Przegląd dystrybucji: Solus OS
01.03.2017 | aktual.: 04.03.2017 15:35
Drugi wstęp (właściwy)
W mojej pierwszej notce opiszę wrażenia po około 8 miesięcznym użytkowaniu tytułowej dystrybucji w codziennej pracy. System był używany głównie do edycji dokumentów, odpowiadania na maile oraz sporadycznie tracenia czasu w Internecie na poszukiwaniu jakiegoś pdfa z dokumentacją techniczną. Poza tym jako proste środowisko do programowania, choć tutaj częściej korzystałem z pracy na zdalnych maszynach przez VNC/RDP/SSH.Warto dodać, że system był wykorzystywany w małej firmie. W sumie komputera używały na przemian 3 osoby, na osobnych kontach o różnych uprawnieniach. Nie sugerujcie się wspomnianym wcześniej programowaniem, bo nie była to branża typowo informatyczna, ale również mocno techniczna. Sprzęt na którym pracował składał się z procesora Intel i5 (4 x 3,2 GHz), 6 GB RAMu, zintegrowanej grafiki (poleasingówka, dołożony dysk SSD 80 GB) - szczegóły na zrzucie ekranu.
Czy i jak to się sprawdziło? O tym dalej.
Czynności po instalacji
Domyślnie po instalacji dostajemy środowisko Budgie, bardzo przyjazne dla oka, sprawiające wrażenie dopracowanego. Zaletą jest dostępny ciemny motyw graficzny. I nie chodzi o to, że ładnie wygląda, po prostu jest rozwiązanie bardziej praktyczne i mniej męczące oczy. Domyślną przeglądarką jest Midori, system jest też uzbrojony w standardowe programy typu kalkulator, przeglądarka pdf, narzędzie do zrzutów ekranu, jest również Libre Office. Środowisko graficzne opiera się na GTK3, więc wiele rozwiązań pochodzi z GNOMA, ale twierdzą autorzy jest od niego szybsze i ładniejsze.
Pierwszą czynnością po instalacji było wywalenie zbędnych programów, instalacja Firefoxa, aktualizacja Libre Office, mała przeprawa z Javą w celu uruchomienia najnowszej wersji Eclipsa.
Oprogramowanie
Oprogramowanie instalujemy za pomocą narzędzia graficznego Sofware Center.
W nim mamy również możliwość dokonania aktualizacji. Jest też kilka wariantów oprogramowania „niewolnego”:
Solus korzysta z systemu zarządzania pakietami eopkg. Z poziomu konsoli wszelkich "manipulacji" dokonujemy za pomocą tego narzędzia.
Jeżeli ktoś nie lubi konsoli to bez problemu wszystkich zmian dokonana przez klikanie w pokazanym powyżej Software Center. Sam przyzwyczajony do apt-geta i pacmana musialem się nieco przestawić, jednak żadnych problemów w trakcie użytkowania nie napotkałem.
Autor systemu (z tego co kojarzę za jego całokształt jest odpowiedzialna jedna osoba ) utrzymuje własne, odrębne repozytorium. Zaletą tego jest na pewno duża spójność i zgodność między wersjami. Wszystkie aktualizacje przeszły bez problemów. W przypadku Ubuntu, a zwłaszcza jego pochodnych niestety zdarzyło się kilka razy coś popsuć. Bywało, że po większej aktualizacji wymagane było poważniejsze grzebanie w systemie za pomocą terminala.
Wadą jest brak niektórych programów, ale repozytorium cały czas się rozrasta. Mimo to raz czy dwa stanąłem przed problemem brakującego pakietu i wymagało to trochę gimnastyki (czytaj: kompilacji ze źródeł i zmiany ścieżek). Na szczęście dotyczyło to tylko kilku specyficznych rozwiązań, wątpię czy ktokolwiek inny by tego potrzebował;) (ale np. w Archu są one dostępne za pomocą yaourta ...o tym może w następnym wpisie).
Czego mi w nim brakowało?
Aktywne narożniki ekranu, przyzwyczajenie z MacOSX (jeszcze wtedy nie macOS;), przeniesione później na wszystkie inne używane przeze mnie systemy.
Problemy?
Do korzystania ze zdalnych maszyn, poza terminalem i ssh używałem narzędzia Remmina Remote Desktop Viewer. I tutaj, przy logowaniu na maszynę z Windows Server 2012 pojawiał się problem. I to problem dość poważny. Nie było widać kursora. A jak było widać, to zdarzało mu się co jakiś czas na chwile znikać, lub pojawiać w postaci dziwnego prostokąta. Był to jedyny problem, niestety znacznie utrudniający pracę. Nie udało mi się ustalić, co było tego przyczyną. Po zmianie klienta na FreeRDP ten problem nie występował.
