Shinobido: Tales of the Ninja

Jakie są najważniejsze cechy dobrej skradanki? Ja bym powiedział, że praca kamery, sterowanie oraz sztuczna inteligencja przeciwników. A co na to wszystko Shinobido na PSP? No nic, siedzi i milczy, bo i kamerę ma do niczego, i sterowanie toporne, i zero-jedynkowych wrogów z ilorazem inteligencji, który wypada blado przy IQ pewnej Dody. Tak, poniżej opisywany tytuł to skradanka dość słaba, choć jeśli uważacie, że koniecznie musicie zagrać w byle jaką tenchu-podobną grę na swoim handheldzie Sony, to czytajcie dalej.

Redakcja

27.11.2007 | aktual.: 01.08.2013 01:54

O ile jesteście zaznajomieni z przygodami Rikkimaru i reszty wesołej brydagy występującej w serii Tenchu, to Shinobido nie będzie dla Was niczym nowym. Pomijając różnice czysto jakościowe, są to produkcje bardzo do siebie podobne, z tym, że przenośne przygody cichych zabójców zostały dopasowane do "kieszonkowego" charakteru PSP. Zapomnijcie o zadaniach, do wykonania których potrzebna jest minimum godzina czystego grania, nie wspominając o żmudnych przygotowaniach i dokładnym poznaniu rozmieszczenia przeciwników na całym danym obszarze. Misje w Shinobido, których swoją drogą jest całe multum, to raczej kilkuminutowe partyjki, opierające się albo na wybiciu w pień wszystkich strażników, albo podprowadzeniu jakiegoś przedmiotu, czasem przeniesieniu danej paczki z punktu A do punktu B... Niby jest to pewne urozmaicenie, jednak tak naprawdę całość sprowadza się do skradania i podcinania gardeł nic niespodziewającym się wrogom.

Oczywiście nie mogło zabraknąć krwawych wykończeń. Może nie są one tak finezyjne czy efektowne, jak fatality z Tenchu, niemniej widok pechowca bezszelestnie przecinanego kataną zawsze jest w cenie, nawet jeśli animacja całej akcji nie prezentuje najwyższego światowego poziomu. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wcześniej już wspomniane felery. Beznadziejna kamera, która pokazuje co i kiedy jej się żywnie podoba, plus toporne, wolne oraz mało precyzyjne sterowanie pociągnęły za sobą konieczność ułatwienia nam rozgrywki przez twórców. Tak więc dostajemy oto przeciwników-idiotów, a także możliwość bardzo łatwego i szybkiego wykonania cichego zabójstwa. Nie jest tak, że gra nie stawia przed graczem żadnego wyzwania, lecz niestety, największe trudności sprawiają tutaj niedoróbki techniczne, a nie "uczciwie" wysoki poziom trudności.

Obraz

Czasami pijany kamerzysta i łamiące palce sterowanie sprawią, że niechcący zrobimy fałszywy krok i wydamy naszą kryjówkę - wtedy przychodzi czas na walkę. A raczej na naprzemienne klepanie jednego przycisku oraz blokowanie. Nic skomplikowanego, ale i tak nigdy nie wiadomo, kto ze starcia wyjdzie żywy, bowiem w grze obowiązuje system loteryjny. Gracz ma tę przewagę, że przed misją dostaje do dyspozycji różne fajne zabawki, a mogą być to: bomby, shurikeny, eliksiry odnawiające zdrowie i tym podobne – tutaj raczej bez niespodzianek. Niektóre gadżety dają całkiem ciekawe pole manewru. Przykładowo taki kaczy wabik, który, o dziwo, działa również na przeciwników - wystarczy weń zadąć i przy odrobinie szczęścia nieświadomy oponent w poszukiwaniu źródła dźwięku właduje się prosto w nasze mordercze łapki.

[break/]Rzeczą, którą należy zapisać Shinobido na plus, jest mnogość postaci do wyboru (nowi bohaterowie odblokowują się w miarę postępów w grze) oraz możliwość dopakowywania ich statystyk. Co prawda wojownicy poza wyglądem nie różnią się specjalnie między sobą, ale zawsze miło pokierować kimś, kto włada inną bronią, a co za tym idzie - w inny sposób wykańcza wrogów. Dziwne natomiast jest to, skąd się owe postacie biorą: fabuła Shinobido opowiada o spokojnej wiosce, którą pewnego razu zaatakowali jacyś źli ludzie, wycięli w pień cały elitarny klan Ninja, a jego jedyny ocalały członek Goh wyrusza z wendettą. Może zgarnia napotkanych na swojej wędrówce ludzi na zasadzie "cześć, pomożesz mi się zemścić?" No nie jest to w żaden sposób logicznie wyjaśnione. Tak, fabuła to kolejny słaby punkt Shinobido. Bardzo słaby.

Obraz

Nie mniej słaba jest grafika w tej produkcji. Postaci, jak na handheldowe standardy, są może i niezłe, ale tragiczny design dosłownie wszystkiego oraz kompletnie puste lokacje są poniżej wszelkich standardów - kieszonkowych, czy nie kieszonkowych. Jakby tego było mało, wszelkie misje w grze mają miejsce na jakichś dziwnych platformach umieszczonych wysoko w kosmosie, serio! No bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że lokacje mają postać kawałka terenu, otoczonego przez nieprzeniknione ciemności? Zero otaczających całość ścian, zero "naturalnych" ograniczeń, po prostu próżnia. Jeśli to zrzynka ze Starcrafta, to słaba, a jeśli zwykły przejaw lenistwa, to dla odmiany takiego bardzo zaawansowanego. Dźwięki w Shinobido może nie drażnią, niemniej do dobrych jakościowo też się nie zaliczają. Ot, prosta, pseudo-ninjowska muzyczka, jakieś tam odgłosy ścierających się katan, sporadyczne porykiwania i to wszystko. Czyli w tej materii również jest byle jak.

Obraz

Zresztą, cała gra jest zwyczajnie byle jaka. Niby jak ktoś się uprze, to pogra w nią bez większego grymasu, ale pod warunkiem, że wpierw okiełzna uciążliwe sterowanie oraz słabą kamerę. Ja z Shinobido nie bawiłem się za dobrze, bo i niezbyt ładna to produkcja, i niezbyt grywalna. Stealth kille są w porządku, ale te w końcu też się nudzą. A wtedy z ratunkiem nie przychodzi ani fabuła, ani oprawa graficzna, ani pojedynki z cyfrowymi ninja. Da się to zrobić lepiej.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)