Kung Fu Panda
Niezła gra na licencji i do tego dla najmłodszych? Takie rzeczy to tylko w Luxoflux. Na ekranach kin wciąż gości znakomita animacja Kung-Fu Panda, a wszyscy chcący przedłużyć sobie przygodę z gadającymi zwierzętami mogą zaopatrzyć się w (przygotowany na różne platformy) tytuł na podstawie filmu, dostępny w sklepach od jakiegoś już czasu. Z tej produkcji naprawdę emanuje pozytywna energia i fajny, luzacki klimat, zaś mimo że to coś w rodzaju tzw. slashera, gdzie klepania się po ryjach (bo jednymi z przeciwników są chociażby guźce) oraz paszczach jest sporo, tak nie miałbym oporów, żeby własne dziecko posadzić przed telewizorem HD i dać mu w rączki pada od konsoli.
01.08.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:53
Wszystko podane jest bowiem w nieszkodliwej konwencji. Panda Po to taki dobry kumpel, jakich pełno w zatłoczonych polskich klasach. Z wagą trochę u „miśka” ponad normę, ale bohater nadrabia rzecz humorem i stylem bycia. A przy okazji oczywiście poza nim w grze pojawiają się również wszelkie ważne postacie z animacji - licencja w tym aspekcie została wykorzystana perfekcyjnie. Tak, będzie możliwość pokierowania kilkoma innymi bohaterami, a każda z nich to osobna bajka, stąd wyraźnie czuć różnicę w sterowaniu. Tygrysica jest zwinna oraz szybka, lecz mi akurat osobiście bardziej przypadł do gustu ofensywny styl małpy. Miło, że autorzy postanowili w ten sposób urozmaicić zabawę, bo wypadło to serio znakomicie.
Najważniejszym elementem gry jest zdecydowanie walka, gdyż skakanie między platformami można skwitować milczeniem – zwyczajnie nikt tutaj w tej kwestii drugi raz koła nie wymyślił. Starcia z przeciwnikami są za to widowiskowe i co najważniejsze ruchy niezwykle łatwo wykonać dziecku. Do dyspozycji oddano nam lekki i silny cios, a także skok, jednak łącząc odpowiednio przyciski w kombinacje można uzyskać bardziej zaawansowane elementy abecadła wojownika, takie jak łapanie przeciwników, czy podrzucenie ich w powietrze i dokończenie walki ponad ziemią. Zagrania wprowadzane są stopniowo, wyjaśniane, nie ma szans żeby gdzieś się zgubić ale - w razie problemów pomocą młodemu graczowi służą dodatkowo zawsze hojnie rozsiane po poziomach podpowiedzi.
Raz na jakiś czas trzeba zmierzyć się z bossem i w tym przypadku zdecydowano się na wielce popularne Quick Time Events (czyli wciskanie takich symboli na padzie, jakie pojawiają sie akurat na ekranie), jednak w moim przekonaniu te akurat walki powinny być bardziej efektowne, choć może to ja zwyczajnie wymagam za wiele po sesjach z God of War 2. Podczas gry pojawiają się także inne urozmaicenia, na przykład strzelanie z wielkiej balisty, albo szybkie wciskanie jednego przycisku, aby uchronić pandę od spłaszczenia... Widać też, że autorzy inspirowali się grami z jeżem Sonikiem, bo czasem Po turlając się zbiera monety - gra wykorzystuje czujniki ruchu w padach Sony, chociaż wciąż dużo wygodniej jest sterować misiakiem analogami.
[break/]Same poziomy skonstruowano tak, by nie nudzili się najmłodsi, ale także i ci, którzy kupili Kung-Fu Pandę dla swojej pociechy. Tytuł można przejść podążając wyłącznie główną drogą i posuwając akcję naprzód, jednak autorzy wpletli tu również wiele pobocznych zadań i tylko od gracza zależy, czy pomoże znaleźć jakiś przedmiot, albo wspomóc inne postacie. W nagrodę oczywiście większa szansa na odkrycie wszystkich bonusów: szkiców projektowych, strojów oraz ciosów. Po każdym poziomie zdobyte punkty można zamienić na jeden z wymienionych elementów, co komplikuje granie w Kung-Fu Pandę - acz nie na tyle, żeby nieodwracalnie zagmatwać rozgrywkę - wszystko zostało tutaj świetnie wyważone.
Produkcja nie jest typowym tzw. „crapem na licencji”, a raczej niezłym wyjątkiem potwierdzającym regułę. To tytuł nieskomplikowany, zaś dodatkowo zawsze dający możliwość wyboru jednego z trzech poziomów trudności. Niektóre sekcje platformowe wymagają sporego refleksu i zdziwiło mnie co prawda, że ustawienie trudności nie wpływa na takie szybko opadające ostrza. Lecz być może nie doceniam zwinności małych graczy.
Chyba najbardziej w tej pozycji urzekła mnie oprawa graficzna, bo prezentuje poziom zdecydowanie powyżej przeciętnej. Kluczowe postacie zachowują się, jakby żywcem przeniesiono je z kina, zadbano nawet o taki szczegół, jak niski (ze względu na wagę) skok Po. Animacji nie mogę nic zarzucić, gorzej jest z wybiegającymi chmarami oponentów, ponieważ generalnie są armią klonów. Zabrakło też czasu na szczątkową choć sztuczną inteligencję, przez co sporo walk wygląda podobnie: podbiegają przeciwnicy i nieśmiało atakują, a gracz kilkoma ciosami rozwala wszystkich. Mało satysfakcjonujące, ale cały czas podczas zabawy pamiętałem o docelowej publiczności Kung-Fu Pandy - dla nich takie rozwiązanie ma na pewno sens. Ja wolę Ninja Gaiden II. Otoczenie nie jest przesadnie szczegółowe, nieraz też atakuje pstrokatymi barwami, ale po stronie plusów muszę też odnotować częściowe zniszczenia przedmiotów wokół oraz przepiękną wodę. Gdyby wszystkie gry na licencji tak by wyglądały, nikt nie śmiałby się z nich… wyśmiewać.
Kolejną ważna częścią produktu jest w końcu udźwiękowienie - już nie tak porażające jak grafika, ale niewątpliwie z kilkoma asami w rękawie. Tym największym jest Jack Black dubbingujący Po i pełniący dzięki temu funkcję narratora całej historii. Wypadł w tej roli wspaniale, tchnął w postać pandy ducha, graczom zaś dał nadzieję, że jego przyszły występ w Brutal Legend także będzie na wysokim poziomie. Wszystkie zwierzęta mają bardzo dobrze podłożony głos, lecz żaden nie wybija się tak, jak ten Blacka. Muzyka istnieje, chociaż żeby się tego upewnić musiałem jeszcze raz włączyć grę - po prostu nie zapada ona głęboko w pamięć, ale i nie drażni. Ogólnie nie ukrywam, że zaskoczyła mnie (za)wartość Kung-Fu Pandy, stąd śmiało wystawiam jej wysoką ocenę, bo rzadko zdarza się udane połączenie licencji i jakości.