Wymagający Windows? Oczywiście!
Przeczytałem artykuł "Czy wymagania Windows rosną..." i zrozumiałem, że... nic z niego nie wynika. Typowy artykuł pod komentarze czytelników, do których zresztą sam autor zaprasza. Ale sam artykuł jest napisany, sformułowania tak dobrane, żeby uniknąć możliwości stwierdzenia, że zawarta w nim jest jakakolwiek, najdrobniejsza chociaż opinia negatywna o Windowsie. Pewnie będzie z tego toczącego się już od kilku lat sporu między fachowcami, "fachowcami" i zwykłymi użytkownikami PC z Win10, materiału na kilka dalszych nijakich artykułów, żeby z publikacjami wyjść na swoje, a i nikomu nie wsadzić najmniejszej nawet drzazgi. Czyli żeby w garnku było tłusto, a w najbliższym otoczeniu cacy i głaskanie dobrze ułożonego po glacy ;‑)
Moim subiektywnym zdaniem Microsoft od samego początku wydawania Windows 10 (wtedy jeszcze w wersji "preview") grał nieuczciwie i nie fair. Nieuczciwość polegała moim zdaniem na 2 działaniach: (1) wypuszczeniu bardzo lekkiej wersji "preview" oraz (2) nie poinformowaniu użytkowników o zakresie zbieranych informacji. Pierwsza sprawa jest jasna i prosta. Zainstalowałem Windows 10 na laptopie sprzed 10 lat, z Intelem Dual Core T2330 1,6 MHz, 2 GB RAM i ten laptop jakby otrzymał nowe życie. Teraz jest to już pod względem pracy żółw, a w niektórych momentach nawet ślimak. Druga nieuczciwość to zbieranie danych. Powiedzmy, że dopiero od momentu wypuszczenia pierwszej wersji finalnej, bo wcześniej w preview, chyba trzeba było zadeklarować się jako niejawny tester (już nie pamiętam czy to był bezwzględny wymóg, ale zakładam, że może tak). Natomiast już po zainstalowaniu wersji finalnej okazało się niebawem, że wysyłanych dokądś przez Windows danych jest mnóstwo. Niektórzy dociekliwi próbowali nawet to jakoś zebrać i zestawiali usługi i programy samoistnie łączące przez internet. Zastrzegając jednocześnie, że to jednak są zestawienia z jakiś powodów niepełne. Co tu się więcej rozpisywać. Mówiąc krótko i precyzyjnie jak ja to widzę, to komputery z systemem Windows 10 stały się po prostu terminalami serwerów Microsoftu. Tak postrzegam nieuczciwość Microsoftu.
Natomiast zagranie nie fair, to zmiana warunków korzystania z systemu operacyjnego, z produktu na usługę. Coś o tym było pisane, dlatego nie odbieram tego jako nieuczciwości (oszukaństwa), tylko jako nie fair, ponieważ od początku wypuszczenia finalnej wersji Windows, przeważającą większość użytkowników stanowili posiadacze (poprzez zakupienie) ostatniej lub którejś poprzedniej wersji produktu systemu operacyjnego Windows. Poprzez zainstalowanie upgrade OS utracili swój produkt, bardziej (mniejszość) lub mniej (zapewne większość) świadomie wyrażając na to swoją zgodę. Otrzymali OS jako usługę sprawowaną w sposób ciągły na swoich (a jakże) ale jednak terminalach Microsoftu. Ich urządzenia pracujące pod kontrolą OS Microsoftu Windows 10 utraciły status samodzielnych jednostek obliczeniowych. Znowu odwołam się do stanu, że pewnie nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, bo tez i mogą wcale nie odczuwać takiej potrzeby wnikania w zasady i mechanizmy, wystarczy że komputery działają, niekoniecznie jak działają, byle by działały, nawet jeżeli to czasami boli, szczególnie gdy coś się wlecze, psuje lub nawet znika 8‑O
