Tails of Iron - przepiękna wizualnie platformówka RPG dla Soulsowych masochistów
Nie tak dawno wspominałem swoją przygodę z grami Dark Souls'owymi, w których bez dwóch zdań jestem strasznym lamusem. W ogóle nie trafia do mnie mechanika wymagających walk z przeciwnikami, zawyżony poziom trudności adekwatny do świata przedstawionego oraz w większości przypadków - niewygody rzut izometryczny. Na szczęście na rynku rozrywki elektronicznej, pojawiło się do tej pory sporo gier komputerowych, szczególnie Indyki oraz Rogaliki, które idealnie wypełniają mi pustkę gier wymagających. Do tej listy muszę zaliczyć mojego faworyta Dead Cells, Curse of the Dead Gods, a także Hades, który kupił mnie dopiero gdy zasiadłem do Xbox series S.
Od jakiegoś czasu śledzę poczynania ciekawie zapowiadającej się platformówki z elementami RPG, umiejscowionej w bardzo interesującym świecie fantasy. Gdy dowiedziałem się, iż nowa gra studia Odd Bug będzie posiadać złożoną mechanikę walk, rodem wyjętą z Dark Souls'owej rodziny, byłem nieco zawiedziony, ale i równie podekscytowany, jak taki zabieg wpłynie na odbiór produkcji. Tym bardziej iż na pierwszy rzut oka nie jest to gra wymagająca i wielce skomplikowana, raczej prosta i przyjemna. Sam świat przedstawiony robi nie małe wrażenie, a otoczka fabularna dodaje iście epickiego klimatu. Z racji tego, iż w dniu dzisiejszym Tails of Iron ma swoją światową premierę, przygotowałem dla Was tę oto recenzję ;)
Historia przyszłego króla
Zabawę rozpoczynamy od krótkiej opowieści, wprowadzającej gracza w gęsty klimat gry. Lektor, który w tym przypadku pełni rolę naszego mentora i jest odpowiedzialny za przekazywanie informacji o świecie i wydarzeniach, na bieżąco relacjonuje toczącą się fabułę. Jestem zauroczony jego pracą, gdyż po kilku minutach słuchania opowieści, przypomniała mi się podobna gra z fenomenalnym "opowiadaczem", polski produkt Children of Morta, który gorąco polecam.
Dowiadujemy się od niego o dawnych losach szczurzej doliny, nawiedzonej przez plugawą inwazję żab. Tamtejszy król szczurów stawił czoła najeźdźcom i raz na zawsze przepędził ich z krainy. Za jego rządów miasto bardzo się rozwinęło, społeczeństwu żyło się coraz lepiej a dobrze prowadzona polityka, trzymała żaby z dala od jakiegokolwiek konfliktu. Niestety, ale czas nie był litościwy dla dumnego króla, który podupadając na zdrowiu, postanawia przekazać swą spuściznę jednemu z dwóch synów. Podczas inauguracyjnej potyczki, w której ku uciesze króla, zmierzyli się dwaj bracia, dochodzi do zamachu stanu. Skomasowane siły agresywnych żab, zalewają królestwo, mordując i dziesiątkując, żyjący w pokoju, szczurzy lud. Nasz bohater, cudem uniknąwszy śmierci, postanawia odeprzeć żabi atak i przejąć królestwo po ojcu. Tak w sporym skrócie można opisać historię, w której przyjdzie nam uczestniczyć.
Jeszcze przed żabim najazdem, mamy możliwość zapoznać się z dość prostą i szybko przyswajalną mechaniką gry, gdyż prolog posiada tutaj konstrukcję samouczka. Nasz bohater oprócz poruszania się na boki, skoków i stosowania przewrotek / uników, potrafi także całkiem dobrze walczyć. W swoim wyposażeniu domyślnie zaczyna przygodę, dzierżąc jednoręczny miecz i tarczę, ale w dalszej podróży, będzie mógł skorzystać także z bardziej wyrafinowanych broni. Historię chłoniemy z informacji, przekazywanych nam z ust lektora, gdyż ciężko w tej sytuacji zrozumieć piskliwy, szczurzy żargon. Twórcy sprytnie ukazali komunikację między postaciami, dodając odgłosy zbliżone do szczurzych, niczym wydobywające się z fletów a same treści przedstawili w dymkach, w formie graficznej.
Walka to ciągły taniec
O tym, że Tails of Iron jest grą mocno wymagającą, dowiedziałem się już w prologu gry. Niech was nie zwiodą urocze grafiki i prosto wyglądające potyczki, gdyż w praktyce, w dosłownie każdej walce, możemy polec. Plansze w grze, zostały podzielone na odrębne lokacje - wychodząc z jednej, przechodzimy do następnej. Co jakiś czas otrzymujemy możliwość chwilowego odpoczynku, zasiadając na ławce przy niebieskiej latarni. Punkty te, pełnią funkcję zapisu stanu gry i w razie jakichkolwiek problemów jak zgon bohatera, pozwalają na szybkie zmartwychwstanie. Oznacza to, iż śmierć wcale nie kończy naszej zabawy, lecz sprowadza ją do lepszego przemyślenia sytuacji i zastosowania odmiennej taktyki.
