Recenzja Oppo A5 - prolegomena do zakupów świątecznych, czyli dlaczego dzieci to ZŁO ...
Stało się! Kilka tygodni temu decyzja zapadła. Czas najwyższy uczynić z mojego najmłodszego współlokatora posiadacza własnego telefonu komórkowego. Pora ku temu jest chyba najwyższa, bo za trzy miesiące na liczniku jego życiowego przebiegu stuknie po raz pierwszy dwucyfrowy wynik, a wśród jemu podobnych, których on nazywa kolegami (choć ja na ich określenia posiadam “właściwszy” termin rodem z entomologii), ciężko o takiego, który nie mógłby się obecnie pochwalić mobilnym urządzeniem za pazuchą ukrytym. Tym samym widmo wykluczenia społecznego całkiem serio zajrzało w jego oczy, stąd potrzeba pilnego działania, zwłaszcza że zbliżające się święta, wydają się znakomitą okazją do sięgnięcia głębiej do kieszeni.
Plan działania powstał dość szybko, czyli w miarę sprawnie doszliśmy z młodym człowiekiem do porozumienia w zakresie parametrów sprzętu. Jego dwa pierwsze wymagania były bardzo konkretne: urządzenie ma długo pracować na jednym ładowaniu i najlepiej jakby ta “bateria” opakowana była w jakieś tworzywo koloru niebieskiego. Oczywiście ma też działać dobrze, jakkolwiek to rozumieć (tutaj spadła na mnie rola przełożenie tej “abstrakcji” na bardziej namacalne atrybuty urządzenia). Ja od siebie dorzuciłem, że cena za ten przedmiot dziecięcego pożądania nie ma prawa przekroczyć tysiąca złotych, choć - o czym uczciwie poinformowałem drugą stronę - jego ogólna atrakcyjność będzie rosła wykładniczo wraz ze spadkiem ceny. Zabrzmiało to na tyle mądrze, że młody człowiek przystał na to ostatnie założenie bez zająknięcia.
Zestawienie potencjalnych celów zakupowych powstało równie błyskawicznie, ponieważ po zdefiniowaniu sufitu cenowego i pojemności baterii na poziomie powyżej 4,5 tysiąca mAh (do tego na pokładzie musiało się znaleźć minimum 2 GB pamięci RAM), okazało się, że rynek wcale tak wiele nie ma dla nas do zaoferowania. Na tej dość krótkiej liście znalazł się między innymi bohater dzisiejszego wpisu, choć od razu napiszę, że finalnie nie załapał się on nawet do ścisłej czołówki, w dużej mierze z uwagi na fakt (choć nie tylko), że nie znam urządzeń tego producenta. Rzecz jasna jako osoba, która z pełną świadomością zakupiła Meizu w okresie, gdy takie Xiaomi dopiero witało się z polskim podwórkiem, kojarzyłem markę Oppo z opowiadań (głównie internetowych), ale osobiście nie znałem i nadal nie znam nikogo, kto przynajmniej trzymał w ręku jakiekolwiek urządzenie tego producenta. Zaiste trochę dziwna to sytuacja, mając na uwadze fakt, że na świecie sprzedaje on niewiele mniej urządzeń niż wspomniane Xiaomi, a na polskim rynku jest już prawie rok czasu.
Choć to tekst poświęcony konkretnemu sprzętowi, to jednak pozwolę sobie w tym miejscu odkryć karty i zdradzę, jakie urządzenie finalnie zostało wybrane na świąteczny prezent. Otóż ostatecznie padło na Motorolę Moto G7 Power, która po niedawnej “przecenie” w mojej opinii po prostu zmiotła konkurencję w klasie tanich słuchawek z ogromną baterią, a przynajmniej tak to wygląda na papierze. Natomiast słowo klucz w tym wypadku to właśnie “na papierze”, ponieważ mój przedostatni zakupiony smartfon (w wersji "discount") w teorii również był strzałem w dziesiątkę, a obecnie kurzy się w szufladzie po krótkim okresie szalenie irytującego użytkowania, a mnie aż wstyd wystawić go do sprzedaży na jakimś portalu aukcyjnym.