Nie jest to jednak dobra, naturalna i zdrowa sytuacja. Ja bym ją porównał do rodzinki, w której jest wujek, będący duszą towarzystwa (wszyscy się przy nim świetnie bawią), ale mający taka niefajną skłonność, żeby w tańcu obmacywać panie i dziewczęta. A niektórzy twierdzą, że przyuważyli, jak ukradkiem wyciąga portfele z kieszeni wiszących na krzesłach marynarek. Nasza sytuacja jest taka, że chcąc na imprezie rodzinnej dobrej zabawy, ciągle zapraszamy do siebie tego wuja, wiedząc jaki z niego jest gagatek. Ale przeważa obawa, że może nie będzie takiej dobrej zabawy, którą później będzie się długo wspominać. Nawet fakt, że wujo tańczył z żoną kuzyna, z ręką w jej majtkach, też po czasie wspomina się z humorem (ha,ha, jego żona a nie moja!). Ale czy rzeczywiście? Przecież honorowy gospodarz dałby takiemu wujowi z buta i nałożył na niego dożywotni szlaban, na imprezy. A pyszność zabawy kto zapewni. No właśnie, wystarczy obedrzeć wuja z mitu niezastąpionego, a towarzystwo będzie się bawić dobrze samo, a może nawet ujawni się inna dusza towarzystwa, niekoniecznie tak perwersyjna jak wymieciony wujo.
Zaszedłem w dygresję, a zacząłem od wymagań Windowsa 10, być może większych niż deklarowane jako znamionowe. Niewątpliwie tak jest. I oceniam to z punktu widzenia zwykłego użytkownika. Zwykłego, czyli używającego swojego "terminala" (trzymając się wcześniej określonych założeń) do skryptów przeglądarkowych, prostej edycji tekstów i zdjęć, internetu, mediów (słuchanie muzyki i oglądanie filmów), czytania e‑Booków, słuchania audio-Booków i prowadzenia agendy. Windows jest wolny, zawiesza się i psuje, generalnie bez jakiejś nadającej się do uściślenia prawidłowości. Począwszy od uruchamiania się, kręcenia się tego kółeczka z kropkami, bądź wyczekiwania na pustym ekranie. Przez drugie kółeczko kręcące się nieraz jeszcze długo po wyświetleniu pulpitu. Opóźnienie pojawiania się okienek i dłuuuuga animacja ich uruchamiania. Puste ikony aplikacji na pulpicie (kiedyś wypełnione odpowiednimi obrazkami). Coś dziwnego się też dzieje, gdy komputer był dłuższy czas nie uruchamiany. Dłuuugo się otwiera... patrz wcześniejsze uwagi dotyczące skanowania systemu przez skrypt z serwera Microsoftu. W trakcie dużych aktualizacji (które same w sobie trwają długo) komputer zdaje się być momentami zwieszony, gdy jednak dysk terkocze, a lampki rutera nie nadążają mrugać za przepływem danych. To tylko takie pierwsze, ale narzucające się obserwacjom spostrzeżenia zwykłego użytkownika podczas pierwszych czynności przy komputerze: uruchamianie, aktualizowanie i pulpit. Czyli to, co dla zwykłego użytkownika jest najważniejsze i wyraźnie świadczy o sprawności systemu. Stabilność systemu jest bardzo chwiejna. Aplikacja, która wcześniej otwierała się szybciej niż mrugnięcie powieką, teraz zwleka. Powiem szczerze, że po prostu na to wszystko przestałem już zwracać uwagę, co jednak nie znaczy, że tego zupełnie nie dostrzegam. Po prostu wyciągnąłem wnioski i używam bardzo mocnego laptopa z dyskiem SSD. Tylko czasem gryzie mnie to, że zaproszony przeze mnie wujo znów sięgał tancerkom w zakryte miejsca i "skręcił" portfel jednemu ze słabszych głową gości. Honorowo powinienem go...