Nasz szczurzy bohater został dobrze wytrenowany w trudnej sztuce wojennej. Jego ataki są szybkie i silne, a gdy potrzeba to wyprowadza także ciosy zamaszyste i skoncentrowane. Początkowo wspiera się tarczą, blokując podstawowe ataki przeciwników i torując sobie drogę kontratakami, wytrącając wrogów z równowagi. Walka w małych lokacjach zazwyczaj odbywa się jednocześnie z dwoma, a nawet trzeba przeciwnikami. Mogą to być jednostki podobne lub różniące się gabarytami i wyposażeniem. Każda z nich posiada odmienne statystyki, sposób poruszania się oraz wyposażenie, potrafiące napsuć naszej postaci wiele krwi i nerwów. Na szczęście ukazany w lewym, górnym ekranie bukłak ze złotawą cieczą, pomaga nam podreperować nieco utraconego życia. W związku z tym iż uzupełniamy go po wygranej potyczce lub ze specjalnych zbiorniczków, początkowo nie musimy się aż tak bardzo martwić o zdrowie. Przynajmniej do czasu, gdy na swej drodze nie spotkamy przeciwników elitarnych.
Walka z potężnym przeciwnikiem to spore i czasochłonne wyzwanie. Nie dość, że nie widzimy paska życia postaci, z którymi walczymy, to na domiar złego musimy ciągle nadzorować własne parametry. Dobierając wyposażenie u kowala, stosując specjalne kwity na wykucie lepszego oręża lub zbierając elementy uzbrojenia z ciał pokonanych wrogów, musimy stale nadzorować wagę noszonych przedmiotów. Gdy nasza postać zdecyduje się dzierżyć lekkie łachmany i szybkie bronie ręczne, może liczyć na wzmożoną zwinność i zabójcze ataki. Lecz gdy postawi na obronę i walkę gargantuicznymi broniami, musi liczyć się z wolniejszymi atakami i unikami. Każdy element wyposażenia posiada swoje statystyki, zwiększając odporności, atak oraz wagę postaci.
Potyczki są dość trudne i nieprzewidywalne, a przede wszystkim wymagają od gracza stoickiej cierpliwości, podejścia taktycznego, stale nadzorując ilość dostępnej cieczy leczącej. Tu nie ma miejsca na błędy, gdyż wytrącenie z równowagi jest częstym dążeniem do eliminacji, stosowanej przez naszych przeciwników. Będą nas oni często flankować, przypuszczać nieszablonowe ataki i również stosować wspólne zagrywki, mające na celu odsłonięcie naszego bohatera. Po kilku godzinach spędzonych na wracaniu do tej samej ławeczki udało mi się nareszcie zrozumieć prawa rządzące się tytułem i rozgryźć nawet najtrudniejszego przeciwnika. Walka z elitami to nowy wymiar wyzwania. Nie są to postacie pokroju stacjonarnych elit w Cuphead, ale pełnowymiarowe płazy, owady i inne szkaradztwa, które świetnie wykorzystują otoczenie oraz własne, bazowe umiejętności. Walka z nimi to dowód męstwa, ale i głupoty, choć jedyny, by móc pchnąć fabułę na dalsze tory.
Graficzne miłostki
Już po pierwszych materiałach promocyjnych, wiedziałem, z jakim kalibrem wizualnym przyjdzie mi się zmierzyć. Ręcznie rysowane postacie, przyjemna i bardzo płynna animacja, nietuzinkowa mechanika - moim zdaniem twórcy pochylili się nad wieloma problemami dzisiejszych gier akcji i wykonali swe dzieło z wielkim kunsztem i zaangażowaniem. Odwiedzane przez gracza lokacje są pełne detali, a także smaczków, które odnajdą zapalczywi gracze i sprawne oczy easter-eggowych okularników (jak ja). W grze odnajdziemy wiele nawiązań do średniowiecza, kultury dawnej oraz kilka poukrywanych przez twórców perełek.
Nie ma co ukrywać, iż eksploracja jest jednym z głównych czynników gry. Na dołączonej mapie, zostają przypisane zadania główne, zlecenia oraz zadania poboczne, których wykonanie liczyć się będzie z otrzymaniem nagrody, ciekawą dla fabuły informacją lub zdobyciem lepszego wyposażenia. Warto więc poświęcić czas na odkrywanie sekretów na mapie i doskonalenia swoich umiejętności bojowych. Ze swojej strony gorąco polecam częste zasiadanie na ławeczce, celem zapisu stanu gry, gdyż w późniejszych etapach, znacząco wzrasta poziom walk, szczególnie z większą ilością przeciwników. A to i tak tylko ledwie początek całej przygody - gdyż doprowadzenie głównego wątku do końca - mając na uwadze pełną eksplorację, to dobre 15-20 godzin zabawy. Ja akurat zaliczam się do graczy liżących ściany w grach eksploracyjnych, więc ukończyłem zabawę z wynikiem 20 godzin i muszę przyznać, iż najbardziej brakowało mi trybu New Game+, choć z drugiej strony początkowe kilka godzin, mogłoby się stać za proste do przejścia lub sztucznie za trudne.
Soulsy w miłym futerku!
Gra Tails of Iron okazała się majstersztykiem graficznym w fabularnym wydaniu. Jest to klasyczna platformówka z elementami RPG, oparta na mechanikach gier akcji pokroju Dark Souls, ale w bardziej przyswajalnym wydaniu. Tytuł czerpie garściami z wielu rozwiązań poprzedników, dodając sporo nowości i wprowadzając gracza w fabularny amok, aż do zwieńczenia historii. Nasz szczurzy bohater kierowany przez gracza, musi zmierzyć się ze swoimi demonami oraz licznymi zastępami przeciwników, by raz na zawsze wyplenić żabią zarazę.
Gra dostępna jest na konsole Microsoftu i Sony, a także na pstryka i komputery osobiste PC. Gorąco polecam spróbować swych sił w tej mrocznej, ale przepięknej opowieści o zemście, rodzinnych wartościach i walce do samego końca :)