Everything — recenzja gry w której wszystko ma swoje miejsce... wszędzie!
Tymże zagadkowym tytułem chciałbym rozpocząć dla was recenzję, nader niedocenionej gry o podłożu egzystencjalnym. Tak jak w przypadku niesławnego No Man's Sky tak i w tym, twórcy tytułu zdecydowali się ukazać nam piękno i ogrom świata w nieco innym wymiarze. Za produkcję odpowiadają panowie David O’Reilly oraz Damien Di Fede, którzy postanowili wpleść w rozgrywkę nieco filozofii i sprowokować gracza do zastanowienia się nad sensem żywota. W efekcie otrzymaliśmy produkcję łączącą w sobie symulację życia i reinkarnację. Głębokie prawda?
Było sobie życie
Mimo iż premiera Everything miała miejsce ponad rok temu, to musiało minąć nieco czasu by została stosownie połatana i zyskała w oczach graczy. Należy ona do kategorii symulatorów życia, ale odlegle różniących się od tych znanych choćby z The Sims czy Spore. W początkowej fazie gry wcielamy się w wędrujące ziarenko, cząstkę życia, materię. Podróżując bez celu po ogromie wszechświata budzimy się w losowym ciele, żywego stworzenia ... w moim przypadku był to niedźwiedź :)
Kilka pierwszych minut wprowadza nas w majestatyczny klimat produkcji, podsuwając nam wzmianki o sterowaniu oraz interakcji z otoczeniem. Oglądając świat oczyma naszej postaci, możemy przemierzać lokacje w których się znajdujemy, natrafiając na naszej drodze na wiele interaktywnych elementów. Zazwyczaj są to rośliny i kamienie, ale już po kilku minutach natrafimy na duże skupiska naszych pobratymców - zwierząt. Z tymi możemy wejść w interakcję, poprosić by dołączyły do grupy by móc razem z nimi przemierzyć kontynent.
W górnej części ekranu znajduje się kompas który naprowadzi nas do miejsc w których odbyć możemy konwersację z elementami świata, m.in. z kamieniami. Te mogą nas poinformować jak wspaniały i stały jest ich żywot, choć gdyby mogły chciałyby nauczyć się śpiewać ;) Po kilkunastu minutach zabawy wiemy jedno - w tej grze nie ma celu!
Egzystencjalny kop!
Tak, dokładnie - w tej grze nie ma określonych celów a jedyne co przyjdzie nam w niej robić to możliwość reinkarnacji / przeniesienia duszy w każdą cząstkę świata. Może brzmi to nader skomplikowanie, ale w praktyce takie nie jest. Otóż po wprowadzającym samouczku otrzymujemy możliwość nie tylko sterowania obiektami, ale również wchodzenia z nimi w interakcję. Możliwości są ogromne gdyż otrzymujemy szansę wejścia w te mniejsze jak i większe formy. Dla przykładu, nic nie stoi na przeszkodzie by sprawdzić się jako bakteria, a w razie zadumy wzlecieć ponad gwiazdy.
Przenosić się z ciała do ciała i z materii do materii możemy po każdej chwili, spędzonej w obcym "ciele". Zwykle potrzebujemy na to kilka sekund, by móc nieco podrosnąć i objąć większy obiekt. W pewnym momencie dojdzie do kuriozalnych sytuacji gdy naszą "mocą" zaczniemy przejmować stodoły, statki a nawet całe wyspy. Nie możemy liczyć niestety na cudowną destrukcję otoczenia lub możliwości zaszkodzenia ekosystemowi, tym bardziej iż w grze wszystko jest postawione na jedną kartę - życie jest święte!
Wszystko jest niczym, a dzięki temu nic jest wszystkim. Fernando Pessoa
Ciężko tak naprawdę określić czym jest ta produkcja. Z jednej strony otrzymujemy rozbudowany symulator wcielania się w różnorakie elementy świata ale z drugiej niewiele ma on wspólnego z rzeczywistością. Możemy go traktować jako odskocznię od realnego świata w którym czeka na nas tylko smutek i pragnienie satysfakcji zawodowej. Myślę że twórcy chcieli nam zafundować ekologiczną wycieczkę po miejscu bliskiemu naszym sercom.
Filozoficzny potencjał
W grze otrzymujemy dostęp do materiałów encyklopedycznych dotyczących napotkanych na swej drodze elementów. Możemy w niej znaleźć dane o zwierzętach, materii oraz wszelakich innych rzeczach. Podczas naszych interakcji z otoczeniem, napotkamy na swej drodze białe pajączki pełniące tu rolę przesłania treści mówionej brytyjskiego filozofa, Alana Wattsa.
Te zbiory jego nagrań idealnie wpasowują się w świat który przyjdzie nam przemierzać. Jego poglądy na temat człowieka i egzystencji świata, wspaniale budują klimat gry. I choć początkowo nie mamy ochoty słuchać jego nieco zagmatwanych treści, to w dalszym rozrachunku jego tezy są treściwe i pełne bogatej wiedzy.
Gra powstała na znanym silniku graficznym - Unity, oferując bogatą w detale scenerię oraz podwyższoną płynność i wydajność. Świat przedstawiony został w sposób detaliczny z pewnymi zabawnymi zabiegami, szczególnie w materii animacji. Żywe istoty przemieszczają się w sposób toporny, ale tak śmieszny że nie raz popłaczemy się z zachwytu. Chyba pierwszy raz miałem takie odczucie gdy oglądałem wideo recenzję tego tytułu przez szwedzkiego komentatora gier komputerowych - Felixa Arvida Ulf Kjellberga.
Gra na emocjach
Muszę przyznać iż bardzo wiele wymagałem od tej gry. W większości otrzymałem to co chciałem, choć nie odbyło się bez zgrzytów. Brak celu fabularnego a nawet tego bardziej przyziemnego - egzystencjalnego, powoduje szybkie znudzenie produktem i wyłączenie gry. Co prawda możemy do niej wrócić, zapełniając biblioteczkę odkrytych stworzeń i miejsc do zawładnięcia, ale nie daje to takich emocji jak na początku zabawy. Gra Everything jest idealnym przykładem produkcji w której mimo wielu wad oraz braku jasno określonego celu, zakochało się bardzo wielu graczy (84% z 1209 recenzji Steam). Czemu? Odpowiedź jest banalnie prosta. Ale trzeba ją znaleźć samemu :)
Grę na potrzeby recenzji otrzymałem od platformy GOG.com. Polecam zagrać!