Dlatego dość entuzjastycznie zareagowałem na możliwość wzięcia udziału w testach telefonu Oppo A5, jakie zaproponowała swoim czytelnikom Redakcja portalu dobreprogramy i w efekcie zgłosiłem swój akces do tego programu. Jakimś cudem moja aplikacja została przez Redakcję zaakceptowana, w zamian za co obiecałem (oprócz korzyści majątkowych), że test “Made in MSO (Moja Skromna Osoba)” zostanie zrealizowany w zgodzie z pierwotną intencją zakupową, czyli będzie próbą przyjrzenia się temu urządzeniu z perspektywy zatroskanego rodzica, który musi wyposażyć swoją pociechę w pierwszy w życiu niezbędnik przetrwania towarzyskiego.
Dlatego też uprzedzam w tym miejscu wszystkich lubujących się w testach syntetycznych czy porównaniach liczby pikseli przypadających na centymetr kwadratowy wyświetlacza, że to nie jest tekst dla nich. Zamiast tego zamierzam się skupić na trzech aspektach obcowania w tym telefonem, które tworzą kolejne części niniejszego wpisu:
1. Pierwsze wrażenie: na marginesie napiszę, że właściwie to tak chyba powinien brzmieć podtytuł tego wpisu, ponieważ za mną i Borawskim Juniorem dopiero pierwszy weekend w miarę intensywnego użytkowania Oppo A5, czyli jesteśmy na etapie nieśpiesznego obwąchiwania. Natomiast w tym fragmencie wpisu skupię się głównie na zewnętrzności urządzenia, choć to w sumie najmniej interesujący mnie aspekt w przypadku sprzętu tego typu.
2. Chrzest ognia: czyli takie “pierwsze wrażenia” odnośnie działania telefonu, choć na bazie cały czas skromnych doświadczeń własnych. Dlatego mimo wszystko byłbym na razie bardzo ostrożny z wnioskami, bo z czasem moja ocena niektórych aspektów może ulec diametralnej zmianie. Tym niemniej kupując telefon zazwyczaj nie mamy aż takiego komfortu przed podjęciem decyzji, a 4 dni obcowania z urządzeniem dają już o nim jakiś pogląd.
3. Panie, a na co mnie to: w pewnym sensie to podsumowanie wcześniejszych ustaleń połączone z namysłem, czy w świetle tych doświadczeń zdecydowałbym się wydać te kilkaset złotych na Oppo A5, by sprawić radość sobie lub memu pierworodnemu.
Pierwsze wrażenie
Mówi się, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz i ponoć firma Oppo w dużej mierze stawia właśnie na aspekt wizualny własnych urządzeń, również w przypadku urządzeń z niższej półki, którą reprezentuje testowane Oppo A5. Tym niemniej, by się do niego dobrać, musiałem dokonać - szalenie popularnego na YouTube - unboxingu otrzymanego sprzętu. Oczywiście mam na tyle zdrowego rozsądku, by nie roztrząsać ponad miarę jakości kartonu użytego do produkcji pudełka, ale muszę napisać, że już bardzo dawno nie miałem do czynienia z tak fajnie zapakowanym sprzętem. Głównie idzie w tym miejscu o fakt, że telefon wraz z peryferiami (i makulaturą) nie został poupychany w niewielki kartonik do granic nieprzyzwoitości, jak chociażby podzespoły w sprzętach Apple’a. Należy jednak dodać, że z całą pewnością spora w tym zasługa wielkości telefonu, który wymagał stosownie dużego “kontenera”. Zanim jednak przejdziemy do gabarytów telefonu i kwestii z tym związanych, gwoli - uwaga OKSYMORON - rzetelności “blogerskiej”, słów kilka poświęcę temu, co otrzymujemy wraz z najistotniejszą zawartością pudełka.
Oczywiście w zestawie znajduje się ładowarka w białym kolorze, co chyba jest od zawsze standardem (pisząc o "standardzie" mam na myśli dołączenie tejże, a nie jej kolor). I w tym momencie doszło do pierwszej niespodzianki: otóż Oppo A5 uzbrojony jest w port USB‑C, co tyleż mnie ucieszyło (jednocześnie zdziwiło, bo cały czas nie spodziewałbym się tego portu w urządzeniu tej klasy), co jednocześnie trochę zmartwiło, ponieważ - takie mam wrażenie - polskim standardem jest nadal microUSB, więc pociecha wyposażona w taki sprzęt może mieć w nagłych wypadkach problem z pożyczeniem od znajomych pasującej ładowarki. Tak czy siak moje uznanie dla tego sprzętu urosło w tym momencie dość znacznie.
