Od lustrzanki do kompaktu. Część 3 — poległem by powstać i polec ponownie
Komedii ciąg dalszy a i zniechęcenie zaczyna przybierać na sile. Powoli zaczyna mnie dopadać zmęczenie związane z dramatycznym poszukiwaniem idealnego pod siebie sprzętu do filmowania i dokumentowania ujęć. W pewnym momencie doszedłem do wniosku że nie ma szans na znalezienie dobrego kompaktu, mieszczącego się w moich kryteriach cenowych. Postanowiłem więc że postawię na hybrydę. Będzie ciężej i toporniej, ale ręce sprawdzą się w roli stabilizatora a i obraz powinien być ładniejszy. Wszystko pięknie, oczy zaświeciły mi się gdy zobaczyłem pewien zoom ...
Po cholerę brałem bazookę?
Wybór początkowo padł na hybrydę cyfrówki z lustrzanką, opatrzoną znaczkiem Sony. Po wielu przebojach związanych z porównywaniem sprzętu, videotestach i szczegółowych recenzjach na portalach stricte tematycznych, zdecydowałem się zaryzykować i postawić na proste rozwiązanie - kolejny Panasonic, tym razem typu zoom. Wybór padł na FZ82 - hybrydę która miała premierę w tym roku. Oferowała ona dużą ilość pikseli, spory zoom optyczny i kilka fajnych funkcji które spodobały mi się w poprzednim modelu. Wszystko wydawało się takie piękne, z pozoru.
Zawsze byłem fanem fotografii wykonywanej z bliska, stąd moje zainteresowania fotografią przyrodniczą i pałanie miłością do aparatów z długimi obiektywami. Nie wiem co mnie podkusiło by zaryzykować i wziąć aparat za niecałe 1400zł, licząc na lepszą jakość przy takim bagnecie. Przecież było wiadomo że to się nie uda. Po pierwszym kontakcie z aparatem byłem nawet zadowolony. Urządzenie okazało się lekkie i świetnie wpasowywało się w moją dłoń. Do układu przycisków zdążyłem się szybko przyzwyczaić, choć denerwowało mnie w nim umiejscowienie kilku skrótów i funkcji. Po kilku godzinach fotografii, przyszedł czas na zgranie materiału na komputer. Okazało się że w pochmurny dzień, matryca generuje takie ilości szumów i zniekształceń że nawet spalenie całej wioski by nie pomogło. Kolejnego dnia skupiłem się na fotografii oraz nagrywaniu materiałów filmowych przy nieco ładniejszej pogodzie i dopiero wtedy zauważyłem jak porządnie działa to urządzenie. Zdjęcia wychodziły bogate w szczegóły, zwykle nie ruszone a autofocus w materiałach wideo działał bardzo szybko i celnie. Udało mi się nim nakręcić kilka sekwencji, które można zobaczyć choćby w recenzji hulajnogi Airwheel Z5. Niestety, ale najgorsze musiało nadejść.
Przy obróbce filmowej, okazało się że podczas zbliżania obrazu, na światło dzienne wychodzi masa artefaktów, przebarwień i pogorszenia jakości elementów znajdujących się na 2 i 3 planie. Na tyle są one zauważalne, że nie da się w sposób stały ich usunąć / nanieść filtra który by je starannie ukrył. Koniec końców, ale musiałem kilka razy podchodzić do nagrywania niektórych scen, a najczęściej zbliżeń. Przy zoomowaniu obiektów w zakresie 250 - 850 mm, obraz potrafił się przesunąć w prawo lub w lewo. Nie mam pojęcia czego to była wina, ale wnosiła za dużo zamieszania, nawet w przypadku zgrabnego montażu. Duża ilość szumów na zdjęciach, przebarwienia na filmach, zoom który trąci myszką ? Niewypał. Nie wiem co mną kierowało by kupić aparat z tak długim bagnetem. Przecież mogłem wybrać coś innego ... Eh ciężko znaleźć coś dla siebie. Szczególnie dla takiego perfekcjonisty jak ja który jest za pan brat z technologią, wciąż mając na warsztacie coś nowego. Pół biedy że sklep z którego brałem aparat, przyjął go przez upływem 14 dni od kupna. Po tych przejściach zdecydowałem że spróbuję czegoś innego. Może sama kamera ?
Szukaj Panie ręcznej!
Pomyślałem że może to będzie dobry krok. Moto Z Play robi ładne zdjęcia, więc jego zostawię do tego, ale przydałoby mi się urządzenie do nagrywania sekwencji z testowanym urządzeniem. Taki w którym mógłbym je przybliżyć czytelnikowi, pokazać z bliska jak wygląda. Główne założenie - nie za drogo, wydajnie, z dobrą stabilizacją i jakością obrazu. Już na wstępie wiedziałem że będzie to zadanie trudne, gdyż na rynku jest masa takich kamer ... postanowiłem spróbować swoich sił i zdobyć kamerkę do testów. Wybór padł na produkt marki DJI. Tak, mam na myśli kamerę na gimbalu.
Prawie rok temu nasz kolega Kristov robił recenzję kamerki na gimbalu od DJI, a konkretnie model Osmo X3. Wysłałem zapytanie do redakcji o kamerkę, ich wrażenia z jej użytkowania oraz o sample do poglądu. Uznałem że urządzenie to spełni wymagania i zaoferuje przepiękną stabilizację obrazu. Postanowiłem zaryzykować, ale nie pchać od razu własnych funduszy w ten sprzęt. Dzięki zaprzyjaźnionej firmie z którą przewiduję współpracę dotyczącą testów i recenzji dronów, otrzymałem wspominany model. Gdy urządzenie do mnie dotarło, okazało się że dostałem lepszy technologicznie i wyższy w rankingu model DJI OSMO+. Niestety ale przesłany do mnie model ma usterkę techniczną i uniemożliwia zainicjowanie łączności między kamerą a smartfonem. Gdybym zechciał skorzystać z samej kamery, nic się nie nagra. Co chwila wyskakiwał jakiś błąd, więc zdecydowałem się poinformować firmę użyczającą sprzęt że coś jest nie tak. Odesłałem sprzęt, gdyż i tak nic nim nie nagram.
Ostatnia część, 4 ?
Na dzień dzisiejszy nie mam parcia na kupno nowego aparatu. Zdecydowałem że skontaktuję się z kilkoma markami w celu otrzymania aparatów oraz kamer do testów by móc wyrobić sobie o nich jakąś opinie i być może znaleźć ten jedyny model, który zostanie ze mną na dłużej. Teraz trzeba tylko czekać, gdyż ciągła zmiana sprzętu na inny, spowodowała u mnie taki rozgardiasz fotograficzny że chyba niedługo zacznę nagrywać sekwencje ziemniakiem :)