FantAsia: test Chuwi Hi13. Chiński Surface Book za ułamek ceny sprzętu Microsoftu
22.05.2017 18:59
Do czasu pokazania przez Microsoft urządzeń przenośnych z popularnej już rodziny Surface, zwłaszcza tych nowszych generacji, nie bardzo widziałem potrzebę zaopatrzenia się w tabletopodobne konstrukcje powyżej 10 czy 12‑cali. Cóż, zakochałem się późno oraz nagle, tak jak wielu fanów nowych technologii, ale nie chciałem zdradzać uwielbianych azjatyckich urządzeń, ani tym bardziej odchudzać portfela o kilka tysięcy złotych. Od czego są jednak genialni producenci z Chin? Weźmy na to Chuwi Hi13. To wyraźna odpowiedź na Surface Booka, zwłaszcza pod względem identycznego ekranu 3K, dostępna jednak z zupełnie innej, dużo niższej półki cenowej. W podstawowej formie mamy spory tablet, z dostępnym osobno rysikiem ciekawy tablet graficzny, a gdy dorzucić do tego aluminiową klawiaturę to będzie zwyczajnie zamiennik laptopa... Jak to się wszystko teraz sprawdza w praktyce? Warto się zainteresować? Zachęcam do lektury testu. Za cały zestaw zapłacicie obecnie 370 dolarów.
Hi-Fi Chu-wi
Chuwi to kolejna z grona tych bardziej dostrzeganych globalnie marek z Shenzen, firma specjalizująca się zarówno w dotykowych rozwiązaniach podstawowych, typu opisywany przeze mnie kiedyś model Vi7, jak również większych formatach. Jednym z bardziej udanych rozwiązań wytwórcy w zeszłym roku był tablet Chuwi Hi12, przez wielu recenzentów, jak też testerów uznawany, wraz z akcesoriami, za oczywisty wybór dla tych, którzy potrzebowali użyteczności plus wszechstronności w wyjątkowej cenie. Z różnych powodów nie miałem okazji przybliżyć czytelnikom jego możliwości, za to następcę ostrzyłem zęby już od jego pierwszej zapowiedzi. Dostałem worek zaskoczeń, na plus oraz minus. Na pewno największą wadą sprzętu jest jego waga. 1097 gramów czuć w dłoniach, z klawiaturą będzie to zaś 1995 gramów. Rysik dorzuci kolejne kilkadziesiąt, a przyda się także dołączana ładowareczka... Z drugiej strony zamontowany tutaj wyświetlacz po prostu zachwyca, jakością i kolorkami.
Po kolei jednak. Pudełka, poza rozmiarami oraz ciężarem, zupełnie nie zaskakują. W przypadku tabletu i klawiatury, wykonane one zostały z brązowego kartonu, bez zbytnich ozdobników. Rzuca się w oczy tylko nazwa producenta. Prosto i skromnie, choć moim zdaniem za skromnie. Stylus z kolei umieszczono w czarnej piance obleczonej białym opakowaniem, z wyrysowanym kształtem cyfrowego długopisu. Dorzucono do niego bateryjkę AAAA, czyli cieniutkiego paluszka, wymaganą do działania. Z klawiaturą nie dostajemy już nic więcej. W tabletowej paczce, obok urządzenia właściwego, znajdziemy pakiet ulotek, w tym skrócone instrukcje obsługi czy gwarancję, kabelek USB typu C, jak też całkiem dużych rozmiarów, jak na tablet, ładowarkę z na stałe zamontowaną nowoczesną wtyczką USB 3.0. Na ekranie fabrycznie umieszczono folię ochronną, z jeszcze niezdjętą warstwą dodatkową. Ja warto odkleić zanim zacznie się narzekać na słabą czułość rysika. Nie zalecam natomiast zdejmowania folii właściwej, do czego kusić może kilka kłaczków kurzu pod nią. Ekran nie jest niestety wcale rysoodporny... Będę się rozglądał za szkłem.