Mowa końcowa
Podsumowując system jest stabilny i wygodny w użytkowaniu. Nadaje się do pracy w domu czy biurze. Niestety pewne problemy pojawiły przy pracy z dwoma monitorami. Panel potrafił na początku wędrować losowo na jeden z monitorów. Obecnie działa to bezproblemowo. Nie wiem czy za sprawą aktualizacji, czy tego, że pewna kombinacja ustawień jest tą właściwą.
Menu i filozofia korzystania może być podobna do Windowsa, wystarczy górny pasek przerzucić na dół. Ja przyzwyczaiłem się do układu jak na wcześniejszych zrzutach ekranu, korzystam z docka, w tym przypadku był to Plank. Okno konfiguracji systemu wzorowane na innych środowiskach, nie da się też nie zauważyć podobieństwa do systemu z jabłkiem.
Możliwości konfiguracji niestety są nieco ograniczone. Niektóre rzeczy (np. zmiana ustawień Planka) trzeba konfigurować przez edytor dconf. Wyjaśnienie dla obrońców Windowsa - trochę podobne do regedit, jednak nazwy są bardziej intuicyjne niż w rejestrze ;)
Dla początkujących problemem może być jednak konfiguracja niektórych elementów. Mimo, że jestem zwolennikiem Linuxa, to muszę przyznać, że jeżeli ktoś wcześniej nie miał styczności z Linuxem lub słabo sobie radzi z komputerem to niektórych rzeczy nie będzie w stanie zrobić. Wspomniany wcześniej problem, który pojawił się po podłączeniu drugiego monitora wymagał edycji plików konfiguracyjnych.
Osoby zaawansowane nie powinny mieć żadnych problemów z personalizacją systemu pod własne potrzeby. Czynnikiem krytycznym może być jednak czas. Będąc przyzwyczajonym do Debiana lub Ubuntu, można się zastanowić czy nie byłoby wydajniej wybrać jakąś inną, zbudowaną na ich bazie dystrybucję.
Werdykt
Ocena końcowa 4. System zainstalowałem głównie z ciekawości i ze względu na to, że potrzebny był w firmie dodatkowy komputer. Można go w pełni polecić początkującym. Początkujący powinien znaleźć w nim wszystko czego potrzebuje, doinstaluje brakujące podstawowe programy za pomocą pokazanego wcześniej narzędzia graficznego. Tutaj duży plus za rozrastające się repozytorium, ostatnio lista "dodatkowego" oprogramowania wygląda tak:
Instalacja przebiegła bezproblemowo. Na szczęście graficzny instalator nie sprawia problemów. Wiele osób chcących wypróbować Linuxa "utyka" często na tym etapie i odpuszcza dalsze próby. Wygląd można dostosować, więc nie trzeba od razu drastycznie zmieniać nawyków.
Duża zaletą jest to, że system mimo kilku aktualizacji działa stabilnie i zupełnie bezproblemowo.Został zainstalowany w czerwcu. Obecnie zaktualizował się do wersji 2017.01.01. Prędkość działania i komfort jest o wiele większy niż przy pracy z Windows 10 zainstalowanym na innych komputerach o tej samej konfiguracji. Choć dziesiątka również działa bardzo stabilnie (jak na Windowsa;), to sprawia wrażenie ociężałości. Chodzi o takie drobne szczegóły jak pojawianie się okien, wyświetlanie zawartości folderów czy ładowanie stron. SolusOS sprawia wrażenie, że dzieję się to natychmiastowo, w Windows 10 również, ale nieco wolniej...
Trzeba przyznać, że system nadaję się raczej wyłącznie dla początkujących. Będzie działał i robił swoje, np. podczas przeglądania Internetu czy pracy biurowej. Ja niestety straciłem przez niego trochę czasu i gdybym miał instalować jeszcze raz, to chyba wybrałbym Debiana lub coś pokrewnego.
Na kolejnego plusa zasługuje natomiast na pewno współpraca ze sprzętem. Stary skaner Musteka, który przez brak sterowników nie chciał współpracować z żadnym nowszym systemem z rodziny Windows (współpraca zakończyła się na XP) w Solus OS zadziałał od razu po instalacji. Wystarczyło odpalić program Simple Scan.
Obraz systemu można pobrać solus-project.com/download/. Pojawiła się też wersja ze środowiskiem graficznym Mate (kojarzone najczęściej z Mintem).
Pierwszy wstęp (który był na początku, ale pokazywał się na blogu jako treść notki;).
Kilka słów o mnie i o tym blogu. Do tej pory byłem pasywnym użytkownikiem portalu. Tylko czytałem, poza samymi artykułami i wpisami na blogu czasami również burzliwe dyskusje poniżej. Zwłaszcza te dotyczące Linuxa...
A ponieważ używam pingwina na co dzień, w domu i w pracy, udało mi się również z pozytywnym skutkiem zmigrować kilku znajomych, od czasu do czasu coś na ten temat napiszę. W przyszłości może uda się też naskrobać na temat zastosowań "pro" Linuxa na różnych nietypowych i ciekawych urządzeniach embedded.
To tyle tytułem wstępu, a to był mój pierwszy wpis na blogu ;)