Test Peugeot 508 PSE SW: Jest świetny, ale nie wszyscy to docenią…
26.07.2021 | aktual.: 26.07.2021 23:50
Bardzo długo czekałem na to auto. Gdy tylko pojawiły się pierwsze zapowiedzi, filmy i zdjęcia, byłem zachwycony stylistyką i obiecywanymi parametrami. Po premierze i pierwszych jazdach na torze pojawiły się wnioski „na gorąco”, zachwyt i to samo zauroczenie. Gdy auto dostałem na normalny test, mogłem użytkować go przez kilka dni, wstępna fascynacja nieco wystygła. Czy na tyle, aby Peugeot 508 PSE przestał mi się podobać?
Nie, nic z tych rzeczy. Jasne, nie jest to spełnienie motoryzacyjnych marzeń, bo pod maską wolałbym wolnossące V6 lub przynajmniej pełnoprawne 2.0 o mocy około 300 KM wspomagane przez silniki elektryczne, ale nie oszukujmy się – takich niespodzianek od producentów już nie będzie. Takie czasy. Zamiast tego mamy hybrydę o mocy 360 KM, która bazuje na spalinowej jednostce 1.6 PureTech. To trochę mało, jak na dość duże kombi (lub liftback) o sportowych aspiracjach. Stylistycznie auto przemawia do mnie w całej rozciągłości. Moim zdaniem wygląda rewelacyjnie i niczego mu nie brakuje. Brakuje jednak rozsądku, a raczej zimnej kalkulacji, bowiem to auto będzie prawdziwym rodzynkiem na drogach. Dlaczego? O tym za chwilę. Zacznijmy od początku.
Hybrydowe kombinacje…
Z jednej strony uwielbiam jeździć samochodami hybrydowymi, bo dają poczucie lekkości, dynamiki i natychmiastowej reakcji tuż po wciśnięciu pedału przyspieszenia. Z drugiej zaś hybrydy plug-in od dłuższego czasu wywołują u mnie poczucie… bezsensu. Ich walory można poznać tylko wtedy, gdy ładujemy baterię regularnie, najlepiej za darmo albo po atrakcyjnych stawkach, w zaciszu własnego garażu lub pod miejscem pracy. Jedziemy do pracy kilkanaście kilometrów na prądzie, podłączamy się do gniazdka, a po pracy wracamy do w pełni naładowanego auta i tak codziennie. Zazdroszczę tym, którzy mają taką możliwość. Ale wróćmy do naszego bohatera.
Układ hybrydowy ma moc systemową 360 KM (520 Nm), z czego 200 KM pochodzi z silnika spalinowego 1.6. Oprócz tego do dyspozycji są dwa silniki elektryczne. Jeden umieszczony przy silniku spalinowym z przodu o mocy 110 KM, drugi przy tylnej osi o mocy 113 KM. Działanie całego układu jest bardzo sprawne, choć nawet w trybie Sport skrzyni biegów zdarzy się trochę zamyślić. Nie jest to jednak na tyle uciążliwe, aby przeszkadzało w normalnej lub sportowej jeździe. Jeśli chodzi o tryby jazdy, mamy ich kilka m.in. Comfort, Hybrid, Electric, 4WD i Sport. Na torze lub wtedy, gdy chcemy się trochę pobawić, nie warto włączać niczego poza Sport. Tylko w tym trybie auto jest spięte, dynamiczne, skrzynia nie zrzuca za szybko biegów, a zawieszenie pozwala na więcej. W każdym innym Peugeot 508 PSE jest po prostu normalnym, choć oczywiście bardzo szybkim autem o sportowej charakterystyce, ale bez żadnej przesady i męczącego charakteru.
Mimo wszystko dość często nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ta cała moc krzesana jest na siłę i po rozładowaniu baterii, silnik benzynowy 1.6 PureTech trochę się męczy. Samochód nadal jest bardzo dynamiczny, ale nie na tyle, abym czuł te 360 KM w ciągłej gotowości.
Wygląd kusi od pierwszego wejrzenia…
Peugeot 508 PSE rzuca się w oczy. Od razu widać, że „coś jest nie tak”! Nie ma tu przesadzonych elementów, ale praktycznie z każdej strony coś się wyróżnia. Są to 20‑calowe felgi z oponami Michelin Pilot Sport 4, obniżone zawieszenie, zwiększony rozstaw kół, większe tarcze hamulcowe z czterotłoczkowymi zaciskami z przodu, liczne nakładki i elementy aerodynamiczne, a wszystko to przyozdobione akcentami w neonowym kolorze. W parze z czarnym lakierem wygląda to po prostu świetnie.
We wnętrzu zmian jest nieco mniej, choć 508 samo w sobie wygląda mocno niekonwencjonalnie. Nowością są liczne przeszycia w kolorze neonowej zieleni (wg. Peugeota – Kryptonite) oraz lepiej trzymające w zakrętach fotele i kilka akcentów. Niewiele. A, no i po aktywacji trybu jazdy Sport, na ekranach pojawia się wspomniany neonowy kolor. No ale wygląd wyglądem, a jak to się spisuje w akcji?
Ile to kosztuje?
Sporo. Nie oszukujmy się. To największy problem tego samochodu. Czy wada? Tutaj biję się z myślami, bo mimo głównego argumentu, że „to tylko Peugeot”, ilość pracy włożonej w auto przez speców z Peugeot Sport Enginereed jest naprawdę ogromna! Zmienione zawieszenie, całkowicie przeprojektowany układ hamulcowe, dodany napęd na tylną oś, liczne dodatki, praktycznie topowe wyposażenie (dodać możemy jedynie inny lakier i dach panoramiczny) oraz zmiany w wyglądzie – to musi kosztować. Poza tym na samym prądzie auto jest w stanie przejechać 30‑35 kilometrów (bateria ma pojemność 11,5 kWh) i rozpędzić się do 140 km/h. To naprawdę znaczące zalety. Ale co z tego, skoro większość potencjalnych klientów spojrzy na cenę, potem na ewentualną konkurencję i na tym ich przygoda z 508 PSE się skończy. A szkoda.
No dobrze, ale czy ja chciałbym takiego mieć?
I tak! I nie… Tak, bowiem 508 w konwencjonalnej wersji bardzo mi się podoba i dobrze mi się nim jeździ. Odmiana 508 PSE wygląda fenomenalnie i trudno mi oderwać od niej wzrok. Jeździ świetnie zarówno na torze, jak i po drogach publicznych. Łączy w sobie sportowego ducha i odrobinę szaleńca, z cywilizowaną dynamiką na co dzień. Sęk w tym, że kosztuje ponad 300 000 złotych, a to już rewir segmentu premium tj. BMW Serii 3, Mercedesa Klasy C czy Volvo S60/V60 i to nie w bazowych wersjach. Peugeot 508 PSE na pewno zdobył moje serce, ale rozsądek podpowiada co innego.