Co w Chuwi Hi13 mówi Hi!:
- CPU: Intel Celeron 3450 Quad Core 1.1 GHz
- GPU: Intel HD Graphics 500
- Ekran: 13,5 cala, 3000x2000
- Pamięć: 4 GB RAM, 64 GB pamięci na dane
- Kamerki: 5 MP tył, 2 MP przód
- System: Windows 10
- Akumulator: 10000 mAh
- Inne: WiFi 802.11ac, Bluetooth 4.0, WiDi, micro HDMI, OTG, szybkie ładowanie, 4 głośniki
- Wymiary: 333 x 221 x 8 milimetrów
- Wymiar pudełka tabletu: 445 x 260 x 41 milimetrów
- Wymiar pudełka klawiatury: 375 x 250 x 25 milimetrów
- Wymiar pudełka rysika: 168 x 51 x 24 milimetrów
Chuwi Hi13 jako tablet
Zamawiałem cały pakiet, który pozwoliłby mi wycisnąć wszystkie soki ze sprzętu, przy czym klawiatura z początku nie działała, do czego wrócę później. Najwięcej czasu spędziłem więc z opisywanym Chuwi Hi13 w trybie tabletu. Co tu dużo mówić – aluminiowy model robi ogromne wrażenie wyświetlaczem 3000 na 2000 punktów rodem z dużo droższych rozwiązań Microsoftu, niemniej piękna oraz lśniąca, na matowy sposób, obudowa swoje robi. Powtórzę. Masywne to, a przy 13,5 calach dosyć nieporęczne. Denerwować mogą ponadto odbicia w błyszczącym ekranie, lekko nierównomierne podświetlenie (w okolicach głośników na lewej krawędzi), a puryści ponarzekają na szerokie ramki. Zatęsknicie za pełnym USB, bo Hi12 miał w standardzie... Przypatrzmy się tutaj od razu może krawędziom. Patrząc tak, jak trzyma się tablet, na górze z lewej mamy odpowiednio ciężko chodzące przyciski włącznika oraz regulacji głośności. Plastikowe, pomalowane na srebrno. Na lewym brzegu są całe dwa głośniki, zaś między nimi gniazdo słuchawkowe, port micro HDMI, mini USB starego, czyli kanciastego typu (tylko pod akcesoria), USB typu C (głównie do ładowania) plus slot na karty microSD. Na prawej krawędzi dorzucono kolejne dwa nieduże głośniki i od spodu mamy parę wpustów dla lepszego zamocowania klawiatury, ze złączem 9 pin do kontaktu z klawiszami.
Cztery głośniki łącznie, szkoda tylko, że bez pomocy programików poprawiających dźwięk grają one nieciekawie. Płasko, metalicznie. Dla pełnego obrazu, wspomnę jeszcze o kamerce 5 Mpix z tyłu, która choć z autofokusem, za dobrych fotek nie robi. Tabletowy standard. Oczko 2 Mpix z przodu nadaje się do np. Skype’a i tyle. Należy też nadmienić o diodzie w lewym górnym rogu, świecącej się na czerwono przy ładowaniu, a także dostrzegalnym pod światło czujniku oświetlenia. Dotąd nie udało mi się go niestety zmusić do poprawnego działania... Jest również dotykowy przycisk Windows, czyli nic innego jak Home. Akumulator pozwala na 5 do 7 godzin użytkowania, w zależności od jasności ekranu, aktywnego Wi‑Fi czy BT, jak też rzecz jasna tego, co robimy. Edytor tekstu oraz filmiki, nawet w 4K? Podziała dłużej. Gry, zwłaszcza zawsze online? Wtedy pochodzi krócej. Chuwi Hi13 idealnie nadaje się do konsumpcji treści sieciowych. Czcionki ekranowe są super ostre, wzrok się nie męczy. Strony WWW prezentują się wybitnie, Edge działa przy tym sprawniej od np. Chrome'a, miejcie na uwadze. W trybie pionowym i z klawiaturą ekranową, da się nawet normalnie coś (wolno, bo wolno) ale popisać. Komiksy? Jasna sprawa, bez pudła, przepięknie na tym wyświetlaczu. Tu żałuje się, chociaż może paradoksalnie, że to nie plastikowa obudowa... Ciężar dokucza.
Chuwi Hi13 jako tablet graficzny
Aluminiowy stylus z bateryjką w środku zostaje rozpoznany automatycznie i może działać jako powietrzna mysz, ponieważ ma dwa przyciski, albo przydać się do rysowania, oczywiście. Od razu należy zaznaczyć, że spisuje się wyśmienicie w podstawowych aplikacjach graficznych, typu Paint lub zwykłe systemowe notatki odręczne. W bardziej zaawansowanych, jak Paint 3D (po Creator’s Update), darmowy GIMP czy Photoshop, pojawia się opóźnienie w kreśleniu. Taka wysoka rozdzielczość, przy tym skromnym procesorze, ma swe obłożenie. Przy dokładnym malowaniu to nie problem. Gorzej, kiedy ktoś ma dynamiczny, szybkomaźny styl. Będzie wtedy marudził. Mniejsze opóźnienie jest przy zdecydowaniu się na niższą rozdziałkę ekranu, ale wtedy oczywiście tracimy na ostrości...
