytkuje komputery do przeglądania witryn www, używa przeglądarki do sprawdzania i wysyłania poczty oraz pakietu Office choć...
...ten z 2001 roku był najlepszy.
W moim odczuciu, Chromebook jest maszyną świetnie skrojoną na potrzeby właśnie takich ludzi. Pierwsze pretensje dotyczyły braku możliwości umieszczania plików na pulpicie. Dodajmy, miejscu z którego notorycznie "ginęły", lub w którym notorycznie "zmieniały nazwy".
Nie da się i pogódź się z tym.
Po kilku godzinach narzekane na brak tej możliwości ucichło, a ja od dwóch tygodni nie słyszałem, by coś zginęło lub samoistnie zmieniło nazwę.
Odpadły też problemy z samodzielnie instalującymi się belkami w przeglądarce, nieoczekiwanym zachowaniem komputera gdy użytkownik kliknął w coś, co osoba rozsądna by nie kliknęła. Zniknął wreszcie problem z programem antywirusowym, który był notorycznie nieaktualizowany i spowalniał start komputera.
Działanie pakietu Google Doc jest na tyle szybkie, że ojciec nawet nie wie, że działa on w sieci, a wszystkie dokumenty są dostępne zaraz po jego uruchomieniu. Nic nie ginie.
Krótko mówiąc okazało się, że jest to naprawdę idealna maszyna dla osób starszych, żyjących na bakier z komputerami i ich sposobem użytkowania. Dodatkowym argumentem niech będzie też cena. Za granicą Chromebooka można kupić nawet za 199 USD.
Jedyne co spędza mi sen z powiek to myśl o telefonie z pytaniem:
A jak to wydrukować ?