Recenzja gry Far Cry 5 — lepiej i więcej, tego samego
28.03.2018 | aktual.: 28.03.2018 07:25
Gdy zasiadam przed każdą z odsłon serii Far Cry, w oku kręciła mi się łezka na myśl jakie emocje wiązały się z przejściem części pierwszej. Mimo iż 23 marca od jej premiery minęło dokładnie 14 lat, to samo wspomnienie epickich walk z mutantami oraz eksploracja tajemniczej wyspy powoduje gęsią skórkę. Od części drugiej, studio Ubisoft stara się nam przedstawić świat w nieco szerszej perspektywie, nie ograniczając nas prostą ścieżką fabularną. Gdy dwa lata temu swoją premierę miał Far Cry Primal, wręcz osłupiałem z podziwu na jaki pomysł wpadło studio - gwarantowany powiew świeżości oraz wspaniale rozbudowany wątek fabularny.
Gdy ukazały się pierwsze przecieki dotyczące powrotu do czasów współczesnych, a konkretniej na lesiste tereny stanu Montana - byłem wniebowzięty. Przeczuwałem dynamiczną akcję z tamtejszymi bojówkami, gęstą a nawet nieco psychodeliczną kampanię która przyćmi Vaas'a z części 3 oraz rozbudowany arsenał do przetestowania. Niestety, albo i stety - myliłem się. Ktoś na wysokim stanowisku zdecydował się skopiować część 4 i dodać do niej sprawdzone elementy z niedawno wydanego Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands. A konkretniej było tak ...
Zdumiewający wstęp
Kampania fabularna w Far Cry 5 rozpoczyna się od krótkiego intra przedstawiającego mroczną sylwetkę fanatycznego głosiciela słowa bożego Josepha Seeda, zwanego Ojcem. Ten oto człowiek postanowił oczyścić wszelakie zło świata, wprowadzając zbrojne powstanie na okolicznych terenach stanu Montana. Jak można się było domyśleć, nikt nie wziął go za dziwaka a w jego kierunku zleciały się jak szarańcza tłumy wiernych. Ci który postanowili go jednak potępić ginęli w straszliwych męczarniach.
Oczywiście rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki nie mógł dłużej tego tolerować i postanowił podjąć stosowne kroki - wysłać helikopterem 5 ludzi by aresztowali groźnego przestępcę. W momencie lądowania tuż przy kościele otoczonym, zewsząd nadchodzącymi wiernymi uzbrojonymi po zęby, nasi bohaterowie dziarskim krokiem pragną pojmać swój cel. Nawet by im się to udało gdyby nie fanatyczni poddani, lekceważący swój marny żywot nad swego proroka. Nasz bohater unika kary śmierci z rąk innowierców i ucieka w las w poszukiwaniu pomocy. Tak trafia do pobliskiego ruchu oporu i sam w pojedynkę pragnie rozprawić się z wysoką szychą.
Fabuła gry byłaby udanym wątkiem do książki kryminalnej, gdyby nie wpleciony w to wszystko motyw Rambo który sam da radę rozprawić się z liczebnymi przeciwnikami. Ale Ubisoft przyzwyczaił nas już to takiego stanu rzeczy, więc nie ma co się dziwić. Zanim jednak zajmiemy się główną szychą, będziemy zmuszeni go odnaleźć. W tym celu będziemy musieli zlikwidować trójkę podwładnych naszego antagonisty by ten wyszedł z ukrycia. Zadanie okazuje się piekielnie trudne gdy pojmiemy z jak wielkimi siłami będziemy musieli się zmierzyć.
Cel: przeżyć!
Zabawę rozpoczynamy od samouczka w którym poznajemy prawa rządzące się grą oraz wprowadzające nas w dość toporną mechanikę. Po kilku minutach biegania po rozległych terenach USA, co rusz odganiając się od atakujących indyków i innego cholerstwa, trafiamy na pierwszą osadę do odbicia. Jak można wydedukować - po takim zdarzeniu otrzymamy dostęp do sprzymierzeńców którzy nadstawią swojego tyłka by nas wspomóc w walce z tyranem ... dokładnie. Mapa świata została podzielona na trzy główne obszary, nadzorowane przez podwładnych Josepha Seeda. W każdym z nich musimy przeprowadzić zbrojną rewolucję ratując ostatnich ocalałych przed haniebną śmiercią.
