Dziennik filozofa #4 24.09.2016: Informatyku bądź słowny!
Żaden człowiek na świecie nie przepada za długim oczekiwaniem na coś. Jedni są cierpliwi bardziej, inni mniej, ale wszyscy oczekują żeby to co chcieli zadziało się. Gdy robimy zakupy chcemy być obsłużeni jak najszybciej. Kiedy oddajemy samochód do mechanika, wyczekujemy telefonu z wieścią, że pojazd możemy już zabrać. A kiedy wzywamy speca do komputera chcemy, by nasz problem został naprawiony natychmiastowo. O tych dwóch pierwszych przypadkach nie mam za wiele do powiedzenia, ale tym trzecim zajmiemy się właśnie dzisiaj.
Od początku moich zabaw z komputerami i udzielania pomocy innym jeden z celów, który sobie postawiłem było to, aby być słownym. Dość szybko okazało się, że „łatwiej powiedzieć niż zrobić”. Jako niedoświadczony Pan od komputerów często błądziłem szukając rozwiązania, czasem konfiguracja sprzętowa wydłużała czas, a czasem zrobiłem coś źle i należało to poprawić. Wiem, że to mogło klientów wkurzać. Trafiałem jednak na ludzi wyrozumiałych, zdobywałem doświadczenie, i coraz lepiej szło mi pokonywanie problemów, ale ciągle kombinowałem jak tu planować czas. Jak go planować, żeby grafik się dopinał.
Walcząc ze sprzętem komputerowym każdego dnia czasem można stoczyć kilkanaście bezproblemowo wygranych bitew. Czasem można kilka, a czasem polec na jednej. I wtedy zaczyna się wydłużać, czas, dzień, tydzień. I nam się wydłuża i klientowi, który oczekuje na interwencje, a to nie jest sytuacja pożądana. Wierzcie mi… Pani Krysi z księgowości nic nie drażni bardziej niż informatyk, który się spóźnia, albo nie przyjeżdża. Rozwiązanie tego problemu wydaje się być bajecznie proste…
- Z jednej strony: Chłopie, poukładaj sobie lepiej grafik!
- Z drugiej strony: Ale nie da się. Zawsze, zawsze, ale to zawsze coś wypadnie.
- Z jednej strony: Chłopie to rezerwuj sobie więcej czasu!
- Z drugiej strony: Ale się nie da. Później się robią przerwy pomiędzy zleceniami, oczywiście można to wypełnić czymś innym, jednak trzeba się nakombinować i z każdym klientem negocjować na nowo.
- Z jednej strony: W takiej sytuacji dobrze jest mieć robotę na serwisie… Czyli jakiś sprzęt, który klient dostarczył do nas.
- Z drugiej strony: Wtedy to dopiero można się nie wyrobić…
Dobra, dobra… dosyć biadolenia i negatywnego myślenia. Dosyć jęczenia… Z czasem człowiek nabiera doświadczenia i potrafi zaplanować swój czas optymalnie. Nie idealnie, lecz optymalnie. Umiejętność organizacji czasu pracy przydaje się w każdej dziedzinie życia. Te doświadczenie, które zdobyłem jako Pan od komputerów są na wagę złota pracując na etacie w korpo.
W zasadzie to co napisałem powyżej to jest oczywista oczywistość, ale ten cykl nazywa się jak się nazywa więc trzeba parę takich mądrości zachować( z niecierpliwością czekam na komentarze, że ten wpis nic nie wnosi). Przyjrzyjmy się też specjalistom, którzy może i by mogli opanować dobrze grafik, jednak zwyczajnie im się nie chce… Wy lenie śmierdzące! Do roboty! Znam mnóstwo takich ludzi, którzy zawsze mają na wszystko czas, którzy muszą przeprowadzić medytacje zanim zajmą się czymś konkretnym. A jak przyjdzie, żeby się rozliczyć z klientem to jest płacz, bo „nie chcą płacić”. I tylko marudzą jak to słabo teraz na tych komputerach wyżyć. Nie twierdzę, że łatwo i nie będę udawał, ani bawił się w hipokrytę. Sam zmieniłem branżę i teraz 8 godzin dziennie, 40 od poniedziałku do piątku, etat, spokój. Komputery to mój drugi etat, który traktuje jako wypełniacz dwóch czy trzech dni w tygodniu.
Co prawda nie uciekłem daleko od komputerów, bo na etacie mam myszkę klawiaturę, monitor, komputer Excela, makra, Worda, Power Pointa, lecz to jak działa to wszystko wokół nie leży w mojej gestii. I zmieniłem branże po części, przez panującą w niej patologię. To nie jest miejsce żeby wylewać swoje życiowe decyzje, lecz wspominam o tym, by dać ludziom komunikat. Drogi kliencie jeśli Twój informatyk się spóźnia to nie jest zawsze jego wina. Często, gęsto jest to wina poprzedniej interwencji, braku części, braku transportu, braku szefa z jajami, braku zielonego światła od zleceniodawcy… Różnie może być… czasem wystarczy, że Pan kurier zawali i już mamy opóźnienie.
Wiadomo… Wszyscy winni tylko nie my… nie to chciałem powiedzieć. Oczywiście są telefony i taki informatyk pokrzywdzony przez los może zatelefonować i oznajmić jaka jest sytuacja. A i to nie zawsze jest możliwe. Współpracowałem przez parę miesięcy z człowiekiem, którego widziałem dwa razy w życiu, wszystkie zlecenia dostawałem smsem lub telefonicznie i cały mój grafik był planowany odgórnie… Jak nie trudno się domyśleć nie zawsze miał wiele wspólnego z rzeczywistością.
Pozostaje zakończyć tekst, że nie ma co się opierdzielać i brać się za robotę. Będąc słownym, można więcej zawojować. Nie zawsze wyjdzie, ale trzeba się starać.