Do zestawu producent dorzucił jeszcze słuchawki przewodowe douszne, również w kolorze białym, co standardem już nie jest (tutaj ponownie jest mowa o dołączeniu tychże, a nie ich kolorze), choć też trudno uznać to za rzadkość. Jednak największym zaskoczeniem było silikonowe etui naprawdę niezłej jakości, które znalazłem w pudełku. Wprawdzie nie jestem zawodowym recenzentem smartfonów (z zamiłowania na szczęście tym bardziej), więc przez moje ręce przechodzi stosunkowo niewielka ilość takich urządzeń. Natomiast jak dotąd nie spotkałem się z takim bizantyjskim rozpasaniem, tym bardziej, że mówimy o sprzęcie raczej z dolnej niż średniej półki cenowej. Dlatego jeśli chodzi o pierwsze wrażenie pod tym względem, było naprawdę zacnie.
Przejdźmy jednak do bohatera tego wpisu. Pierwsze wrażenie po wzięciu Oppo A5 do ręki i od razu myśl: “większego zrobić chyba się nie dało”. Zapewne taka reakcja bierze się w jakiejś mierze z faktu, że kilka lat temu smartfon o podobnych gabarytach mógł uchodzić za mały tablet (przekątna ekranu akurat by się zgadzała) i ja chyba mentalnie zostałem w tamtych realiach. Dodam jednak, że reakcja mego pierworodnego była zbliżona, choć może inaczej wyartykułowana. Bardziej przypominała pochrząkiwania Beavisa i Butt-heada przerywane słowem “duży”. Jeśli ktoś nie kojarzy, chociażby ze względu metrykalnego, kim byli owi “dżentelmeni”, niżej zamieszczam krótką lekcję historii.
Przyzwyczajenie się do jego gabarytów zajęło więc nam dłuższą chwilę, ale obecnie traktujemy te rozmiary jako coś zupełnie naturalnego, choć utrzymanie urządzenia w jednej ręce stanowić będzie wyzwanie w przypadku 9‑10 latka. Pod tym względem to nie jest sprzęt dla osoby mocno niepełnoletniej. Ryzyko, że telefon może wylecieć z drobnej dłoni oceniam w na dość wysokie. Tym bardziej należy docenić fakt dołączenia przez producenta silikonowego etui, choć ja osobiście dla swojej pociechy - i tego urządzenia - dokupiłbym jakiś "kaftanik" z klapką, by chronić wyświetlacz przed niechybnym kontaktem z podłożem.
Przejdźmy jednak do wykonania i wyglądu testowanej słuchaweczki. Zacznijmy od tej drugiej kwestii, ponieważ ma ona zupełnie drugorzędne znaczenie przy wyborze telefonu dla 10‑latka (“na szczęście” należałoby dodać). Spodziewanego efektu “wow” - poza kwestią gabarytów - nie było, ale to znów bardziej kwestia osobistego podejścia do tego aspektu w przypadku smartfonów (dla młodego człowieka wręcz nieistotnego). Telefon bez dwóch zdań jest estetyczny, ale w moim odczuciu dość zachowawczy - by nie napisać "konserwatywny", ale być może chodziło o to, by utrafić w gust jak największej liczby osób, co moim zdaniem się udało. Na duży plus na pewno zaliczyć trzeba bardzo cienkie ramki boczne oraz niewielką “brodę”, co sprawiło, że rozmiarowo jest on bardzo podobny do wspomnianego wcześniej Moto G7 Power, choć posiada zauważalnie większy ekran od konkurenta. Zaś jak już przy urządzeniu Motoroli jesteśmy, to w przypadku Oppo na szczęście zamiast szpetnej “monobrwi” rodem z Iphona, przednia kamera została umieszczona na niewielkiej łezce u szczytu ekranu. Krótko rzecz stawiając: jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, choć - po raz kolejny powtórzę - dla mnie i mojej pociechy nie ma to jednak większego znaczenia.
