Mario Kart Wii
Można powiedzieć, że Nintendo wystrzelało się ze swoich hitów. Większość topowych produkcji w ekspresowym tempie ukazało się na Wii, czego Mario Kart jest kolejnym dowodem. Nie ma tego złego jednak, bo może dzięki temu w ciągu jednej generacji wyjdą trzy części Zeldy, dwa razy Super Mario i tworzony całkowicie od podstaw projekt Retro Studios. A przede wszystkim – gry wypuszczane przez Ninny jak na razie nie zawodzą i spełniają pokładane w nich nadzieje. Zarówno graczy, jak i bonzów firmy powoli gubiących się w liczeniu zer na swoich japońskich kontach.
02.07.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:53
Mario Kart idealnie wpisuje się w styl promowania Wii jako centralnego ośrodka każdego salonu i urządzenia, które podtrzyma - czy raczej wzmocni - więzi rodzinne. Produkcja jest szybka, intuicyjna i kolorowa, dlatego do zabawy może włączyć się każdy, kto ma dość oglądania powtórek 50-letnich filmów w telewizji. Mario Kart Wii jest nastawione na socjalizację, stąd możliwość gry czterech osób na jednym telewizorze, czy rozbudowana (jak na Wii) opcja zabawy po sieci. Gra nawet nie ma intra po to, żeby jak najszybciej dostać się do menu. Ściga się tak samo dobrze jak zawsze, jeśli graliście w wyścigi wąsatego, bezrobotnego hydraulika na DS-ie albo Gacku, to wiecie z grubsza czego się spodziewać - jazdy bez trzymanki, nieprzewidywalności i kupy śmiechu.
Na drodze jest wręcz gęsto od dopałek: od prostego przyspieszenia, przez zamazanie oponentom widoku, na powiększeniu naszej postaci i taranowaniu wszystkiego na drodze kończąc. Zbierane „powerupy” losują się w zależności od zajmowanej aktualnie pozycji i najlepsze z nich dostaną zamykający stawkę zawodnicy, a na ataki większości narażony jest głównie lider wyścigu. W żaden sposób sprawiedliwe to nie jest, ale w ogólnym rozrachunku sprawuje się nieźle, bo trzeba być ciągle czujnym. Tryby gry to niewarta dłuższej wzmianki kwestia - jest wyścig, turniej i czasówki. Sporym minus tutaj taki, że z kolegą obok nie można zagrać w Grand Prix, a jedynie każdy wyścig po kolei.
[break/]Nieźle wygląda w materiałach prasowych liczba 32 tras, ale połowa z nich to lekko podciągnięte do rozdzielczości 480p odcinki z innych kartowych przygód Maria. Większość jest też zabójczo krótka - jedno okrążenie zajmuje maksymalnie minutę, choć dzięki temu gra jest dynamiczna i nasycona ciekawymi akcjami. Przeważnie na odkrycie czekają skróty, a różne pomysły autorów parę razy mnie rozbroiły. Bo jak inaczej zareagować na taką Rainbow Road, która jest po prostu tęczą zawieszoną w przestrzeni kosmicznej. Albo Bowser Castle, gdzie w pewnym momencie podłoże zaczyna dziwnie falować, zaś ogromna głowa smoka strzela w karty kulami ognia? Powracają klasyki, jak Mario Circuit 3 ze SNES-a czy Waluigi Stadium z GCN. Dla każdego coś miłego.
Zwariowane, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu - tak określiłbym projekty tras w MKWii. Jedna czy dwie odstają jakością od pozostałych, ale nie jest to żaden kłopot, bo miejscówek jest na tyle dużo i tak różnych, że przeciętny gracz nie zapamięta choćby połowy z nich. Razem z MKWii dostajemy solidnie wykonaną nakładkę na wiilota w kształcie małej kierownicy. Wielką zaletą tej przystawki jest ułatwienie dostępu do przycisku B, a poza tym o dziwo steruje się nią bardzo wygodnie i zabawnie jednocześnie. Chcąc jednak wykręcać szanowane wśród scenowców mariokartowych rekordy (znacie jakiegoś?) niezbędna jest przesiadka na inny kontroler. Tutaj Nintendo pozostawiło graczom wolną rękę - można po prostu podłączyć nunchaka do wiilota, podpiąć Classic Controller albo pójść krok dalej i grać padem od Gamecube'a.
