Pani Krysia z księgowości – odcinek 12: Mój pierwszy raz
24.08.2013 | aktual.: 26.08.2013 17:09
Listopad to taki ponury miesiąc, jesień przeistacza się w zimę, szybciej robi się ciemno i robi się coraz zimniej(jak jest zima to musi być zimno). Jednak w ubiegłym roku początki tego miesiąca były bardzo takie wiosenne. Spokojnie było wtedy około dwudziestu stopni Celsjusza. A pamiętam to dobrze, bo właśnie w listopadzie zacząłem pracować jako informatyk. Jak już jesteśmy przy moich początkach to dlaczego by nie opisać pierwszego zlecenia.
Były to jakieś początki listopada(o czym wspominałem), godziny poranne, po kilku miesiącach szukania pracy w zawodzie wreszcie ktoś odpowiedział. Udałem się do siedziby firmy, w której obecnie pracuje. Tam od obecnego szefa dostałem informacje co zrobić, gdzie to jest i jak to zrobić. Dodatkowo do pomocy udostępniono mi netbook, odrobinkę kabla sieciowego i hasło jakie mogę napotkać na miejscu w routerze.
Ponieważ to właśnie o router wtedy chodziło, więc cyferki i literki zbite w całość broniące panelu administracyjnego urządzenia były konieczne. Problem opisywał się dość prosto i praktycznie jak zawsze przy tego typu sprawach: „nie ma internetu”. Wiedząc wszystko udałem się na miejsce usterki(jakieś 600m), szedłem trochę niepewnie, a to dlatego, że jeszcze wtedy w sieciach baaaardzo słabo się czułem. Ale co się dziwić. Ze szkoły wyniosłem tylko szczątki wiedzy o adresacji sieci, teorię robienia wtyczek RJ45(mówię teorię, bo w praktyce zarobiłem 2 wtyczki podczas zajęć)i to tyle. Z racji tego, że lubię sobie grzebać w komputerach to samemu nauczyłem się konfigurować routery. I to tyle jeśli chodzi o moją ówczesną wiedzę, oczywiście teraz jest lepiej, ale wtedy czułem się lekko zakłopotany co mogę zostać na miejscu.
A zastałem zwykły mały router TP‑Linka z modemem ADSL i 3 komputery, lecz tylko jeden był podłączony kablem. No to i ja się podłączyłem kablem do urządzenia, wykorzystując wiedzę nabytą dowiedziałem się jaki adres ma mój router. Był to wówczas standardowy adres dla urządzeń tego producenta. Połowa sukcesu za nami, kolejnym krokiem było otworzenie popularnego firefoxa i próba wejścia na panel administratora routera.
To się okazało trudniejsze niż myślałem, przez pół godziny usilnie kombinowałem z loginem i hasłem, na nic to się zdało, strona wczytywała się w nieskończoność. Zrealizowałem jeszcze myk z odłączeniem prądu do tego złośliwego pudełka, ale nie pomogło. W planach miałem jeszcze zresetowanie urządzenia dziurką z tyłu, ale wolałem się skonsultować z szefem. Wyszło na to, że jest możliwość, iż nasz TP‑Link może już jest zmęczony. Dlatego trzeba mu dać odpocząć, ja po krótkim zastanowieniu doszedłem do tego co mogło powodować owe zmęczenie. Pudełko dające Internet stało na grzejniku!? W dodatku ten grzejnik dawał jako takie ciepło. Oczywiście tak być nie powinno. Router miał swoje miejsce gdzie indziej, co prawda nie daleko od parapetu, ale w bezpiecznej odległości.
Zrobiłem szybką zamianę sprzętu na nowiutki, zapakowany, pachnący router ADSL również TP‑linka, model: TD‑W8961ND, to już pudełko z tych, które mają tą zaokrągloną, podziurawioną obudowę. Wygląd bardzo oryginalny trzeba przyznać. Ale kwestie wizualne zostawmy sobie na kiedy indziej, trzeba było zrobić coś jeszcze.
Z racji tego, że poprzednim routerem nie dało się połączyć, to potraciły się wszystkie hasła do logowania. A z kolei z tego względu, że mieliśmy do czynienia z linią telefoniczną było to niezbędne do działania internetu. Ciężko było o umowę z operatorem, ponieważ miejsce gdzie byłem to było coś w rodzaju oddziału, a wszystkie papiery były w innym miejscu. Nie powiem, że w centrali bo było by to trochę na wyrost.
Ale miałem NIP i resztę danych firmy. Wybrałem więc numer 801 505 505 - dzwoniłem z telefonu, który dzielił linie razem z Internetem(to tak dla pewności czy weryfikacja przebiegnie pomyślnie). I okazało się, że… Wszystko przebiegło w niemal w ekspresowym tempie, dzięki uprzejmości miłej Pani ze słuchawki już po krótkiej chwili na swoim telefonie(w postaci smsa) miałem login i hasło do logowania. I sukces mając te rzeczy, reszta konfiguracji to pestka, wiedziałem jak ma działać ta sieć, za dużo do konfiguracji nie było, także Internet wrócił. Po raz kolejny ludzie mogli znowu mieć okno na świat.
Seria Pani Krysia jest zdominowana przez wpisy związane z siecią, ale to na co dzień tak nie wygląda, po około roku w tej pracy mogę ocenić, że jest to jakieś 40% wszystkich zleceń. Zresztą statystyka i tak nie ma racji. Jednak nie oszukujmy się problemy z Internetem są najbardziej uciążliwe. Trochę groźne jest jeśli od stanu sieci zależą sprawy życia i śmierci, ale takie są dzisiejsze czasy.
Mimo, że ja nie jestem uzależniony od Internetu to też mocno odczuwam każdą awarię internetu u mnie w domu, czuje się trochę jak taki pingwin na pustyni. Jednak mój dostawca i moja sieć w domu jest bardzo niezawodna i nie muszę radzić sobie z problemem o nazwie „nie ma internetu”. No to na dzisiaj tyle.