Jeśli chodzi o poziom wykonania, to mamy tutaj do czynienia z przysłowiową “niemiecką jakością” w chińskim wydaniu. Trudno do czegokolwiek się przyczepić. Nie wiem czy w tej cenie można na rynku znaleźć urządzenie o podobnym standardzie wykończenia oraz jakości użytych materiałów do stworzenie konstrukcji, ponieważ tutaj producent prawie całkowicie zrezygnował z plastikowych elementów . Boczna ramka jest wykonana z metalu, zaś z przodu i z tyłu mamy do czynienia ze szkłem Gorilla Glass 3+. Choć tutaj muszę zaufać bardziej informacjom producenta, ponieważ tył telefonu momentami wygląda podejrzenie “plastikowo”. Być może to kwestie matowego odcienia obudowy, zwłaszcza, że w świetle słonecznym wszelkie wątpliwości znikają, ale w moich oczach sporo traci na tym estetyka urządzenia. Jeśli zaś dodać do tego koszmarną wręcz podatność na palcowanie (charakterystyczną dla szkła), dołożenie etui do zestawu w tym momencie zaczęło się wydawać czymś bardziej oczywistym, a nie tylko gestem dobrej woli ze strony producenta.
Ale nie wszystko co z tyłu jest do poprawy. Pochwalić z całą pewnością można ledwie odstającą ramkę wokół głównego modułu aparatu.
Tak w sumie naprawdę trudno narzekać na estetykę słuchaweczki, ponieważ prezentuje się naprawdę okazale i pod tym względem - w tej cenie rzecz jasna - chyba trudno byłoby o realną konkurencję. Tym niemniej ani ja, ani - póki co - moja latorośl nie traktujemy smartfonów w rodzaju fikuśnej biżuterii, więc pora najwyższa przejść do właściwej części oceny urządzenia.
Chrzest ognia
Nie mam zamiaru w tym miejscu przynudzać o parametrach sprzętu, jeśli kogoś to interesuje na samym końcu tego wpisu znajdują się wybrane informacje w tym zakresie. Bardziej dociekliwi zaś będą musieli doczytać sobie w Internetach. Sam skupię się na aspektach użytkowych, które omówię w kolejności istotności z perspektywy potrzeb młodego człowieka, który woła za mną “tato”.
Telefon działa pod Androidem 9.0 i normalnie bym o tym nie wspominał, ponieważ kwestia ta jest stanowczo przeceniana, ponieważ od 6 osłony Zielonego Robocika nie wydarzyło się nic na tyle istotnego, by rzutowało w ogromny sposób na korzystanie z telefonu w przypadku przeciętnego zjadacza chleba. Więc po cholerę zatrzymuję się nad tą kwestią? Ano dlatego, że Oppo wyposażone zostało w autorską nakładkę nazwaną dumnie ColorOS. W zasadzie można byłoby powiedzieć, że niczym nadzwyczajnym producent nas nie zaskoczył, bo powtarzane są tu pewne schematy, które są w pewnym sensie "standardem". Jest jednak od tego jeden wyjątek i muszę dodać “niestety”. Chodzi o pasek powiadomień, gdzie autorzy postanowili postawić na oryginalność, ale z raczej miernym skutkiem. Po prostu pasek powiadomień jest nieczytelny i moim zdaniem zwyczajnie brzydki. Ale estetyka jest tutaj najmniejszym problem. Domyślam się, że po części może to być kwestia pewnych przyzwyczajeń, ale w “Centrum powiadomień” - w moim odczuciu - panuje po prostu totalny bałagan, a przynajmniej jak dotąd nie udało mi się ustalić logiki porządkujących wpisy, choć może to pochodna krótkiego stażu w obcowaniu z tym urządzeniem.
Lećmy jednak dalej. Jeśli chodzi o aspekt "fotopstrykający", to na papierze jest naprawdę dobrze, bo mamy aż 5 obiektów, z których cztery zostały umieszczone w główny module znajdującym się z tyłu telefonu. Ponoć każdy z tej czwórki odpowiada za coś innego. I tak mamy obiektyw główny, obiektyw szerokokątny, obiektyw makro i obiektyw pomocniczy, który ma służyć do pomiaru głębi. Brzmi to szalenie fachowo, ale w zasadzie nic mi to nie mówi. W działaniu sprawdza się to bardzo różnie - napisałbym, że przeciętnie wręcz ze wskazaniem na słabo. Mój główny zarzut dotyczy nietrzymania ostrości. Dwa zdjęcia zrobione jedno po drugim mogą się pod tym względem różnić diametralnie. Być może to efekt jakichś nie zdiagnozowanych problemów neurologicznych u piszącego te słowa, które powodują ledwo wyczuwalne drżenie rąk, ale inne posiadane przeze mnie urządzenia tego typu (nawet wyraźnie tańsze i starsze) radzą sobie z tym lepiej. Dodam jednak, że jak już ta ostrość uda się ustabilizować to zdjęcia wychodzą naprawdę porządne, nawet w nocy (braki w zakresie odpowiednich ilustracji postaram się nadrobić w przyszłości).
