Turok
Na początek mała lekcja historii. Pierwszy Turok wyszedł w roku 1997 i przez wiele osób uznany był za prawdziwą rewolucję graficzną. A reszcie oczywiście podobało się mordowanie dinozaurów, bo kto przy zdrowych zmysłach nie chciałby odstresować się po traumie, którą zaserwował nam Spielberg i jego napakowany krwiożerczymi gadami Park Jurajski. Mamy rok 2008. Najnowszego Turoka z protoplastą łączą tylko dwie rzeczy – nóż i dinozaury.
16.07.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:53
Nowym łowcą dinusiów jest Joseph Turok, prawdziwy twardziel, którego korzenie gdzieś tam w mrokach przeszłości można by odnaleźć w plemieniu Indian. Ale nie tych, którzy palili fajki pokoju i bawili się w polowania na bizony. O nie, przodkami Turoka byli prawdziwi wojownicy; w ich rękach nóż i łuk stawał się iście morderczą bronią. Nasz nowy przyjaciel Joseph z pewnością odziedziczył po nich umiejętności. Lecz do tego jest zdrajcą. I to najgorszym rodzajem zdrajcy, czyli takim, który do dawnych kompanów właśnie prowadzi swoich nowych przyjaciół – przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości.
Ukazana w grze historia jest typowa aż do bólu, nawet po przeniesieniu jej w daleką przyszłość, gdy gatunek ludzki, jak ma to w zwyczaju w opowieściach science-fiction, rozlazł się już po całej galaktyce. Joseph Turok, twardziel nad twardziele, to komandos, który jeszcze niedawno pomagał Kane’owi i jego oddziałowi bezwzględnych najemników - Wilczej Sforze, terroryzować planety i grabić kolonie. Teraz pomaga on żołnierzom, tropiącym jego dawnego szefa. Stąd oczywiście nowi koledzy mu nie ufają, czego nie omieszkają nam wypomnieć przy każdej nadarzającej się okazji (aż do znudzenia). Akurat los chce, że Kane zostaje zlokalizowany na planecie o tyle ciekawej, iż roi się na niej nie tyle od jego żołnierzy, co oczywiście dinozaurów.
Tak naprawdę historia Turoka nie odgrywa w zasadzie żadnej znacznej roli. Twórcy dołączyli kilka momentów, w których nasz bohater przypomina sobie szkolenie pod skrzydłami Kane’a, co odrobinkę pogłębia panującą wszem i wobec płytkość fabularną. Dlatego też głównym elementem ratującym grę od szarej przeciętności zwykłego FPS-a bez pomysłu są dinozaury. Wprowadzenie trzeciej, obok nas i najemników, strony, zaś do tego jeszcze pozbawionej inteligencji w ludzkim sensie, jest naprawdę fajnym pomysłem. Polowanie na krwiożercze gady, a przede wszystkim obrona przed nimi, składają się na bezdyskusyjnie najlepsze momenty w całej grze.
[break/]Nieważne do jakiego gatunku należy dany kosmiczny dino, Turok potraktuje go z równie profesjonalną bezwzględnością. Na naszej drodze spotkamy zarówno zabójczo szybkie i zwinne raptory, jak i króla wszystkich gadów, czyli tyranozaura. Choć w zasadzie rendez-vous z tym ostatnim sprowadzi się do tego, że my bierzemy nogi za pas modląc się, aby akurat moloch zainteresowany był czymś innym… Strzelanie do pomniejszych gatunków jest jednak bardzo satysfakcjonujące, głównie dlatego, że przeciwników mamy wtedy na pęczki no i nie rzucają w nas granatami. A przy tym musimy wykazać się pewną zręcznością. Odskakiwanie przed atakami całej hordy raptorów może być całkiem trudnym zadaniem.
I dlatego też warto w Turoka zagrać. Bo na pewno powodem do zabawy nie jest Sztuczna Inteligencja przedstawicieli wirtualnej ludzkości. Sprytem dorównują żołnierze Kane’a już nie dinozaurom, ale ich przodkom pluskającym się w błocie. Zdarza się nader często, że szukając jakiejś osłony schowają się oni… tuż przed nami, kuląc się. Nie pozostaje nic innego, niż po prostu wpakować w takiego delikwenta pół kilo ołowiu i wyprawić go do Krainy Wiecznych Łowów. Gdyby zdarzyło się to raz, może człowiek by rzecz zignorował. Niestety, taką dziwną taktykę stosują w grze wszyscy przedstawiciele gatunku homo sapiens. Nie ujrzymy zbyt wielu skomplikowanych zagrań z ich strony. Co najwyżej jakiś granat może nam przeszkodzić w spokojnej eksterminacji żołnierzy, którzy lubią po prostu na nas wybiegać.
Ciekawie wypadają za to momenty, w których mamy okazję walczyć z obiema wrogimi nam stronami równocześnie. Wygląda to zazwyczaj w ten sposób, że nagle spotykamy najemników próbujących pokonać bandę dinozaurów. Możemy oczywiście się wtrącić, wybierając, kogo chcemy pozbyć się najpierw. Uważamy jednak, bo naturalnie gady nie bardzo wybierają cele, dla nich wszyscy jesteśmy mięsem. Bitwy te w sumie dostarczają najwięcej emocji. A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że udostępnia się nam w pewnym momencie broń, za pomocą której naznaczamy miejsce do ataku głupim dinusiom, to rozgrywka staje się jeszcze bardziej interesująca.