Są też inne rzeczy, na które należy zwrócić uwagę. Po pierwsze, stylus nie współpracuje z niczym poza Chuwi Hi13. Nie sprawdziłem więc tych 1024 punktów nacisku z np. moim podręcznym iWorkiem 11. Po drugie, trzeba go trzymać jak długopis, starając się mieć plastikowy rysik prostopadle do ekranu. Skosy, jak gdybyście zamalowywali większy fragment pracy błyskawicznie miękką kredką, praktycznie nie wchodzą. Być może to jeszcze kwestia rozpisania się, gdyż po jakimś czasie i tak cyfropis zaczął płynniej i dużo dokładniej łapać moje artystyczne zamiary, umiejętnie dywersyfikując linie grube oraz cienkie, w zależności od siły nacisku. Czas pokaże. Zdecydowanie fajnie w każdym razie mieć pod ręką tablet graficzny 3000 na 2000 punktów. Szybko powróciła mi wprawa w rysowaniu postaci z komiksów. To nie poziom Michała Śledzińskiego, ale kto wie.... Na pewno dzieciaki będą się mogły wyżyć malarsko ze stylusikiem. Co należy podkreślić, nie przewidziano dziurki na schowanie rysika, ale za to jest ukryty magnes na prawej krawędzi, do zaczepienia go sobie.
Chuwi Hi13 jako laptop
Oryginalny zamysł tego tekstu był tak, że powstanie w całości na opisywanym urządzeniu. Tablet nie chciał jednak współpracować z dedykowaną klawiaturą. Szczęście w nieszczęściu, tutaj oto będę teraz chwalił konstrukcję Chuwi. Po zmęczeniu urządzenia jako tablet, wziąłem go w bardziej techniczne obroty. Cztery małe śrubki torx, po dwie na bok, aż prosiły się o odkręcenie i zerknięcie do środka. Potem odchylenie zatrzasków teflonową tak zwaną mendą, z lekkim, ale także niegroźnym uszkodzeniem gumek wytłumiających wokół głośników, zajęło kilka sekund. Bingo. Taśma od złącza wysunęła się z zatrzasku, co wbrew pozorom zdarza się często. Weźcie pod uwagę, że nie każdy kupuje tablet z klawiaturą, więc jak macie taką konstrukcję, może nawet nie wiecie, że coś nie załączyło... W każdym razie, po chwili wszystko było poskładane na nowo, co dobrze wróży, jeżeli coś by się miało gdzieś w przyszłości zepsuć. Łatwo będzie naprawić. Podzespoły rozłożono całkiem logicznie.
Tablet wpinamy w płaskie bolce i będzie ładnie siedział. Klawiatura oferuje dwie białe diody. Pierwsza sygnalizuje po prostu połączenie z tabletem, dlatego jeśli się nie świeci to od razu wiecie, że macie problem. Druga to wskaźnik Caps Locka. Klawisze chodzą przepięknie, niemniej zdecydowanie za głośno, jak na moje uszy, stukają. Mamy klawisz funkcyjny, co tradycyjnie pozwoliło upchnąć więcej opcji na mniejszej powierzchni. Docenić na pewno należy pełnowymiarowe strzałki, a także klawisze Delete, Home, PgUp, PgDn oraz End w jednym rzędzie z prawej strony. Wszystko naprawdę jest pod ręką. Gładzik ma formę pojedynczej płytki, z klikalnymi rogami. Ujdzie w tłoku, jeżeli powyłączacie niektóre jego funkcje w opcjach Windowsa. Kwestia gustu i potrzeb. Na obu gónych rogach klawiatury, czyli pod ekranem, umiejscowiono po dużym porcie USB 2.0, co się przydaje. Sam zawias chodzi odpowiednio ciężko. Ponieważ ma plastikowe nóżki, unosi lekko cały tył przy maksymalnym odchyleniu. Nic się nie przewróci, bo zostało odpowiednio wyważone. Naturalnie przy obróconym tablecie, akcesorium będzie robiło za stojak, przykładowo dla mobilnych kinomaniaków. Filmiki 4K, marzenie! Z "namiotu" korzystałem jednak nieczęsto.