Oczywiście zastanawiałem się, czy to zjawisko to nie jest wyłącznie przypadłość mojego egzemplarza, ale sprawdziłem opinie w Internetach i - mówiąc delikatnie - zachwytów nad tym aspektem działania urządzenia od Oppo nie było. Niewykluczone, że to kwestia optymalizacji oprogramowania, bo w przypadku nagrań wideo było podobnie, gdyż nawet przy bardzo powolnym przesuwaniu obiektywu urządzenie co chwilę gubiło ostrość, by za moment znów ją złapać. Na szczęście przedni - dla młodego człowieka ważniejszy - aparat był od tych bolączek wolny i naprawdę dawał radę, tak w przypadku robienia zdjęć jak i nagrywania wideo. W szkolnej skali dałbym mu mocną czwórkę, może nawet z trochę naciąganym plusem.
Ogólnie jednak muszę napisać, że nie jest to sprzęt dla amatorów fotografii czy selfików robionych z udziałem łazienkowego lustra. Dlatego jeśli dla kogoś ten aspekt działania smartfona jest ważny, to póki co powinien omijać ten model telefonu szerokim łukiem. Wprawdzie jakość przedniego aparatu rekompensuje trochę niedomagania tylnego (kurcze, jednak coś jest nie tak z tyłem tego urządzenia), to prawdopodobieństwo nieudanych zdjęć z wakacji może być powodem niejednej frustracji.
Pozostańmy jednak przy multimediach, choć tym razem skupimy się na wymiarze związanym z odtwarzaniem dźwięku i obrazu, a nie ich rejestracją. Zacznę od audio, bo to jest jedna z tych charakterystyk telefonu, która bywa notorycznie pomijana. W przypadku osoby pasjami oglądającej YT w mobilnym wydaniu nacisk na tę kwestię jest jednak trochę inny. Pod tym względem Oppo A5 rządzi i to nie tylko w swojej klasie. Wprawdzie - z powodów pragmatyczno-ideologicznych - omijam flagowce szerokim łukiem, ale niejednego “średniaka” miałem w dłoni i powiem szczerze, że tak czystego i jednocześnie doniosłego (na moje i małżonki nieszczęście) dźwięku nie uświadczyłem jeszcze w zetknięciu z innym sprzętem tego typu. Tutaj z pewnością należy dać Oppo A5 duży plus.
W przypadku wyświetlacza niestety muszą się pojawić pewne cyferki, bo to jedyny sposób, by zobrazować pewne aspekty. Otóż ekran Oppo A5 2020 jest duży jak cały telefon z resztą. Jego przekątna to 6,5 cala, na której możemy podziwiać obraz w rozdzielczość HD+ (1600 x 720 pikseli), co może spowodować u niektórych - dla mnie całkiem niezrozumiały - jęk zawodu. Jeśli ktoś - zamiast na porządnym telewizorze - uwielbia oglądać produkcje 4k na ekranie wielkości dłoni dorosłego mężczyzny, to nie będzie przesadnie szczęśliwy z tego powodu. Jednakże z punktu widzenia żywotności baterii to lepszy wybór niż sztuczne pompowanie rozdzielczości, która - poza bardzo szczególnymi przypadkami - do niczego się nie przydaje oprócz wyciągania kasy z portfela klienta.
Szybko jednak uciekając z tego dość niebezpiecznego gruntu, napiszę krótko o moich wrażeniach na temat tego co widać na wyświetlaczu a właściwie “jak widać”. Otóż widać bardzo dobrze. Ekran ma więcej niż wystarczająco nasycone kolory, do tego bardzo solidny kontrast i znakomite kąty widzenia, choć to ostatnie ma raczej drugorzędne znaczenie, ponieważ przez ogromną większość czasu w kontakcie z ekranem telefonu nasza paszcza umiejscowiona jest raczej prostopadle wobec wyświetlacza.
