Patenty patentami, a zegar tyka...
News na temat wojen patentowych Google'a i Apple'a wywołał burzę komentarzy, krytykowana była autorka – Ania i cała redakcja za stronnicze podejście, ślepą miłość do ogryzka itd… News ten, a może bardziej komentarze, skłoniły mnie do kilku refleksji. Jak to jest z tymi strasznymi patentami? Czy są złe? Czy źli są Ci którzy patentują i wojują? Może źli są Ci, którzy naruszają patenty?
W świetle polskiego prawa (zainteresowanych odsyłam do Dz. U. z 2003 r. Nr 119, poz. 1117 z późn. zm.), które nie odbiega w tym zakresie specjalnie od innych, patenty udzielane są na wynalazki, które są nowe, posiadają „poziom wynalazczy” i nadają się do przemysłowego stosowania. Wynalazek jest nowy jeśli nie jest on częścią stanu techniki. Przez stan techniki natomiast rozumie się wszystko to co przed datą, wg której ustala się pierwszeństwo do uzyskania patentu, zostało udostępnione do wiadomości powszechnej w formie pisemnego lub ustnego opisu, przez stosowanie lub ujawnienie w inny sposób. O pierwszeństwie decyduje data zgłoszenia. Jest jeszcze taki papierek jak - dowód pierwszeństwa - związany jest on z wcześniejszym zgłoszeniem w innym kraju (które w świetle umów międzynarodowych obliguje kraje sygnatariuszy w ciągu określonego czasu, zwykle 12 miesięcy, przyznanie ochrony w przypadku zgłoszenia). Nie jestem ekspertem, powyższe jest oczywiście uproszczeniem ale wskazuje, że uzyskanie patentu może nie być takie proste - uzyskanie więc ochrony na koło lub oddychanie to niekoniecznie temat banalny ;)
Czy patent jest potrzebny? Patent to specyficzny twór, wydaje się, że z jednej strony zabezpiecza rozwój, z drugiej go hamuje. Wiadomo, zabezpiecza bo pozwala bezpiecznie inwestować w badania, innowacyjność, rozwój. Hamuje bo nie pozwala rozwijać koncepcji szeroką falą, postęp mógłby przyspieszyć gdyby każdy mógł przejąć pałeczkę i rozwijać to co osiągnęli inni… Mimo to wydaje się, że jednak lepiej jak jest. Bez niego mielibyśmy Chiny na całym świecie. Wprawdzie Chiny obecnie rozwoju nie hamują (albo jest to dyskusyjne) ale gdyby na całym świecie panowała wolna amerykanka to lepszym interesem byłoby kopiowanie niż wymyślanie – to raczej generowałoby zastój.
Czy Ci, którzy są ścigani patentami są naprawdę tymi złymi? Niekoniecznie. Wynalazki, koncepcje, innowacje nie pojawiają się w próżni. Zwykle są inspirowane tym co dzieje się dookoła. Rzadko tylko jedna firma pracuje w określonym czasie nad konkretną technologią, zwykle to wyścig zbrojeń – zwycięzca dostaje złoty medal – patent, przybiegający na metę drugi, nawet tuż za zwycięzcą nie dostaje srebrnego medalu. Sami wiecie gdzie jest... Historia IT to historia wojen patentowych. Wojny patentowe to nie wynalazek ostatnich lat. Czy Ci, którzy patentują na potęgę co się da to Ci źli? W komentarzach do newsów spotkałem się z opiniami komentujących, że nienawidzą Apple’a czy Google’a za te patenty, że „już lepszy jest Microsoft bo tak nie patentuje wszystkiego”. To bzdury. Korporacje to nie instytucje pożytku publicznego, z samej swej natury nastawione są na zysk i dominację rynku. Jak mogą to patentują. To, że tak dużo słyszymy obecnie o patentowaniu przez wymienione koncerny nie świadczy o tym, że są one gorsze od innych – to po prostu świadczy o ich sile. Kiedyś więcej wojen patentowych wywoływały Microsoft czy Nokia (choć obie firmy jednak jeszcze trochę wojują ;) Teraz nie są lepsze tylko po prostu słabsze. Zawsze najmocniejsi na rynku wikłają się w takie starcia. Wikłają się ponieważ pracują nad topowymi technologiami, czyli nad tym, nad czym pracują wszyscy którzy mogą… Warto o tym pomyśleć, to że ktoś jest mały słaby i bojaźliwy nie znaczy, że ma lepszy charakter od zaczepiającego wszystkich osiłka, może to tylko kwestia braku ciosu… Może gdyby cios miał byłby jeszcze gorszą gnidą.