Wydajnościowo to dalej żaden demon szybkości, niemniej Celeron 3450 potrafi więcej, niż jego starsi bracia z rodziny Z8XX, o układach Z3735 nie wspominając. Największe wrażenie robią oczywiście starsze gry, które uda odpalić się w pełnym 3000 na 2000 punktów. Pierwszy Wiedźmin straszy tylko teksturami otoczenia. Torchlight prezentuje się obłędnie. Jade Empire na nowo zachwyca. Rayman Origins też, aczkolwiek w najwyższej rozdzielczości nie jest grywalny. Co innego znowu Brutal Doom, czyli krwista niczym świeży befsztyk modyfikacja klasyka, z obsługą pada. Sunie płynnie w najwyższej rozdziałce, z okazjonalnymi przycięciami przy wybuchach. Z nowszych pozycji, spokojnie możliwa jest zabawa od 1024p do 720p, nawet na średnich dealach, przy czym nie wszystkie tytuły obsługują proporcje obrazu 3:2, co może dać czarne pasy albo rozciągnięty ekran. Gdy mamy grę z myszką, gryzoń mało kiedy jest potrzebny. Plants Vs. Zombies np. działa idealnie, jakby od początku zostało zaprojektowane do obsługi palcem. Gry RPG, typu Divinity: Original Sin Enhanced Edition, da się z powodzeniem okiełznać. Ogólnie, odświeżycie bibliotekę leciwych produkcji, patrząc w opcje, czy twórcy przyszłościowo specjalnie nie poblokowali nam rozdzielczości.
4 GB RAM plus Windows 10 na pokładzie oznaczają wsparcie dla strumieniowania z konsoli Xbox One, a dorzucicie do tego też Steam, czyli przesyłanie gier z mocniejszego komputera na Chuwi Hi13. Moduł WiFi w standardzie ac nie łapie zadyszki ani na moment. Pobawić się trzeba w doinstalowanie języka polskiego i pozmienianie wyświetlania krzaczków na nasz w kilku różnych miejscach, no ale taki jest Win10. Miłośnicy Linuksa bez problemu uruchamiają na opisywanym sprzęcie różne dystrybucje z pamięci USB. W trybie laptopa, Chuwi Hi13 sprawuje się nieźle, przy czym potrafi łapać lekką zadyszkę, z uwagi na potrzebę obsłużenia tak wysokiej rozdzielczości. W ogóle producent na stałe przydzielił część z pamięci RAM do obsługi ekranu, żeby narzut był mniejszy. Wkurzać się nie będziecie tak czy siak. Zwyczajnie niekiedy zauważa się malutkie haczenie tu i tam. Same moduły eMMC Samsunga są szybkie.
Tani, dobry, Surf... - tfu! - Chuwi
Zainteresowaliście się? Zanim otworzycie portfele, zastanówcie się, czego oczekujecie od sprzętu podobnego do opisywanego. Nie ma co inwestować z pominięciem akcesoriów. Jako ciężki tablet, Hi13 najpierw oczywiście zachwyca 3K, a zaraz potem drapiecie się po głowie, po co nabyliście takiego masywnego kolosa? No taka prawda. Klawiaturę warto dorzucić, a że sam stylus to już potem ułamek ceny całego zestawu, nie ma co na nim oszczędzać, gdyż malowanie i odręczne notatki to fajna zabawa na takiej powierzchni. Osobna kwestia to bycie podatnym na skryte drganie ekranu. Coś się dzieje z odświeżaniem, zwłaszcza na minimalnej jasności. Mam świadomość, że nie każdy wadę wychwyci, ponieważ ja od zawsze byłem posiadaczem zwyczajnie przeczulonego wzroku, lecz uczciwie informuję o całym fakcie, potwierdzonym przez wielu testerów. Efekt ten widać na różnych filmikach na YouTube. Dla podsumowania: Chuwi Hi13 stanowi ciekawe rozwiązanie sprzętowe, nieco niedoszacowane, jeżeli o skromny procesor chodzi, lecz z drugiej strony dużo tańsze od alternatywnych modeli producentów-gigantów. Zanim dokonacie zakupu, popatrzcie też na Hi12. Być może będzie odpowiadał bardziej? Gabarytowo i pod względem portów, bo ekran ma już gorszej jakości.