Natomiast to co mnie szczególnie interesowało to maksymalna jasność wyświetlacza, na okoliczność korzystania przez pociechę ze sprzętu na świeżym powietrzu. Niestety o tej porze roku słońce nie rozpieszcza nas przesadnie swoim towarzystwem, więc nie dane mi było zrobić miarodajnego testu, ale w tych momentach, kiedy chociaż trochę się wypogodziło, nawet przy minimalnej mocy wszystko było czytelne. Więc jak dla mnie w tym względzie Oppo A5 nie ma żadnych powodów do wstydu.
No i last but not least wydajność albo mówiąc po ludzku: komfort użytkowania aplikacji wszelakich. Na szczęście dziesięciolatkowie na smartfonach nie renderują grafiki 3D ani nie tworzą złożonych modeli technicznych w AutoCad i temu podobnych kombajnach, co jak wiemy jest udziałem 90% dorosłych użytkowników (zwłaszcza w przypadku Windowsa). Dlatego procesor Snapdragon 665 dozbrojony w 3 GB pamięci RAM to aż nadto, by zaspokoić ich potrzeby. Ktoś powie, że przecież są jeszcze gry i w pewnym sensie miałby rację, ale tylko wówczas, kiedy sam nie ma pociechy w podobnym wieku. Młodzi chłopcy w przedziale 8‑12 lat (poza pewnymi wyjątkami) nie bawią się tytułami przesadnie złożonymi od strony graficznej. Choć co jakiś czas zmienia się moda, bo wcześniej był to Clash Royal, zaś obecnie na topie jest Brawl Stars, to jednak producenci softu chcący dotrzeć do młodego człowieka zazwyczaj uwzględniają fakt, że raczej nieduża część z nich używa najświeższych flagowców. Z tego powodu obie wymieniony gry będą działały równie żwawo na dużo słabszym sprzęcie niż Oppo A5. Tak czy siak z moim pierworodnym udokumentowaliśmy ten fakt w postaci nagrania widocznego niżej.
Oczywiście są nośne tytuły jak Fortnite (pomijam chwilowo fakt wyższych ograniczeń wiekowych) dostępne w wersji mobilnej, ale nie znamy żadnego chłopaka w podobnym wieku (za jednym wyjątkiem, który nomen omen korzysta z tabletu od Sadowników), który próbowałby sił w tej grze na telefonie, jeśli miałby sensowną alternatywę w postaci komputera czy konsoli. Tym niemniej w ramach testów odpaliłem kilka tego rodzaju produkcji. Z żadną nie było absolutnie najmniejszego problemu. Taki Asphalt 8 chodził dużo lepiej niż na moim służbowym laptopie pod Windowsem 10 (mam nadzieję, że mój pracodawca nie dotrze do tego tekstu), choć posiada on całkiem przyzwoitą specyfikację. Nie było też najmniejszych problemów z uruchomieniem i następnie graniem w przypadku PUBG MOBILE czy Call of Duty MOBILE, choć w przypadku tego pierwszego tytułu aplikacja automatycznie ustawiła najniższy poziom detali. Jako dowód załączam niżej rejestrację takiej rozgrywki.
Mając to wszystko na względzie i biorąc pod uwagę specyfikację urządzenia można przypuszczać, że przez kolejne 2 lata - na tyle przeważnie wycenia się zdatność tego typu urządzeń - komfort korzystania ze Oppo A5 nie będzie źródłem żadnych dramatów.
I tak o to w tym momencie dotarliśmy do najważniejszego, czyli czasu pracy na baterii. A ten - stawiając sprawę krótko - jest fenomenalny. Nie wiem co należałoby robić na Oppo A5, by urządzenie to już po jednym dniu domagało wpięcia do źródła zasilania. Znaczy się dla chcącego nie ma takich wyzwań, których nie udałoby się pokonać, ale sprzęt był użytkowany na zmianę przeze mnie i młodego człowieka, choć z wyraźną przewagą tego ostatniego. W moim przypadku to było głównie skakanie po stronach internetowych przy uruchomionym w tle Spotify, który przekazywał via Bluetooth dźwięki na słuchawki. Moja latorośl katowała YouTube na głośnikach telefonu, terroryzując przy okazji innych domowników, tylko od czasu do czasu grając w jakieś niespecjalnie wymagające gierki. Przy takim natężeniu (po naprawdę kilka ładnych godzin na dobę) urządzenie spokojnie wytrzymywało 2 dni bez ładowania, choć już pod koniec tego drugiego ikona zasilania świeciła się na czerwono. Była to rzecz nie do pomyślenia w przypadku standardowo używanego przez mojego Bombla smartfona Lenovo K6 Note, który przecież ma całkiem niezłą baterię. Podejrzewam, że osoby mniej do telefonu przyspawane - jak chociażby moja małżonka - spokojnie ze 4 dni pociągnęły na jednym ładowaniu. No jest moc - dosłownie i w przenośni.