Do eksterminacji nie myślących zbyt wiele dinozaurów i dziwnie ogłupionych żołnierzy przyjdzie nam użyć wielu rodzajów broni. Na samym początku warto wspomnieć o nożu, dzięki któremu możemy bezszelestnie wyeliminować przeciwnika. Podchodzimy do takiego odwróconego do nas kolegi i klikamy lewym przyciskiem myszki. Wtedy włącza się króciutki przerywnik, podczas którego widzimy, jak Turok w dość brutalny sposób zapoznaje ciało wroga z bezwzględnym ostrzem. To między innymi przez te scenki gra przeznaczona jest dla użytkowników powyżej 18 roku życia.
[break/]Innym cichym sposobem jest użycie łuku. Ten jak to łuk - super szybkostrzelny nie jest, ale zadaje po pierwsze więcej obrażeń, po drugie ma zdumiewająco dobry zasięg, no i po trzecie oprócz ledwo słyszalnego „szszsz” nie wydaje żadnego dźwięku. Szkoda tylko, że twórcy nie rozwinęli trochę bardziej elementów skradania się i cichej eliminacji przeciwnika. Niby da się tak grać jeśli chcemy, ale nigdy nie wiemy za bardzo czy już ktoś nas aby nie wypatrzył. Co ciekawe, w próbach zabawy w Indianina na polowaniu wspiera nas głupota wrogich żołnierzy. Patrol może na przykład przejść jak gdyby nigdy nic obok ciała swojego kolegi wbitego w ścianę za pomocą strzały.
Tyle jeśli chodzi o niestandardowe wyposażenie, bo reszta arsenału to całkowita normalka. Gra pozwala nam na trzymanie broni w lewej i prawej dłoni, dzięki czemu potrafimy na przykład jednocześnie strzelać z karabinu maszynowego oraz plazmowego. Nie polecam jednak tego sposobu, gdyż nie da się wtedy celować. Zabawy w „cowboya” lepiej sobie zostawić na momenty, kiedy spodziewamy się wielu przeciwników w jednym pomieszczeniu. Ale, ale - po początkowym okresie zachłyśnięcia się „fajnością” tego rozwiązania gracz szybko przerzuci się jednak na klasyczny sposób strzelania. W wirze walki bowiem, szczególnie z szybko poruszającymi się dinozaurami, przełączanie się pomiędzy taką, a inną bronią w jednej i drugiej dłoni jest dość uciążliwe.
Niestety projekty poziomów nie zachwycają. Na starcie może się człowiekowi dżungla spodobać, lecz po pewnym czasie staje się ona po prostu nużąca, w dodatku nie znajdziemy tu nawet namiastki tej bujnej roślinności z Crysis. Jeśli już wywędrowaliśmy na przykład na otwarty teren to wiadomo, że po drugiej stronie znajdziemy jakąś jaskinię, która nas stąd wyprowadzi. Jeszcze gorzej wypadają konstrukcje stworzone przez ludzi i wnętrza pomieszczeń - są one generalnie dość nudne. Nie da rady się zgubić, co również nie świadczy o skomplikowaniu miejscówek. Dziwnie podzielono poszczególne części plansz, co przekłada się na przerywanie gry doczytywaniem poziomu. Gracze pecetowi przyzwyczajeni są do sytuacji, kiedy wsiadając do windy zobaczymy ekran „loading”. W Turoku jest inaczej - nasz bohater wejdzie do windy, po czym wjedzie na samą górę, wyjdzie z niej i dopiero po chwili zacznie dogrywać się następny etap.
[break/]Grafika, podobnie jak projekty, również nie stoi na najwyższym poziomie. Niby jest to silnik Unreal Engine 3, ale nie można powiedzieć, żeby twórcy do maksimum wykorzystali potencjał drzemiący w tym jakże potężnym narzędziu. Najlepiej prezentują się oczywiście same dinozaury i ich ruchy - krwawiące bestie próbują podnieść się na nogi, zaatakować jeszcze raz, rzucają nas na ziemię, aby odgryźć głowę. Dziwne jest natomiast to, że jak na grę od 18 roku życia mało tu możliwości poniewierania ciał. Strzelając do zabitego już żołnierza trafiamy w ziemię.
CD Projekt wykonało pełne tłumaczenie Turoka, co aż tak bardzo nie przeszkadza wobec faktu, że dialogów nie uświadczymy tu wiele. Głosy zostały dobrane całkiem fajnie. Bardzo dokładnie przełożono wszystkie przekleństwa - komentarze naszych kolegów z drużyny pełne są niecenzuralnych słów, które (mówię to serio) dodają do całej rozgrywki nieco klimatu. Skoro jesteśmy już przy dźwięku, to wspomnieć należy o całkiem niezłej ścieżce no i skowytach umierających zwierząt. Żeby wyjść poza standard muzycznie brakuje jednak tego „czegoś”, dzięki któremu chce się kupić ścieżkę dźwiękową do danej gry.
Turok mógłby w zasadzie występować po innym tytułem, bo z kultowej, starej produkcji nie zostało tutaj zbyt wiele. Gdy jednak szukacie standardowego FPS-a, nie udającego ani składanki, ani żadnej rewolucji, to gra autentycznie może się Wam spodobać. Jeśli chodzi o główne minusy produkcji, na pewno przeszkadza kiepska Sztuczna Inteligencja postaci. Do tego projekty poziomów również mogłyby być bardziej dopracowane. Ale ogólnie Turok to solidna robota, która momentami może równie solidnie poirytować. Warto jednak chociaż spróbować, choćby dla tych brutalnych, świetnie zrealizowanych szybkich morderstw.