Legendarny Palm, po wprowadzeniu na rynek, w 1998 r., swojego Palm Pilota, który osiągnął wielki sukces i zapoczątkował dominację firmy na rynku PDA, musiał zmagać się z Xeroksem w walce patentowej o kluczową dla Palma technologię – Graffiti – rozpoznawanie pisma. Po latach zresztą walkę tę przegrał i sporo go to kosztowało. Microsoft walczył z Palmem o nazwę, chciał aby PDA z Windowsem nazywały się Palm PC. Tym razem wygrał Palm, a do sklepów trafiły Pocket PC. Tak naprawdę historia starć takich potentatów, jak Atari, Commodore, Xerox, Palm, Microsoft, Oracle, Motorola, Sony, RIM, Nokia, Apple, Google i innych jest tak bogata, że wystarczyłoby na tysiące stron analiz. Tak czy siak trudno znaleźć potentata nie uwikłanego w żaden spór. Oczywiście patent tworem doskonałym nie jest. Historia zna mnóstwo przypadków kradzieży pomysłów, koncepcji, technologii, nie zna jednak chyba rozwiązania lepszego…
Nie ma co się więc nadmiernie ekscytować wojnami patentowymi. To po prostu krajobraz rywalizacji wielkich tego rynku. W końcu i tak każdy nieśmiertelny, mający rzesze wyznawców produkt – czy też rodzina produktów straci swoją pozycję i zniknie. Historia wskazuje, że wcale długo na tą agonię czekać nie trzeba. Zwykle to co kultowe umiera w ciągu magicznych 8 lat. Wystarczy spojrzeć na to co kultowe było w przeszłości, na to co wydawało się nieśmiertelne. Commodore 64 – na rynku od 1982 roku i choć oficjalnie zakończono sprzedaż na początku 1994 to schyłek tego komputera miał miejsce z końcem lat 80. Amiga – na rynku od 1986 roku, w 1994 roku Commodore zbankrutowało. Palm – niekwestionowany lider na rynku PDA – Palm Pilot pojawił się 1997 roku, w 2005 wszystko się skończyło – zmiana koncepcji, a chwilę później firma kupiona przez ACCESS, już bez sukcesów. Windows Mobile – od 2000 roku (Pocket PC), już było nieźle, aż tu nagle pojawił się iOS w 2007 i Android w 2008 roku. WM został można powiedzieć brutalnie – zgnieciony. To wszystko uproszczenia ale generalnie coś w tym jest, że czas życia hitu – modernizowanego lub nie to maks. ok. 8 lat. Oczywiście są wyjątki – Internet i Windows/blaszak. Skąd takie wyjątki? Może stąd, że szybko zmonopolizowały rynek, a do tego każdy mógł i może nadal na nich zarabiać. W pewnym sensie podobny potencjał ma Android, może z jednym wyjątkiem – nie osiągnął zdecydowanej dominacji na rynku. To tyle zabaw z patentami i liczbami. Pytanie czy iPhone również dołoży się do fajnie wyglądających cyferek? Jeśli tak to już wiemy – dni iPhone’a są policzone, jego koniec nadejdzie w 2015, a faza schyłkowa w 2013 :)
…dobra, teoria naciągana, ale faktem jest, że wszystko się kiedyś kończy, a kończy się bo przychodzi szybsze, tańsze, lepsze.. i znowu są fanboye ;)