No dobrze, ale jak wygląda kwestia uzupełnienia “paliwa” do napędzania tego dziecięcego centrum rozrywki multimedialnej? Niestety producent nie postarał się o opcję szybkiego ładowania (a przynajmniej nie znalazłem nigdzie takiej informacji), ale o dziwo dramatu nie ma. Pełne naładowanie telefonu od zera przy pomocy załączonego zasilacza (bez jednoczesnego włączania telefonu) zajmowało prawie 3 godziny (plus minus 5 minut).
Panie, a na co mnie to?
Jeśli mam być szczery, to jeszcze kilka lat temu byłoby ciężko wyobrazić sobie, że za 800 złotych (najtańsza oferta za Oppo A5, jaką udało mi się odnaleźć w Internetach, to było 799 złotych) można będzie wejść w posiadanie tak udanego urządzenia. I nie chodzi wyłącznie o "naturalny" proces rozwoju technologicznego. Otóż za sprawą ogromnej konkurencji - głównie na sprawą agresywnych działań nowych producentów z Państwa Środka - w tym zakresie dokonał się na rynku przeogromny postęp. Oznacza to wszakże, że o podobne rozwiązania - w zbliżonej cenie rzecz jasna - od innych producentów wcale nie jest trudno.
Jednak wracając do pytania postawionego wyżej, napiszę od razu, że z całą pewnością sam nie zdecydowałbym się na jego zakup, gdyby to ja miałbym stać się jego głównym użytkownikiem. Po prostu telefon tych rozmiarów jest dla mnie zwyczajnie za duży. Jako człowiek pamiętający czasy Atari 65xe, do pracy czy rozrywki preferuję urządzenia jednak o trochę innej charakterystyce, zaś smartfon to cały czas jest głównie narzędzie przeznaczone do komunikacji głosowej (oraz wideo). Dobrze sprawdza się też jako źródło dźwięków w podróży czy na siłowni i tylko z konieczności używam smartfona do czegoś więcej niż sprawdzenie poczty czy szybka lektura Internetów. Dlatego tego rodzaju urządzenie musi w moim przypadku zaliczyć “test kieszeni”, polegający na swobodnym posadowieniu zakończenia pleców odzianych w jeansy, ale bez jednoczesnej konieczności wyciągania urządzenia z przedniej kieszeni spodni. Tutaj Oppo niestety nie stanął na wysokości zadania.
Należy jednak pamiętać, że nie z myślą o mnie zakup tego smartfona był swego czasu rozważany. Niestety w tym wypadku - jako rodzic - miałbym również poważny dylemat ze względu na gabaryty właśnie. Wprawdzie szczęście naszej pociechy z całą pewnością będzie wprost proporcjonalne do liczby cali opisujących przekątną ekranu smartfona, to niestety ja mam przy tym dużą wątpliwość, co do bezpieczeństwa integralności urządzenia. Mówiąc wprost: prawdopodobieństwo, że telefon takich rozmiarów, umieszczony w rękach dziesięciolatka, wcześniej czy później wyląduje na chodniku, oceniam dość wysoko. Niestety jest to cena, jaką musimy ponieść za pojemność baterii, która siłą rzeczy będzie wymagała większego “opakowania”. Dlatego z ciężkim sercem pogodziłem się z tym ryzykiem, ale jeśli ktoś z czytających myśli o podobnym zakupie dla własnej pociechy, w przypadku Oppo A5 powinien się nad tym zagadnieniem z uwagą pochylić. Zwłaszcza, gdy bateria nie ma być kluczowym atrybutem sprzętu.