Zwyczajowo do wyboru są trzy klasy pojazdów (50cc, 100cc i 150cc), każda kolejna coraz szybsza. Do odkrycia w czasie gry jest ogólnie 24 bohaterów gier Nintendo, a dodatkowo w karta albo na motor można też wsadzić swojego miiludka. Właśnie, skoro o motorach mowa - ta odsłona MK na Wii przynosi ze sobą kilka zmian, bez których niektórzy recenzenci z marszu zmieszaliby ją z błotem. Największą jest dodanie jednośladów, a te nie dość, że wyglądają fajniej niż karty, to dają możliwość jazdy na tylnym kole. Prowadzi się je trochę inaczej niż podstawowe pojazdy, stąd chaos na drodze jest nie do opisania - już przy samych autkach gra była testem wytrzymałościowym dla osób ze skłonnościami do epilepsji, a co dopiero teraz…
[break/]Pojawiły się triki wykonywane na rampach i wyskoczniach - postacie pociesznie udają wtedy Tony'ego Hawka, robiąc obroty o kilkaset stopni i głupie miny w stronę gracza. Po wylądowaniu dostajemy turbo, ale ceną za tę opcję jest usunięcie wykorzystywanego przez hardkorowców snakingu, czyli driftowania na prostych i zdobywaniu przewagi nad jadącymi "normalnie". Nintendo mówiło, że snaking był przez nich umieszczony intencjonalnie, więc równie celowo go z Mario Kart Wii wykastrowano. Z wielu przejechanych wyścigów po sieci (bo to była domena tej taktyki) nie zauważyłem spadku dynamiki i grywalności, a czasem wręcz przeciwnie, bo do samej mety nie można być pewnym pozycji i lepsi gracze nie zawsze wygrywają. Więc jestem za, ponieważ akurat w przypadku gier, w których trenowanie skilla wiąże się z wielogodzinnym przebywaniem z wąsatym gościem, można mówić o zboczeniu.
Głównym magnesem nowego Mario Kart jest także bogaty tryb online, bo po bardzo dobrej wersji na DS-a można było wiele oczekiwać. Całe szczęście Ninny wywiązało się świetnie z zadania i mimo wielu milionów sprzedanych kopii gry, nie ma lagów, a samo losowanie przeciwników - maksymalnie 12 - odbywa się szybko i w stylu firmy z Kioto: na globie pojawiają się machające avatary innych. W końcu to oznaczenie wiekowe "3+" nie wzięło się znikąd. Jeśli grywalność w singlu była "w porządku", to online jest niczym nieskrępowaną zabawą, jaką daje rywalizacja z prawdziwymi osobami po drugiej stronie wiilota. I świata. Czasem ciąg niekontrolowanych zdarzeń na trasie plus widok kilkunastu kolorowych bohaterów walczących na żółwiowe skorupy potrafi człowieka rozbroić. Cały czas dostępne są wszelkie rankingi, gra nawet dodaje Mario Kart Channel, aby bez wkładania płytki do napędu sprawdzić, którzy jesteśmy na światowych listach. Widać, że Nintendo włożyło dużo wysiłku w opcję gry w Internecie, choć w przypadku gier z serii najlepsze były pojedynki w czwórkę w jednym pokoju. I także tutaj (jak zawsze), to one rządzą. Pełna płynność gry, feeria efektów na każdej ćwiartce ekranu, pohukiwania kolegów i koleżanek obok to coś, czego Internet jednak nigdy nie zastąpi.
Gra nie jest szczytem możliwości Wii i takie hity, jak Metroid Prime 3 albo Super Mario Galaxy udowodniły, że w sprzęt ma spory potencjał. Trasy są kolorowe, ale często zbyt oszczędne, choć i w tym wypadku można znaleźć wyjątki. Najsłabiej wyglądają niektóre z klasycznych odcinków, lecz krótko podsumowując oprawę graficzną - nie skrzywicie się na jej widok. Za to do dziś nie wybaczyłem Nintendo odpuszczenia dźwięku 5.1 w Wii, choć MKWii nie ucierpiało na tym tak bardzo, gdyż najdłuższą kwestią wypowiadaną przez postacie jest "woohoo", a muzyka przygrywa gdzieś w tle przytłumiona odgłosami wyścigu. Ogólnie tytuł to świetna pozycja, potrafi umilić wolny czas i choć po pierwszych zapowiedziach byłem sceptyczny, nie mogę odmówić Mario Kart uroku i wysokiej grywalności – tak w pojedynkę, jak w grupie znajomych.