W trakcie jednej z takich akcji ratujemy z niewoli oraz zaprzyjaźniamy się z Boomerem - naszym jedynym szczekającym towarzyszem. Wspomoże on nas w trakcie rozgrywki swoim nosem do oznaczania wrogów, umiejętnościami tropiącymi a nawet unieruchomieniem "na bombę" lekko zbrojnych przeciwników. W trakcie ratowania cywili możliwe będzie również dodanie do drużyny bardziej wyspecjalizowane osoby, należycie posługujące się bronią palną. Staną się one nieodzownym elementem podczas odbijania posterunków oraz wyswabadzania z opresji, więzionych zakładników.
Należy jednak mieć na uwadze ogromne ilości przeciwników którzy patrolują swoje tereny. Napotkamy na patrole piesze, zmotoryzowane a nawet powietrzne. Przeciwnicy dzielą się na kilka rodzajów, dzierżąc stosowne wyposażenie. Atakując frontalnie, piszemy się na większy rozgłos a co za tym idzie - większe zainteresowanie przeciwników. W trakcie przemierzania górzystych terenów, wiele razy napotkamy na wyzwolonych mieszkańców chcących podzielić się z nami ciekawą informacją. W większości będą to zadania poboczne lub lokalizacja miejsc spornych. Ale zdarzą się też interesujące punkty na mapie w których czekać będzie na nas sowita nagroda w postaci gotówki lub dodatkowego osprzętu.
Z wędką na wroga
Dostępny arsenał w grze nie przytłacza swoją ilością, a raczej bardziej zniechęca do zakupu. Winny jest za to system mikropłatności pozwalający na wymianę prawdziwej waluty na sztabki drogocennego kruszcu. Ten daje nam dostęp do unikalnych broni oraz elementów personalizacyjnych dla naszej postaci. Na szczęście jest możliwe zdobycie ich bez ponoszenia żadnych kosztów, ot dzięki czystej i nieprzymuszonej eksploracji, ale niesmak pozostaje.
Początkowo nasz arsenał składa się z broni białej oraz podręcznego pistoletu. Wraz z postępem fabularnym, nasz bohater przemienia się w legendarnego Rambo, nosząc przy sobie do 4 broni, masę elementów wybuchowych, odwracających uwagę a nawet wyposażenia dodatkowego. Mam tu na myśli specjalne receptury zwiększające czasowo nasze statystyki. Broń została podzielona na kilka rodzajów i wymaga pozyskania dużych środków pieniężnych by je wykupić. Oczywiście i w tym przypadku pojawiają się opcje mikropłatności. Na szczęście zielonych papierków w grze nie brakuje a ich pozyskanie jest o wiele prostsze niż się początkowo wydaje. Pomiędzy misjami możemy wybrać się na polowanie lub wędkowanie w celu oskórowania zwierząt lub pozyskania unikalnych rodzajów ryb. Po ich zebraniu należy rozmówić się ze sklepikarzem by zyskać trochę gotówki.
Niestety ale im więcej czasu poświęcimy na zadania poboczne zwiększające nasze możliwości bojowe, tym szybciej zacznie wkradać się nuda. W takim wypadku należy zrobić sobie przerwę i pchnąć nieco główny wątek fabularny. Mimo iż został on kapitalnie napisany a wpleciono w niego masę zwrotów akcji, to pod koniec kampanii dla pojedynczego gracza zauważyłem znaczące osłabianie potencjału. Wszystko zaczęło być pchane na jedno kopyto tak by szybko rozprawić się z Ojcem i zająć się zwiedzaniem świata.
W Far Cry 5 trup ściele się bardzo gęsto. Niekiedy trzeba nawet odpuścić krwawą jatkę bo elitarne bojówki mają tendencję do wzywania posiłków a nawet artylerii. Cieszy fakt iż za wydane fundusze i zakup broni, ta zostaje dostępna na zawsze. Możemy ją dostosować do własnych potrzeb, wymieniając celowniki, magazynki a nawet malując na dostępne kolory. Tak samo wygląda sprawa z personalizacją naszego policyjnego młodzika - możemy zadecydować o odpowiednim ubiorze lub wybrać konkretne elementy ubioru.