Natomiast wszystko poza tym jednym aspektem zasługuje jednak na mniejszą lub większą pochwałę (o ile nie ma się duszy artysty-fotografa, bo wówczas jest “trochę” gorzej ) i to często bez konieczności dodawania “jak za tę cenę”. Ja osobiście bym się jeszcze przyczepił o brak opcji szybkiego ładowania, która w zestawieniu z tak pokaźną baterią, wydaje się pewnym “niedopatrzeniem” ze strony producenta. Skoro bowiem - w pewnym sensie - pojemność baterii jest “killer feature” tego modelu, należałoby się spodziewać, że urządzenie to skierowane jest w pierwszej kolejności do tych, którym zależy przede wszystkim na możliwości nieprzerwanego korzystania ze sprzętu bez jednoczesnej konieczności wiszenia na kablu do ładowania. Inna sprawa, że czas ładowania jest bardzo przyzwoity i szczerze powiedziawszy spodziewałem się jednak dużo gorszego wyniku jak na tej pojemności baterię.
Mimo niewątpliwie bardzo wysokiej oceny Oppo A5 muszę z przykrością napisać, że widzę na rynku cały czas lepszą opcję niż recenzowany sprzęt, choć powinienem dodać, że to wybór mocno przefiltrowany przez moje oczekiwania. Nie da się ukryć, że Moto G7 Power (bo o nim mowa) pod względem ogólnej estetyki i materiałów wykonania gra w zupełnie innej (zdecydowanie niższej) lidze, co w jego wypadku jeszcze pogłębia paskudna “monobrew” rodem z Iphone'ów. Jednak słuchawka Motoroli - do niedawna przynajmniej - była wyraźnie tańsza. Niby było to “tylko” 200 złotych różnicy, ale w tym segmencie cenowym oznacza to blisko 30% różnicy narzutu cenowego. A przy tym urządzenie Motoroli wydaje się wolne od niektórych “bolączek” Oppo, czyli chociażby posiada funkcjonalność szybkiego ładowania czy “normalny” pasek powiadomień. Gwoli sprawiedliwości należy jednak napisać, że Oppo został wyposażony w lepsze podzespoły, przynajmniej w teorii, bo - jak wspominałem - tylni aparat ciężko uznać za cud techniki fotograficznej. Dlatego jeszcze raz podkreślę, że ostateczny wybór to kwestia osobistych preferencji i myślę, że jeśli dla kogoś najważniejszy - obok baterii - byłby wygląd słuchaweczki, to Oppo mocno odstaje (na plus) pod tym względem od konkurencji.
Zamiast zakończenia
Na dzisiaj to byłoby tyle. Kończąc niestety muszę napisać, że z pierwotnego planu ostatecznie niewiele zostało i tekst ten - wbrew moim początkowym intencjom - przypomina “normalną” recenzję w stopniu o wiele większym niż bym sobie tego życzył. Prawdopodobnie w głównej mierze było to podyktowane obawą, że wykoncypowane podejście nacechowane byłoby przesadnym subiektywizmem - “subiektywizmem” w tym sensie, że najpewniej byłoby bardziej o autorze niż samym urządzeniu. Tym niemniej w kolejnym tekście (szacuję, że powinien pojawić się mniej więcej za 2 tygodnie) postaram się zdecydowanie mocniej uwypuklić początkowy zamiar oraz bardziej zaangażować moją pociechę do aktywnej pracy nad finalną oceną, ponieważ w przypadku dzisiejszego wpisu właściwie współtworzył dwie ilustracje wideo. Obiecuję również, że będzie krócej, przynajmniej na tyle, na ile uda się mi powściągnąć moje grafomańskie zapędy.
Wybrane parametry
Procesor: Qualcomm Snapdragon 665 (8‑rdzeniowy, 4x2.0 GHz, 4x1.8 GHz)
Pamięć RAM: 3 GB
Pamięć wbudowana: 64 GB
System operacyjny: Android 9.0 Pie
Ekran: 6,5‑calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1600 na 720 px
Matryca aparatu głównego: 12 Mpx + 8 Mpx + 2 Mpx + 2 Mpx
Matryca przedniego aparatu: 8 Mpx
Bateria: 5000 mAh
Czytnik linii papilarnych: tak
DualSIM: tak
Wymiary (w milimetrach): 163,6 x 75,6 x 9,1
Waga: 195 g