Cookisowe szaleństwo
Parszywi urzędnicy osiągnęli swój cel. Próbując wmówić mi, że dbają o moją prywatność doprowadzili do tego, że w imię wygody sam z niej zrezygnowałem.Każdego dnia korzystam z Internetu. Każdego dnia przeglądam przynajmniej kilkadziesiąt stron. Każdego dnia w mojej przeglądarce „goszczą” nowe cookisy. I wiem czym są owe cookisy.
Dotychczas było tak, że jak nie chciałem jakiegoś cookisa mieć u siebie, to taką stronę blokowałem z wykorzystaniem stosownego dodatku do przeglądarki. Jak wchodziłem na taką „zablokowaną” stronę, to cookis nie lądował w katalogach przeglądarki. Proste, estetyczne i wygodne rozwiązanie. Do tego, co jakiś czas czyściłem pamięć podręczną przeglądarki – całą. Włączenie z cookisami.
Ale od czego są urzędnicy dbający o moją prywatność? Od tego, żeby mnie porządnie zdenerwować.
Zapomniałem napisać, że do przeglądania sieci wykorzystuję laptopa oraz tablet. To trochę ważne, ale o tym niżej.
Wracając do urzędników (a urzędnik to wróg) – udało im się sprawić, w plugawy sposób łżąc i kłamiąc, że informacja na stronie dotycząca cookisów poprawia moją prywatność! Rzeknę - gówno prawda. Nie poprawia. Wręcz ogranicza. Chociaż trzeba dodać uczciwie, że też przez moje lenistwo.
Jak napisałem wyżej, dotychczas blokowałem cookisy na wybranych stronach. Po wprowadzeniu nowego prawa antycookisowego czym taka blokada skutkuje? A tym, że każde wejście na takową „zablokowaną” stronę wywołuje komunikat (często w dziwnym miejscu) o tym, że korzysta ona z cookisów. I nie chcąc się denerwować za każdym razem, wyłączyłem blokowanie cookisów. Podobnie jest zresztą w przypadku przeglądania „in private”.
Wspominałem może, że co jakiś czas „czyściłem” z cookisów przeglądarkę? Teraz tego nie robię, bo delikatnie mówiąc denerwuje mnie klikanie na te tzw. komunikaty o cookisach i nie czuję potrzeby, żeby raz na tydzień przeklikiwać się przez te durne informacje.
Parszywi urzędnicy osiągnęli swój cel. Próbując wmówić mi, że dbają o moją prywatność doprowadzili do tego, że w imię wygody sam z niej zrezygnowałem.
Dlaczego napisałem, że przeglądam sieć też za pomocą tabletu? Tu wrzucę kamyczek do ogródka twórców stron. Każdy kto próbował zamknąć komunikat o cookisach na tablecie 7’’, gdzie x był ledwo widoczny, wie ile to nerwów kosztuje. Czasami miałem wrażenie, że twórcy tych komunikatów startują w konkursie pt. „jak najbardziej wk….wić przeglądającego stronę i utrudnić mu życie”.
Wiem, że mój apel jest jak wołanie niemego na wietrze. Ale na bożka Internetu siedzącego na tronie ze srebrnych serwerów, w którego światłowodowych żyłach błyskają życiodajne informacje – odpuście sobie… Dajcie żyć… Uchylcie to antyjuzerskie cookisowe prawo!