Od młodzika po Rumcajsa
Podczas wykonywania misji oraz przemierzania bezkresnych terenów stanu Montana, uczestniczyć będziemy w wyzwaniach. Po spełnieniu ich wymagań, otrzymamy nagrodę w postaci gwiazdek. Te możemy wydać na tabele rozwoju, by nauczyć się nowych czynności lub zdobyć unikalne wyposażenie dodatkowe. W taki właśnie sposób otrzymałem kotwiczkę pomagającą w wspinaczce oraz palnik którym w szybki i łatwy sposób można dostać się do sejfu z gotówką. Wiele dóbr znajdziemy między innymi w typowych, amerykańskich bunkrach które na całej mapie są liczone w dziesiątkach. Prócz samej gotówki oraz prostego wyposażenia, natrafimy również na specjale katalogi, po których zebraniu otrzymamy dodatkowe gwiazdki pozwalające na dalszy rozwój.
Im więcej ich aktywujemy tym trudniejszym przeciwnikiem się staniemy. Jednak i tak dobrze jest wspomóc się wyselekcjonowanym wspólnikiem lub towarzyszem w grze kooperacyjnej. Podczas wykonywania misji głównych, kilka niedostępnych umiejętności zostanie odblokowanych a my otrzymamy możliwość ich wykupienia za zdobyte talenty. Niezwykle pomocne okażą się tyrolki do szybkiego poruszania się po lasach oraz lotnia z której i polatamy i poratujemy się przy nagłym wyskoku z helikoptera. Możemy również polatać samolotem w mini gierkach z wysokimi nagrodami lub pograć w Far Cry Arcade które rozlokowane są na całej mapie.
W przyrodzie coś gnije
Dostępne w grze połacie terenu możemy przyrównać do tych znanych choćby z wcześniejszej odsłony. Do naszej dyspozycji oddano ogromny teren górzysty ale również polany, lasy, jeziora i rzeki. Zróżnicowanie terenu jest ogromne i na szczęście, mało powtarzalne. Gdy natrafimy na skupiska ludzkie, zauważymy ogrom detali i smaczków, które twórcy z wielką starannością starali się przed nami skrzętnie ukryć. Trzeba też zwrócić uwagę na gorzki klimat bogu winnych mieszkańców, którzy w większości zdobią glebę leżąc w kałuży własnej krwi. Na budynkach widnieją ślady egzekucji a czerwona jucha pojawia się wszędzie.
Mimo iż w trakcie gry dowiadujemy się że zbrojna rewolucja nadeszła jakiś czas temu to odwiedzone przez nas tereny, mówią coś zupełnie innego. Wygląda to tak jakby ta armia żądnych rozlewu krwi maniaków dopiero co się pojawiła. Mimo że oblegają od pewnego czasu ważne ośrodki strategiczne, to w ogóle nie można zauważyć żadnego zastoju w czasie. W trakcie zabawy udało mi się zagrać na najwyższych ustawieniach graficznych bez żadnego zająknięcia komputera. Nie spotkałem się też ze znaczącymi błędami.
No może nieco system cichej eliminacji wrogów nie został tu należycie przedstawiony. Wiele razy zdarzyło się tak że przeciwnicy wszczynali alarm widząc nas schowanych za drzewem lub w drewnianej chatce. Za to automatycznie przestali się nami interesować w momencie ukrycia w najmniejszych krzakach. Ha! W kilku sytuacjach było też tak że cichaczem przemykając się po polu obok moich oprawców, przez przypadek zainteresowałem byka który z całym animuszem ruszył na mnie. Chaos był totalny ale i zabawa porządna. Najważniejsze że miałem się potem z czego śmiać :)
Podsumowanie
Podchodziłem do premiery Far Cry 5 z pewnym dystansem. Mniej więcej wiedziałem na co Ubisoft się porywa i tym razem, ale wciąż miałem nadzieję że dobrze to rozegrają. Niestety ale studiu wyszedł spin-off Wildlandsów i czwartej części Far Cry. Akurat te dwie produkcje powodowały u mnie swoiste znużenie ogromnym i otwartym światem oraz nieco rozwleczoną kampanią fabularną. W pewnym sensie nowa odsłona nadrabia błędy poprzedniczek wyjątkową mechaniką ale wciąż oferuje to samo przemierzanie mapy, wypełnianie ogromu podobnych sobie zadań oraz zbieranie surowców potrzebnych do szybkiego rozwoju postaci. Niemniej bawiłem się świetnie przy zdobywaniu wrogich baz i umniejszaniu potencjału militarnego bezmyślnych kukiełek. Główna fabuła wciągnęła mnie bardzo mocno, szczególnie w połowie gry - mając za bohatera, w pełni "wykoksaną" postać z potężnym ekwipunkiem. I pomyśleć że jak pierwszy raz tutaj przyleciałem i zobaczyłem przepiękny pomnik Josepha "Ojca" Seeda to rzekłem: